Zielone Brygady nr 12 (114), 16-30 czerwca 1998


zostaw świat

w spokoju

taki jaki

jest

będzie wolny

POSKRAMIANIE SMOKA

Chiny to imperium totalitaryzmu. Jaka jest skala tego zjawiska, widać wyraźnie w prowadzonej przez władze polityce wewnętrznej i międzynarodowej. Ostatnio władcy komunistyczni postanowili ujarzmić słynną rzeką Jangcy-kianng. Wprawdzie ten szalony pomysł liczy sobie już przeszło 100 lat, nie został jednak urzeczywistniony, na skutek protestów chińskich i zachodnich ekologów oraz naukowców. Ale teraz, podnieceni perspektywami gospodarki rynkowej, planiści rzucili trzeciej rzece świata wyzwanie. Pierwszy etap gigantycznej budowy rozpoczął się 8.11.97 ą 850 - bardziej przypomina to scenariusz do filmu science fiction, niż autentyczne zdarzenie końca XX w.

Zasypywanie koryta rzeki rozpoczęło 351 ponad 7-tonowych ciężarówek, zrzucając tysiące ton skał i ziemi. Po 8 godzinach pracy premier Li Peng obwieścił z dumą, że Jangcy została przegrodzona. Ten bezprecedensowy spektakl śledziło 30 tys. osób, a także miliony na ekranach telewizorów. Na czas budowy tamy nurt rzeki poprowadzono bocznym, sztucznym kanałem.

Przyjrzyjmy się danym technicznym tej największej na świecie inwestycji. Od teraz przez 12 lat tama będzie stopniowo rosła w górę, osiągając 185 m wysokości (półtora razy wyższa od warszawskiego Pałacu Kultury). Spiętrzy ona wodę w zbiorniku o długości 600 km, czyli więcej niż ma Polska od morza do Tatr. System śluz pozwoli wpłynąć daleko w głąb lądu statkom dalekomorskim, które dotychczas zatrzymywały się w Szanghaju. Projektanci liczą na wzmożony rozwój handlu, m.in.: transport węgla, jedwabiu i płodów rolnych. Każda z 26 turbin będzie ważyć 400 t. Łącznie wytworzą one 18,2 gigawatów, czyli tyle, co 18 typowych elektrowni atomowych. Parametry tamy, które można mnożyć, imponują gigantomanom, budząc wielki niepokój ludzi rozumiejących swoje związki z naturą.

Kolosalne są również finanse. Oficjalna wysokość kosztów opiewa na sumę 17 mld dolarów, jednak międzynarodowi eksperci mówią o 75 mld. Tymczasem straty, jakie poniesie natura, są nie do oszacowania, gdyż po prostu dotychczas człowiek nie porwał się na podobne szaleństwo. Na myśl przychodzą inne paradoksalne pomysły, jak np. stalinowski projekt nawadniania pustyni, co zakończyło się wysychaniem Morza Aralskiego. Jest rzeczą pewną, że tama spowoduje znaczne zmiany biologiczne, np. zimą wzrośnie średnia temperatura, obniżając się latem. Wzrośnie temperatura wody, a tama odetnie rybom drogę, zakłócając poważnie kierunki migracji, co doprowadzi do ich wyginięcia. Szczególną troskę ichtiologów budzi los endemicznego gatunku rzecznego delfina chińskiego. Zbiornik pokryje się grubym kożuchem, utworzonym z przeszło miliarda ton zanieczyszczeń, pochodzących z 3 tys. fabryk. W takim środowisku żyć będzie tylko plankton i rozrastająca się do olbrzymich rozmiarów populacja szczurów.

Nie mniejsze są koszty społeczne. Zatopionych zostanie 140 miast i 4 300 wsi, co spowoduje planową migrację ludności, poddaną silnemu stresowi adaptacyjnemu.

Niepowetowane będą straty, jakie poniesie chińska i światowa kultura. Położona w środkowej części Żółtej Rzeki Dolina Trzech Przełomów to kolebka chińskiej cywilizacji. Dyrektor generalny syczuańskiego Centrum Ochrony Zabytków Sztuki Sakralnej od 15 lat wraz z 5 współpracownikami kataloguje religijne relikty, które mają być zatopione. Należą do nich, m.in.: świątynie i klasztory z czasów dynastii Ming (sprzed 350 lat), kamienne budowle dynastii Han (czas Chrystusa) oraz 30 miast z epoki kamienia, które liczą sobie 30-50 tys. lat! Do dziś za własne pieniądze, przy obojętności władz, oznaczono 1208 stanowisk archeologicznych.

