"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 6 (108), 16-31 marca 1998


BLOKADA BUDOWY C-41 NA GÓRZE ŚW. ANNY

C-41 to skrót, jakim firma Mota & Companhia określa budowę wiaduktu w okolicach Zakrzowa. Jest to fragment budowy najbliższy Górze Św. Anny. Między innymi dlatego 17.4.98 postanowiliśmy tam po raz pierwszy od początku kampanii zastosować tak radykalną formę działania jak blokada.

Polegała ona na zamknięciu drogi dojazdowej oraz okupacji placu budowy i znajdujących się tam maszyn. Drogę zablokowaliśmy przy użyciu beczek wypełnionych betonem. Technologia była już opisywana nawet w prasie masowej, a samo przykucie się do prętów umieszczonych w rurach nie jest problemem. Znacznie trudniej jest przygotować same beczki oraz przetransportować je na miejsce. Przy załadunku najpierw zastosowaliśmy złą technikę i wciągaliśmy je na platformę samochodu na wózku. Po prostu beczki wydawały się nam zbyt ciężkie i nie wierzyliśmy, że zdołamy je wtoczyć na zrobionej z desek pochylni. Ten błąd kosztował nas sporo czasu i sił. Dwie pierwsze beczki ładowaliśmy ok. 1,5 godz. Potem okazało się, że o wiele łatwiejsze jest wtaczanie. Potrzebny był natomiast długi drąg klinujący i uniemożliwiający cofanie się beczki na pchających. Kolejne dwie beczki wtoczyliśmy w 20 min. Wszystko odbywało się przy asyście sąsiadów, a potem kamer TV oraz patroli policji. Dziś wiemy, że były to rutynowe patrole, ale ponieważ gazety i radio już od rana 16.4. trąbiły, że coś szykujemy, baliśmy się, że policja może wiedzieć, o co chodzi. Wystarczyłoby legitymowanie, nie mówiąc o śledzeniu samochodu, i cała akcja mogła się zawalić. Ale udało się. Skompletowaliśmy też dwie załogi do zajęcia miejsc koło beczek. Udało się też nie spalić chlewa, w którym spaliśmy i na koniec godzinę się zdrzemnęliśmy.

Pobudka była o 445 rano. Łańcuchy na przeguby, karabińczyki w rękach, Tomek pisze nam na przedramionach numer telefonu, pod który mamy dzwonić w wypadku zatrzymania. W końcu jest cicho, bez chichotek i chichotków, czuć powagę i determinację. "Beczkowcy" mają zacząć. Kiedy zablokują drogę, wspinacze wejdą na budowę. Dozorca może wtedy dzwonić sobie po posiłki, ale i tak nikt nie będzie mógł dojechać. Idziemy przez pole, jest jeszcze szaro. Na sąsiedniej drodze stoją dwa samochody. Jeden to mikrobus TVP, drugiego nie możemy zidentyfikować. Ktoś mówi, że to policja i choć samochód stoi z zapalonymi światłami, a więc bardzo "niepolicyjnie", to właśnie te światła wydają się dziwne i kosztują nas sporo nerwów. Na wszelki wypadek jeden z nas biegnie z powrotem do wspinaczy, żeby zaczynali szybciej - jeżeli to rzeczywiście policja, to zablokujemy drogę bez beczek, które są jeszcze nie ustawione. Z bliska okazuje się, że samochód na światłach to też zaprzyjaźniona telewizja. Klniemy na kierowcę i zabieramy się do beczek. Trzeba je postawić i ustawić w rzędzie tak, by dziury na ręce pasowały do siebie. Jest mokro, na drodze błoto, wstaje dzień. Z daleka widzimy, jak nasz gigantyczny transparent wjeżdża do góry. Napisu: "NIE dla autostrady przez Górę Św. Anny" z daleka nie widać, ale znajoma żółta barwa sprawia, że mam wrażenie, jakby na sąsiednim bastionie tej samej twierdzy pojawiła się nasza flaga - znak, że wszystko idzie dobrze.

