"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (107), 1-15 marca 1998
27.3.98 w Sali Kolumnowej Sejmu odbyło się spotkanie ekologów polskich z europejskimi. Kończyło ono prawie tygodniową sesję wyjazdową Frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim, poświęconą właśnie rozszerzaniu Unii. Ponieważ na pewno będziemy mieć wiele sprawozdań z tej sesji - o tematach bardzo interesujących i aktualnych, a poświęconych m.in. transportowi, sprawom socjalnym, pozycji kobiet - wypada tu ograniczyć się do paru uwag z tego ostatniego i, jak mówiono, najgorętszego dnia obrad.
Temperatura związana była oczywiście z polityką; mieliśmy (my, czyli przedstawiciele organizacji i partii) rozmawiać o możliwościach politycznego działania ekologów w Polsce.
To, co zaskoczyło mnie pozytywnie, to fakt, że organizatorzy, a byli nimi tak ekolodzy z Zachodu, jak i minister Gawlik, zadbali o rzeczywiście bogaty dobór panelistów tego dnia. Co najważniejsze - zaprezentować mogli się wszyscy: zwolennicy Unii Wolności i jej Forum Ekologicznego, jak i przeciwnicy tej opcji, czyli postawy od p. Piotra Glińskiego do p. Marcina Hyły, a nawet do przedstawicieli Partii Zielonych (polskiej - SLD). Argumenty są mniej więcej znane, ciekawe jednak, że goście zagraniczni delikatnie, ale wyraźnie postulowali konieczność wyraźniejszego określenia się wszystkich stron. Jeden z dyskutantów z sympatycznym zdziwieniem odnotował np. fakt, iż Unia Wolności występuje jako partia chrześcijańska, liberalna, ekologiczna (dodać by można, że jest i w Unii grupa lewicowa). Także i sami Polacy gorączkowo zapoznawali się z polskimi frakcjami - tu odnotuję pytanie o dokonania Polskiej Partii Zielonych, pozostawione dumnie bez odpowiedzi. Zwracano także uwagę - Piotr Gliński - iż ekolodzy niechętni sojuszowi z Unią Wolności stanowią opcję lewicową, co spotkało się z repliką Olafa Swolkienia o nieprzystawalności tradycyjnych podziałów do obecnej sytuacji, kiedy to rzeczywiste różnice dotyczą nie frazeologii, ale gotowości zajęcia jasnego stanowiska: czy Unia Wolności chce budować autostrady czy nie? Próbowano rozwiązywać tajemnice polskich mediów: dlaczego jedyną gazetą informująca obszernie i z sympatią o rozważaniach ekologów nad poszerzaniem Unii jest Nasz Dziennik Radia Maryja?
Nasze utarczki nie wzbudzały jednak w gościach zdumienia. Wręcz przeciwnie - sytuacja ta jest im znana. W każdej partii w niemieckim Bundestagu istnieje referat ekologiczny. Zieloni w Niemczech przyznają - nieoficjalnie - że niektóre rozwiązania w dziedzinie ochrony przyrody wypracowane przez ekologów z SPD (socjaldemokratów) takich, jak Ernst Ulrich von Weizsaecker są lepsze od ich własnych. W osławionym, liberalnym, wolnorynkowym FDP posłanka Birgit Homburger organizuje sesje poświęcone alternatywnym źródłom energii, a konserwatywna CSU Bawarii chroni z oddaniem krajobraz kulturowy wsi. Podobnie jest w Parlamencie Europejskim i pozostałych państwach UE.
Z drugiej jednak strony - te działania są w oczywisty sposób wymuszone już przez sam fakt istnienia dużej partii ekologicznej wspartej na potężnym elektoracie. Bez niej ochrona środowiska byłaby miłym, ale tylko hobby!
Kiedy mieszka się na co dzień w terenie górskim, nie da się nie zauważyć, że istnieje ogromna presja na inwestowanie w miejscach najcenniejszych przyrodniczo, tych, które jeszcze choćby w części pozostały dzikie. Presja ta na ogół wyraża się w szermowaniu fałszywą opozycją: rozwój regionu versus ochrona przyrody, często nazywana luksusem.
Obecnie stoimy przed koniecznością obrony naturalnych miejsc za wszelką cenę; według naszych obserwacji najbliższy rok, góra dwa lata rozstrzygną o obliczu polskich Karpat. Dwa lata temu wydawało się, że barbarzyństwo, jakie popełniono na Jaworzynie Krynickiej, zostanie w końcu zauważone i że społeczny protest nie pozostanie bez odzewu. Dzisiaj wiadomo, że kolejka gondolowa jest przedstawiana w lokalnych mediach jako panaceum na problemy Sądecczyzny, mało tego - powstaje kolejna "stacja narciarska" w Wierchomli. To nic, że główna ulica Krynicy przypomina komorę gazową, to nic, że rozdeptano kopułę szczytową, to nic, że pasmem szczytowym Jaworzyny można przejechać się na czterokołowcu z silnikiem ryczącym jak stare "Junaki", to nic, że RMF organizuje nad pasmem przeloty śmigłowcem i "lunapark" z głośną muzyką w Czarnym Potoku. To jest - według decydentów i dziennikarzy - rozwój regionu. Nie wyobrażamy sobie, że Krynica może być jeszcze uzdrowiskiem. Dla ludzi, którzy przyjechali się tu leczyć, lepiej byłoby, gdyby pozostali w swoich domach, tam nie trułyby ich spaliny z centrum Krynicy. Oczywiście kolejka cieszy się popularnością. Ludzie lubią tłoczyć się na szczycie w smrodzie i błocie, lubią niedopieczone kiełbaski na tekturowej tacce i herbatę w plastikowym kubku. Pytanie tylko, czy dla ogłupionej reklamą części populacji wolno było dewastować najcenniejsze przyrodniczo miejsce Beskidu Sądeckiego?
Kiedy przemierza się trasy narciarskie na Jaworzynie, do głowy cisną się kolejne pytania: kto tu zwariował? Przecież w Polsce nie ma żadnych warunków do uprawiania narciarstwa zjazdowego! Co się stało z ogromnymi funduszami na edukację ekologiczną? To znaczy, że zostały wyrzucone w błoto, jeśli tysiące ludzi chce tak właśnie spędzać czas wolny, bez żadnego poszanowania dla Natury. To znaczy, że przez ostatnie lata w Polsce nie zrobiono nic w tym zakresie, co gorsza - dalej nic się nie robi, wmawiając, że wystarczy, kiedy każdy po sobie posprząta. Tego powinna uczyć kindersztuba, a nie edukacja ekologiczna. Do głowy przychodzą również inne pytania: dlaczego nasi sponsorzy wolą przeznaczać fundusze na nikomu niepotrzebne i niczego nie zmieniające konferencje i narady? Gdzie są ci wszyscy "złotouści" mówcy i autorzy szkoleń? Dlaczego wciąż uczy się nas, jak unikać konfliktów, a nikt nie uczy tego, jak je rozwiązywać?
Mamy już dość działań na papierze. Ministerstwo OŚZNiL pokazuje po raz kolejny modelowy sposób lekceważenia organizacji społecznej. 18.12.97 zapytaliśmy po raz kolejny: kiedy zostanie zapłacone odszkodowanie za las wycięty na Jaworzynie? 10.2.98 (wobec braku odpowiedzi i jednocześnie publicznych wystąpień dyrektora RDLP w Krakowie informujących o zapłaconych należnościach) wysłaliśmy faks ponawiający pytania z prośbą o udokumentowanie faktu zapłaty odszkodowania. Poprosiliśmy o odpowiedź do 20.2.98, gdyż 21.2. zbierała się Ogólnopolska Sieć dla Beskidu Sądeckiego. Oczywiście żadnego odzewu nie było. Piszę te słowa w trzecim dniu akcji zapytywania ministerstwa przez organizacje i ludzi zatroskanych o to, co dzieje się w górach. Jak na razie maile i faksy pozostają bez odpowiedzi. Nie chcemy żadnych konfrontacji, ale co pozostaje w tej sytuacji? A może tylko niektóre organizacje posiadają przywilej otrzymywania odpowiedzi? Poprzednia ekipa stosowała tę samą taktykę: - przeczekać. Na spotkaniu w Spale minister - na zapytanie osoby z Nowosądeckiego Oddziału PnrWI o to, kiedy wreszcie nadejdzie odpowiedź na pytanie o Jaworzynę - odpowiedział, że takiego pisma w Ministerstwie OŚZNiL nie ma. Po dwóch dniach od owego spotkania odpowiedź jednak nadeszła, a więc pismo się znalazło. Czyżby w koszu, którego zapomniano opróżnić? Wiemy, że przykład Jaworzyny jest dość niechlubny, zważywszy na łamanie prawa w związku z inwestycją, ale chodzi o modele na przyszłość. W tej chwili widzimy ją czarno. Jeśli na najprostsze pytanie nie odpowiadają urzędnicy, to pozostają już tylko zgniłe jaja A to nie będzie służyć nikomu, ale w tej sytuacji wydaje się być jedynym skutecznym sposobem zainteresowania odpowiedzialnych ich domeną.