Od tysięcy lat Jangcy wije się leniwie przez środkowe Chiny, jak potężny smok, kształtując ich cudowny krajobraz, uwieczniany i opiewany przez twórców. Czasami występuje z brzegów, wywołując katastrofalne powodzie, które są przekleństwem, ale i błogosławieństwem dla kraju. Nurt potężnej rzeki niesie bowiem najwięcej nurtów i osadów ze wszystkich rzek na ziemi, zamieniając przylegający obszar w niezwykle żyzne, dające wysokie plony ziemie. Na wilgotnych i nasłonecznionych pagórkach rośnie ryż, rozciągają się chińskie plantacje cytrusów i słynnych na całym świecie przypraw orientalnych. Tutaj powstała większość przepisów słynnej chińskiej kuchni. Rzeka żywi mieszkańców i wyznacza od wielu lat rytm ich losów. Teraz wszystko ma się zmienić na skutek szalonej dyktatury człowieka. Pochwycił on smoka za ogon, nie zdając sobie sprawy, że wszedł jednocześnie we władanie przerastających go potęg natury. Złowieszczym pozostaje fakt, że tama mająca zaopatrywać Chiny w prąd, wznoszona jest na niepewnym gruncie, przy uskoku tektonicznym. Jeżeli zostanie przerwana, apokaliptyczna powódź pochłonie w błyskawicznym tempie 75 mln ludzi. To jeden z wariantów tragicznego scenariusza.

Jerzy Oszelda

CO MA PRYWATYZACJA DO POWODZI?

Doniesienie Zarządu PTOP " Salamandra" z Poznania z 14.4.98 wymienia 10 organizacji społecznych sprzeciwiających się pomysłowi reprywatyzacji lasów państwowych. Donoszę, że już wcześniej, bo 22.2.98 PTPP " pro Natura" (pominięta w cytowanym doniesieniu) uchwałą Zarządu Głównego wyraziła szeroko uzasadniony protest w tej sprawie. Z szeregu zagrożeń, na jakie narażone są lasy wskutek prywatyzacji, wymieniono ograniczenie możliwości gospodarowania zasobami wodnymi w lasach i tworzenie systemów małej retencji. Temu zagadnieniu chciałbym raz jeszcze poświęcić uwagę, ale na tle koniecznych działań zapobiegających powodziom. î

O przyczynach powodzi i metodach zapobiegania im napisano już chyba wszystko. Obszernie omówiono te zagadnienia w materiałach edukacyjnych PTPP "pro Natura" pt. Dać miejsce rzece, w kolejnych numerach monitora odbudowy terenów zalanych "Polder" (począwszy od numeru 1 z grudnia '97), w "Aurze" i w licznych artykułach ZB po powodzi 1997 r. A jednak wciąż w środkach masowego przekazu akcentuje się przede wszystkim rolę wielkich zbiorników zaporowych, bagatelizując inne sposoby obniżenia fali powodziowej, jak choćby system polderów, a także różne sposoby zwiększania retencji dolin rzecznych. Na samym końcu wymieniane są działania przeciwpowodziowe w górnych odcinkach rzek - począwszy od ich źródeł, a już prawie nie pamięta się o ogromnej roli lasów w tym względzie. A przecież lasy zajmują w Polsce ok. 8 800 tys. ha, tj. 28% powierzchni.

Hydrologicznie użyteczne funkcje lasu obszernie omówiono w "Biuletynie" nr 15/96 Polskiej Fundacji Leśnej "POL-FOREST". O lesie, jako czynniku ograniczającym możliwości pojawienia się powodzi pisano w "Biuletynie" nr 17/97 tejże fundacji. Oba numery opracował dr inż. Bolesław Spring.1)

Na retencyjne, nie doceniane wciąż funkcje lasu należy zwrócić większą uwagę. Jest to bowiem nie tylko tzw. mała retencja - system wielu niewielkich (kilkunastu arowych) zbiorników w głębi lasu. Nawiasem mówiąc, już samo określenie "mała retencja" ma wydźwięk negatywny, a przynajmniej gorszy od "wielkiej retencji" - tu automatycznie nasuwają się na myśl duże zbiorniki zaporowe, rzekomo najbardziej skuteczne w gromadzeniu wody. W przypadku lasów trzeba mówić o "wielkopowierzchniowej retencji", o ile tylko istniejące tam rowy nie będą nadmiernie odprowadzały wody opadowej do rzek.