W końcu beczki stoją. Zaczyna się czekanie. Ale strach i zdenerwowanie z poprzedniego dnia już minęły. Przecież wszystko jest tak, jak zaplanowaliśmy, a w jednym punkcie przekroczyliśmy plan zdecydowanie - jest nas bardzo dużo - ok. 80 osób, a stale dojeżdżają nowe. Nie zawiodły media. Tak jak planowaliśmy, blokada jest również nieustanną konferencją prasową i formą edukacji trzymanego w niewiedzy społeczeństwa. Czekamy na godzinę 800 - wtedy zaczyna się zmiana i przybędą robotnicy. Ale w zasadzie wiadomo już, że tę bitwę wygraliśmy. "Mota" jest zaskoczona, policja też. Wygraliśmy ją już wczoraj w nocy, nie zdając sobie z tego jeszcze sprawy. Tak często bywa. Kierownictwo "Moty" podejmuje jedyną w takiej sytuacji rozsądną, z ich punktu widzenia, decyzję i udaje, że nas ignoruje jako "jednorazowy wybryk. " Ok. 840 zjawia się policja. Zgodnie z przewidywaniami jest uprzejma i zajmuje się tym, do czego jest powołana, czyli zapewnia nam bezpieczeństwo, robotnicy też nie są agresywni.

OSWAJANIE BUNTOWNIKÓW

Społeczeństwo, które oswaja swoich buntowników, zyskuje spokój, ale traci przyszłość.

Epiktet z Herapolis
nadesłał Piotr Szkudlarek
szkud@wp-pwn.com.pl

Trwa festiwal telewizji - są chyba wszystkie. Udzielamy wywiadów, pozujemy do zdjęć. Jeżeli chodzi o relacje, to najżyczliwsza okazuje się TVN, również Wiadomościom "Jedynki" niczego nie można zarzucić. Ich pomyłka (moja wypowiedź podpisana: Łukasz Sokołowski) okazuje się szczęśliwa. Mam nadzieję, że to, co mówiłem, nie przyniosło ujmy Łukaszowi, który swoje imię nosi tak godnie, że nie miałem prawa być zły. Ewidentnie nieuczciwa jest natomiast relacja w lokalnej "Gazecie Wyborczej". Niejaka Dorota Wodecka-Lasota zatytułowała swój tekst: Ekologiczne show - według niej: przyznaliśmy, że byliśmy trochę rozgoryczeni, że obeszło się bez konfrontacji z policją, a wspinacze krygowali się przed obiektywami. W ten sposób Dorota Wodecka-Lasota godnie dołączyła do swojego redakcyjnego kolegi - Janusza Knapa, który pisał ewidentne kłamstwa o naszej konferencji prasowej rok wcześniej. Jak widać "Gazeta w Opolu" jest opanowana przez dziennikarzy, którzy uparli się na czarne mówić białe, a na białe czarne. Podobnie złośliwa była też Panorama, której główne wydanie zupełnie nas zignorowało.

Tymczasem blokada zamieniła się w piknik - nawet dobrze, że ludzie z nadzoru budowlanego, o aparycji tajniaków, robili nam ostentacyjnie zdjęcia, bo moglibyśmy się nudzić. Jacek Baraniak daje koncert, posilamy się herbatą. Kończymy o 1400 razem z pojawiającym się deszczem. Ciągle jeszcze jestem zły za wczorajsze niepotrzebne nerwy, zmęczenie i trochę chaosu. Ale kiedy przypomnę sobie, jak jadąc z Jarkiem na akcję, przewidywaliśmy jej przebieg, to na pewno żadna wersja nie brała pod uwagę przebiegu, który mógłbym nazwać radosnym. Pokonaliśmy własny strach, wygodnictwo. Mieliśmy sporo szczęścia, ale to szczęście to także efekt determinacji i morderczego wysiłku ludzi ze Zdzieszowic, Opola i okolic, dzięki którym wszystko - choć na ostatnią chwilę - to jednak było przygotowane jak należy. Ekipa z Poznania to już - przepraszam za zwrot - profesjonaliści, więc mało o nich pisałem, bo po prostu zrobili swoje.

W ogóle widać, że powoli formuje się grupa ludzi, która przystępuje do rzeczy poważnie i zdaje sobie sprawę, że w czasie takiej akcji, a właściwie każdej innej też, nie ma miejsca na olewactwo, obijanie się czy manifestowanie tak zwanej niezależności poprzez demonstracyjne trzymanie rąk w kieszeniach i wolne wykonywanie poleceń. Tam, gdzie ryzykujemy konfrontację z policją i ochroniarzami, gdzie ryzykujemy zdrowie - nie ma miejsca na niepoważne zachowania, musimy działać trochę jak wojsko. Nie dlatego, że je lubimy, ale dlatego, że miłość do sprawy musi być większa od niechęci do utraty tak zwanej wolności, pod którym to zwrotem kryje się zwyczajny egoizm i myślenie tylko o sobie. Osiągnąć dojrzałość męską znaczy odzyskać tę powagę przy wykonywaniu swoich zadań, którą ma dziecko - jak mawiał Nietzsche. Bez takiej postawy wszystko, co robimy, zawsze będzie połowiczne i pozostawi uczucie niespełnienia, zmarnowanego czasu, a czas to życie. Musimy też pamiętać, że blokady to edukacja i polityka przy użyciu innych środków i robimy je dlatego, że inne środki zawodzą.

