Zielone Brygady nr 13 (115), 1-15 lipca 1998


FENOMEN ANTROPOCENTRYZMU

Jakie rodzaje antropocentryzmu możemy wyróżnić?

Jest ich kilka:

  1. Tylko człowiek, w tym najpierw ja sam - antropocentryzm egoistyczny.
  2. Człowiek, w tym najpierw ja i moja rodzina bądź moja rodzina i ja - antropocentryzm familiarystyczny; ja i mój naród to antropocentryzm nacjonalistyczny; ja i moja religia to oczywiście antropocentryzm religijny (antropocentryzm tego rodzaju jest silnie związany z teocentryzmem).
  3. Może być antropocentryzm zamknięty: "tylko człowiek" lub antropocentryzm "uchylony" (bo o otwartości nie można w tym wypadku mówić): człowiek, ale troszkę i inne istoty, szczególnie, gdy służą człowiekowi.
  4. Kryptoantropocentryzm - polega na tzw. braku kongruencji: werbalnie ktoś może odcinać się od antropocentryzmu, a nawet wygłaszać krytyczne uwagi, zaś niewerbalnie zachowywać się jak antropocentrysta. Jest to niebezpieczna forma, gdyż zawiera zafałszowanie: na ustach jedno, a w zachowaniach drugie. "Lubię las" oraz: zużywam papier bez kontrolowania się, kupuję meble dębowe (gdy dysponuję pieniędzmi) itd. Lub: "Miłe są małe zwierzątka" oraz: swoim dzieciom daję do jedzenia cielęcinę, nie interesuje mnie relacja: ilość zwierząt a ilość ludzi (im więcej ludzi, czyli układów pokarmowych, tym więcej zwierząt musi być ubijanych i przerabianych na pokarm). Kryptoantropocentryzm wynika z faktu antropologicznego, że mamy podświadomość.*) Każdy ma lęki o siebie samego zawarte w podświadomości (powstałe ewolucyjnie: głównie przed drapieżnikami), ma instynkt samozachowawczy, są one determinowane również kulturowo: wpajane przez rodziców, religię, magię. Od niektórych trzeba się uwalniać, a zwłaszcza od ich nadmiaru. "Krypto-" znaczy "podświadomy", "bezwiedny" lub "świadomie ukrywany". Stąd mamy kryptoantropocentryzm nieuświadamiany, częściowo niewinny oraz przebiegły, częściowo wręcz perfidny.

Antropocentryście można udowodnić wprost jego nieodpowiedzialne zachowania wobec natury, kryptoantropocentryście trudno. Ten drugi skrywa się za hasłami, "mechanizmami obronnymi", głównie tzw. racjonalizacją, rozszczepieniem. "Trzeba dbać o przyrodę" oraz: fajnie jest jechać autostradą przez ten park krajobrazowy, widać zza okien drzewa, a niekiedy nawet sarnę; na innych odcinkach autostrady jest nudno, tylko domy, druty elektryczne, pola, ludzie.

Niestety, antropocentrystami i kryptoantropocentrystami w większym lub mniejszym stopniu jesteśmy wszyscy, bo wpoili nam go rodzice, którzy byli pod wpływem swoich rodziców i ich kultury. Nowe pokolenia mogą się powoli od niego uwalniać pod wpływem ruchu proekologicznego.

Skrajna forma antropocentryzmu (lub kryptoantropocentryzmu) to szowinizm antropocentryczny: tylko korzyść człowieka, a reszta w ogóle się nie liczy.

Trzeba wykazywać ludziom ich kryptoantropocentryzm. Kryptoantropocentryści lubią krzyczeć: "Nagonka na porządnych ludzi" etc. Osłabiają możliwość krytyki, chcą, by ich podświadomość pozostała w spokoju (a właściwie w olbrzymim niepokoju, ale za to swojskim).

Bez odkrywania i demaskowania kryptoantropocentryzmu nie może być postępu w ochronie przyrody. Trzeba jednak pamiętać, że bycie wyznawcą antropocentryzmu nie pokrywa się z byciem człowiekiem. Trzeba wspierać antropocentrystę w jego docieraniu do pozaantropocentrycznego człowieczeństwa. To jest długi i żmudny proces.

Lech Ostasz

*) Mówiąc na marginesie, ludzie kryproantropocentryczni nie lubią Freuda, a jeśli już nie chcą być zupełnymi ignorantami psychologicznymi, to wybierają koncepcję Junga, która rozmywa ustalenia Freuda na temat podświadomości.

