"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 4 (106), 15-28 lutego 1998
Nowelizacja ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska, a zwłaszcza art. 48a, mówiący o tym, że przepisów ustawy nie stosuje się do drzew i krzewów usuwanych z międzywali, jeżeli obowiązek ich usunięcia wynika z odrębnych przepisów, wywołała wiele kontrowersji i nieporozumień.
Pierwsi okazali swoją radość z nowego zapisu w ustawie urzędnicy, którzy do tej pory musieli wydawać zezwolenia na wycinanie drzew. 28.10.ub.r. na spotkaniu Zielonego Stołu w Urzędzie Miasta Krakowa dyrektor WOŚ UMK, zaatakowany przeze mnie (oczywiście ustnie) za wydanie lekką rączką decyzji o wycięciu 1278 drzew nad Wisłą, z ogromną radością oznajmił, że od stycznia na wycinanie drzew z terenów międzywali nie będę wymagane zezwolenia. Zachowanie co najmniej dziwne jak na urzędnika mającego zajmować się ochroną środowiska.
Swoją opinię na temat nowelizacji ustawy przedstawił w ZB dr Jerzy Rotko. Według niego można przyjąć dwie interpretacje przepisu. Według pierwszej - decyzja nie jest wymagana, ale istnieje obowiązek uzgadniania wycinki z wojewodą. Według drugiej - obowiązek uzyskiwania decyzji nadal istnieje.
ZB opublikowały również list Towarzystwa na rzecz Ziemi w tej sprawie. Jestem pełny uznania dla tej organizacji za wszystko, co do tej pory zrobiła, aby ochronić oświęcimskie łęgi, ale kompletnie nie rozumiem, po co podpowiada meliorantom, jak wykorzystać niejasności prawne dla ich niecnych celów. Koledzy z TNZ w grudniu zwrócili się do Ministerstwa Ochrony Środowiska z prośbą o interpretację prawną ustawy. Czy nie należało wstrzymać się ze swoimi uwagami do czasu jej otrzymania?
Odpowiedź bowiem, jaką uzyskali od wicedyrektora Departamentu Prawnego (podobne pismo otrzymało od dyrektora Departamentu Towarzystwo na Rzecz*) Ochrony Przyrody), jest dla ekologów zdecydowanie korzystna:
Prawo wodne w swoich postanowieniach nie zawiera, niestety, przepisów określających obowiązek usuwania drzew i krzewów z wałów czy też międzywali, w związku z powyższym zawarte w art. 48a ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska odesłanie do odrębnych, nie istniejących przepisów nie zmienia istotnie statusu ochronnego drzew w tych miejscach, a co za tym idzie, nie zwalnia od obowiązku uzyskania wymaganego prawem zezwolenia.
(w piśmie do Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody).
Korzystna dla przyrody jest również Opinia dotycząca ochrony drzew i krzewów rosnących w międzywalach rzek w świetle nowelizacji ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu, której fragmenty warto zacytować: ( ) jeśli wykonywaniu przez odpowiednie służby zadań związanych z utrzymaniem wałów i międzywali towarzyszy potrzeba usunięcia roślinności drzewiastej lub krzewiastej porastającej wały powodziowe bądź teren międzywala, służby te zobowiązane są wystąpić do organów gminy o zgodę. Gmina z kolei powinna swoją decyzję uzgodnić z wojewódzkim konserwatorem przyrody. ( )
Prawo wodne nie mówi wprost o obowiązku usuwania drzew i krzewów. Wątpliwości może nasunąć kwestia ewentualnej interpretacji sformułowania dotyczącego "niezbędnych robót zmierzających do poprawy odpływu wód", które mogą bowiem obejmować m.in. właśnie usunięcie drzew, jeśli ich obecność stanowi barierę dla odpływu wody. Taka interpretacja wydaje się jednak zbyt daleko idąca.
Wprowadzenie więc art. 48a w sytuacji, gdy nie ma ustawowo określonego obowiązku usuwania drzew i krzewów na wałach i międzywalach, nie zmienia istotnie statusu ochronnego drzew w tych miejscach. ( )
Warto może przy okazji zwrócić uwagę na inne rozstrzygnięcia wynikające ze zmiany ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska. W trakcie nowelizacji znacznie rozbudowany został art. 20, zgodnie z którym wymagać się będzie, aby większy nacisk był położony na zachowanie równowagi przyrodniczej oraz utrzymanie różnorodności biologicznej w dolinach rzek. Stanowi on w jakimś stopniu ustawowe wsparcie okazane nasilającemu się od kilku lat odmiennemu podejściu do kwestii zabudowy rzek, polegającemu na ich renaturyzacji. Zgodnie z nowym brzmieniem art. 20 przy przygotowaniu i wykonywaniu regulacji rzek oraz przy budowie wałów przeciwpowodziowych uwzględnić trzeba będzie konieczność ochrony walorów przyrodniczych w dolinach rzecznych i na obszarach zalewowych. Warunki prowadzenia powyższych przedsięwzięć ustalał będzie wojewoda, a przypadku wykonywania tych robót na terenach szczególnie cennych z przyrodniczego punktu widzenia, decyzja wojewody będzie poprzedzona wykonaniem oceny oddziaływania na środowisko. ( )
Znowelizowane przepisy art. 20 są przejawem dążenia do tzw. ekologizacji rzek (w podobnym kontekście często używa się również terminu renaturyzacja cieków wodnych). Brak uwzględnienia potrzeb ochrony przyrody przy regulacji rzek, do czego teraz zobowiązuje art. 20, prowadził jednak nierzadko w ostatnich latach do sytuacji, w której obwałowania odgradzały rzekę od uzależnionych od niej biotopów - mokradeł, bagien, starorzeczy.