Szlachetne uczucia i wspomnienia, jakie zyskujemy w czasie takich wspólnych działań, niech będą zachętą do codziennej, twardej roboty, której przed nami ciągle mnóstwo. I tym optymistycznym akcentem kończę relację z owego sławetnego dnia - 17 kwietnia roku 1998.

Olaf Swolkień

BATALIA O GÓRĘ śW. ANNY ROZPOCZĘTA

Zabrania się:

  1. Budowy lub rozbudowy obiektów wpływających szkodliwie na środowisko na obszarach, które wymagają szczególnej ochrony, jak: parki narodowe, rezerwaty przyrody, parki krajobrazowe, obszary krajobrazu chronionego, obszary uzdrowisk, miejscowości turystyczno-wypoczykowe, obszary, na których znajdują się źródła zaopatrzenia w wodę miast, wsi lub zespołów jednostek osadniczych.
  2. Wznoszenia w pobliżu morza, jezior, innych zbiorników wodnych, rzek i kanałów, krajobrazowych punktów widokowych lub na terenach o szczególnych walorach krajobrazowych obiektów budowlanych naruszających walory krajobrazowe środowiska, uniemożliwiających do nich dostęp albo utrudniających lub uniemożliwiających zwierzętom dziko żyjącym dostęp do wód.

Art. 73 ustawy o ochronie
i kształtowaniu środowiska z dn. 31.1.80

Pan wojewoda opolski - Ryszard Zembaczyński zaradził tej przeszkodzie stojącej na drodze lobby autostradowego poprzez zmianę statusu prawnego terenu pośrodku parku krajobrazowego Góry Św. Anny, który na mocy decyzji administracyjnej przestał być - według pana wojewody - parkiem krajobrazowym. Tyle tylko, że prawo i ustawy nie są, a przynajmniej nie powinny być, w tym kraju tworzone po to, żeby z nich kpić. Ponieważ organa do tego powołane nie zareagowały na samowolę pana wojewody, koalicja aktywistów ekologicznych na rzecz obrony Góry Św. Anny skierowała w tej sprawie list do pana premiera - wręczyliśmy go w czasie dużej demonstracji dyrektorowi Wydziału Spraw Obywatelskich opolskiego UW, a oprócz tego wraz z ponad tysiącem podpisów wysłaliśmy pocztą do pana premiera Buzka. Jednak on nie zareagował, a członek jego rządu - pan Eugeniusz Morawski określił nasze protesty jako "pojedyncze ulotki". W związku z tym postanowiliśmy upomnieć się nie tylko o ochronę dzikiej i niezwykle pięknej przyrody na Górze Św. Anny, ale i o przestrzeganie elementarnych zasad prawa. Najpierw zablokowaliśmy na jeden dzień budowę wiaduktu w Zakrzowie.*) Również ten protest nie wywołał jakiegokolwiek zainteresowania władz tym, co się dzieje na jednej z największych budów kraju, finansowanej w całości z funduszy publicznych, w tym Unii Europejskiej. Obrońcy Góry Św. Anny mieli w takiej sytuacji tylko jedno wyjście: widząc buldożery zbliżające się do granic będącego częścią parku rezerwatu Ligota Dolna, gdzie ma siedlisko wiele unikatowych gatunków fauny i flory, postanowili zasłonić go własnymi ciałami. W nocy 30.4.-1.5. powstał tam pierwszy obóz. Rzecz cała zaczęła się niejako z marszu i była reakcją na iście zawrotne tempo robót "rozwojowych".

