Zielone Brygady nr 7 (109), 1-15 kwietnia 1998


DZIECI KOSMOSU

(…) Jesteśmy powiązani ze wszechświatem delikatną pajęczyną oddziaływań, z których dopiero zaczynamy sobie zdawać sprawę. Aktywność słoneczna, siły grawitacyjne Księżyca, przeloty meteorów, wybuchy supernowych czy obecność pól siłowych przenikających środowisko ziemskie - mogą wpływać na nasze zdrowie, samopoczucie, a nawet życie (…) O tym właśnie traktuje książka Honoraty Korpikiewicz Kosmiczne rytmy życia.

Książka ta, oprócz wiadomości czysto naukowych z zakresu astronomii i fizyki, zawiera nierzadko zaskakujące spostrzeżenia o wpływie kosmosu na całość życia biologicznego na Ziemi. Te pierwsze ominę, a swoją uwag chciałabym skoncentrować na informacjach z dziedziny kosmoekologii, a szczególnie na ogromnym w skutkach oddziaływaniu Słońca i Księżyca na Ziemię.

SŁOŃCE I JEGO ZWIĄZEK
ZE ŚWIATEM ZWIERZĘCYM

Jest powszechnie wiadomym, że Słońce wysyła promieniowanie elektromagnetyczne. Dzieli się ono na promieniowanie: radiowe, widzialne, ultrafioletowe i podczerwone. Najistotniejsze dla naszego życia jest promieniowanie ultrafioletowe, które z kolei można podzielić na długo-, średnio- i krótkofalowe. Fale długie wywołują opaleniznę; średnie opalają także, lecz mogą wywołać oparzenia, wytwarzają witaminę D, przyspieszają wzrost organizmu. Natomiast promieniowanie krótkofalowe ma działanie bakteriobójcze.

Promieniowanie widzialne wzmaga przyswajanie tlenu, przemianę materii, czynności oddechowe; wpływa na wytwarzanie ciałek krwi, nie mówiąc już o tym, że dzięki niemu wszelkie żywe istoty obdarzone zmysłem wzroku mogą widzieć otaczający je świat. Poza tym promieniowanie to działa uspokajająco.

Promieniowanie podczerwone (cieplne) dostarcza ciepła.

Wpływ i znaczenie promieniowania radiowego nie zostały jeszcze do końca zbadane.

Oprócz tego typu informacji Korpikiewicz przytacza inne, niejednokrotnie wywołujące zdumienie dane. Otóż autorka wspomina o hipotezach heliobiologów, którzy utrzymują, że okresy, w których pojawiają się różnorakie epidemie, wiążą się ze zwiększoną aktywnością Słońca. Rzecz jasna są to teorie, które nie zostały całkowicie potwierdzone ani zaakceptowane. Jeden z naukowców wysnuł wniosek, że epidemie cholery, które miały miejsce na przestrzeni VIII-XIX w., występowały w czasie, gdy aktywność Słońca rosła. Podobna zależność pojawiła się w przypadku: grypy, duru powrotnego, dżumy, błonicy, choroby papuziej, kokluszu, wścieklizny. Zwiększona aktywność najbliższej nam gwiazdy ma jeszcze bardziej bezpośredni wpływ na życie ziemskie. Otóż w tym też czasie można zauważyć pogorszenie się stanu zdrowia osób cierpiących na nadciśnienie i arteriosklerozę. Liczba zawałów i udarów mózgu rośnie. Wzrost aktywności Słońca ma też wpływ na ludzką psychikę. Jak dowodzą badacze, ilość samobójstw, zabójstw, depresji, aktów agresji, zbiorowych histerii rośnie ze wzrostem aktywności Słońca.

WPŁYW KSIĘŻYCA NA ZIEMIĘ

Bardzo podobna i równie interesująca sytuacja jest możliwa do zaobserwowania przy wpływie Księżyca - począwszy od jego oddziaływań na rośliny, a na człowieku skończywszy. Od wieków wiadomo, iż terminy siewów przypadają na te fazy Księżyca, w których jego oddziaływanie jest najwartościowsze. Lecz chyba najciekawszy jest wpływ Księżyca na człowieka. Otóż naukowcy zaobserwowali, iż w czasie pełni rośnie liczba gwałtów, rabunków, burd i kłótni. Promieniowanie Księżyca działa pobudzająco - dlatego podczas pełni częściej mamy problemy z zasypianiem.

Zainteresowanych, by poznać dokładniej, jak nasze życie determinowane jest przez kosmos, zachęcam do sięgnięcia po książkę Honoraty Korpikiewicz.