Zapominamy też o ogromnych obszarach zwykle ruchomych wód podziemnych. Najpłytsze, tzw. wody gruntowe, muszą być stale uzupełniane wodą pochodząca z opadów. Nieraz zbyt głębokie rowy naruszają niepotrzebnie powierzchniowe warstwy tych wód. Tu lasy odgrywają ogromną rolę z racji zajmowanej powierzchni, a także dlatego, że będąc w rękach Skarbu Państwa umożliwiają systemowe, proekologiczne gospodarowanie wodą. Nie jest to łatwe przy istniejącej szachownicy gruntów mających różnych właścicieli, jak to jest w rolnictwie.

Kompleksy leśne są ze sobą powiązane siatką rowów, strumyków, strumieni, a w końcu rzek. W jakim stopniu i dlaczego lasy lepiej zatrzymują wodę, podają cytowane na wstępie źródła: M. Kondrata2) pisze wprost, że decydujący jest stan lasów (górskich), a metr kwadratowy gleby leśnej w dobrym stanie pochwyci 17 razy więcej opadów niż np. pastwisko. Spotykane na wododziałach torfowiska wysokie cechują się ogromną zdolnością pochłaniania wody: 1 kg takiego torfu może wchłonąć 8-25 kg wody.3)

Prywatyzacja na obszarach mających znaczenie w zapobieganiu powodziom rodzi problemy. Przykłady tego można znaleźć na terenie Parku Krajobrazowego "Dolina Baryczy", w północnej części woj. wrocławskiego. Kotliny Milicko-Odolanowska oraz Żmigrodzka charakteryzują się gruntami piaszczystymi, przepuszczalnymi dla wody, są tam gleby zwykle ubogie. Od południa ograniczają obie kotliny morenowe wzgórza Wału Trzebnickiego o podłożu słabo przepuszczalnym, gliniastym. Każdy większy deszcz powoduje szybkie wezbranie wód Baryczy i jej dopływów.

Znajdujące się w obu kotlinach wielkie stawy rybne (ponad 7 500 ha) napełnione wodą nie są w stanie skutecznie złagodzić grożącej przy gwałtownych deszczach fali powodziowej, choć ją obniżają. Natomiast wiele łąk nadbaryckich - przewidzianych jako tereny zalewowe - nie jest wykorzystana jako poldery z powodu protestów rolników indywidualnych, broniących się przed zalaniem ich gruntów. Również tereny nadrzeczne, będące dziś w zarządzie Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa (AWRSP), wydzierżawione rolnikom lub już sprzedawane im, nie mogą być włączone praktycznie do systemu zapobiegającemu powodzi. Z drugiej strony - często latem w dolinie Baryczy występują okresy posuchy takiej, że w wielu stawach rybnych brakuje wody! Przy glebach piaszczystych i obniżonym o 1-2 m poziomie wód gruntowych (wskutek prowadzonych przez dziesięciolecia melioracji odwadniających) posucha jest szczególnie dotkliwa. W dodatku własność prywatna zwykle uniemożliwia objęcie ochroną resztek zachowanych tu i ówdzie miejsc podmokłych.

Aby ochronić skutecznie takie cenne przyrodniczo miejsca (o dużym znaczeniu dla bilansu wodnego), należałoby takie grunty wykupić z rąk prywatnych albo wprowadzić wypłaty odszkodowań lub rekompensat za obniżkę plonów czy utrudnienia w pracy sprzętem mechanicznym.

Tak więc zwiększająca się wskutek prywatyzacji liczba użytkowników indywidualnych coraz bardziej utrudnia opracowanie i wprowadzenie w życie programu przeciwpowodziowego, który - obejmując całą zlewnię rzeki Baryczy - byłby najbardziej skuteczny. Nie trzeba dodawać, że każde właściwe działanie zatrzymujące wodę w początkowym biegu rzeki i hamujące spływ wody w dalszym, służy ochronie zasobów przyrody i zwiększa bioróżnorodność.