Nasza kampania w związku z projektem "Radziejowa" i kampanią "Jaworzyna Krynicka" uzmysławia nam coraz bardziej, że konieczne jest budowanie szerszej frakcji na rzecz obrony gór. Konieczne będą akcje bezpośrednie, naciski na lokalne władze, na władze centralne. Chcemy także stworzyć model turystyki altenatywnej (rozmawialiśmy już z ECEAT-em i pewnie powstanie wspólny program), ale nie takiej, jaką ministerstwo nazywało ekoturystyką. Nie chodzi nam o udostępnianie turystom miejsc dzikich, tylko o ich ochronę przed turystami. Dlatego wciąż będziemy witać z radością ludzi, którym góry - takie, jakie jeszcze są: dzikie, naturalne, piękne - nie są obojętne i chcą coś dla nich zrobić: przyłączcie się do nas. To Im się chyba należy za to, że wciąż są takie piękne i dają tyle siły, i ciągle nas czegoś uczą? Przygotowujemy konkretne działania w maju; będzie potrzebna Wasza pomoc, nawet jeśli nie należycie i nie chcecie należeć do żadnej organizacji ekologicznej. Jeśli zgadzacie się z tym, co przyjęliśmy na pierwszym spotkaniu Sieci, czekamy na kontakt.
My, inicjatorzy i uczestnicy Sieci dla Beskidu Sądeckiego, która zawiązała się, aby bronić najcenniejsze tereny górskie przed zagrożeniami ze strony masowego ruchu turystycznego, domagamy się:
Podpisani pod poniższym apelem wyrażają wolę zmiany obecnej sytuacji i będą dążyli wszelkimi dostępnymi środkami do wyegzekwowania realnej ochrony górskich terenów cennych przyrodniczo, tworząc sieć dla realizacji wyżej wymienionych celów oraz kultywowania stylu życia, zachowań i wizji rozwoju bez drapieżnego i powodowanego chęcią zysku na krótką metę niszczenia przyrody. Jesteśmy przekonani, że działania nasze podejmujemy również w celu obrony prawdziwych interesów społeczeństwa polskiego, którego największym bogactwem jest naturalna przyroda. Nie może być ona niszczona przez bezwzględny kapitalizm i żądzę wzbogacenia nielicznych jednostek czy wąskich lobby.
Osoby reprezentujące środowiska Wrocławia, Legnicy, Zgorzelca, Częstochowy, Poznania, Tarnowa i Suchej Beskidzkiej oraz organizacje: Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Stowarzyszenie "Matka Ziemia". Wsparcie zadeklarowały także Ośrodek Działań Ekologicznych "Źródła", ECEAT oraz Małopolskie Towarzystwo Ornitologiczne.
Tradycyjnie już Ministerstwo OŚZNiL lekceważy nasze pisma. Najpierw nie odpowiadano na nasze pismo z 18.12.97 w sprawie nie zapłaconego przez Kolej Gondolową odszkodowania za przedwczesny wyrąb 50 ha lasu, później na ponowne zapytanie wysłane faksem z 10.2.98, a kiedy w końcu - po wielu pytaniach wysyłanych do ministerstwa przez Was (Ogólnopolską Sieć "Góry dla Natury") - odpowiedź nadeszła, zdumieliśmy się znowu niekompetencją urzędników.