Marta Buszko
Skarżyńskiego 3/25, 86-300 Grudziądz

Honorata Korpikiewicz, Kosmiczne rytmy życia. Wstęp do kosmoekologii, Książka i Wiedza, Warszawa 1996, ss.192.

CANIS LUPUS CONTRA HOMO BUREAUCRATIS

Jak myślicie, co może robić w samym sercu kanadyjskij tundry samotny mężczyzna wyposażony w połowę kanu, siedem siekier, strzelające cyjankiem pułapki na wilki i skrzynkę piwa marki "Łoś"? Niewątpliwie przeprowadza badania naukowe dla kanadyjskiego rządu. Przynajmniej jeśli mężczyzną tym jest Farley Mowat - autor książki Never Cry Wolf.1)

Wbrew pozorom książka wcale nie jest tylko o wilkach. Wręcz przeciwnie, pojawiają się one dopiero w drugiej połowie utworu. Jak pisze sam autor we wstępie, jest to raczej satyra na temat osobliwej mutacji gatunku ludzkiego, znanej pod nazwą Biurokraty. Jeżeli ktoś uważa, że Biurokracja przez duże "B" jest typowo polskim zjawiskiem, powinien zapoznać się z biurokracją kanadyjską przedstawioną w książce Mowata. Autor opisuje swe przeżycia, kiedy jako młody naukowiec zostaje wysłany przez rząd Kanady do Arktyki z misją naukową: miał ukrócić rzeź, jakiej dopuszczały się na pogłowiu jeleni stada wilków. Chcąc nie chcąc, Mowat spakował otrzymany od Dominalnej Służby Zwierzostanu ekwipunek i wyruszył na północ. Spędzając wiele miesięcy na obserwacjach wilczej rodziny, odkrył w sobie (wcale nie nieoczekiwanie!) wielką miłość i szacunek dla tych pięknych drapieżników - tak w skrócie można streścić Never Cry Wolf.

Ale książka jest warta przeczytania z - co najmniej - kilku względów. Przede wszystkim z powodu genialnego poczucia humoru autora, które momentami przypomina mi… może Paragraf 22? A może raczej Vonneguta? W każdym razie czytelnik ma zagwarantowany co najmniej jeden wybuch śmiechu na stronę, przynajmniej w pierwszej części książki. Bo czym, jak nie śmiechem, zareagować można na takie oto zdanie: Canis lupus jako problem urósł do rangi narodowej. W samym tylko ubiegłym roku nasz Departament otrzymał aż trzydzieści siedem memorandów od członków Izby Gmin, wyrażających głęboką troskę ich wyborców o to, abyśmy podjęli jakieś kroki w sprawie wilka. Większość interpelacji pochodzi od tak bezstronnych i po obywatelsku myślących grup ludności, jak rozmaite kluby rybackie i myśliwskie. Śmiechem, ale dosyć histerycznym, bo identyczną argumentację można usłyszeć dziś w Polsce od niektórych wysokich urzędników państwowych, nie tylko z Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Pośmiać się, tym razem szczerze, można również, czytając: W RAZIE WYSYLANIA PLATNYCH DEPESZ DROGA RADIOWA DO TUTEJSZEGO DEPARTAMENTU POLECA SIE WAM OGRANICZAC SIE DO SPRAW PIERWSZORZEDNEJ WAGI I W ZADNYM WYPADKU POWTARZAM W ZADNYM WYPADKU DEPESZE TE NIE MOGA PRZEKRACZAC ROZMIARU DZIESIECIU SLOW.2) Poznać też można przepis na "wilczy sok", którego jednak nie zdradzę Czytelnikom ZB.

Charakter książki zmienia się nieco od momentu, gdy Mowat rozpoczyna obserwację wilczej rodziny - pary alfa: George'a i Angeliny z młodymi oraz "piastuna" - Wujka Alberta. Zżywa się z nimi na tyle, że zaczyna wręcz uczestniczyć w ich codziennym życiu: zaznacza moczem swoje terytorium, swata Wujka Alberta z samicą husky, przeprowadza nawet na sobie eksperyment polegający na jedzeniu myszy. Tu już jest bardziej przyrodniczo, ale wciąż śmiesznie - na przykład opis pogoni nagiego autora za stadem karibu potrafi skutecznie przyprawić o ból mięśni brzucha.