Niszczycielskiej działalności nie zaprzestano w niedzielę, 3.5.98 - wtedy tylko dla odmiany zatrudniono przy koparkach Niemców. Miałem okazję widzieć potęgę maszyn niszczących zieleń na drodze do parku. Koparki wyrywały drzewa i korzenie w zastraszającym tempie, a pracowały przy tym tylko 3 osoby. W poniedziałek dewastacja zatrzymała się na granicy rezerwatu, gdzie miejscowi aktywiści zbudowali kilka domów na drzewach. Kiedy piszę te słowa, budowa jest o kilkanaście metrów od obozu, w każdej chwili trzeba liczyć się z konfliktem. Ponieważ chodzi jednak o duży las (planuje się wycięcie ok. 150 tys., tak: stu pięćdziesięciu tysięcy drzew), istnieje ryzyko, że drwale z piłami obejdą obóz i zaczną niszczenie parku z innej strony. Dlatego potrzeba nas tam jak najwięcej. Przyjeżdżajcie nawet na jeden dzień. Zabierajcie ze sobą to, co bierze się normalnie na biwak, a ponieważ wykonujemy tam roboty budowlane, potrzebne są także narzędzia do wszelkich robót ciesielskich i ziemnych, świetnie jest przywieźć telefon komórkowy. Oprócz tego każdy, kto chce sam wspinać się na drzewa, kiedy zbliżają się do nich drwale, powinien zaopatrzyć się w sklepie ze sprzętem wspinaczkowym: 10 m taśmy 2,5 cm (najlepiej rurowej) i kilka metrów linek do prusikingu min. 6 mm, zakręcany karabińczyk i - niestety - (wydatek ok. 80 zł) przydałaby się także uprząż alpinistyczna lub tańsza - robotnicza (uprzęże alpinistyczne są o połowę tańsze w Czechach, gdzie kosztują ok. 40 zł), także tak zwana "ósemka" do zjeżdżania na linie. Oczywiście mamy już trochę sprzętu służbowego i taki drogi ekwipunek nie jest konieczny, poza tym obecność każdego, kto chce pomóc choćby życzliwą obecnością, jest tam mile widziana. Dla tych, którzy nie chcą biwakować na dworze, istnieje tania i wygodna możliwość noclegu w schronisku młodzieżowym na Górze Św. Anny Szkolna 1, tuż koło klasztoru (ok. godziny marszu od obozu; 0-77/61-54-73) lub w domu pielgrzyma. Noclegi są tam za ok. 7-8 zł. Poza tym można oczywiście robić bardzo wiele u siebie na miejscu. To znaczy organizować pikiety, happeningi, zbierać podpisy pod listem do premiera Buzka z protestem przeciw budowie autostrady przez park krajobrazowy, informować o całej sprawie media. Potrzebna jest także wszelka pomoc materialna zarówno w naturze, jak i w gotówce.

Dojazd: pociągiem do Kędzierzyna-Koźla lub Opola, potem osobowym do stacji Jasiona. Stamtąd piechotą przez wieś Oleszka, gdzie skręcamy w lewo i idziemy do rezerwatu Ligota Dolna. Tam jest obóz.

Do schroniska na Górze trzeba wysiąść w Zdzieszowicach i piechotą lub taksówką (10 zł) na samą górę.

Kontakty na miejscu:

Jakub Łukaszewski
0-77/57-37-14

Łukasz Sokołowski
/ 0-77/84-53-52
lukasz@stanna.most.org.pl

Stale w kontakcie z akcją jest krakowska Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych i Towarzystwo Ekologicznego Transportu:

FWIE i TET
Sławkowska 12, 31-014 Kraków
olaf@fwie.most.org.pl
/ 0-12/422-22-64, 422-21-47,
429-53-32 w.25
(Olaf Swolkień, ale jeżeli mnie nie ma, można zostawić wiadomość i dowiedzieć się także czegoś od Wojtka Krawczuka, Cinka i każdego życzliwego pracownika.)

Informację można także uzyskać w bielskiej Pracowni na rzecz Wszystkich Istot:

/ 0-33/18-31-53

Do zobaczenia.

spisał Olaf Swolkień

*) Zob. Olaf Swolkień, Blokada budowy C-41 na Górze Św. Anny [w:] bieżące ZB.

telefon na miejsce akcji) 0-602/296-558

PS

Prawdopodobnie ok. 12.6.98 zrobimy jakąś imprezę w Warszawie. Warto zarezerwować sobie czas na cały długi weekend, a szczegóły wkrótce.

Na koniec słowa piosenki Jacka Baraniaka, która jest rodzajem naszego hymnu:

I

Stańmy w obronie Góry Świętej Anny,

Zasłońmy ją własnymi ciałami;

Nie pozwólmy, by piły motorowe

wycięły doszczętnie jej lasy bukowe.

