"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 4 (106), 15-28 lutego 1998
Świat się zmienia. Obserwując chociażby naszego domowego psa, możemy wyobrazić sobie, jak nasi praprzodkowie załatwiali potrzeby fizjologiczne. Zaszywali się w mniej lub bardziej przyjazne, dyskretne miejsce i z błogim uśmiechem wypróżniali swe trzewia, nie martwiąc się o to, że ktoś mógłby poślizgnąć się na ich stolcu.
W dzisiejszych czasach rozwiązanie tego organicznego problemu nie jest już takie proste. Istnienie wielomilionowych miast zmusza nas do stosowania bardziej rozważnych i przemyślanych metod pozbywania się odpadów. Powstanie przemysłu, a zwłaszcza chemii i przetwórstwa tworzyw sztucznych spowodowało, że do naszego codziennego użytku masowo weszło mnóstwo bardzo trwałych przedmiotów, których nie nadgryzie "ząb czasu" i nie zjedzą robaki. W ten sposób przed współczesnym, ucywilizowanym człowiekiem staje kolejne wyzwanie: nie dać się pogrążyć we własnych śmieciach.
Tutaj nawiązałbym do pozytywistycznego hasła "pracy u podstaw". Niech każdy na swój mały, egoistyczny sposób zastanowi się nad rolą, jaką odgrywa w globalnej gospodarce odpadami.
Niektórzy mieszkają w blokach, inni w domach jednorodzinnych, a ja - proszę was - mieszkam w domu na wsi wśród przyjaciół, w "Słonecznej Osadzie". Szeroko pojęty temat uwalniania życia od śmieci jest tutaj świadomie realizowany w każdej dziedzinie naszej aktywności. Mój opis rozpocznę od podstawowych zasad prowadzenia gospodarstwa domowego:
Bardzo ekonomicznym i ekologicznym rozwiązaniem są oczyszczalnie hydrobotaniczne. Dzięki odpowiedniemu drenażowi i posadzonej trzcinie odprowadzone z łazienek ścieki są neutralizowane i powracają do naturalnego obiegu wodnego.
Mieszkająca w ogrodzie koza również ma swój udział w ekosystemie gospodarstwa. Zimą, gdy aura nie sprzyja już wypasowi, regularnie dzień w dzień w jej stajence przybywa wartościowego obornika, który wzbogaca nasze komposty.
To wszystko jednak jest zaledwie częścią programu walki z odpadami. Proces zaśmiecania rozpoczyna się już na poziomie informacji, które kształtują nasze myśli. Środki masowego przekazu codziennie zalewają nas "hiperatrakcyjnymi" reklamami produktów. Grupy specjalistów, opierając się na szczegółowych badaniach zachowań ludzkich, poświęcają lata pracy na to, aby z małej butelczyny kiepskiej, słodzonej wody zrobić napój pożądany przez miliony, przy okazji promując wyłącznie konsumpcyjny, antyekologiczny model życia. W "Słonecznej Osadzie" nie ma telewizora, a informację radiową i prasową traktujemy wybiórczo. Nowoczesne techniki przekazu i komunikacji staramy się wykorzystywać jako narzędzia w naszej pracy na rzecz promowania zdrowszego stylu życia, a nie do pochłaniania drogocennego czasu.
W praktyce globalny problem śmieci ma charakter bardzo indywidualny. Każdy z nas ma znaczący wpływ na formowanie się otaczającego świata, więc świadomie gospodarujmy daną nam energią życiową i każdą nawet najmniejszą myślą zmierzajmy do pełnej samorealizacji. Czy człowiek, dla którego najwyższą wartością jest głęboka radość z przebywania we własnej skórze, mógłby w jakikolwiek sposób niepotrzebnie zaśmiecać swoje życie? Chyba nie, więc nie śmiećmy i żyjmy szczęśliwie!
"Słoneczna Osada" ciągle rozwija się. Od wiosny rozpoczniemy realizację kilku nowych projektów: "Kucie wielkiej żaby", modernizację i rozbudowę bazy noclegowej oraz warsztatowej, wdrażanie programu edukacji ekologiczno-artystycznej dla szkół oraz promocję "Słonecznej Osady" jako miejsca wypoczynku w ramach agroturystyki. W związku z tym cały czas aktualne jest nasze zaproszenie do współpracy, dotyczące osób chcących pomagać w różnych pracach sezonowych oraz w długoterminowym prowadzeniu "Słonecznej Osady".
Niedawno pisałem o jedynej realnej metodzie zapobiegania nadmiernej produkcji opakowań.*) Polegała ona na tym, że śmieci wyrzuca się na ulice i chodniki naszych miast, a nie do kubłów, z których służby oczyszczania miasta zabiorą je na wysypisko śmieci, czyli do lasu. Jedynie ogromne zaśmiecenie miast może spowodować oburzenie większości społeczeństwa i w konsekwencji nacisk na rząd, aby utworzył środki prawno-ekonomiczne w celu ograniczenia produkcji śmieci.