Końcowy wniosek jest następujący: wiele obszarów położonych nad rzekami, przejętych po byłych PGR-ach przez AWRSP, a nadających się właśnie na poldery, nie powinna być prywatyzowana poprzez wyprzedaż ich przypadkowym właścicielom. Przykład doliny Baryczy już teraz pokazuje, że ostatecznie Skarb Państwa na tym straci, a nie zyska. Tereny zalewowe powinny bezwarunkowo pozostać państwowe, a przykład rzeki Odry pokazuje, że ich powierzchnia poza wałami się zmniejsza.

Reprywatyzacja lasów państwowych w projektowanym rozmiarze również w dziedzinie gospodarki wodnej Polski przyniesie ostatecznie straty, zwłaszcza w zlewniach rzek, gdzie zdarzają się powodzie.

Ewald Ranoszek
PTPP "pro Natura" Koło Milickie
* Leśna 7, 56-300 Milicz

1) Adres: * Grunwaldzka 90, 50-357 Wrocław, w budynku RDLP-Wrocław - siedziba Redakcji i Fundacji " POL - FOREST".

2) Miroslav Kondrata, Powódź - wyzwanie dla następnych stuleci [w:] "Polder - monitor odbudowy terenów zalanych" nr 1, grudzień '97, s.27, Wyd. Fundacja "Partnerstwo dla Środowiska", Kraków.

3) Jan Krzyszkowski, Melioracje agrotechniczne w leśnictwie, PWRiL, Warszawa 1974, wyd. III, s.153.

DLACZEGO POPIERASZ McDONALD'SA?

Brak akceptacji nie jest akceptacją. To elementarz logiki. Brak akceptacji jest akceptacją. To elementarz manipulacji. Zilustruję to przykładem. Najpierw fikcyjnym. Potem prawdziwym. Niestety.

Wyobraź sobie Czytelniku, że dostajesz pismo wysłane przez pewną instytucję, nazwijmy ją ODGW, w którym grzecznie i uprzejmie informują Ciebie, że popierasz McDonald'sa. Na końcu elegancki dopisek - prosimy o pilną akceptację lub zgłoszenie ewentualnych uwag. Głupi żart - pomyślałeś i nie zaakceptowałeś ani nie zgłosiłeś uwag. Trochę później ODGW, czyli owa instytucja informuje, że popierasz McDonald'sa.

To był przykład fikcyjny. Teraz przykład prawdziwy. Z życia wzięty.

Aha. ODGW, czyli Okręgowa Dyrekcja Gospodarki Wodnej (poniżej mowa będzie o ODGW w Krakowie) jest urzędem państwowym podległym Ministerstwu Ochrony Środowiska.

Najpierw było spotkanie. Pod koniec stycznia (dokładnie 23.1.) w siedzibie ODGW w Krakowie. Na zaproszeniu1) poinformowano, że będzie to spotkanie informacyjne w sprawie utrzymania rzek i potoków. Z zaproszenia wynikało jeszcze, że będzie dyskusja, do której przesłano materiały informacyjne. Z zaproszenia nie wynikało, że mają tam być przyjmowane jakiekolwiek wnioski dotyczące ochrony przed powodzią ani tym bardziej, że te wnioski mają być potem przedstawione ministrowi jako wspólnie podjęte.

Na zebranie nie byłem zaproszony. O to nie mam pretensji. O istnieniu Ruchu na rzecz Naturalności Rzek (RNR) mało kto wtedy jeszcze wiedział. Jednak poszedłem. Spóźniłem się i, choć zebranie jeszcze trwało, było już po dyskusji nad wnioskami. Plon tej dyskusji, te wspólne przemyślenia (hm…) miały potem zostać rozesłane (zostały2) rozesłane) i każdy mógł je zaakceptować lub zgłosić ewentualne uwagi. Nie zaakceptowałem, bo zbiór wniosków nie jest możliwy do zaakceptowania. To coś jakby poprzeć McDonald'sa. Nie zgłosiłem też zastrzeżeń. Dlaczego?

Zastrzeżeń jest tak dużo i mają charakter tak podstawowy, że trzeba by o nich napisać osobny tekst. Czekałem więc na następne zebranie, aby to po prostu powiedzieć. Tym bardziej, że takie zebranie jest koniecznym krokiem do ewentualnej akceptacji. Nawet gdybym uważał, że wnioski są OK. Nie wyobrażam sobie bowiem sytuacji, abym akceptował wnioski bez wysłuchania, czy i jakie zastrzeżenia do nich mają wszyscy pozostali uczestnicy dyskusji, a w tym koledzy-ekolodzy. Mogą oni przecież wnieść coś nowego. Ja sam mogłem coś przeoczyć. Informacji o tych zastrzeżeniach (bądź braku zastrzeżeń) ODGW nie nadesłała. Zresztą nawet gdyby nadesłała, to dlaczego o zastrzeżeniach miałbym dowiadywać się za pośrednictwem ODGW, a nie bezpośrednio od pozostałych uczestników dyskusji, a w tym kolegów-ekologów. Ponadto żywa dyskusja tworzy nową jakość i można w niej coś jeszcze odkryć. W takiej poczto-konferencji byłoby to niemożliwe. Ale i takiej poczto-konferencji nie było.

