Zielone Brygady nr 8 (110), 16-30 kwietnia 1998
Sytuacja, jaką stworzyło Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa wokół Straży Ochrony Przyrody, a którą nie boimy się nazwać skandalem, spowodowała liczne zapytania, skargi oraz interpelacje.
Pan minister Janusz Radziejowski - Główny Konserwator Przyrody zaproponował przedstawicielom SOP spotkanie, które umożliwiłoby prezentację stanowisk i poszukanie możliwości wyjścia z tej dość kłopotliwej sytuacji.
W spotkaniu, które odbyło się 27.4.98, uczestniczyliśmy jako reprezentanci kierownictwa SOP, Zarządu Głównego Ligi Ochrony Przyrody, inspektoratów wojewódzkich SOP w Koszalinie, Olsztynie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, Wałbrzychu, Warszawie, a także w imieniu kilkunastu grup rejonowych SOP oraz Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody w Krakowie.
Podczas spotkania staraliśmy się przybliżyć przedstawicielom MOŚZNiL bardzo ważną dla ochrony przyrody w Polsce rolę SOP, obecny stan organizacji, sposób działania i osiągnięcia. Uznaliśmy bowiem, że pewne istotne szczegóły związane z naszą służbą mogą być pominięte w korespondencji, a ich nieznajomość wśród urzędników ministerstwa może być przyczyną rozmijania się treści decyzji z oczekiwaniami środowiska. Uważamy, że swoje zadanie spełniliśmy. Przedstawiamy w załączeniu sprawozdanie z ponad 2-godzinnych rozmów. Jest ono sporządzone jednostronnie, przez stronę reprezentującą SOP, co oczywiście nakazuje traktować je subiektywnie. Jednak byłoby ono niepełne bez przedstawienia kilku uwag dotyczących naszych odczuć.
Departament Ochrony Przyrody potwierdza potrzebę istnienia SOP, jednak znamienne jest to, że w dyskusji ani razu nie zabrał głosu dyrektor Departamentu - Pan dr Zygmunt Krzemiński, który opuścił spotkanie po 20 minutach.
Departament Prawny, reprezentowany przez zastępcę dyrektora - Panią Irenę Chojnacką, robi uniki wobec konieczności rozwiązania postawionych problemów, wręcz mamy do czynienia z wyszukiwaniem sposobów na uniemożliwienie działania SOP, czasem metodą prezentowania stanowiska z punktu widzenia prawa - oczywiście błędnego i nagłaśnianiem w taki sposób, aby wielokrotnie powtarzane zdanie stało się faktem.
Mamy wrażenie, że jest to próba tuszowania własnej niekompetencji - pamiętać należy bowiem, że nie kto inny jak Pani Irena Chojnacka 8 lat temu uczestniczyła w pracach nad ustawą o ochronie przyrody, której zapisy rodzą wiele kłopotów, nie tylko w odniesieniu do SOP. Z uporem godnym lepszej sprawy, z nieznanych nam powodów kwestionowane są opinie wielu autorytetów w dziedzinie prawa takich, jak: prof. Ewa Łętowska, prof. Wojciech Radecki, prof. Jerzy Sommer, prof. Andrzej Wasilewski. Jednocześnie Departament nie jest w stanie wskazać jakiejkolwiek opinii prawnej, na której mógłby oprzeć swoje stanowisko.
Pan Janusz Radziejowski - podsekretarz stanu, Główny Konserwator Przyrody z uwagą i dużą życzliwością oraz zrozumieniem przyjmował nasze argumenty. Jednak jakiekolwiek oficjalne wystąpienie ministra musi zostać zaakceptowane przez Departament Prawny, który zdecydowanie podtrzymał ostatnie stanowisko.
Wyjściem z tej patowej sytuacji jest szybka nowelizacja ustawy o ochronie przyrody. Mamy jednak uzasadnione obawy, że Departament Prawny będzie się starał skorzystać z okazji, jaką daje nowelizacja, aby zlikwidować SOP bądź pozbawić ją i tak ograniczonych możliwości skutecznego interweniowania wobec naruszeń przepisów o ochronie przyrody.