A trzeba wiedzieć, że rząd jest w stanie cały problem rozwiązać w ciągu jednego roku - trzeba tylko chcieć! Wystarczy obłożyć producentów jednorazowych opakowań wysokim podatkiem VAT (np. utworzyć VAT 50%) oraz zmusić ich do pokrycia kosztów utylizacji śmieci, a także kosztów leczenia ludności wynikającego z zaśmiecenia środowiska, kosztów ponownego zalesienia zdegradowanych obszarów i kilkoma innymi podatkami, które można wymyślić na poczekaniu. Jednocześnie można całkowicie zwolnić z jakichkolwiek podatków firmy stosujące opakowania zwrotne. Przy takiej sytuacji ekonomiczno-prawnej wszystkie firmy produkcyjno-handlowe przestawiłyby się w ciągu roku na tory ekologii.
Tymczasem rząd nie podejmie takich decyzji. Bo dlaczego miałby podjąć? Z tego powodu, że 50 ekologom w tym kraju nie podobają się jednorazowe opakowania? To za mało! Tak się składa, że ponad 30 mln Polaków toleruje takie opakowania, a co więcej: lubi je! Bo dlaczego ma ich nie lubić: są ładne, a po zużyciu są zabierane z miasta i miasto jest czyste. Idealnie! Rząd podejmie jednak odpowiednie decyzje, jeżeli te 30 mln Polaków będzie się tego domagać. Zrób więc coś, aby się domagali. Zaśmieć miasta!
Można jednak zadać pytania: Czy nie jest to tylko aby teoria? Czy sprawdziłaby się ona w praktyce? A no sprawdziła się już! Sprawdziła się na stacji kosmicznej MIR, którą można w pewnym sensie traktować jako model Ziemi. Płynie sobie ona w kosmosie, ma swoich mieszkańców, a jej pojemność jest ograniczona - tak jak w przypadku Ziemi! Jak jej mieszkańcy radzą sobie z odpadami?
Na początku istnienia stacji nie myślano zbytnio, co się stanie ze śmieciami (zupełnie jak w przypadku Ziemi). Gdy odpadków się trochę nazbierało, próbowano je wyrzucić w przestrzeń kosmiczną. Siłą rzeczy odpadki te muszą jednak krążyć po jakiejś orbicie, a więc istnieje niebezpieczeństwo, że zderzą się one w przyszłości z jakimś osobowym pojazdem kosmicznym. Trzeba wiedzieć, że przy tak olbrzymich prędkościach nawet mały pyłek jest w stanie rozbić cały pojazd. Na orbitach okołoziemskich krąży już tak znaczna ilość śmieci, że rzeczywiście prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest dosyć duże. Z tego powodu zaniechano wyrzucania śmieci na zewnątrz statku. Trzeba było je gromadzić wewnątrz, bo powrotny transport każdej partii zużytych opakowań na Ziemię kosztowałby setki milionów dolarów, a kogo stać, aby za "wyniesienie" śmieci płacić tyle pieniędzy.
Jak więc sobie radzono z opakowaniami? Po pierwsze robiono wszystko, aby transportowana żywność zawierała jak najmniej opakowań. W wielu przypadkach zastosowane opakowania ulegały szybkiej biodegradacji. Jednak przez wiele lat funkcjonowania stacji zdarzały się i takie opakowania, które były bardzo trwałe. Zaczęto więc zbierać je do pojemników i przytwierdzać do ścian kabin. Dzisiaj przytwierdzonych pojemników jest tak dużo, że załoga stacji porusza się w niej z wielką trudnością. Jest tam po prostu bardzo ciasno. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że członek załogi może w tym ścisku nacisnąć przypadkowo jakiś niepotrzebny guzik albo dźwignię, lub po prostu wyrwać kabel. Kto wie, czy ostatnie liczne awarie na stacji MIR nie były spowodowane pośrednio tego typu incydentami.
Zaistniała sytuacja zmusiła USA i Rosję do podjęcia jakichś działań (zaśmiecenie naszych miast również zmusiłoby rząd do podjęcia jakichś działań!). Zdecydowano się wysłać specjalnie skonstruowaną na tę okazję zgniatarkę do śmieci. Jest ona w stanie sprasować nawet najbardziej twarde elementy i tym samym zredukować znacznie objętość śmieci. Specjaliści zdają sobie jednak sprawę z tego, że jest to rozwiązanie połowiczne: odwleczenie problemu w czasie. Po kilku latach ilość śmieci będzie już tak duża, że nawet zgniatarka nie pomoże. I co wtedy?
Czerpiąc naukę z tego przykładu, również my sami możemy przyspieszyć decyzję rządu w sprawie ograniczenia ilości produkowanych opakowań jednorazowych. Zaśmieć miasta! Pokaż ludziom śmieci! Obudź ich sumienia! Nie powinniśmy tego odwlekać w czasie, gdyż problem nie zniknie, kiedyś się pojawi ze zdwojoną siłą. Jednak wtedy może już być za późno. Teraz jest jeszcze czas!
*) Zob. Robert Surma, Śmieci na autostrady [w:] ZB nr 11(101)/97, s.84.