W końcu jednak kończy się dla Mowata okres "zesłania" i wraca do cywilizacji. Zostają jedynie wilki. Zostają? Niekoniecznie, gdyż w początkach maja następnego roku jeden z funkcjonariuszy Kanadyjskiej Służby Zwierzostanu spędził w tamtej okolicy kilka godzin, zastawiając liczne cyjankowe "wilkołapki". Wyłożył też w pobliżu nory strychninę. Ponieważ nie mógł wrócić i sprawdzić stanowiska swoich "badań", uzyskane wyniki nie są wiadome… Miejmy tylko nadzieję, że George i Angelina mieli tyle inteligencji (której wilkom przecież nie brak), żeby na widok urzędnika zmykać, gdzie pieprz rośnie.

Książka jest warta przeczytania nie tylko dlatego, że doskonale opisuje zwyczaje wilków, ich zachowania w grupie rodzinnej, metody polowania, metody wychowywania młodych. Zrywa też ze stereotypem "wilka-mordercy zabijającego dla przyjemności", a ukazuje inteligentne zwierzę z rozbudowaną strukturą rodzinną. Warto ją przeczytać również dlatego, że demaskuje nieudolność człowieka w poprawianiu natury, jego fałszywe przekonania o byciu władcą przyrody, koroną stworzenia. Uczy pokory wobec naszych starszych braci. Pokory, której wciąż nam brakuje… Nie tylko tym, którzy w Bieszczadach i na Suwalszczyźnie strzelają do resztki polskich wilków, ale przede wszystkim tym, którzy, siedząc na stołkach w przytulnych gabinetach, myślą, że mogą zmusić przyrodę do uległości za pomocą kilku rozporządzeń. W tej kwestii czy to w Kanadzie, czy w Polsce nic się od lat nie zmieniło. Ech, niepotrzebnie kończę tak smutno, bo przecież książka jest wesoła.

Podsumowując, jeśli chcemy w przystępny sposób dowiedzieć się więcej o życiu wilków, a przy tym setnie ubawić - sięgnijmy po Never Cry Wolf.

Krzysztof A. Wychowałek "Xpert"
kaw@mle.most.org.pl

Farley Mowat, Nie taki straszny wilk, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1997.

1) Postanowiłem pozostawić oryginalne brzmienie tytułu, chociaż książka w przekładzie Roberta Stillera nosi tytuł Nie taki straszny wilk, co, mimo iż jest o niebo lepsze niż proponowane przez "Naszą Księgarnię" - Nie płacz, wilku!, i tak, moim zdaniem, niekoniecznie w pełni oddawać może zamierzenia autora. Ale dosłowne tłumaczenie: Nigdy nie krzycz: "Ratunku wilk!" też zbyt pięknie nie wygląda.

2) Pisownia "depeszowa".

I NASTAł… KOSZMAR…

Ostatnio (dzięki ZB) udało mi się przeczytać naprawdę ciekawą książkę. Mam na myśli I nastał Wiek Błogi, autorem której jest Jiri Marek. Książka - z gatunku "utopia" - jest bardzo podobna do Roku 1984 G. Orwella i My E. Zamiatina. Jest podobna, ale nie taka sama. î

Akcja toczy się w 87 r. p.w.n. (czyli po wojnie nuklearnej, oficjalny skrót rachuby czasu Błogiego Wieku), w państwie zwanym City. Błogi Wiek to wiek automatyzacji, perfekcji i ogólnego zadowolenia. Tak się przynajmniej wydaje, a jednak nie wszyscy są zadowoleni. Niektórych coś niepokoi. Np. głównego bohatera - prof. Maximusa niepokoją wnioski, do których na starość dochodzi: Dusza to jest chyba to, co ma Ellen, i co ja uświadamiam sobie w jej obecności. Ale City już nie ma duszy. Jest doskonałe, doskonale czyste i doskonale zmechanizowane, ale nie ma charakteru. Jest jak poezja pisana przez Automaty. No właśnie wielki uczony prof. Maximus - jeden z ojców Błogiego Wieku odkrywa istnienie doskonałych ludzi - automatów. Te ludzkie manekiny żyją w społeczeństwie, jednak prawie nikt o tym nie wie.

Profesor odkrywa także, że ostatnio przestają pojawiać się czasopisma kulturalne i filozoficzne, zamykane są teatry, wiersze pisane są przez automaty i wszystkie sławią potęgę City i Błogiego Wieku. Maximus zaczyna więc zbierać materiały i pisze pracę na temat wpływu automatyzacji na życie ludzi. Jak nietrudno się domyślić, cała sprawa wydaje się i profesor nie kończy swojej pracy, a co się z nim dzieje - dowiecie się, czytając książkę. Niestety, żaden z wątków nie kończy się optymistycznie. Miejmy nadzieję, że nasze życie nigdy nie będzie wyglądać tak, jak w City: City, duma Błogiego Wieku, dudniło swymi ekspresowymi kolejami, płonęło w nocy sztucznym światłem i tryskało kolorowymi neonami. Rozbrzmiewała muzyka, a powietrze nasycone było zapachami nieistniejących ogrodów. Ludzie sunęli ulicami w milczeniu, patrzyli obojętnie na teleekrany, a jeśli było trzeba, wykrzykiwali swoje "Tak".

