Zielone Brygady nr 9 (111), 1-15 maja 1998


HOMO ATOMICUS I NOWA "MIĘDZYNARODÓWKA"

"Atom do celów pokojowych" w zasadzie nie różni się od "atomu do celów wojennych".

Robert Jungk od lat zajmuje się futurologią. We wstępie książki Państwo atomowe pisze: Katastrofa atomowa wywołana jakimś technicznym niedopatrzeniem, ludzką niedoskonałością czy też złą wolą nie tylko spowoduje ogromne szkody bezpośrednie, lecz będzie rzutować na nadchodzące dziesiątki, setki, a może nawet tysiące lat (s.17).

Książka to została wydana w 1982 r. i dopiero teraz widzimy, ile racji miał autor. 4 lata po ukazaniu się książki doszło do katastrofy w Czarnobylu i czyż nie można powiedzieć, że autor próbował ostrzec ludzi przed tak wielką katastrofą, jaką jest wybuch reaktora jądrowego? Czyż aby zobaczyć, ile szkód może spowodować nawet niewielki błąd człowieka, muszą cierpieć miliony niewinnych i w większości nieświadomych niczego ludzi? Cierpieć będą także ich dzieci i dzieci ich dzieci.

W jednym z rozdziałów opisane jest pojęcie "twardej drogi państw atomowych". R. Jungk pisze o wzrastającym niepokoju ludzi mieszkających w okolicach przerobu plutonu. Niepokoju, który jest spowodowany represjami rządów, ograniczeniami swobód obywatelskich, a nawet usuwaniem ludzi szczególnie niebezpiecznych dla rozwoju atomistyki: Odtąd strażnicy porządku dzień i noc patrolują wszystkie pola i skałki. Ludność (…) jest oburzona: "To gorzej niż w czasie wojny i okupacji. Niemieckich żołnierzy z owych czasów zamieniliśmy tylko na niemiecki psy owczarki, straszliwie ostre i wytresowane przeciwko ludziom" (s.52).

(…) W surowych reżimach, w których władza spoczywa w twardych rękach, zabezpieczenie przed ryzykiem tylko z początku jest większe; doświadczenie uczy, że z czasem maleje. "Twarda droga" tyrana zawsze prowadziła w przepaść. Tym razem może prowadzić do katastrofy nie do odrobienia (s.20).

Przytoczę teraz słowa inżyniera pracującego w zakładzie jądrowym La Hague we Francji: Dobrze znam ten cały problem od wewnątrz i nie wierzę, aby zagadnienie materiałów produkcyjnych dla przemysłu energii jądrowej mogło być kiedykolwiek rozwiązane ku ogólnemu zadowoleniu; nie da się uniknąć tego, aby zakłady jeden za drugim nie stawały się tak wadliwe, że nie pozostanie nic innego, jak zamknąć je i zamurować: promieniujące pomniki naszej epoki postępu (…) Trzeba go będzie strzec niczym ognisko zarazy przez dalsze dziesięciolecia i stulecia. Strzec go będą ludzie, którzy nigdy nie pojmą, dlaczego do tego dopuściliśmy, ludzie, którzy będą nas nienawidzić (ss.58-59).

Autor przedstawia także problem stworzenia człowieka idealnego do pracy w reaktorze jądrowym: Nawet gdyby któregoś dnia wszystkie (lub prawie wszystkie) urządzenia zaczęły wreszcie funkcjonować bez (lub prawie bez) zarzutu, w grze planistów i wróżbitów nuklearnych zawsze pozostanie jeszcze jeden ostatni nieobliczalny, niepewny moment: czynnik człowiek. Jego prawdopodobnie i w przyszłości nigdy w pełni nie ujmie się w karby - chyba że uda się przeforsować rygory tresury i dzięki temu przeobrazi człowieka twórczego, tęskniącego nieustannie do wolności i współdecydowania, w całkowicie poddanego kontroli HOMO ATOMICUS, którego reakcję można będzie zawsze przewidzieć i którym można będzie niezawodnie kierować (s.87).