II

Stańmy w obronie Góry Świętej Anny,

Zasłońmy ją własnymi ciałami;

Nie pozwólmy, by nadęci technokraci

Ludność lokalną z jej ziem wywłaszczali.

III

Matko Ziemio, daj nam moc,

Abyśmy wytrwali

W obronie dzikiej przyrody

Na Górze Świętej Anny.

REFREN

Nie! Nie! NIE! Autostradzie!

Nie! Nie! NIE! Autostradzie!

Nie! Nie! NIE! Autostradzie!

Przez Park Góry Świętej Anny.

GÓRY DLA NATURY!

O POMYSŁACH

2.5.br. zebrało się na Jaworzynie Krynickiej ponad 100 osób, które protestowały przeciw postępującej dewastacji tego szczytu oraz przeciw bierności władz wobec narastającej presji na realizowanie wielkich inwestycji w partiach szczytowych gór. Nartostrada, dla której wycięto las na wschodnich stokach Jaworzyny, w dalszym ciągu jest nie zabezpieczona - brak między innymi zadarnienia. W obecnym stanie prac zabezpieczających ten teren nie wolno było wpuszczać ruchu narciarskiego na zbocze! Wszystkie prace, jakie powinny być tam wykonane, są warunkiem dopuszczenia inwestycji do ruchu. Burmistrz Krynicy i władze spółki nie mogą więc tłumaczyć się brakami funduszy i obiecywać, że wszystko zostanie zrobione. Pozostaje pytanie, kto powinien tego dopilnować i kto jest odpowiedzialny za skandaliczne zaniedbanie interesu przyrody na Jaworzynie Krynickiej.

Obecnie domagamy się:

W tej ostatniej sprawie będziemy monitować Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa do skutku, gdyż - jak na razie - brak jest jakichkolwiek działań ze strony ministerstwa, które chroniłyby bezcenną przyrodę polskich gór.

Już są następne miejsca, które wkrótce będą zagrożone! Pomysł budowy kolejki gondolowej i stacji narciarskiej na Jałowcu forsuje wójt gminy Stryszawa k. Suchej Beskidzkiej, wiemy też o podobnych pomysłach w Zawoi. Tam budowniczym ma być nasza znajoma firma - austriacki Girak, który zdewastował wschodnie stoki Jaworzyny. Do wójta Stryszawy wystosowaliśmy pismo, publikujemy je publicznie, żeby znów nie pojawił się zarzut taki, jak w przypadku Jaworzyny (nieprawdziwy) - że nie protestowaliśmy…

Do tego samego namawiamy wszystkich, dla których ważne są góry - przyłączcie się do nas, One naprawdę potrzebują Waszej pomocy. Presja na inwestowanie w najbardziej dziewiczych rejonach jest tak silna, a bierność i urzędniczy bezwład (bądź przyzwolenie) władz tak oczywiste, że tylko społeczny ruch na rzecz gór może choć trochę temu przeszkodzić. Pamiętajcie, że w górach ma swoje źródła woda, która płynie z Waszego kranu, od gór zależymy wszyscy, z górami jesteśmy połączeni.

Pomysł olimpiady to wierzchołek góry (sic!) lodowej - w Beskidach już realizuje się najgorsze scenariusze. Ludność miejscowa jest mamiona wielkimi zyskami, nam mydli się oczy ekorozwojem. To, co zaproponowały władze Krynicy, nie jest żadnym ekorozwojem tylko rabunkową gospodarką rodem z lat minionych. Lekceważy się także społeczne protesty.

Przy tego rodzaju inwestycjach pojawia się też pewna prawidłowość: członkami komercyjnych spółek zawsze są miejscowi urzędnicy: burmistrzowie i wójtowie. Czy taka podwójna rola jest zgodna z prawem? Trudno w każdym razie wierzyć, że chodzi tu o rozwój regionu, raczej o podreperowanie budżetów miejscowych notabli (taki mechanizm ma miejsce zarówno w Krynicy, jak i w Wierchomli, gdzie nowo powstała "stacja narciarska" została zbudowana na prywatnych gruntach burmistrza Piwnicznej - ten mechanizm doskonale obrazuje, o jakie korzyści tu chodzi).

Dalsze plany działań w ramach naszej Sieci "Góry dla Natury" mają za zadanie:

Nie jest bowiem prawdą, że jedynym modelem rozwoju regionu jest ten zaprezentowany w Krynicy. Jest to model dla gór najgorszy. Wśród polskich ekologicznych organizacji pozarządowych są też takie, które mają duże doświadczenie w promowaniu turystyki ekologicznej, pora z tych doświadczeń skorzystać.