Ich świat był doskonały, powietrze, którym oddychali, przefiltrowane, jedzenie, które spożywali, absolutnie higieniczne, ich uczucia powściągliwe, a miłość, jak przystało na ludzi przyszłości, pozbawiona żaru. Błogi Wiek.

Przeczytajcie koniecznie!

Monika Woźbińska

Jii Marek, I nastał Wiek Błogi, Wyd. "Śląsk", 1989, ss.235.

EKOFILOZOFIA I JEJ PROBLEMY

Wzrost świadomości ekologicznej - jak wskazują badania nad jej stanem wśród ludzi w różnych regionach naszego globu - respondenci wiążą przede wszystkim z przekazem medialnym, najczęściej wskazując, że najwięcej o potrzebie ochrony naturalnego środowiska dowiadują się z telewizji. Te zmiany stanu świadomości ludzi na Ziemi rozpoczęły się już pod koniec l. 60., choć naukowcy prawie 10 lat wcześniej sygnalizowali pojawianie się owych zmian negatywnych w środowisku, zagrażających istnieniu człowieka na naszej planecie. Momentem przełomowym był raport Klubu Rzymskiego, opublikowany na początku l. 70. Obecnie działa na świecie wiele organizacji proekologicznych o charakterze alternatywnym oraz szereg partii i ruchów społecznych, określanych mianem "zielonych". î

Wymiar zagrożeń ekologicznych oraz stan teoretycznych i filozoficznych rozważań nad nimi szeroko prezentuje książka Konrada Waloszczyka - Planeta nie tylko ludzi. Autor związany jest m.in. z łódzkim środowiskiem akademickim, gdzie przez kilka lat Katedrą Filozofii Ekologicznej w Politechnice Łódzkiej kierował światowej sławy orędownik tego kierunku badań - prof. Henryk Skolimowski. Praca ta stanowi szeroką syntezę badań światowych i krajowych, dotyczących stanu środowiska i wiedzy teoretycznej na temat jego ochrony. Waloszczyk - w oparciu o krytyczną syntezę - stara się przedstawić bez zbytecznej egzaltacji problematyką taki punkt widzenia na sprawę, by była ona adekwatna do faktycznego stanu rzeczy. Przy okazji właściwie w każdym rozdziale książki omawia rolę, dokonania i funkcje mediów w tym globalnym procesie rozwoju świadomości ekologicznej ludzi.

Książka składa się z następujących rozdziałów:

Waloszczyk - podobnie jak i inni badacze - wyróżnia dwie grupy przyczyn kryzysu ekologicznego na naszej planecie: pozaświadomościowe i świadomościowe. Do pierwszych należą: szybki i niekontrolowany przyrost liczby ludzi, galopujące rozwarstwienie między biednymi i bogatymi, rozwój szkodliwych dla przyrody technologii i postępujące makroskażenia powietrza, wody i ziemi. Do drugiej - dominujący w dzisiejszej cywilizacji światopogląd, czyli obraz świata i system wartości, który eksponuje konsumeryzm i motywuje do eksploatacyjnego stosunku do środowiska naturalnego. Zestawiając cechy postawy pesymistycznej i optymistycznej ludzi względem kryzysu, autor poszukuje pewnej głębszej przyczyny tego negatywnego zjawiska. Przychyla się do koncepcji Josepha A. Taintera, że wspólnym mianownikiem dla przejawów kryzysu ekologicznego na różnych poziomach organizacji systemu społecznego życia ludzi w dzisiejszych strukturach społecznych jest prawo malejącego zysku. Z biegiem czasu - pisze Waloszczyk - złożony system cywilizacji coraz bardziej się komplikuje, środowiskowe i społeczne koszty utrzymania go ciągle wzrastają, a szeroko pojęte "zyski" stają się relatywnie coraz mniejsze. W takim właśnie okresie malejących przychodów znajduje się pod koniec XX wieku - zdaniem Taintera i wielu innych - cywilizacja zachodnia (s.59-60). W tej tendencji należy też upatrywać - zdaniem Waloszczyka - eskalację zjawiska bezrobocia na całym świecie.