FENOMEN ANTYNATURALIZMU

Mamy następujące odmiany antynaturalizmu:

Odnośnie pierwszego - antynaturalistycznie nastawieni ludzie mówią o ludziach nastawionych naturalistycznie: "dzikusy", "naiwni romantycy", "chcą żyć bez antybiotyków i wirusocydów" itp. Odpowiem od razu: Nie ma doprawdy nic złego nawet w najskrajniejszym naturalizmie. Z naturalizmu kpią sobie tylko ofiary antynaturalizmu.

Odnośnie drugiego - trzeba zauważyć, że powstaje on przez trening czystości, wpajany przez rodziców; przykład: "Co te koty w marcu wyprawiają!", "Robi mi się nieswojo, gdy widzę te psy tak bezwstydnie kopulujące na trawniku", "Jak można na plaży chodzić nago!" Wstyd nagości jest "papierem lakmusowym": jeśli ktoś wstydzi się nagości własnej i cudzej, to ma w podświadomości skłonności antynaturalistyczne.

Z kolei antynaturalizm artefaktowy sam rzuca się w oczy: ktoś nie ma czasu nawet spojrzeć na zieleń wiosenną, na cykliczność przyrody, bo jego umysł zajęty technicznymi sprawami i obiektami kieruje jego oczy tylko na nie. Mówiąc inaczej: kto patrzy dużo w ekran komputera, będzie z czasem widział także drzewo, a nawet drugiego człowieka i siebie jak gdyby na ekranie. Kto jeździ cały dzień samochodem, nie będzie inspirował np. swojego dziecka, tylko "naciskał na gaz" jego motywacji.

Zwykle te trzy odmiany antynaturalizmu idą razem.

Tym samym od strony negatywnej został określony naturalizm: zachodzi on wtedy, gdy brak cech antynaturalistycznych. Ale ich brak może oznaczać obojętność lub naturalizm. Czyli, by uzyskać naturalizm, trzeba odrzucić obojętność i dodać traktowanie natury jako inspiratorki życia.*)

Lech Ostasz

*) Na temat natury i naturalizmu patrz: Lech Ostasz, Pojecie natury [w:] ZB nr 12(114)/98, ss.44-45.

GENETYCZNA MORALNOŚĆ

Technologia genów jest nie tylko problemem badaczy. Problematyka ta budzi kontrowersje w społeczeństwie, które przestało już być bierne wobec tego, co dzieje się w pracowniach badawczo-rozwojowych. Protesty przeciwko badaniom z "zakazanej strefy" mają coraz większy wpływ na planowanie pracy naukowej we wspomnianej dziedzinie. Ciągle jednak istnieje rozbieżność opinii wobec tego, czy należy prowadzić badania na genach i ingerować w genom żywych organizmów.

Jednym z prekursorów tej niebłahej dyskusji stał się Krzysztof Zanussi,*) który w swoim filmie Iluminacja umieścił scenę przedstawiającą rozmowę studentów na ww. temat. Co jest większym zagrożeniem dla ludzkości - energia jądrowa czy też manipulacje genetyczne? Warto zaznaczyć, że kilkanaście lat temu (szczególnie w Polsce - za żelazną kurtyną) wspomniany temat nie był jeszcze tak upowszechniony jak dzisiaj. Po katastrofie w elektrowni atomowej "Three Mile Island" k. Harrisburga zagadnienie bezpieczeństwa podobnych zakładów było jednym z większych problemów opiewanych przez działaczy tworzącego się ruchu ochrony środowiska. Dzisiaj sytuacja ta wygląda nieco inaczej. Także Kościół katolicki z większym zaangażowaniem podchodzi do problemu manipulacji genetycznych. Kwestia ta w gruncie rzeczy przypomina biblijną historię wieży Babel - wskazuje na ludzi dążących do doskonałości i do opanowania świata, dostosowania go do swoich potrzeb. Z drugiej strony nasuwa się tu cytat - Czyńcie sobie ziemię poddaną - jakie jednak są granice przystosowywania świata? Czy droga gwałtownych zmian nie prowadzi do komicznego świata przedstawionego w opowiadaniu science fiction Sławomira Mrożka Wesele w Atomicach? Czy po tak nie kontrolowanych zmianach w globalnym ekosystemie, świat nie będzie przypominał makabrycznego horroru rodem z opowiadań Kafki? Fenomenalne dla gatunku homo sapiens jest to, że nie musi biernie ulegać procesom specjacyjnym jak jego ewolucyjni przodkowie. Teraz ma już narzędzia, dzięki którym może próbować "dorównać Bogu". To ostatnie stwierdzenie nasuwa tylko myśl o niepoprawnym prometeizmie Gustawa/Konrada z III cz. Dziadów Mickiewicza.