Góry potrzebują naszej współpracy: problem niszczących zbocza inwestycji nie jest oddzielny od braku ścieżek rowerowych w dolinach (a dla wielu mieszkańców rower to codzienny środek lokomocji), programów rozwoju turystyki ekologicznej (ale takiej, która chroni tereny najcenniejsze przyrodniczo i wyprowadza z nich ruch turystyczny - nie poprzez zakazy, ale przez przyciągnięcie turystów do interesujących miejsc w dolinach), rolnictwa ekologicznego, programu alternatywnych form transportu (już się przebąkuje, że dolinie Popradu przydałaby się autostrada! Są także pomysły na przewóz towarów TIR-ami przez przejście w Mniszku k. Piwnicznej, mimo istnienia dobrej sieci kolejowej). Przede wszystkim jednak góry potrzebują naszej aktywności. Pikieta na Jaworzynie pokazała, że wielu turystów, nawet tych, którzy wyjechali kolejką, poparło naszą akcję - a więc siedzenie z założonymi rękami (nawet na kolejnej konferencji o wartości i zagrożeniach polskich Karpat) i twierdzenie, że nie da się nic zrobić, to wariant najgorszy z możliwych. Być może nie uda się powstrzymać wszystkich budowniczych, być może góry wciąż będą bardziej zaśmiecone i zainwestowane, być może… Ale tak stanie się na pewno, jeśli dziś niczego nie zrobimy. Akcja na Jaworzynie pokazała także, że sukcesem jest samo spotkanie; to, że rośnie gromada ludzi zdolnych do obrony górskiej przyrody. Wielu z nich bezpośrednio po naszej akcji pojechało do Opola bronić lasu przed budowniczymi autostrady.

O LUDZIACH

Byli obecni ludzie z: Bełchatowa, Bielska-Białej, Częstochowy, Ciborza, Dzikowa, Gdańska, Jasła, Krakowa, Łodzi, Michowa, Nowego Sącza, Nysy, Oleśnicy, Poznania, Pszczyny, Tarnowa, Trzebini, Tychów, Sosnowca, Suchej Beskidzkiej, Skarżyska-Kamiennej, Warszawy, Wolbromia, Wrocławia.

Informowały o nas: "Gazeta Wyborcza" (wydanie ogólnopolskie i lokalne), "Gazeta Krakowska", "Dziennik Polski", PAP, Radio ZET, InfoRadio, RMF (ogólnopolski i oddział w Zakopanem), lokalne Radio Echo, TVN (dziennik ogólnopolski i lokalny), Teleexpress, Telewizja Kraków. Działania zostały też zarejestrowane na video przez Nowosądecki Oddział Pracowni na rzecz Wszystkich Istot i będzie służył jako materiał podczas warsztatów na temat kampanii "Góry dla Natury".

Dzień wcześniej uczestnicy spotkali się w schronisku "Bacówka nad Wierchomlą" (jedno z nielicznych już prawdziwych schronisk górskich z "klimatem" dla prawdziwych wędrowców) - ustaliliśmy ostatecznie program akcji, trochę się poznawaliśmy, malowaliśmy transparenty. Dodatkowa "odprawa" następnego dnia miała miejsce już pod szczytem, o godz. 1145. Była przydatna - czasem trzeba się nauczyć, jak nie reagować na "złote myśli" w stylu: "Tyle lat już po górach chodzę, patrzcie jak tu brudno. To przez Was" (!?), "A Twoja kurtka z czego jest zrobiona, rozbierz się i idź do lasu" (!? czyżby manifestacja podświadomości ze strony agresywnego pana w dresie, z dużym brzuszkiem?), "Niech sp…".

O 1220, po ustawieniu transparentów i tablic z hasłami ("Góry dla Natury, gondole do Wenecji", "W góry? Tylko pieszo", "Hot-dog i piwo… Dlaczego na szczycie?", "Wylesienia na górze, powódź na dole", "Dzika przyroda jest bezcenna" i mnóstwo innych) rozwinęliśmy taśmę z antybiletami, cieszyła się "dużym wzięciem" wśród dziennikarzy i reporterów - objęliśmy nią cały szczyt, a i tak nie wszystkie antybilety zostały naklejone! Do 1315 pracowaliśmy z mediami i sadziliśmy drzewka w poprzek nartostrady. Zeszliśmy do Muzeum Kultury Szlaku, obok okropnego schroniska pod Jaworzyną, dokąd spontanicznie zaprosiła nas pani dr Reśko z Krynicy.