Przytoczone powyżej opinie Departamentu Prawnego Ministerstwa Ochrony Środowiska oraz Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu powinny zakończyć dyskusje na temat obowiązków zarówno uzyskiwania zezwoleń na usuwanie drzew z międzywali, jak i samego ich usuwania (do tej pory melioranci, powołując się na Prawo wodne, mówili, że istnieje obowiązek usuwania drzew). Stwierdzenia zaś urzędników, że drzewa można wycinać bez uzyskiwania zezwoleń, należy traktować jako nakłanianie do łamania prawa i domagać się dymisji i ukarania tychże urzędników.
Pisząc o korzystnej opinii ministerstwa oraz kancelarii Sejmu mam - oczywiście - na myśli jedynie ocenę prawną art. 48a. Obecne przepisy prawne oraz poglądy większości urzędników, parlamentarzystów i meliorantów nie skłaniają bowiem do większego optymizmu.
*) Zapis nazwy zgodny z rejestrem w sądzie.
W międzywalu rżną hydrotechnicy i melioranci. Drzewa, niestety. Rżną legalnie, powołując się na względy przeciwpowodziowe. Ten powód, choć nie jedyny możliwy, jest (zwłaszcza po powodzi w lecie 1997 r.) bardzo modny. Piszę "modny", bo czy uzasadniony to zupełnie inna sprawa.1)
Naczelny Hydrotechnik Polski, czyli dyrektor Departamentu Gospodarki Wodnej w Ministerstwie Ochrony Środowiska - mgr inż. Leszek Bagiński, sprzeciwiając się możliwości zahamowania (wykonywanej przez jego podwładnych!) wycinki drzew w międzywalu Wisły w Krakowie, swój sprzeciw uzasadnia m.in. tak: nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o klęsce, jaka miała miejsce w lipcu 1997 r. i stratach, jakie wystąpiły na terenach objętych powodzią, które to straty spowodowane zostały MIĘDZY INNYMI [wyróżnienie moje - S. Z.] przez nieusunięcie z wałów i międzywali drzew i krzewów. 2)
Wypowiedzi dyrektora Bagińskiego przypatrzmy się dokładniej. I co widzimy? Zwykły ogólnik. Nic nie mówiący. Zauważmy, że gdyby nawet jedno drzewo rosnące w międzywalu lub na wałach spowodowało straty, to już można mówić o stratach spowodowanych MIĘDZY INNYMI przez drzewa. Będzie to jednak naciąganie faktów. Ważne jest bowiem - jaki udział, wśród innych czynników, mają straty spowodowane przez drzewa? Na to pytanie w cytowanym piśmie dyrektor Bagiński nie daje odpowiedzi. I ciekawe, czy Ministerstwo Ochrony Środowiska przeprowadziło w tej (ważnej!) sprawie jakieś popowodziowe badania? Jeśli nie, to należałoby osoby odpowiedzialne za ten brak przesunąć na inne, mniej odpowiedzialne stanowiska. Bądź, co byłoby słuszniejsze, po prostu z ministerstwa wylać. Bo kto jak kto, ale Ministerstwo Ochrony Środowiska nie powinno rżnąć drzew bezmyślnie.
Brak takiej ekspertyzy czy raportu byłby tym bardziej interesujący, gdyż gdzie jak gdzie, ale w Ministerstwie Ochrony Środowiska tych ekspertyz i raportów wykonuje się bez liku.
W jakiejś mierze odpowiedź na postawione wyżej pytanie o udział drzew w stratach powodziowych daje raport3) sporządzony przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego (GUNB). W raporcie tym znajdujemy dwie interesujące informacje.
Przerwania i uszkodzenia obwałowań podczas powodzi nastąpiły w wyniku kilku przyczyn. Wśród nich są i drzewa. Dokładnie sformułowano to tak: powstanie podczas powodzi lokalnych zatorów przez walące się drzewa, rosnące w pobliżu lub w korpusie wałów przeciwpowodziowych.