Nie można zaprzeczyć, że dziedzictwo kulturowe tworzone przez licznych wyznawców katolicyzmu ma znaczący wpływ na dzisiejsze osądy rzeczywistości, które są uznawane za obiektywne. Ciągle bowiem przeraża mnie zlaicyzowane, nie podparte kulturowo podejście do tego problemu. Wskazuje ono na potrzebę prowadzenia wszelkich badań, które mogą przyczynić się dla dobra ludzkości. Stwierdzenie to trudno podważyć. Każdy medal ma jednak dwie strony. Można przytoczyć fakty historyczne, które wskazują na to, że badania prowadzone w kierunku dojścia do prawdy, mogą być zalążkiem makabrycznych wydarzeń. Otto Hahn - niemiecki fizyk odkrywając zjawisko rozszczepienia, nie zdawał sobie sprawy, że już za parę lat będzie się pocił, słysząc w angielskim radiu o następstwach swojego odkrycia - zbombardowaniu Hiroshimy (D. Irving, Kryptonim Virushaus). Niestety, czasami nie jesteśmy świadomi ku czemu zmierzają nasze działania. Nie wiemy też, czy ich efekt nie jest losowy - zupełnie niezależny od nas samych.

W gruncie rzeczy trudno kategorycznie zabronić badań na genach. Ostateczne prawo, zakazy, nakazy - czy to z woli rządów, czy też społeczeństw - ustanowione zostanie arbitralnie.

Paweł Ł. Urban
: friko5.onet.pl/rz/plurban

*) Krzysztof Zanussi (ur. w 1939 r.) - znany polski reżyser i scenarzysta. W swoich filmach porusza ważne problemy społeczne, odcinając się od utartego schematu amerykańskiego kina.

WIELKIE STARCIE

Kilka dni temu, za sprawą budzika połączonego z radiem, skoro świt dowiedziałam się, że wojewoda opolski ma zamiar użyć siły, by wyrzucić zielonych z Góry Św. Anny, na której założyli obóz, protestując przeciw budowie autostrady przez park krajobrazowy.

Przerażona takim pomysłem, który przywrócił w mojej pamięci wszystkie siłowe rozwiązania z czasów pierwszej Solidarności i stanu wojennego, nie do końca jeszcze obudzona, zdobyłam numer telefonu Pana Wojewody i zadzwoniłam do niego, żeby prosić o wycofanie się z tego pomysłu. Ale im dłużej z nim rozmawiałam, tym bardziej nabierałam przekonania, że nie będzie innego wyjścia z tej sytuacji. Wojewoda działał już według logiki konfliktu, który rozwijał się przez poprzedni miesiąc. Czuł się przyparty do muru. Podobnie jak zieloni obozujący na Górze.

ZIEMIA NIE NALEŻY DO NAS,
MY NALEŻYMY DO ZIEMI

W czasach, kiedy ludzie żyli jeszcze w łączności z Naturą, Góra była dla nich miejscem świętym. Pewnie i dlatego, że z Góry lepiej widać. Co widać dzisiaj z Góry Św. Anny? Wykarczowany las, którego bronili zieloni - umierając, odsłonił jednocześnie widok na pole wielkiego starcia. Bez fanfar i wypowiadania wojny ścierają się oto bowiem dwie wizje cywilizacji.

Jedna, to Cywilizacja Miasta, "postępu" i konsumpcji, wedle której Ziemia jest naszą własnością i wolno nam z nią robić wszystko, co będzie służyło naszym wciąż rosnącym i nakręcanym przez nachalną reklamę potrzebom posiadania wciąż nowych i nowych rzeczy, przewożenia tych rzeczy, sprzedawania ich, a potem spalania gigantycznych, zostających po tych rzeczach gór odpadków.

Druga, to Cywilizacja Natury, umiaru i pytania w skupieniu: "Po co tu jesteśmy?"; wedle której to nie Ziemia należy do nas, tylko my należymy do Ziemi. Cywilizacja świadoma tego, że jesteśmy jedynie częścią gigantycznej sieci życia i że wszystko, co czynimy Ziemi, która nas gości, czynimy także sobie samym.

