Zielone Brygady nr 13 (115), 1-15 lipca 1998


INFOSTRADA

GÓRA ŚW. ANNY - JEDNAK REPRESJE?

Wydawało się, że sprawa Góry Św. Anny zakończy się bez konsekwencji prawnych. Okazuje się jednak, że lobby autostradowe i reprezentujące je organa III RP chcą nas przykładnie ukarać. Na razie niektórych z nas zaczęli odwiedzać w mieszkaniach policjanci, w ramach wywiadu środowiskowego. Pytają o swoje ulubione rzeczy, tzn. kto nam płaci, kto za tym stoi, jaka organizacja… Jeżeli tego typu pytania nie przynoszą rezultatu (oni naprawdę wierzą, że ich pytania mają sens), wtedy zaczynają się groźby - ile to lat wiezienia nam grozi. Radzą, żebyśmy sobie wzięli dobrego adwokata i tak dalej.

Z lat 80. pamiętam, że w takich sytuacjach najlepiej nic w ogóle nie mówić, w zasadzie nie ma co się wdawać w jakieś dłuższe pogaduszki, które policja "po przyjacielsku" próbuje prowadzić. Każdy, z pozoru nieistotny szczegół jest dla nich cenny, przede wszystkim jako źródło psychicznego łamania kolegów, na których mogą wtedy stwarzać wrażenie wszechwiedzących, bo tak naprawdę inni już dawno wszystko powiedzieli.

Moim zdaniem, nie ma też sensu udawać, że nas tam nie było czy nie odbierać wezwań itp., natomiast warto bardzo uważać z podpisywaniem czegokolwiek, wszystko dokładnie czytać, a najlepiej nie podpisywać. O akcji trąbiły w końcu wszystkie media, np. ja o rozpoczęciu blokady dowiedziałem się z Teleexpressu.

Radzę każdemu założyć sobie teczkę, w której będzie zbierać wszelkie dokumenty w naszej sprawie, a po każdej rozmowie z policjantem warto też od razu zrobić sobie notatki: z kim rozmawialiśmy, kiedy, o co pytał, co my mówiliśmy, co podpisaliśmy. Potem różne drobiazgi umykają z pamięci, a wszystko może się przydać. No i bez paniki, takie węszenie o niczym jeszcze nie świadczy, a ludzie, którzy stanowią autentyczne wyzwanie dla rządzącej technooligarchii muszą nabrać obycia w stosunkach z policją i tzw. wymiarem sprawiedliwości. Każdy prawdziwy opozycjonista musi się liczyć z prześladowaniami, cudów nie ma.

Pytania, jakie zadaje policja, pokazują, że chcą całą sprawę ukryminalizować - tak, jak to robiono w czasach komuny. My oczywiście musimy być solidarni i domagać się, żeby karano nas za to, co robiliśmy - czyli za obronę przyrody i polskiego interesu publicznego.

Wszystko to oczywiście przykre, ale z drugiej strony każdy nowy atak wrogów jest okazją do wzmocnienia naszych szeregów. Prześladowania też być może podniosą walkę na wyższy poziom. Jeżeli będziemy się trzymać dzielnie, wtedy nie tylko skompromitujemy naszych przeciwników, być może takie przyciśnięcie do muru skłoni niektórych do porzucenia ambicyjek i iluzji o własnej (kilkuosobowej) potędze oraz do zastąpienia partykularnych cwaniactw działaniem na rzecz jednoczenia autentycznego ruchu ekologicznego.

Być może też wyłoni się grupa prawników, na których można liczyć w trudnych sytuacjach, być może zyskamy nowych zwolenników i przyjaciół. Wszystko przed nami.

POZA TYM:

Na łamach "Polityki" nr 30 z 25.7.98 znany - także z łamów ZB - teoretyk polskiego ruchu ekologicznego prof. Piotr Gliński przeprowadził taką oto analizę protestu na Górze Św. Anny: Profesor Gliński twierdzi, że przyczyn było kilka. Jedną z nich był spór polityczny, jaki w ubiegłym roku wybuchł w środowisku organizacji ekologicznych. Duża grupa działaczy przed wyborami do Sejmu stworzyła WKLE i zawarła porozumienie z UW, uznając, że jedynie to ugrupowanie jest w stanie poważnie potraktować kwestie ochrony środowiska. Tego inni działacze, zwłaszcza radykalni, nie zaakceptowali. Wśród ekologów popularne są poglądy lewicowe, nierzadko lewackie. Często pojawiają się hasła przeciwne przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i obecności w naszym kraju zachodnich koncernów. Dochodzi nawet do zaskakujących aliansów, np. z chłopską Samoobroną Leppera. Wśród ekologów są też anarchiści oraz przedstawiciele środowisk kontrkulturowych nie akceptujący jakiejkolwiek aktywności politycznej. Nic więc dziwnego, że związek z UW odebrany został jako zdrada ekologicznych ideałów. Radykalni działacze zdecydowali się więc na demonstrację siły i stracie z administracją rządową, z którą ich dawni koledzy weszli w sojusz. Tak więc już wszystko jasne, akcja na Górze Św. Anny była zrobiona na złość WKLE, a niezależny badacz, prof. Gliński tylko to zbadał i opisał. A może to "spiskowa teoria dziejów"?

W tejże samej "Polityce" z następnego tygodnia (8.8.98) znalazłem bardzo dobry tekst pt. Złota nawierzchnia; w Magazynie "Rzeczpospolitej" nr 31 (6.8.98) - dobry tekst o zielonych i o akcji na Górze; w tejże samej "Rzeczpospolitej"w Magazynie z 26.7. tekst pt. Bóg ma cztery koła - to wszysto trzeba koniecznie przeczyć. Chyba najlepszy w ogóle tekst o autostradach ukazał się na łamach "Trybuny" (tak, tak) 23.6.98 pt. Autostrady pod społeczną kontrolę autorstwa Jakuba Rzekanowskiego; wcześniej w "Życiu" z 7.4.98 pojawił się tekst Ryszarda Bugaja - Komu autostrady. Wszystkie te teksty każdy antyautostradowiec powinien mieć i znać.

Natomiast w "Biuletynie PKE" z lipca '98 Janusz Mikuła rozpoczął szczegółowy opis tras przebiegu planowanych autostrad, z wyszczególnieniem wszystkich punktów, gdzie niszczona jest przyroda. To trzeba mieć koniecznie. Opis będzie kontynuowany w kolejnych numerach. Czytajcie te teksty, śledźcie prasę - w kioskach jest teraz mnóstwo materiałów o autostradach.

Generalnie wiadomo już, że plan budowy autostrad w obecnym kształcie załamał się i autostradowcy muszą sięgnąć do naszych kieszeni w sposób bardziej bezpośredni niż dotychczas. Dlatego w tej chwili nasza kampania powinna się skupić na aspektach finansowych i przebiegać pod hasłami:

I ogólnie w tym stylu. Należy w tym duchu wywierać naciski na posłów i decydentów.

Olaf Swolkień


Zielone Brygady nr 13 (115), 1-15 lipca 1998