Zielone Brygady nr 10 (112), 15-31 maja 1998


CEL UŚWIĘCA ŚRODKI?!

Publikację zatytułowaną Autostrady drogie drogi do… nikąd - raport otwiera obiecujący Wstęp, w którym między innymi czytamy, że zamierzeniem autorów jest, (…) aby raport stał się swego rodzaju podręcznikiem antyautostradowca (…). Jak okazało się w trakcie lektury, na zamierzeniach się skończyło.

Tytuł publikacji sugeruje, że lektura pozwoli przyszłemu czytelnikowi poszerzyć wiedzę, zaspokoić "głód informacji" lub zyskać nowe argumenty. Przystępując do lektury, w większym stopniu liczyłem na poszerzenie wiedzy i zaspokojenie "głodu informacji", a w mniejszym stopniu na przekonanie do tego typu działania. Stało się jednak inaczej. Nie tylko nie dowiedziałem się niczego nowego, nie tylko nie zostałem do niczego przekonany, co więcej, gdyby to był mój pierwszy kontakt z tego typu argumentacją, stałbym się jej zagorzałym przeciwnikiem. Jest kilka powodów, które sprawiły, że moje odczucia po lekturze są takie, a nie inne. Te uwagi, choć dotyczą tej publikacji w szczególności, skierowane są do wszystkich "pozarządowych" wydawców.

Publikacja nie posiada wyraźnie określonego adresata i jest tak pomimo zapewnień i enumeratywnego wymienienia szerokiego kręgu odbiorców przez autorów wstępu. Zachcianki autorów pozostają zachciankami, zaś w trakcie lektury nie udało mi się ustalić ewentualnych odbiorców.

Chociaż w podtytule pracy zawarto słowo "raport", trudno powiedzieć, jakiego rodzaju raportem jest ta pozycja. Zbiór 20 luźno ze sobą powiązanych i nienajlepszych artykułów, z których bronią się dwa, może trzy, nie tworzy raportu. Nie tworzy go również użycie określenia "raport". Zastanawiam się, czy nie lepiej było przygotować kilka (pięć, może sześć) dobrych, napisanych na zamówienie tekstów niż publikowanie rzeczy, które krążyły gdzieś w ekologicznej prasie. To, co jest zupełnie dobre jako artykuł, nie musi komponować się w całość w zwartej publikacji.

Wiele uwag można mieć do merytorycznej jakości zamieszczonych w "raporcie" materiałów. Momentami argumentacja przekracza barierę zdrowego rozsądku. Oto jeden z kilku przykładów, akurat obrazujący wpływ autostrad na ilość wypadków drogowych:

Zastanawiające jest jednak, że nikt nie zwrócił uwagi na kilka podstawowych faktów:

- autostrady stanowić będą 0,68% wszystkich dróg w Polsce, czyli znikomą ilość;

- autostrady nie będą dostępne dla przeciętnego Polaka. Koszt przejazdu może przekroczyć możliwości finansowe nawet średnio zarabiających obywateli; (…).

J. Polewski, Wypadki samochodowe

A z boku słychać chichot diabła: "A nie mówiłem, że zapora w Czorsztynie uratowała Kraków?" Nie wątpię w prawdziwość przytoczonych faktów, ale co ma piernik do wiatraka? Że lata? Nie rozumiem.

Istnym kuriozum jest tekst: Kampanie antyautostradowe w Europie Zachodniej. Oj, nie pierwszy to przypadek, że spolszczenia tekstów pochodzących z wydawnictw zagranicznych są - łagodnie mówiąc - do niczego. Ani po polsku, ani w oryginale. Ani o tym, ani o owym. Byle coś napisać. Tak trochę na zasadzie, że jak się nie ma, co się pisze, to się pisze, co się ma. A nie lepiej by było, z braku miejsca chociażby, rzetelnie opisać tylko jedną z tych kampanii?

Publikacja nie grzeszy również starannością edytorską. Nie wiem, czym wytłumaczyć ogromną liczbę literówek. Brakiem czasu? Przecież większość usterek usuwa sam program komputerowy, pozostałe można wyeliminować podczas lektury. Niestarannością? W moim odczuciu jest to zwykłe niechlujstwo.

Jeżeli we wstępie zapisano, że publikacja może stać się orężem w walce z pomysłodawcami i realizatorami programu budowy autostrad, to po lekturze dochodzę do wniosku, że czytelnik został przeznaczony na mięso armatnie. Nie jest tak, że jak ekolog o czymś pisze, to ma rację i basta. Ostatni, który miał rację, był chłop. Jednak z tego nic nie wynika. Właściwe mógłbym machnąć ręką i przyznać, że zmarnowałem trochę czasu. Tak byłoby najłatwiej, gdyby nie fakt, że podobno służymy dobrej sprawie. Tak się jakoś złożyło, że niedawno słyszałem rozmowę z ministrem od środowiska, który tak pięknie okrągłymi słówkami opowiadał swoim telewidzom, że nawet osoba dobrze zorientowana mogła się nabrać na zapewnienia, że jesteśmy o włos od ideału w chronieniu środowiska, a ile parków narodowych mamy. Jeżeli zdajemy sobie sprawę, że budowniczowie autostrad mogą i korzystają z usług mydlących oczy firm marketingowo-reklamowych, wtedy sprawa tego wydawnictwa przestaje być obojętna.

Warto zrozumieć, że - bez zbytniej przesady - jednak czasem warto być profesjonalistą, wtedy łatwiej osiągnąć zamierzony cel, nawet jeżeli zdajemy sobie sprawę, że nie taką publikacją wstrzymamy budowę autostrady przez Górę Świętej Anny. Szlachetny cel nie uświęca środków. Dotyczy to również działań podejmowanych przez ekologów. Stąd moja prośba: szanujmy się. Szanujmy siebie nawzajem i szanujmy swoich adwersarzy. Z tego szacunku powinna również wynikać dbałość o jakość naszych poczynań, a także odpowiedzialność za słowo.

Ilekroć rozmawiam z Andrzejem Żwawą, zawsze pojawia się problem profesjonalizacji działań. A to znaczy, że oczywiście można robić wiele rzeczy, jednak rzadko się zdarza, by jedna osoba była specjalistą od wielu spraw. Dobry aktywista nie musi być dobrym pisarzem czy redaktorem, naukowiec politykiem itd. Leonardo da Vinci… Ach, to było dawno.

Ryszard Skrzypiec

Autostrady drogie drogi do… nikąd - raport, TE "Ziemia Przede Wszystkim", Poznań 1997.

FOOD NOT BOMBS NA WIDEO

Posiadam kasetę nt. Food Not Bombs. Zawiera ona nagranie akcji FNB - San Francisco z ostatnich kilku lat. Wersja angielska, czas trwania - ponad 2 godz. Jeśli ktoś chciałby mieć kopię: kaseta vhs + poczta lub pieniądze (tylko przekazem!) - inaczej będą traktowane jako dotacja na ZB. Ogłoszenie zamieszczone w ZB 8(110)/98, s.73 zawierało nazwisko poprzedniego właściciela skrytki pocztowej i osoby, które napisały, mogły otrzymać zwrot.

Piotr Kuźniar
/ skr. 190, 30-960 Kraków 1: vanguard@ceti.com.pl


Zielone Brygady nr 10 (112), 15-31 maja 1998