Ta przyczyna (według raportu) spowodowała MNIEJ NIŻ JEDEN PROCENT przerwań i uszkodzeń wałów przeciwpowodziowych. Nie jest to wiele. Wyobraźmy sobie, że gdyby nawet te wszystkie drzewa zostały wcześniej wycięte, to i tak WIĘCEJ NIŻ DZIEWIĘĆDZIESIĄT DZIEWIĘĆ PROCENT uszkodzeń spowodowanych przecież innymi przyczynami doszłoby do skutku.
Cytowany raport mówi jeszcze, że przeglądy w 51 procentach potwierdzają występowanie na międzywalu i zawalu znacznego zadrzewienia, a w skrajnych przypadkach ( ) występowanie zwartego zalesienia liściasto-iglastego i w tym miejscu wymienione zostały województwa: zielonogórskie, jeleniogórskie, wrocławskie, legnickie i opolskie.
Zauważmy, że na tej liście nie ma województwa wałbrzyskiego, które - jako jedyne - wymienione zostało przy drzewach uznanych za czynnik powodujący przerwanie i uszkodzenie wałów. To po pierwsze.
A po drugie. Jeśli w 51 procentach, czyli połowie (dokładnie - ponad połowie) międzywala i zawala mamy do czynienia (jak mówi raport) ze znacznym zadrzewieniem, a nawet zwartym zalesieniem, to drzewa powinny stanowić znacznie więcej niż jeden procent przerwań i uszkodzeń wałów. Skoro tak nie było, to widać drzewa nie stanowią aż tak wielkiego zagrożenia i nie należy ich rżnąć. Bezmyślnie.
Raport Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego wymienia kilka przyczyn przerwań i uszkodzeń wałów w trakcie powodzi. Drzewa są prawie na końcu. Szczegóły wyglądają tak:
1) 80% przerwań i uszkodzeń wałów nastąpiło w wyniku przelania się wody przez koronę.
2) 8% - w wyniku wystąpienia zjawiska sufozji i przecieków w podłożu.
3) 5,7% - w wyniku upłynnienia i zsuwów skarp z powodu ich nadmiernego nawodnienia.
4) 4% - w wyniku przecieku wody przy budowlach.
5) 1% - w wyniku celowego uszkodzenia wałów podczas działań ratowniczych.
6) Dopiero w tym miejscu pojawiają się lokalne zatory spowodowane przez walące się drzewa, rosnące w pobliżu lub w korpusie wałów przeciwpowodziowych. I rzecz niezrozumiała, ale nie został tu podany żaden procent. Łatwo jednak obliczyć, że pięć wymienionych wyżej przyczyn stanowi łącznie 98,7% (prawie całość!), a zatem na inne pozostaje 1,3%. Ponieważ poza drzewami podano jeszcze (też bez podania procentów) inne rodzaje uszkodzeń, więc drzewa stanowią na pewno mniej niż 1,3%. Uważam, że mniej niż jeden procent. Uzasadnienie. Ponieważ lista przyczyn uszeregowana jest według malejących procentów, a drzewa umieszczone zostały za mającym jeden procent celowym przerwaniem wałów, więc mogą stanowić procent lub mniej. Stanowią mniej, bo gdyby stanowiły jeden procent, to zostałby on (zakładam racjonalność i staranność opracowania) podany, tak jak został podany (właśnie jeden procent) przy celowym uszkodzeniu wałów.
Z tego, co wyżej napisałem, wynika, że rosnące na i przy wałach DRZEWA W MARGINALNYM STOPNIU ZAGRAŻAJĄ PODCZAS POWODZI. A zatem ich rutynowa, masowa i bezmyślna wycinka jest nieuzasadniona. A że jest szkodliwa, to wiadomo skądinąd. Każde przecież drzewo, a nadrzeczne szczególnie, pełni wiele istotnych i dobroczynnych funkcji.4)
Ważne też jest, że argumentów do obrony tych drzew przed wycinkarzami dostarczyli nie przyrodnicy czy ekolodzy, ale technicy.
1) Szerzej o tym - Stanisław Zubek, Oddrzewianie i odkrzewianie rzek niesłuszne i przestarzałe od co najmniej 15 lat [w:] ZB nr 1(103)/98, s.3.
2) Leszek Bagiński, Andrzej Rudlicki, Notatka dla Pana Radosława Gawlika sekretarza stanu w Ministerstwie Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z dn. 27.1.98 (znak DP - 022/66/98/HG).
3) Informacja o wynikach przeglądów technicznych dokonanych przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego oraz o realizacji robót naprawczych w budowlach hydrotechnicznych i w obwałowaniach, uszkodzonych wskutek powodzi - "Polder" ze stycznia '98, ss.10-12.
4) Więcej o tym - Stanisław Zubek, Aby rzeka była rzeką, czyli zachowywanie i przywracanie naturalności rzek - opis kampanii [w:] "Biuletyn PKE" z października '97, ss.6-8.