Akcja została bardzo dobrze przyjęta przez turystów - niektórzy przyłączali się do nas spontanicznie niemal tuż po wyjściu z kolejki gondolowej, inni zgłaszali chęć wypełnienia "antybiletu" - to wszystko dlatego, że nasza kampania absolutnie nie jest wymierzona w korzystających z kolejki. Ci ludzie często nawet nie wiedzą, co zostało zniszczone, a widok klepiska, w jakie zmieniła się nartostrada o 30 m (miejscami 50 m) szerokości, jest wstrząsający. Nie budzi też zachwytu widok samego szczytu. Naprawdę niewiele było agresywnych zachowań ze strony odwiedzających szczyt. Kilka zaczepek, które nie znajdowały żadnej reakcji ze strony uczestników pikiety. Aczkolwiek pozbycie się własnej agresji, złości i innych gwałtownych emocji jest bardzo trudne na Jaworzynie, bo widok, który atakuje oczy, naprawdę jest trudny do zniesienia.

Tym bardziej wielkie, ogromne DZIĘKUJĘ dla wszystkich uczestników. Przybyli na akcję za własne pieniądze, płacili za nocleg - to oni są naszymi sponsorami. Z własnych środków wykonano ulotki, tablice, transparenty, wyprodukowano koszulki dzięki pomocy finansowej jednego z uczestników Ogólnopolskiej Sieci "Góry dla Natury". Naszej akcji ani kampanii "Góry dla Natury" - jak do tej pory - nie wspiera żadna fundacja, może to znak czasu, że w obronie gór nie uczestniczy żadna ekologiczna instytucja pomocowa!

Szczególne podziękowania należą się Mariuszowi Schabikowskiemu (Federacja Drużyn im. Cichociemnych, Grupa Krakowska PnrWI, Sieć "Góry dla Natury" - łączność, logistyka, przygotowania, akcje specjalne), Pawłowi Orlickiemu z Suchej Beskidzkiej (PnrWI, Sieć "Góry dla Natury" - doskonałe transparenty, pomoc organizacyjna); Paweł jest też lokalnym koordynatorem kampanii w sprawie Jałowca), Tadkowi Beli z Poznania (Sieć "Góry dla Natury" - koszulki przepięknie wykonane przez Oficynę "Agrafka" Grzegorza "Patyczaka" Kmity), wszystkim uczestnikom Sieci "Góry dla Natury", którzy przez kilka miesięcy przygotowywali akcję w swoich rodzinnych środowiskach. Dzięki tym działaniom było nas tak dużo. Dziękujemy też Wojtkowi Staszewskiemu z "Gazety Wyborczej" oraz ekipie TVN (Marcin Krzyżański) za współpracę medialną. Dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierają - p. Halinie Małysiak z Suchej Beskidzkiej oraz mieszkańcom Stryszawy, osobne wielkie podziękowanie dla 3 tys. osób, które podpisały deklarację, że nigdy na Jaworzynę nie wyjadą kolejką ("antybilety") i tym, którzy w zbieranie "antybiletów" mocno się zaangażowali. Dziękujemy także wszystkim, którzy wspomagali nas kopertami, znaczkami, papierem. Dzięki Wam jest możliwe prowadzenie jakichkolwiek działań.

Nie możemy też pominąć Wszystkich Istot naszej Pracowni, bez których nic w ogóle nie byłoby możliwe.

O PRZYRODZIE

Stojąc twarzą na południowy wschód, z Jaworzyny widzi się pasmo Cergowa i Beskid Niski, za plecami znajduje się (choć go nie widać) pasmo Radziejowej - nie widzi się tylko żadnych granic. Nad szczytem wciąż słychać kruki (choć trudniej je dosłyszeć wśród wrzawy), gdzieś na drogach leśnych wędrują salamandry, kto wie, może bawią się wilki, może umiera zagryzana sarna… Taniec życia - śmierci - życia, którego pojąć nie umiemy i może dobrze, że pozostanie tajemnicą…

PRZYSZŁOŚĆ

Ogólnopolska Sieć "Góry dla Natury!" zainicjowana 21-22.2.98 w Starym Sączu kontynuuje swoją pracę. Każdy może nam pomóc - Ty też. Nie musisz należeć do żadnej organizacji - bądź po prostu z nami, pracy będzie mnóstwo.