Robert Jungk ma niewielką nadzieję na powstanie nowej "międzynarodówki". "Międzynarodówki" przeciwników atomistyki. Jego marzenia łączą się z działaczami na rzecz ochrony Ziemi, z ludźmi, których takie bezsensowne niszczenie naszej planety boli, którzy chcą to zmienić: Na zniszczenie środowiska odpowiadano z początku uczuciem bezsilności, z czasem obudziła się także świadomość współwiny. Rozpowszechnienie ruchu ekologicznego przyczyniło się w znacznej mierze do poszerzenia i pogłębienia sprzeciwów wobec atomistyki. (…) Odpowiedzialność za zgwałconą "błękitną planetę", i o ile to w ogóle jeszcze jest możliwe, odnowa zakłóconych prawidłowości naturalnych - oto podstawowe cele nowej "międzynarodówki" (s.208).

Autor pisze jeszcze o wzrastającym niebezpieczeństwie osób pracujących w reaktorach, o wykorzystywaniu do najniebezpieczniejszych robót ludzi "kolorowych", ludzi pochodzących z marginesu społecznego, o możliwości wykorzystania bomby atomowej przez terrorystów, o wielu sprawach, które dotyczą nas teraz bardziej niż kiedykolwiek.

Ogólnie książka ta jest napisana ciekawie i prostym językiem. Dla osób, które nie miały bliższej styczności z atomistyką, na końcu książki zamieszczony jest słowniczek z pojęciami związanymi z tą bardzo niebezpieczną dla człowieka i środowiska naturalnego "nauką".

Teofil

Robert Jungk, Państwo atomowe, PIW, Warszawa 1982, ss.252.

DRZWI DO RAJU

Książka Geralda Durrella Moja rodzina i inne zwierzęta uprzyjemniła mi wiele wieczorów.

Niewątpliwie wiarygodność pewnych historii opowiadanych przez Durrella trzeba traktować z przymrużeniem oka, ale… Autor robi to z wdziękiem i bawiłam się świetnie razem z bohaterami. Używając słów pisarza, powiem: otworzył drzwi do raju, pokazując grecką wyspę Korfu w pełnej krasie, tętniącą życiem, tzn. pełną egzotycznych dla nas zwierząt, pachnącą i kolorową.

Zabawna jest antropomorfizacja zwierząt i roślin, ale podana w taki sposób, że chce się w to wierzyć.

Na kartach książki pojawia się plejada ciekawych bohaterów, którzy są swego rodzaju guru dla młodego chłopca. Chłonie ich opowieści, tradycję, a czytelnik robi to razem z nim. Szczególne miejsce zajmują nauczyciele głównego bohatera, którzy zawsze owładnięci są jakąś pasją. Nie przeszkadza, że są ekscentryczni, dziwni. Mają charyzmę, a dziecko wyczuwa to. Dodatkowo kochają przyrodę i są mistrzami w dziedzinach, którymi się zajmują. Czy mogą być lepsze warunki do nauki przyrody? Piękna, grecka wyspa i serdeczni, owładnięci pasją ludzie kochający to miejsce.

Każdy chciałby spędzić czas w takich warunkach, jakie opisał Durrell. W pewnym fragmencie książki autor pisze: - na Korfu… życie ubiegło sztukę. Parafrazując jego słowa, powiem: W każdym miejscu na Ziemi… życie ubiegło sztukę i dobrze się dzieje, że są ludzie, którzy to dostrzegają. Umieją się tym podzielić i dodając szczyptę humoru i odrobinę fantazji, robią z tego ciekawą i zabawną historię.

Małgorzata Fiedoruk

Gerald Durrell, Moja rodzina i inne zwierzęta, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1994, ss.318.


Zielone Brygady nr 9 (111), 1-15 maja 1998