Owo starcie dwóch wizji cywilizacyjnych będzie zapewne wyznaczać ramy pejzażu XXI w. Choć na razie w wielu kręgach intelektualnych elit w dobrym tonie jest dyskredytowanie zielonych, nazywanie ich oszołomami i oskarżanie o brak realizmu, to już widać - jak niewygodni (czyaj: zagrażający) stają się dla cywilizacyjnego establishementu. Już nie przysłowiowi cykliści oskarżani są o powodowanie najróżniejszych nieszczęść. Ich miejsce zajęli właśnie zieloni. Skonstatowałam to ze zdumieniem po raz kolejny, kiedy - zanim jeszcze zorientowano się, jakie są rzeczywiste przyczyny - właśnie zielonym przypisano winę za niedawną katastrofę niemieckiego superekspresu. Wedle pierwszych, nie potwierdzonych później informacji, to oni uszkodzili tory kolejowe, protestując przeciw transportowaniu odpadów atomowych. "Cykliści" XXI w. uparcie będą burzyć nasz złudny spokój.

EKOLOGIA DEMOKRACJI

Demokracja jest możliwa tam, gdzie istnieje wspólnota. Cywilizacja Miasta służy demokracji marnie, ponieważ wspólnotę rozbija - tak, jak wielki las potrafi zniszczyć i rozbić autostradą. Społeczności lokalne atomizuje i poddaje ogromnej presji zarabiania wciąż nowych pieniędzy potrzebnych do kupowania wciąż nowych rzeczy. Dlatego - ku zdumieniu, a czasem i oburzeniu obserwatorów życia publicznego - w Europie wciąż maleje procent obywateli, którzy biorą udział w demokratycznych wyborach. Ludzie nie identyfikują się z demokratycznym porządkiem, ponieważ coraz bardziej brakuje demokratycznego jądra, czyli wspólnoty. Nie zastąpi jej udział w lokalnym życiu za pośrednictwem telewizji. Nie zastąpią jej wyborcze festyny, podczas których frenetyczni dyskdżokeje z komercyjnych radiostacji będą rzucać w tłum reklamowe gadżety i ogłuszać mocą kilowatów.

W Polsce młodzi ludzie pytani bodaj 2 lata temu o to, z jakimi wartościami w życiu publicznym byliby skłonni się identyfikować, w ponad 80% odpowiedzieli, że jeśli w ogóle coś ich w tym życiu interesuje, to ekologia, obrona środowiska właśnie. I niekoniecznie są to tylko deklaracje artykułowane na użytek socjologicznego badania. W Polsce istnieje dziś prawie 2,5 tys. mniejszych i większych organizacji ekologicznych. Tyle ich mamy w bazie danych Społecznego Instytutu Ekologicznego - BORE.

Zapewne nie jest to zwykły wyraz naturalnego buntu wobec pokolenia rodziców. Młodym, którzy zachowali jeszcze dziecięcą wrażliwość na sprawy świata, łatwiej dostrzec te aspekty rzeczywistości, których zieloni "fundamentaliści" nie boją się nazywać nadciągającą ekologiczną katastrofą.

Góra Św. Anny, przez miesiąc goszcząc obóz zielonych, stworzyła kolejną wspólnotę. Być może dlatego, że Góra - miejsce święte dla tych, którzy chcą ją za takie uznać, udzieliła swoim obrońcom nieco własnej mocy. I teraz, mimo wywiezienia w policyjnych sukach, stali się bardziej pewni swoich racji. Tym, którzy wolą mniej metafizyczne interpretacje także wyda się oczywiste, że interwencja policji paradoksalnie pomogła zielonym - stworzyła bohaterów, niemal męczenników wspólnoty. Wspólnota się umocni.

Wojewoda opolski, komendant policyjnej grupy czy operator koparki, której widły przeorywały ziemię po obozowisku zielonych, choć wcale tego nie chcieli, choć zachowali się zgodnie z regułami Cywilizacji Miasta, wedle której trzeba zniszczyć to wszystko, co nie służy nakręcaniu spirali konsumpcji - przysłużyli się zielonym. I choć zgodnie z logiką konfliktu, wedle której muszą teraz działać zieloni, Pan Wojewoda i ci, którzy wykonywali jego polecenia, zostaną oskarżeni o nadużycie władzy - z pewnością w ten pokrętny sposób przysłużyli się demokracji.

SAMOOGRANICZAJĄCA SIĘ REWOLUCJA

Do czego namawiają zieloni, zwolennicy Cywilizacji Natury?

W zgiełku postulatów "przeciw": wycinaniu drzew, budowaniu autostrad, spalaniu śmieci czy setce innych, gubi się czasem ich wielkie "za". Zieloni są za kolejną samoograniczającą się rewolucją.