W najbliższym czasie (czerwiec) musimy się spotkać w okolicy Jałowca i ustalić działania w obronie tej góry. W wakacje spotykamy się na I Ogólnopolskim Spotkaniu Radykalnych Organizacji Ekologicznych w Inowłodzu - 25-26.7.98.

Szczegółowe informacje:

Ogólnopolska Sieć "Góry dla Natury!"
Nowosądecki Oddział Pracowni
na rzecz Wszystkich Istot
* Piastowska 5
33-300 Nowy Sącz
) 0-18/441-10-47
(całą dobę, chyba że wyjeżdżamy:
Anna Nacher, Marek Styczyński)
4 0-18/442-28-16
: marek@pnrwi.most.org.pl

Anna Nacher, Marek Styczyński

PS

Namawiamy do kupowania (i dystrybucji) koszulek "Olej kolej gondolową" - dochód wspiera kampanię (1 koszulka + przesyłka = 15 zł, cena samej koszulki 12 zł, dla uczestników kampanii - 10 zł).

W OBRONIE JAŁOWCA

Nowosądecki Oddział
Stowarzyszenia "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot"
* Piastowska 5, 33-300 Nowy Sącz
) 0-18/441-10-47 2 0-18/442-28-16
: marek@pnrwi.most.org.pl
Sz.P. Wójt Gminy Stryszawa
Urząd Gminy
34-232 Stryszawa 17
Nowy Sącz, 4.5.98

Szanowny Panie,

reprezentujemy organizację społeczną zajmującą się ochroną przyrody. Dotarły do nas informacje o planowanej przez Pana inwestycji - budowie kolejki gondolowej w Stryszawie. Doceniamy Pańską dbałość o mieszkańców gminy, którzy swoje dochody mogliby czerpać z rozwoju turystyki. Chcemy jednak zaprotestować przeciw niszczeniu przyrody, najważniejszego atutu Państwa terenu. To właśnie walory przyrodnicze są w stanie przyciągnąć turystów. "Poprawianie" przyrody nie leży w dobrze pojętym interesie terenów górskich w Polsce. W Beskidzie Sądeckim od dwóch lat funkcjonuje kolejka gondolowa na Jaworzynę Krynicką i obserwujemy daleko posuniętą dewastację przyrody oraz łamanie prawa związane z tą właśnie inwestycją. Nie chcemy, aby ten wariant powtórzył się w innych miejscach Beskidów.

Tego rodzaju inwestycja działa w rzeczywistości na niekorzyść mieszkańców, powodując wzmożony ruch samochodowy (a co za tym idzie - zwiększoną emisję spalin), zadeptywanie i zaśmiecanie cennych przyrodniczo terenów; chcemy także przypomnieć, że wylesienia są bezpośrednią przyczyną powodzi, a sztuczne naśnieżanie (konieczne przy inwestycjach narciarskich w Polsce) powoduje często brak wody dla mieszkańców. Zachęcamy do rozwijania ekologicznych form turystyki: rozwój ścieżek rowerowych, agroturystyka - te formy nie niszczą Waszego największego bogactwa, jakim jest przyroda. Turyści z Europy Zachodniej są bardzo zainteresowani wypoczynkiem w naturalnych i stosunkowo mało przekształconych polskich wsiach - w razie potrzeby służymy informacją.

Na koniec chcielibyśmy przypomnieć o obowiązku konsultowania tego rodzaju inwestycji z organizacjami społecznymi. Mamy nadzieję, że nasze dalsze kontakty pozwolą uniknąć ewentualnych konfliktów. W sprawie Jałowca nie zamierzamy pozostać bierni, jeśli plany wycinki lasu i budowy kolejki wraz ze stacją narciarską zostaną utrzymane. Sprawą Jałowca zajmuje się założona przez nasz oddział Ogólnopolska Sieć "Góry dla Natury!", która zrzesza kilkanaście organizacji z całej Polski oraz osoby prywatne, dla których niepowtarzalna przyroda polskich gór jest bardzo ważna - przypominamy, że to zaledwie kilka procent powierzchni naszego kraju! (…)

Z poważaniem

mgr inż. Marek Styczyński
prezes Zarządu Nowosądeckiego Oddziału PnrWI

Do wiadomości:


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 6 (108), 16-31 marca 1998