Tak więc czekałem na zebranie.

Nie doczekałem się.

Zamiast tego od dyrektora ODGW Tadeusza Łagosza przyszło pismo,3) że owe wnioski zostały wysłane do sekretarza stanu Radosława Gawlika jako przyjęte między innymi przez Ruch na rzecz Naturalności Rzek (RNR). Takie stwierdzenie jest fałszem i sprostowałem to, wysyłając do Radosława Gawlika krótkie pismo.

O ile wiem, wniosków tych nie zaakceptowało też Małopolskie Towarzystwo Ornitologiczne i Polski Klub Ekologiczny - Okręg Małopolska. Czy zaakceptowali je pozostali uczestnicy dyskusji? Jacek Bożek i Wojtek Owczarz z "Gai"? Robert Wawręty z Towarzystwa na rzecz Ziemi? Pani dr Ewa Gacka-Grzesikiewicz z Instytutu Ochrony Środowiska z Warszawy? Tego nie wiem.

Na koniec trzy uwagi.

Uwaga pierwsza.

Smaczku sprawie dodaje fakt, że w czasie trwania dyskusji nad ekologizacją działań przeciwpowodziowych jeden z jej uczestników, czyli ODGW spokojnie cięła drzewa nad Wisłą. I to mimo decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego kwestionującej zezwolenie na tę wycinkę.

Uwaga druga.

Też smaczek. ODGW w Krakowie budowała i nadal buduje zaporę w Czorsztynie, którą ze względu na rzetelność dyskusji nad nią pozwoliłem sobie kiedyś nazwać zaporą z kłamstwa i betonu. Bo kłamstwo, tak jak i beton, jest jednym ze składników tej budowy.

Uwaga trzecia.

W czasie akcji "Tama Tamie" brałem udział w dwóch dyskusjach na temat zapory organizowanych przez ministerstwo. Obie organizowali ministrowie będący naukowcami - Maciej Nowicki i Stefan Kozłowski. Obie "dyskusje" były manipulacjami. Nowy minister (też naukowiec) zapowiedział, że będzie kontynuował politykę swych poprzedników. Jeśli kontynuacja ta dotyczyć ma także sposobu dyskutowania i rozmawiania z ekologami, to… To dziękuję.

Stanisław Zubek
Ruch na rzecz Naturalności Rzek (RNR)

PS

Ekologizacja działań przeciwpowodziowych to sprawa ważna. I poważna. O tym, co myślą działacze ekologiczni, minister nie musi dowiadywać się za pośrednictwem swych podwładnych, czyli urzędników z ODGW. Może dowiedzieć się bezpośrednio. Może czytać pisma ekologiczne. No i są jeszcze książki. Też do czytania.

Ł Tekst został dostarczony Redakcji wiosną '98.

1) Pismo ODGW w Krakowie z 12.1.98, znak ER - 2144/1/98/152.

2) Pismo ODGW w Krakowie z 27.1.98, znak ER - 2144/1/98.

3) Pismo ODGW w Krakowie z 18.2.98, znak ER - 2144/M/12/98/773.

J

ZŁE SKUTKI REGULACJI

Rzeka nie jest rynną, którą woda spływa od punktu wyższego do niższego. Rzeka to ekosystem. Tak jak las.

Regulacja prowadzi do ujednolicenia warunków życia w rzece. A ujednolicenie życiu nie sprzyja. Życiu sprzyja różnorodność.

Kilka ładnych zdań na temat ujednolicania, czyli zabijania życia w rzece przez regulacje znalazłem w piśmie "Polder". Cytuję je niżej. Tytuły cytatów pochodzą ode mnie.