W pracy zwrócono wiele uwagi na kwestię wcześniej bagatelizowaną, tj. na przyczyny "świadomościowo-cywilizacyjne" ekokryzysu, przejawiające się w systemie preferowanych wartości aksjologicznych, w paradygmatach badań naukowych, w treściach kultury duchowej i schorzeniu oraz dysfunkcjonalności języków komunikowania społecznego. Negatywne rezultaty tych przemian w sferze życia duchowego widzi autor w dominacji w przekazie obrazu nad słowem oraz postępującej brutalizacji i agresywności w przekazie medialnym. Wydaje się, że przekaz medialny podlega pewnym prawom percepcji, opisanym przez Quincy Wrighta i Nico H. Frijda, które mówią, że silne wrażenia u odbiorcy, zatrzymujące jego uwagę, muszą być osiągane coraz silniejszymi bodźcami oraz że towarzyszące tej percepcji emocje rządzą się zasadą odczuwania porównawczego, czyli - intensywność emocji zależy od relacji między zdarzeniami i układem ich odniesienia. Np. w ocenie dobrobytu poczucie ludzi zależy od opisu przeszłości jako czasu biedy lub prosperity oraz od wzrostu "czucia się gorzej", gdy inni czują się w tym samym czasie lepiej itp. I tak, na przykład, w Stanach Zjednoczonych w roku 1960 - pisze ekofilozof, mając na uwadze wpływ mediów na postawy proekologiczne i ruchy zielonych - organizacje te miały łącznie około 60 tysięcy członków, w roku 1970 było ich już 874 tysiące, w roku 1980 półtora miliona, a w roku 1990 prawie trzy i pół miliona. Jednocześnie w tym okresie informacja telewizji i radia o problemach ekologicznych wzrosła 30 razy. Pojawiła się też literatura ekologiczna i ekofilozoficzna. Nic dziwnego, że o ile w połowie l. 60. tylko 30% Amerykanów uważało problematykę ochrony środowiska za poważną, o tyle w l. 70. i później sądziło tak już około 80% (s.97). Główną rolę dla mediów, które szerzyłyby politykę, ekonomię i technologię oraz myśl proekologiczną, widzi autor w ich funkcji informacyjno-edukacyjnej; w przekazie, którego zawartość niesie: myślenie planetarne, ekocentryczną wizję człowieka i świata, jakościową propozycję sensu życia, idee nauki i techniki przyjazne Ziemi, przeniesienie akcentów z płodności fizycznej na duchową, głoszenie metafizyki Ziemi wspólnej dla wszystkich ludzi i nie oderwanej od naszego świata. Uważa też, że należy budować nowe pojęcie Transcendencji, uzasadniające wcześniej przedstawione idee myśli ekologicznej, znoszące niewolniczą sytuację środowiska naturalnego i konsumerski stosunek do niego człowieka - szczególnie reprezentującego cywilizację Zachodu.

W kolejnych partiach tej pracy Waloszczyk dokonuje szczególnych analiz sytuacji ekologicznej świata oraz porównuje je z aktualnym stanem ekologicznych warunków życia w Polsce. Przedstawia kierunki zapobiegania kryzysowi, kładąc ogromny nacisk na metafizyczne, antropologiczne, prawne i etyczne akcenty przy tego typu działaniach. Książkę zamykają rozważania, których celem jest ukazanie specyfiki filozoficznych systemów proekologicznych, głoszonych przez Henryka Skolimowskiego, Jamesa Lovelocka i Arne Naessa, zestawiając je z opiniami i krytykami przeciwników takiej refleksji filozoficznej - np. Luca Ferry'ego.

Praca ta jest bardzo ważna dla profesjonalistów i amatorów działań przyjaznych środowisku naturalnemu człowieka, którzy w swoich przedsięwzięciach prawie codziennie spotykają się z problematyką ekologiczną, gdyż jej znaczenie z dnia na dzień staje się coraz poważniejsze.

Ignacy S. Fiut

Konrad Waloszczyk, Planeta nie tylko ludzi, PIW, Warszawa 1997, ss.324. Zob. też K. Waloszczyk, Kryzys ekologiczny w świetle ekofilozofii, Wyd. Politechniki Łódzkiej, Łódź 1996, ss.280 (opis w: Silva rerum - ekologiczne miscellanea, Biblioteka "Zielonych Brygad" nr 27, Kraków 1998, s.215).

Por. Remigiusz Okraska, Ekologiczne kompendium [w:] ZB nr 5(107)/98, s.6.


Zielone Brygady nr 7 (109), 1-15 kwietnia 1998