W sprawie nielegalnego parkingu dowiedzieliśmy się, że: Budowa parkingu była jedyną możliwością uniknięcia całkowitego zablokowania drogi dojazdowej do stacji kolei gondolowej i zapobieżenia dewastacji gruntów leśnych przez samochody parkujące na terenach leśnych przylegających do drogi. Widać jak na dłoni, kto popiera bezprawie. Trzeba było wcześniej pomyśleć o tym, co się będzie działo pod stacją kolejki, Panowie! Dowiedzieliśmy się wreszcie, że kolej zapłaciła znikomą część odszkodowania - za czasowe wyłączenie z produkcji leśnej lasów o pow. 9,93 ha w kwocie 1 072 129 zł. A gdzie reszta pieniążków za blisko 40 ha? Będziemy drążyć temat i namawiamy Was do tego samego - pytanie: "Kiedy spółka Kolej Gondolowa na Jaworzynę Krynicką zapłaci resztę odszkodowania z tytułu zmiany sposobu użytkowania gruntu i przedwczesny wyrąb drzewostanu na pow. ok. 40 ha?" - należy kierować pod adresem:
Zostały jeszcze trzy lata, po upływie tego terminu sprawa ulegnie przedawnieniu
Ł Za: Biuletyn "Góry dla Natury" nr 1/98, Nowosądecki Oddział PnrWI.
16-19.2.98 w Puszczy Białowieskiej odbył się, po raz drugi z rzędu, warsztat poświęcony wilkowi. Warsztat zorganizowany został przez Stowarzyszenie dla Natury "WILK" oraz Zakład Badania Ssaków PAN w Białowieży, przy współpracy Białowieskiego Parku Narodowego. Zajęcia prowadzili: dr hab. Włodzimierz Jędrzejewski, dr Bogumiła Jędrzejewska, mgr Sabina Nowak i Robert W. Mysłajek.
Uczestnicy warsztatu, którzy zjechali nań z różnych rejonów Polski, mieli okazję wysłuchać serii wykładów prowadzonych w gościnnych progach Ośrodka Edukacji Przyrodniczej BPN oraz przetestować nabytą wiedzę w terenie.
Wykłady obejmowały różne aspekty ekologii, biologii i etologii wilka, jego rozmieszczenie w Polsce i na świecie, metody szacowania liczebności, sposoby ochrony zwierząt gospodarskich przed atakami tych drapieżników oraz strategię ochrony. Przedstawiono szczegółowo wyniki badań prowadzonych nad dużymi drapieżnikami w Puszczy Białowieskiej oraz pierwsze rezultaty tropień w Beskidzie Śląskim i Żywieckim. Osoby biorące udział w warsztacie dzieliły się także własnymi doświadczeniami. Lech Trokowicz opowiedział o prowadzonych przez ponad 20 lat własnych tropieniach wilków w Dolinie Biebrzy, a Maciej Słomiński o opiece nad wilkiem urodzonym w gdańskim ogrodzie zoologicznym.
Większość czasu zajęły jednak zajęcia praktyczne prowadzone w ostępach Puszczy Białowieskiej i Puszczy Ladzkiej. Warsztatowicze poznali tajniki badań radiotelemetrycznych, uczestniczyli także w tropieniach, które zaowocowały odnalezieniem 2 wilczych ofiar. Osobną część stanowiła nauka wycia, umiejętności bardzo przydatnej przy badaniach nad tym gatunkiem. Uczestnicy warsztatu otrzymali materiały edukacyjne, w tym monografię wilka autorstwa Henryka Okarmy.
Warsztat był jednym z elementów projektu "Wilczej Sieci", prowadzonego przez Stowarzyszenie dla Natury "WILK", o którym informowaliśmy już wcześniej na łamach ZB (nr 4(94)/97, s.93). Projekt "Wilcza Sieć" wspierają finansowo: European Natural Heritage Fund EURONATUR, Fundacja "Partnerstwo dla Środowiska", Program PHARE Dialog Społeczny.