Samoograniczająca się rewolucja to była nasza specjalność w r. 1980, kiedyśmy z nadzieją patrzyli na Lecha, skaczącego przez płot Stoczni. Wtedy też stawialiśmy sobie nierealistyczne, nierozsądne - wedle naszych przeciwników - cele. Ale w końcu się nam udało.

Dzisiaj, według zielonych, samoograniczenie ma dotyczyć innej sfery. Mamy zobaczyć siebie jako gości, a nie władców Ziemi. Mamy zauważyć dramatyczne dla Ziemi skutki naszych własnych działań. Mamy mniej konsumować, produkować mniej śmieci, zużywać mniej wody, wypuszczać w powietrze mniej trujących substancji. I nawet jeśli wielu ten rodzaj postulatów uważa jeszcze za oszołomstwo, zapewne za chwilę pojawi się ktoś, kto napisze słowa porównywalne - gdy idzie o moc ich oddziaływania - ze słynnym i ważnym dla mojego pokolenia tekstem Siła słabych. Może nawet teraz, w jakimś miasteczku, taki tekst właśnie powstaje?

Myślenie o Ziemi jako o ekosystemie, w który człowiek ingeruje nadmiernie i którego podatność na te ingerencje po prostu wyczerpuje się, jest dla nas trudne. To zrozumiałe. Każdy psycholog zna ten mechanizm. Musimy zamykać oczy i udawać, że nie dostrzegamy dramatycznych dla nas samych i dla Ziemi zmian, które powodujemy. Gdybyśmy otworzyli oczy i naprawdę ujrzeli tę zabetonowaną przestrzeń, w której tracimy oddech i poczucie sensu, umierające zwierzęta pozbawiane swoich miejsc do życia i nas samych, cierpiących z powodu trujących wyziewów Cywilizacji Miasta, musielibyśmy oszaleć. Możemy więc otwierać oczy jedynie częściowo, bardzo pomału.

Zielonych, których traktujemy jako zwiastunów złej nowiny, bardzo nie lubimy. Ale dzięki nim jednak otwieramy oczy.

***

Pod koniec minionego roku "Gazeta Wyborcza" przeprowadzała sondę na temat jego najważniejszych wydarzeń. Wśród wielu indagowanych osób publicznych tylko jedna zwróciła uwagę na fakt, który miał związek ze stanem zdrowia Ziemi. Był to Timothy Garton Ash, angielski publicysta i historyk, tak drogi i ważny dla ludzi pierwszej Solidarności. Przypomniał, że w 1997 r. odbył się szczyt ekologiczny w Kioto, na którym z wielkim trudem, ale jednak, po raz kolejny próbowano dokonać pewnych międzynarodowych uzgodnień dotyczących ochrony Ziemi.

Mam nadzieję, że Timothy Garton Ash dostrzeże w wypadkach na Górze Św. Anny moment historyczny. Ja w każdym razie, pisząc ten tekst, wciąż słyszę przy moim biurku zgiełk tego nieuchronnego, rozpoczynającego się Wielkiego Starcia.

Anna Mieszczanek
Warszawa, 9.6.98

Ł Tekst przesłany do druku w "Gazecie Wyborczej" 9.6.98. Do dziś, mimo zapytań autorki, nie wiadomo, czy się ukaże.

Autorka jest wiceprezesem Społecznego Instytutu Ekologicznego - BORE i prywatnym wydawcą.

DOŻYNKI W KRAKOWIE

Małopolska Unia Rolnictwa Ekologicznego zaprasza na stoiska z ekologiczną żywnością podczas krakowskich Dożynek - 30.8.98 ą 1000 na Rynku Głównym w Krakowie. Będzie można skosztować i kupić produkty pochodzące z atestowanych gospodarstw ekologicznych z okolic Krakowa i Kielc, porozmawiać z rolnikami i producentami ekologicznej żywności. Będzie tradycyjnie pieczony chleb oraz pełna oferta krakowskich "zielonych" sklepów. Zapraszamy wszystkich, którzy myślą globalnie, a jedzą lokalnie.

Zaprasza MURE, czyli: PKE - Okręg Małopolska, PKE - Zarząd Główny, PKE - Koło w Bochni, Związek Gmin Rolniczych i Ekologicznych w Kielcach, ECEAT-Poland, Unia Konsumentów Polskich, Federacja Konsumentów, Federacja Zielonych - Grupy Krakowska i Kielecka, Klub Wegetarian.

Małgorzata Jermak
MURE


Zielone Brygady nr 13 (115), 1-15 lipca 1998