ZNACZNE STRATY W ŚRODOWISKU

Wykonywane do niedawna regulacje rzek powodowały zwykle znaczne straty w środowisku przyrodniczym, ponieważ najczęściej stosowano jednakowy kształt przekroju poprzecznego koryta rzeki oraz ujednolicony spadek podłużny, wyrównywano dno i wytyczając łagodne łuki o ściśle wytyczonej krzywiźnie, połączone odcinkami prostymi, brzegi i skarpy umacniano zabudową kamienną, niwelowano terasę zalewową, budując wały przeciwpowodziowe minimalizujące powierzchnię zalewową itp. Uregulowane cieki, nie posiadające wysp, charakteryzował brak roślinności wodnej i wynurzonej.

BIOLOGICZNA PUSTKA

W przeszłości zabiegi hydrotechniczne wiązały się często z uniformizacją warunków naturalnych, podczas gdy ich zróżnicowanie jest podstawowym warunkiem rozwoju gatunkowego roślin i zwierząt. Umacniane, często bez uzasadnienia technicznego, betonem, asfaltem lub narzutem kamiennym podwodne części skarpy, równe, płaskie dna bez płycizn, głęboczków, bystrzy, kamieni, zagłębień w skarpach, gałęzi i pni w nurcie stanowią biologiczną pustkę, gdzie tylko nieliczne gatunki są w stanie wegetować.

Na koniec przypomnę jeszcze, że w Polsce regulacją rzek zajmowało się (i zajmuje nadal) Ministerstwo… Ochrony Środowiska.

Stanisław Zubek
kampania "Aby rzeka była rzeką"

Ł Na podstwie: Działania w zakresie ochrony jakości wód i wartości przyrodniczych [w:] "Polder" z lipca '98, ss..9-10. Cytaty pochodzą ze s.10.

BEZ LASU - TSUNAMI
(PRZYCZYNEK ÓSMY)

Kolejny przyczynek ilustrujący tezę, że przeciw powodzi dobry las, pochodzi z wielkonakładowej gazety. W lipcu tego roku na Słowacji była powódź.

Ta tragedia nie przybrałaby takich rozmiarów, gdyby nie rabunkowa gospodarka leśna władz. Nad jedną z zalanych wsi niedawno wycięto kawał lasu pod wyciągi narciarskie. Jedna mała rzeczka, mała Świnka, wezbrała jak fala tsunami*) - powiedział dr Juraj Mesik, szef fundacji Ekopolis z Bańskiej Bystrzycy.

Stanisław Zubek
kampania "Aby rzeka była rzeką"

PS

Zestawienie poprzednich przyczynków - patrz: Stanisław Zubek, Las przeciwpowodziową gąbką [w:] ZB nr 11(113)/98, s.29.

*) Apokalipsa w cygańskiej osadzie [w:] "Gazeta Wyborcza" z 25-26.7.98, s.5.

CZORSZTYŃSKI CUD
W ŻYCIU

Zapora w Czorsztynie czyni cuda. O niektórych już pisałem.1) Przypomnę tylko te większe - zapora czorsztyńska uratowała Kraków (cud ministra Żelichowskiego i posła Bułki) oraz - w aspekcie demograficznym zapora w Czorsztynie jest lepsza od jej braku (cud profesora Ostasza).

Teraz kolejny cud. Jego sprawcą jest dziennikarz (dziennikarka) "Życia" skryty(a) pod literkami MR. Otóż pan(i) MR napisał(a), że - cytuję - swoją rolę doskonale spełnił podczas ubiegłorocznej powodzi zespół zbiorników Czorsztyn-Niedzica. Zamortyzował on uderzenie fali powodziowej na Sanie.2)

Jest to kompletny idiotyzm. Fizyczna niemożliwość. Dunajec nie wpływa do Sanu. Równie dobrze można by powiedzieć, że zapora w Czorsztynie zamortyzowała falę powodziową na Saharze. Jeszcze nikt tego nie powiedział? Poczekajmy spokojnie. Jest duża szansa, że na taką myśl jakaś mądra-główka kiedyś wpadnie. O zaporze w Czorsztynie nie powiedziano przecież ostatniego słowa.

Stanisław Zubek
akcja "Tama tamie"

1) Stanisław Zubek, Trzech posłów i zapora, czyli czorsztyńskie cuda [w:] ZB nr 1(103)/98, s.14; Rozmnażający się Podhalanie [w:] ZB nr 12(102)/97, s.74.

2) MR, Niszcząca siła górskich rzek [w:] "Życie" z 24.7.98, s.3.


Zielone Brygady nr 12 (114), 16-30 czerwca 1998