Dlatego uważamy, że należy podjąć wszelkie możliwe kroki, aby olbrzymi dorobek SOP nie został zaprzepaszczony jedną nieprzemyślaną decyzją urzędniczą. Trzeba pamiętać, że tradycje SOP sięgają 1924 r., kiedy to powstała w Tatrach Ochotnicza Straż Górska, aby czuwać i zapobiegać wszelkiemu niszczeniu pierwotnej przyrody. Od 1957 r. SOP działa nieprzerwanie. W szeregach SOP służyło ponad 100 tys. osób, a obecnie w Polsce działa ponad 10 tys. strażników. Wielu wojewódzkich konserwatorów przyrody, dyrektorów parków narodowych i krajobrazowych, leśników nie wyobraża sobie skutecznej ochrony przyrody bez wsparcia społecznych strażników.
Straż Ochrony Przyrody ma ten zaszczyt, że odznakę z numerem 1 nosił śp. prof. Władysław Szafer, a na liście członków SOP można znaleźć wiele nazwisk niekwestionowanych autorytetów w dziedzinie ochrony przyrody.
W spotkaniu uczestniczyli:
Uwaga: po ok. 20 min. spotkania (całość trwała prawie 2 godz.) pan dyrektor Krzemiński wyszedł, przepraszając pana ministra Radziejowskiego, że się śpieszy. Uprzednio ani razu nie zabrał głosu - rysował różne kreski-wzorki w notatniku.
13-15.5.98 odbyły się we Wrocławiu XX Targi Papiernicze - Wiosna '98 "TARGOPAP". Lista wystawców zawierała 193 firmy.
Zwiedzałem stoiska w poszukiwaniu kopert i zeszytów z makulatury. Niestety, to, co znalazłem, wygląda bardzo skromnie. Zeszytów produkowanych z makulatury nie znalazłem w ogóle. Były tzw. "bloki z makulatury", jednak ich nazwa to nadużycie. Bloki te są produkowane z takiego samego papieru, jak inne zeszyty. Ma on jedynie obniżoną jakość z powodu błędów produkcyjnych, np. krzywe kratki. Są to więc produkty recyklingu.
Firma UNIPAP ze Strzegomia, reklamowana kiedyś w ZB, nie ma w swej ofercie prawdziwych wyrobów z makulatury. (Przez wyroby z makulatury rozumiem produkty zawierające dużo więcej makulatury niż inne - typowe - powszechnie spotykane na rynku.) Koperty wyprodukowane z papieru zawierającego duży procent makulatury, znalazłem na stoiskach 2 firm.
Pierwsza ma w swej ofercie koperty szare: B5, B4 i C4:
Druga produkuje koperty o "przydomku" EKO: C6 kolorowe oraz DL szare i niebieskie:
"Eurocopert" poinformował mnie, że jego koperty mogę kupić we Wrocławiu w hurtowni "Silkem Bis". W hurtowni powiedziano, że na koperty EKO nie ma popytu. Zamówiłem więc 1000 sztuk (to minimalna ilość). Niestety, moje zamówienie nie zostało zrealizowane. Prawdopodobnie przyjęto je tylko po to, aby się mnie pozbyć.
Poza tym:
Jest producentem kopert C6 i DL z papieru z recyklingu.
Uzyskałem też informację, że termin "bezdrzewny" stosowany odnośnie do papieru oznacza, że w procesie produkcji nie użyto ścieru drzewnego, jednak użyto gotowej celulozy, którą inny producent pozyskał oczywiście z drewna. Tak więc i ten termin to chwyt marketingowy będący nadużyciem. (Należy tu wspomnieć, że celulozę można uzyskać nie tylko z drewna, jednak ma ona inne właściwości.)
Inną - godną uwagi ekologów - ofertą były jednorazowe tacki i talerze kartonowe wystawione przez firmę Domator-Żana S.A.: