Zielone Brygady nr 14 (116), 16-31 lipca 1998
Jakiego społeczeństwa chcemy? "Niech zadecyduje wolny rynek!" - to często słyszana odpowiedź. Wybitny kapitalista uzasadnia, że odpowiedź ta podważa prawdziwe wartości, od których zależy otwarte demokratyczne społeczeństwo.
W Filozofii historii Hegel przedstawił burzliwy wzorzec historii - rozłam i upadek cywilizacji zmierzających do chorobliwej intensyfikacji ich pierwszych zasad. Mimo że dorobiłem się fortuny na rynkach kapitałowych, obawiam się, że nieskrępowany rozwój leseferowskiego kapitalizmu i rozprzestrzenienie wartości rynkowych na wszystkie dziedziny życia zagrażają naszemu otwartemu i demokratycznemu społeczeństwu. Głównym wrogiem otwartego społeczeństwa - jak myślę - nie jest już komunizm, lecz groźba kapitalizmu.
Termin "społeczeństwo otwarte" został wprowadzony przez Henryka Bergsona w książce Dwa źródła moralności i religii (1932) i upowszechniony przez austriackiego filozofa Karola Poppera w książce Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie (1945). Popper dowodził, że ideologie totalitarne, takie jak komunizm i nazizm, mają wspólny element: przypisują sobie posiadanie prawdy absolutnej. Ponieważ prawda absolutna jest poza zasięgiem ludzkości, ideologie te muszą uciekać się do przemocy w celu narzucenia swojej wizji społeczeństwa. Popper przeciwstawił tym totalitarnym ideologiom inne spojrzenie na społeczeństwo, w którym nikt nie ma monopolu na prawdę, różni ludzie mają różne poglądy, różniące się interesy i potrzebne są instytucje, które pozwalają im razem pokojowo współżyć. Instytucje te chronią prawa obywateli, zapewniają wolność wyboru i wolność słowa. Popper nazwał tę formę organizacji społecznej "społeczeństwem otwartym", ideologie totalitarne są jego wrogami.
Napisane podczas II wojny światowej Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie tłumaczyło, jakich wartości zachodnie demokracje bronią i o jakie walczą. Wyjaśnienie było bardzo abstrakcyjne i filozoficzne, a termin "społeczeństwo otwarte" nigdy nie uzyskał szerokiego uznania. Mimo wszystko, analiza Poppera była dogłębna i kiedy się z nią zapoznałem jako student, w późnych latach 40., doświadczywszy na własnej skórze rządów nazistów i komunistów na Węgrzech, uderzyła mnie jej odkrywcza siła.
Postanowiłem wgłębić się w filozofię Karola Poppera i poszukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego nikt nie ma dostępu do prawdy absolutnej? Odpowiedź stała się jasna: żyjemy w tym samym wszechświecie, który próbujemy zrozumieć, a nasza percepcja może mieć wpływ na wydarzenia, w których uczestniczymy. Gdyby nasze myśli należały do jednego świata a ich przedmiot (oraz materia) do innego, prawda mogłaby znajdować się w naszym zasięgu: moglibyśmy formułować twierdzenia odpowiadające faktom, a fakty dostarczałyby niezawodnych kryteriów oceny ich prawdziwości.
Istnieje dziedzina, w której ten stan jest spełniony - nauki przyrodnicze. W innych dziedzinach ludzkiej aktywności relacja pomiędzy twierdzeniami a faktami nie jest tak jasna. W sprawach społecznych i politycznych określanie rzeczywistości jest wspomagane postrzeganiem. W takich sytuacjach fakty niekoniecznie tworzą niezawodne kryteria oceny prawdziwości twierdzeń. Istnieje dwukierunkowa zależność - mechanizm sprzężenia zwrotnego - pomiędzy rozumowaniem a zdarzeniami, który nazwałem "refleksywnością". Użyłem go do rozwinięcia teorii historii.
Niezależnie od tego, czy teoria ta jest słuszna czy nie, okazała się mi bardzo pomocna w operacjach finansowych. Gdy miałem już więcej pieniędzy niż potrzebowałem, postanowiłem założyć fundację. Zastanawiałem się, co jest dla mnie naprawdę ważne. Przeżywszy nazistowskie prześladowania i komunistyczny terror, doszedłem do wniosku, że najważniejsze dla mnie jest otwarte społeczeństwo. Nazwałem więc fundację Fundacją Społeczeństwa Otwartego i zdefiniowałem jej cele jako:
Było to w roku 1979.
Moje pierwsze przedsięwzięcie w Afryce Południowej nie odniosło sukcesu. Apartheid był tak wszechwładny, że wszystko, co próbowałem robić, czyniło mnie częścią systemu, zamiast pomagać mi zmienić go. Po tym zwróciłem swoją uwagę na Europę Środkową. Tutaj odniosłem już znacznie więcej sukcesów. Zacząłem wspierać ruch Karta 77 w Czechosłowacji w roku 1980 i "Solidarność" w Polsce w 1981 roku. Ustanowiłem oddzielne fundacje w mojej ojczyźnie, na Węgrzech (1984), w Chinach (1986), w Związku Radzieckim (1987) i w Polsce (1988). Moje zaangażowanie nabrało tempa wraz z upadkiem systemu sowieckiego. Dotychczas stworzyłem sieć fundacji działających w więcej niż 25 krajach (z wyjątkiem Chin, gdzie zakończyliśmy działalność w 1989 r.). Działając w warunkach reżimu komunistycznego, nigdy nie odczuwałem potrzeby wyjaśniania, co oznacza termin "otwarte społeczeństwo". Ci, którzy popierali cele fundacji rozumieli to lepiej ode mnie, nawet jeżeli nie znali tego wyrażenia. Na przykład zamiarem mojej fundacji na Węgrzech było wspieranie ruchów alternatywnych. Wiedziałem, że panujący komunistyczny dogmat był fałszywy - właśnie dlatego, że był dogmatem i stałby się nie do utrzymania, gdyby został wystawiony na próbę alternatyw. Podejście to okazało się skuteczne. Fundacja stała się głównym źródłem wsparcia dla społeczeństwa obywatelskiego na Węgrzech; w miarę jak społeczeństwo obywatelskie rozkwitało, reżim komunistyczny słabł.
Po upadku komunizmu misja sieci fundacji zmieniła się. Zdając sobie sprawę z tego, że społeczeństwo otwarte jest bardziej zaawansowaną i dojrzałą formą organizacji społecznej niż społeczeństwo zamknięte (ponieważ w społeczeństwie zamkniętym istnieje tylko jeden narzucony społeczeństwu wzór, podczas gdy w społeczeństwie otwartym każdy obywatel ma nie tylko prawo, ale i obowiązek myśleć samodzielnie), fundacje przestały zajmować się działalnością wywrotową i rozpoczęły działania konstruktywne - rzecz niełatwa, gdy ludzie, którym idea społeczeństwa otwartego jest bliska, są przyzwyczajeni do działalności wywrotowej. Większość moich fundacji wykonywała dobrą robotę, ale - niestety - nie miały one wielkiego wsparcia. Zachodnie społeczeństwa otwarte nie odczuwały silnej potrzeby promowania otwartych społeczeństw w krajach byłego imperium sowieckiego. Wręcz przeciwnie - dominował pogląd, że ludzi trzeba zostawić, żeby sami dbali o własne sprawy. Koniec "zimnej wojny" spowodował reakcję zupełnie odmienną od tej z końca II wojny światowej. Idea nowego planu Marshalla nie mogła być nawet brana pod uwagę. Kiedy zaproponowałem taką ideę na konferencji w Poczdamie (wtedy jeszcze Wschodnie Niemcy), zostałem dosłownie wyśmiany.
Upadek komunizmu położył fundament pod uniwersalne społeczeństwo otwarte, ale zachodnie demokracje nie wykorzystały tej sytuacji. Nowe reżimy powstające w krajach byłego Związku Radzieckiego i byłej Jugosławii niewiele mają wspólnego z otwartymi społeczeństwami. Wydaje się, że przymierze zachodnie straciło poczucie swego celu, gdyż nie może się określić w sytuacji braku zagrożenia komunistycznego. Wykazało ono małą skłonność do niesienia pomocy tym, którzy bronili idei społeczeństwa otwartego w Bośni czy gdziekolwiek indziej. Tymczasem ludzie mieszkający w krajach dawniej komunistycznych mogli aspirować do społeczeństwa otwartego, kiedy byli represjonowani, ale teraz, gdy system komunistyczny rozpadł się, ich głównym problemem stało się przeżycie. Po upadku komunizmu nadeszło rozczarowanie uniwersalnymi koncepcjami, a społeczeństwo otwarte jest właśnie koncepcją uniwersalną.
Te rozważania zmusiły mnie do zrewidowania mojej wiary w społeczeństwo otwarte. Przez 5 kolejnych lat po upadku muru berlińskiego poświęcałem całą swoją energię na transformację byłego komunistycznego świata. Niedawno na nowo skierowałem uwagę na nasze własne społeczeństwo. Pomimo tego, że stworzona przeze mnie sieć nadal spełnia swoje zadanie w stopniu zadowalającym, to jednak odczuwałem pilną potrzebę ponownego zastanowienia się nad koncepcją, która doprowadziła mnie do jej utworzenia. Refleksja nad tym problemem doprowadziła mnie jednak do wniosku, że koncepcja społeczeństwa otwartego nie straciła swojej aktualności. Wręcz przeciwnie, może stać się nawet w większym stopniu użyteczna w zrozumieniu obecnego momentu historii i w dostarczaniu praktycznych wskazań dla działań politycznych, niż była w czasach, kiedy gruntował ją Karol Popper. Musi być ona dokładnie przemyślana i przeformułowana. Jeżeli społeczeństwo otwarte ma być ideałem, do którego warto dążyć, nie może być dłużej postrzegane przez pryzmat groźby komunizmu. Należy mu nadać bardziej pozytywne treści.
Popper pokazał, że faszyzm i komunizm miały wiele wspólnego, mimo tego, że jeden był skrajnie prawicowy a drugi skrajnie lewicowy, ponieważ oba opierały się na państwie w celu ograniczenia wolności jednostki. Chciałbym rozwinąć użyty przez niego argument. Twierdzę, że społeczeństwo otwarte może być w równym stopniu zagrożone z drugiej strony - ze strony nadmiernego indywidualizmu. Nadmiar konkurencji i niedostatek współpracy może spowodować niedopuszczalny stopień nierówności i niestabilność.
Jeżeli dzisiaj istnieje jakaś dominująca wiara w naszym społeczeństwie, to jest to wiara w magię rynku. Doktryna lesekapitalizmu zakłada, że wspólnemu dobru najlepiej służy nieskrępowane dążenie do realizacji własnych interesów. Jeżeli to przekonanie nie zostanie złagodzone przez powszechne uznanie istnienia wspólnego interesu, który powinien mieć pierwszeństwo przed partykularnymi interesami, to wtedy obecny system - aspirujący, pomimo własnej niedoskonałości, by stać się otwartym społeczeństwem - może się załamać.
Chciałbym jednakże podkreślić, że nie wkładam leseferowskiego kapitalizmu do jednego worka z nazizmem czy komunizmem. Ideologie totalitarne umyślnie starają się zniszczyć otwarte społeczeństwo, podczas gdy polityka leseferowska może mu zagrozić jedynie w sposób nieumyślny. Fryderyk Hayek - jeden z orędowników leseferyzmu był również zagorzałym obrońcą społeczeństwa otwartego. I chociaż to komunizm, a nawet socjalizm zostały całkowicie zdyskredytowane, jednak uważam, że bardziej realna jest dziś groźba ze strony leseferyzmu niż ideologii totalitarnych. Cieszymy się z prawdziwie globalnej gospodarki rynkowej, w której dobra, usługi, kapitał, a nawet ludzie przemieszczają się zupełnie swobodnie, ale nie zauważamy potrzeby utrzymania wartości i instytucji społeczeństwa otwartego.
Obecna sytuacja jest porównywalna do tej z końca ubiegłego wieku. Był to złoty wiek kapitalizmu, charakteryzowany zasadami leseferyzmu. Wcześniejszy okres był pod pewnymi względami bardziej stabilny. Istniała imperialna siła, Anglia, przygotowana do wysłania kanonierek w odległe miejsca świata, ponieważ jako główny beneficjent systemu miała żywotny interes w jego utrzymaniu. Dzisiaj Stany Zjednoczone nie chcą być policjantem świata. Wcześniejszy okres opierał się na parytecie złota, dziś główne waluty mają płynne kursy i zderzają się ze sobą jak kontynentalne płyty. Wolny rynek, który panował 100 lat temu, został zniszczony przez I wojnę światową. Do władzy doszły ideologie totalitarne i do końca II wojny światowej praktycznie nie było przepływu kapitału między państwami. O ile bardziej prawdopodobne jest, że gdy nie wyciągniemy nauki z tych doświadczeń, obecny system się załamie!
Chociaż doktryny leseferyzmu nie stanowią zaprzeczenia zasad społeczeństwa otwartego, tak, jak to czyniły marksizm i leninizm czy nazistowskie idee czystości rasowej, wszystkie one posiadają jedną, bardzo ważną wspólną cechę: próbują usprawiedliwić swój monopol na prawdę absolutną, odwołując się do nauki. W przypadku doktryn totalitarnych takie odwołanie się do nauki mogło być łatwo odrzucone. Jednym z dokonań Poppera było wykazanie, że teorii takiej jak marksizm nie można zakwalifikować jako naukę. W przypadku leseferyzmu żądanie to jest trudniejsze do podważenia, ponieważ opiera się on na teorii ekonomicznej, a ekonomia jest najbardziej szanowaną nauką społeczną. Nie można porównać wprost gospodarki rynkowej z marksistowską. Jednak twierdzę, że ideologia leseferyzmu jest w takim samym stopniu wypaczeniem domniemanych prawd naukowych jak marksistowsko-leninowska.
Główną podporą ideologii leseferyzmu jest teoria, w myśl której, wolny i konkurencyjny rynek doprowadza podaż i popyt do stanu równowagi i tym samym zapewnia najlepszą alokację zasobów. To przekonanie jest szeroko akceptowane jako prawo uniwersalne i w pewnym sensie takim jest. Teoria ekonomii jest systemem aksjomatycznym: dopóki zachowywane są podstawowe założenia, dopóty można wyciągać z nich wnioski. Kiedy jednak przyjrzymy się bliżej założeniom, zobaczymy, że nie odnoszą się one do realnego świata. W pierwotnej wersji teoria doskonałej konkurencyjności - naturalnego stanu równowagi między podażą a popytem - zakładała doskonałą wiedzę, jednorodne i łatwo podzielne produkty i na tyle dużą liczbę uczestników rynku, że żaden z nich pojedynczo nie mógłby wpłynąć na cenę rynkową. Założenie o doskonałej wiedzy okazało się nie do utrzymania, więc zamieniono je pomysłowym mechanizmem. Podaż i popyt zaczęto traktować jako dane niezależne. Ten warunek był przedstawiany raczej jako wymóg metodologiczny niż założenie. Dowiedziono, że teoria ekonomiczna bada relacje między podażą a popytem, więc musi je traktować jako wielkości zadane.
Jak już wcześniej pokazałem, warunek, że podaż i popyt są dane niezależnie, nie może być pogodzony z rzeczywistością, przynajmniej tak długo, jak długo są tym zainteresowane rynki finansowe - a rynki te odgrywają decydującą rolę w alokacji zasobów. Kupujący i sprzedający na rynkach finansowych starają się zdyskontować przyszłość, która zależy od ich własnych decyzji. Kształt krzywej podaży i krzywej popytu nie może być brany jako dany, ponieważ obie zawierają oczekiwania co do wydarzeń, które są kształtowane przez te oczekiwania. Istnieje dwukierunkowy mechanizm sprzężenia zwrotnego pomiędzy myśleniem uczestników rynku a sytuacją, o której myślą oni - "refleksywność". Ten mechanizm tłumaczy niedoskonałość rozumienia sytuacji przez uczestników (a uznanie tego faktu jest podstawą koncepcji społeczeństwa otwartego) i nieokreśloność procesu, w którym uczestniczą. Jeśli krzywe podaży i popytu nie są danymi niezależnym, to w jaki sposób wyznaczane są ceny rynkowe? Gdy patrzymy na zachowanie się rynków finansowych, to znajdujemy, że zamiast dążyć do równowagi, ceny fluktuują w zależności od oczekiwań kupujących i sprzedających.
Istnieją długie okresy, kiedy ceny odchylają się od jakiejkolwiek teoretycznej równowagi. Nawet jeśli wykazują ewentualne tendencje do powrotu, to osiągnięty stan równowagi nie jest tożsamy z tym, jaki osiągnęłyby bez okresu przejściowego. Jednakże koncepcja stanu równowagi wciąż trzyma się dobrze. Łatwo zobaczyć, dlaczego bez tego ekonomia nie byłaby w stanie powiedzieć, jak są określane ceny.
Wobec braku równowagi twierdzenie, że wolny rynek prowadzi do optymalnej alokacji zasobów, traci rację bytu. Rzekomo naukowa teoria, która została użyta do jego uzasadnienia, okazuje się być aksjomatyczną strukturą, której konkluzje zawarte są w jej założeniach i niekoniecznie wsparte są empirycznymi dowodami. Podobieństwo do marksizmu, który również dowodził naukowego pochodzenia swoich dogmatów, jest zbyt bliskie, byśmy mogli czuć się spokojnie.
Nie mam zamiaru dowodzić, że teoria ekonomiczna dla celów politycznych zniekształciła rzeczywistość. Próbując naśladować nauki przyrodnicze (by zdobyć prestiż), teoria ekonomiczna próbowała czegoś niemożliwego. Teorie nauk społecznych odnoszą się do swoich zagadnień w sposób refleksywny. Można powiedzieć, że mogą one wpływać na wydarzenia w taki sposób, w jaki teorie nauk przyrodniczych wpływać nie są w stanie. Słynna zasada nieoznaczoności Heisenberga mówi, że akt obserwacji zaburza zachowanie cząstek kwantowych; ale to obserwacja tworzy efekt, a nie zasada sama w sobie. W sferze społecznej teorie mają moc zmieniania materii przedmiotu, który opisują. Teoria ekonomii umyślnie wykluczyła "refleksywność" z rozważań. Czyniąc tak, zniekształciła materię przedmiotu i otworzyła się na manipulacje ze strony ideologii leseferyzmu.
Tym, co umożliwia teorii ekonomicznej przekształcenie się w ideologię wrogą społeczeństwu otwartemu jest założenie "doskonałej wiedzy" - najpierw jawnie postawione, a następnie przybrane w formę narzędzia metodologicznego.
Istnieje mocny argument przemawiający za mechanizmem rynkowym, ale nie jest nim twierdzenie, że rynki są doskonałe, lecz przekonanie, że w świecie zdominowanym przez niedoskonałe rozumienie, rynki dostarczają efektywnego mechanizmu sprzężenia zwrotnego dla oceny skutków podejmowanych decyzji i poprawy błędów. W każdej postaci twierdzenie o doskonałej wiedzy jest sprzeczne z koncepcją społeczeństwa otwartego (która uznaje, że nasze rozumienie sytuacji jest inherentnie niedoskonałe). By odejść od abstrakcyjnych rozważań, powinienem opisać, w jaki sposób idee leseferyzmu mogą stać się zagrożeniem dla społeczeństwa otwartego. Skoncentruję się na trzech tematach: stabilności gospodarczej, sprawiedliwości społecznej i stosunkach międzynarodowych.
Teoria ekonomiczna stworzyła sztuczny świat, w którym preferencje uczestników rynku i możliwości, z jakimi się konfrontują, są niezależne od siebie, a ceny stabilizują się, utrzymując te dwie siły w równowadze. Lecz na rynkach finansowych ceny nie są zwyczajnie pasywnym odbiciem niezależnie od danych popytu i podaży; same odgrywają również aktywną rolę w kształtowaniu tych preferencji i możliwości. Ta refleksywna interakcja czyni rynek inherentnie niestabilnym. Ideologia leseferyzmu zaprzecza niestabilności i przeciwstawia się jakiejkolwiek formie interwencji rządowej skierowanej na zachowanie stabilności. Historia uczy, że rynki finansowe ulegają załamaniom, powodując kryzysy ekonomiczne i społeczne niepokoje. Załamania doprowadziły do ewolucji systemu banku centralnego i innych form regulacji. Ideolodzy leseferyzmu lubią argumentować, że załamania były spowodowane wadliwymi regulacjami, a nie przez niestabilne rynki. Jest trochę prawdy w używanych przez nich argumentach, bowiem, jeżeli nasze rozumienie jest nieodłącznie niedoskonałe, regulacje również są skazane na wadliwość. Lecz ta argumentacja brzmi pusto, ponieważ nie wyjaśnia, dlaczego w pierwszym rzędzie zastosowano regulacje. Używając argumentu, że skoro regulacje są wadliwe, to nieregulowane rynki są doskonałe, omija się sedno zagadnienia. Argument ten opiera się na założeniu wiedzy doskonałej: jeżeli rozwiązanie jest złe, jego przeciwieństwo musi być dobre. Przy braku doskonałej wiedzy zarówno wolny rynek, jak i regulacje są niedoskonałe. Stabilność może być zachowana tylko wtedy, gdy uczynimy świadomy wysiłek dla jej zachowania. Nawet wtedy załamania będą się pojawiać, ponieważ polityka społeczna jest często wadliwa. Jeżeli załamania są poważne, mogą przyczynić się do wzrostu reżimów totalitarnych.
Niestabilność wychodzi daleko poza rynki finansowe: oddziałuje na wartości, które kierują ludzkimi poczynaniami. Teoria ekonomii uważa wartości za dane. W czasach kiedy powstawała, w czasach Adama Smitha, Dawida Ricardo i Alfreda Marshalla było to rozsądne założenie, ponieważ ludzie mieli w rzeczywistości mocno ugruntowany system wartości. Adam Smith połączył filozofię moralną ze swą teorią ekonomiczną. Poza indywidualnymi preferencjami, które znajdowały wyraz w zachowaniach rynkowych, ludzie kierowali się w swym życiu również zasadami moralnymi, które odzwierciedlały się w ich zachowaniach poza domeną mechanizmu rynkowego. Zasady te - głęboko zakorzenione w tradycji, religii i kulturze - niekoniecznie były racjonalne w sensie reprezentowania świadomych wyborów spośród dostępnych alternatyw. Zaiste, często były nie do utrzymania, gdy pojawiała się alternatywa wyboru. Wartości rynkowe przysłużyły się do zanegowania tradycyjnych wartości.
Istnieje ciągły konflikt między wartościami rynkowymi i innymi, bardziej tradycyjnymi systemami wartości, który wzbudza silne namiętności i antagonizmy. W miarę jak mechanizm rynkowy rozszerzał się, fikcja, że działania ludzkie kierowane są nierynkowymi wartościami, stała się nie do utrzymania. Reklamy, marketing, a nawet opakowania zamiast zwyczajnie odpowiadać na potrzeby ludzi (zgodnie z tym, co głosi teoria leseferyzmu) kształtują ich preferencje. Ludzie niepewni tego, co reklamy niosą, coraz częściej polegają na pieniądzu jako kryterium wartości. Produkt droższy uważany jest za lepszy. Wartość dzieła sztuki łączona jest z cenę, jaką ono osiąga. Ludzie wzbudzają respekt i podziw tym, że są bogaci. To, co kiedyś było tylko wyłącznie środkiem wymiany, dziś uzurpuje sobie miejsce wśród podstawowych wartości, odwracając relację postulowaną przez teorię ekonomii. To, co kiedyś było wolnym zawodem zamieniło się w biznes. Kult sukcesu zastąpił wiarę w zasady. Społeczeństwo straciło punkt zaczepienia.
Ideologia leseferyzmu, w myśl której traktuje się warunki podaży i popytu jako zadane, a rządową interwencję uważa za zło ostateczne, efektywnie uniemożliwiła redystrybucję dochodów czy bogactw. Mogę się zgodzić z tym, że wszystkie próby związane z redystrybucją kolidują z efektywnością rynku, ale to nie znaczy, że nie należy podejmować takich prób. Argumentacja wyznawców leseferyzmu opiera się na takim samym cichym odwołaniu się do doskonałości, jak czynili to wyznawcy komunizmu. Uważa się, że jeżeli redystrybucja powoduje nieefektywność i wypaczenia, to problemy może rozwiązać eliminacja redystrybucji - podobnie u komunistów znajdujemy twierdzenie, że konkurencja jest marnotrawstwem ze względu na podwójne wykonywanie tego samego, a więc powinno się wprowadzić centralnie planowaną gospodarkę. Jednak doskonałość jest nieosiągalna. Bogactwo narasta w rękach jego właścicieli i jeżeli nie istnieje mechanizm redystrybucji, nierówności mogą okazać się nie do zniesienia. Pieniądze są jak gnój, nie są nic warte, jeśli nie zostaną rozrzucone - Franciszek Bacon był przenikliwym ekonomistą.
Zwolennicy leseferyzmu są przeciwni redystrubycji dochodów. Argumentację wspierają na doktrynie ewolucji drogą doboru naturalnego. Jednakże takie stanowisko daje się obalić za pomocą faktu, iż bogactwo przekazuje się w spadku, a druga generacja rzadko kiedy jest tak dobra jak pierwsza. Jakkolwiek by nie było, jest coś niewłaściwego w czynieniu z doboru naturalnego czołowej zasady cywilizowanego społeczeństwa. Społeczny darwinizm w takim samym stopniu opiera się na niemodnej już teorii ewolucji, jak teoria równowagi w ekonomii bierze wzór z fizyki Newtona. Czynnikiem, który prowadzi do ewolucji gatunków jest mutacja, a mutacja działa w znacznie bardziej wyrafinowany sposób. Gatunki i ich środowisko oddziałują na siebie, tak że jeden gatunek jest częścią środowiska dla innych gatunków. Istnieje mechanizm sprzężenia zwrotnego podobny do refleksywności w historii, z tą różnicą, że w historii mechanizmem tym nie kieruje mutacja, lecz nieudane koncepcje. Twierdzę tak, ponieważ społeczny darwinizm jest jednym z nieporozumień kierujących dzisiaj ludzkimi sprawami. Chciałbym podkreślić, że współpraca jest w takim samym stopniu częścią systemu co współzawodnictwo, a slogan "dobór naturalny" tylko zniekształca ten fakt.
Ideologia leseferyzmu również posiada usterki, tak jak inna rzekoma nauka - geopolityka. Geopolitycy uważają, że państwa nie mają zasad, tylko interesy, determinowane przez geograficzne położenie i inne podstawowe czynniki. To deterministyczne podejście jest zakorzenione w staromodnym, XIX-wiecznym spojrzeniu na metodę naukową, obarczonym przynajmniej dwoma rażącymi defektami, które nie stosują się do ekonomicznych doktryn leseferyzmu z tą samą siłą. Pierwszym z nich jest traktowanie państwa jako niepodzielnego przedmiotu analizy, podobnie jak ekonomia traktuje pojedynczych ludzi. Istnieje jakaś sprzeczność w odsuwaniu państwa od gospodarki i równoczesnym gloryfikowaniu tego samego państwa jako ostatecznego podmiotu w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Ale pomińmy to. Istnieje bowiem znacznie ważniejszy praktyczny aspekt problemu. Co się dzieje, gdy państwo ulega rozpadowi? Na to pytanie geopolityczni realiści nie potrafią znaleźć odpowiedzi. A tak stało się ze Związkiem Radzieckim i Jugosławią. Inną wadą geopolityki jest to, że poza interesem narodowym nie uznaje ona istnienia wspólnego interesu.
Po upadku komunizmu możemy określić obecny stan świata jako globalne, choć niedoskonałe społeczeństwo otwarte. Nie ma już zagrożenia z zewnątrz, ze strony ideologii totalitarnych dążących do supremacji światowej. Niebezpieczeństwo pochodzi od wewnątrz, od lokalnych tyranów próbujących ustanowić wewnętrzną dominację. Zagrożenia mogą także pochodzić od demokratycznych, lecz suwerennych państw, które realizują - poprzez konflikty zewnętrzne - własne interesy ze szkodą dla wspólnego dobra. Międzynarodowe społeczeństwo otwarte może stać się swoim największym wrogiem.
Stan "zimnej wojny" był gwarantem niezwykle stabilnego układu. Dwa bloki reprezentujące przeciwstawne koncepcje społecznej organizacji współzawodniczyły o osiągnięcie przewagi, ale musiały wzajemnie respektować swoje żywotne interesy, ponieważ każda strona mogła zniszczyć drugą w totalnej wojnie. Stanowiło to barierę uniemożliwiającą dalsze pogłębianie się konfliktu, z kolei wszystkie lokalne konflikty były częścią większego konfliktu. Ten niezmiernie stabilny światowy porządek zakończył się wskutek wewnętrznego rozkładu jednego supermocarstwa. Jego miejsca nie zajął wcale nowy porządek, ponieważ wkroczyliśmy w okres nieporządku. Ideologia leseferyzmu nie przygotowuje nas do podjęcia tego wyzwania. Nie uwzględnia ona potrzeby światowego porządku, który - jak się zakłada - powinien wyłonić się z realizacji własnych interesów poszczególnych państw. Ale państwa kierujące się zasadą doboru naturalnego, coraz bardziej zajęte są podnoszeniem stopnia własnej konkurencyjności i niechętne do poświęceń dla wspólnego dobra.
Nie trzeba posługiwać się daleko idącymi przewidywaniami ewentualnego załamania się globalnego systemu handlowego, by dowieść, że ideologia leseferyzmu jest niezgodna z koncepcją otwartego społeczeństwa. Wystarczy wziąć pod uwagę brak pomocy ze strony wolnego świata po upadku komunizmu. Zbójecki kapitalizm, jaki zapanował w Rosji, jest na tyle niesprawiedliwy, że istnieje realna groźba, iż społeczeństwo poprze każdego charyzmatycznego lidera obiecującego narodowe odrodzenie kosztem wolności obywatelskich.
Nauką płynącą z tej lekcji jest przekonanie, że upadek represyjnego reżimu nie prowadzi automatycznie do ustanowienia społeczeństwa otwartego. Aby społeczeństwo było otwarte, nie wystarcza tylko usunąć interwencję rządową i represje. Społeczeństwo otwarte stanowi skomplikowaną, dojrzałą strukturę i do jej stworzenia potrzebny jest świadomy wysiłek. Ponieważ nowy system jest bardziej wyrafinowany od tego, który zastępuje, szybka przemiana wymaga wsparcia z zewnątrz. Taka kombinacja idei leseferyzmu, społecznego darwinizmu i geopolitycznego realizmu, jaka panowała w Stanach Zjednoczonych i Zjednoczonym Królestwie, nie dawała żadnej nadziei na powstanie otwartego społeczeństwa w Rosji. Gdyby przywódcy tych krajów mieli inne spojrzenie na świat, mogliby ustanowić silne fundamenty wspierające globalne społeczeństwo otwarte.
W czasie upadku Związku Radzieckiego istniała możliwość wykorzystania wszystkich funkcji ONZ-etu, do jakich ta organizacja została stworzona. W 1988 r. Michaił Gorbaczow odwiedził ONZ, przedstawiając własną wizję dwóch supermocarstw współpracujących dla utrzymania pokoju i bezpieczeństwa na świecie. Od tamtego czasu ta propozycja pozostaje martwa. ONZ jako instytucja chroniąca pokój została zupełnie zdyskredytowana. Bośnia uczyniła z ONZ-etu to, co Abisynia z Ligą Narodów w 1936 r.
Naszemu globalnemu społeczeństwu brak jest instytucji i mechanizmów koniecznych do jego utrzymania, ale brakuje również woli politycznej do ich powołania. Ciężar winy składam na panujące przekonanie, że to niepohamowany pościg za własnymi interesami zbliży nas do stanu końcowej równowagi międzynarodowej. Wierzę, że to przeświadczenie jest nietrafne. Jestem natomiast przekonany, że koncepcja otwartego społeczeństwa, potrzebującego instytucji dla jego ochrony, może dostarczyć lepszych wskazówek do działań. W obecnej sytuacji nie potrzeba zbyt wiele wyobraźni, żeby zrozumieć, że globalne społeczeństwo otwarte oparte na obecnych zasadach okaże się tylko przejściowym fenomenem.
Łatwiej jest zidentyfikować wrogów otwartego społeczeństwa niż nadać samej koncepcji pozytywne znaczenie. Bez takiego pozytywnego znaczenia społeczeństwo otwarte jest skazane na to, że stanie się łupem swoich wrogów. Musi istnieć wspólny interes, który by jednoczył wspólnotę, ale społeczeństwo otwarte nie jest wspólnotą w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Jest ideą abstrakcyjną, koncepcją uniwersalną. Można przyjąć, że istnieje taka rzecz, jak globalna wspólnota; istnieją wspólne interesy na poziomie globalnym, takie jak ochrona środowiska naturalnego czy zapobieganie wojnie. Ale te interesy są relatywnie słabe w porównaniu z partykularnymi interesami. Nie mają wielkiego znaczenia w świecie składającym się z suwerennych państw. Ponadto, społeczeństwo otwarte jako koncepcja uniwersalna przekracza granice. Społeczeństwa czerpią własną spójność ze wspólnych wartości. Wartości te zakorzenione są w kulturze, historii i tradycji. Kiedy społeczeństwo nie ma granic, gdzie można szukać tych wartości? Wierzę, że jest tylko jedna możliwość: koncepcja otwartego społeczeństwa sama w sobie.
Dla wypełnienia tej roli, koncepcja społeczeństwa otwartego musi być zdefiniowana na nowo. Zamiast istniejącej dychotomii pomiędzy otwartym a zamkniętym, widzę otwarte społeczeństwo jako stan pośredni, gdzie prawa jednostki są zabezpieczone, ale gdzie istnieją też pewne wspólne wartości, które utrzymują dane społeczeństwo razem. Ten stan pośredni jest zagrożony ze wszystkich stron. Jednym ze skrajnych zagrożeń są doktryny komunistyczne i nacjonalistyczne prowadzące do dominacji państwa. Na drugim biegunie - leseferowski kapitalizm prowadzący do dużej niestabilności i ewentualnego załamania. Istnieją również inne warianty. Lee Kuan Yew z Singapuru proponuje tzw. model azjatycki, łączący ekonomię rynkową z państwem represyjnym. W wielu częściach świata kontrola państwa prowadzi do powstania prywatnych fortun tak, że można mówić o "zbójeckim kapitalizmie" czy "gangsterskim państwie" jako nowym zagrożeniu dla społeczeństwa otwartego.
Wyobrażam sobie społeczeństwo otwarte jako otwarte na usprawnienia. Punktem wyjścia jest dla nas świadomość naszej omylności, która nie ogranicza się wyłącznie do sfery konstrukcji umysłu, lecz rozciąga się również na nasze instytucje. To, co jest niedoskonałe, może zostać ulepszone metodą prób i błędów. Społeczeństwo otwarte nie tylko przyzwala na ten proces, ale wręcz zachęca do niego, kładąc nacisk na wolność słowa i ochronę prawa do odmiennego zdania. Społeczeństwo otwarte oferuje nieograniczony postęp. Pod tym względem wykazuje podobieństwo do metody naukowej. Lecz nauka ma swoje własne, obiektywne kryteria - za pomocą których proces może być weryfikowany. Niestety, w ludzkich sprawach fakty nie dostarczają wiarygodnych kryteriów prawdy. Tym niemniej potrzebujemy powszechnie uzgodnionych standardów, za pomocą których proces prób i błędów mógłby być oceniany. Wszystkie kultury i religie oferują takie standardy; otwarte społeczeństwo nie może się bez nich obejść. Nowością w społeczeństwie otwartym jest fakt, że podczas gdy większość kultur i religii uznaje swe własne wartości za absolutne, to społeczeństwo otwarte, świadome istnienia wielu kultur i religii, musi uznać swoje własne, wspólne wartości za przedmiot rozważenia i wyboru. Aby debata stała się możliwa, musi nastąpić generalne porozumienie przynajmniej w jednej kwestii, a mianowicie, że społeczeństwo otwarte jest pożądaną formą organizacji społecznej. Ludzie muszą być wolni, żeby mogli myśleć i działać, ograniczeni tylko limitami narzuconymi przez wspólne interesy. Granice te muszą także być określone metodą prób i błędów.
Można stwierdzić, że Deklaracja Niepodległości jest całkiem niezłym przybliżeniem zasad społeczeństwa otwartego, ale zamiast twierdzić, że te zasady są oczywiste, powinniśmy mówić, że są one zgodne z naszą skłonnością do popełniania błędów. Czy rozpoznanie naszego niedoskonałego rozumienia może posłużyć do ustanowienia otwartego społeczeństwa jako pożądanej formy organizacji społecznej? Wierzę, że może, chociaż po drodze napotykamy potężne trudności. Musimy promować wiarę w naszą omylność w takim samym stopniu, jak wiarę w prawdę absolutną. Ale jeżeli prawda absolutna jest nieosiągalna, jak możemy przyjąć naszą omylność jako taką prawdę?
Brzmi to, jak oczywisty paradoks, ale możemy go rozwiązać. Pierwsze twierdzenie, że nasze rozumienie jest niedoskonałe, współbrzmi z drugim, że musimy akceptować pierwsze jako przedmiot naszej wiary. Potrzeba wiary wyrasta właśnie z niedoskonałości naszego rozumowania. Gdybyśmy posiadali wiedzę doskonałą, nie istniałaby potrzeba wiary. Ale żeby zaakceptować tę linę rozumowania, konieczna jest głęboka zmiana znaczenia, jakie przypisujemy naszej wierze.
Historycznie wiara służyła do uzasadnienia szczegółowych zasad postępowania. Omylność powinna sprzyjać innemu stanowisku. Wiara powinna służyć kształtowaniu naszego życia, ale nie powinna zmuszać nas do przestrzegania określonych zbiorów zasad. Jeżeli rozpoznajemy, że nasza wiara jest wyrazem wyboru, a nie prawdy absolutnej, to bardziej prawdopodobne jest, że będziemy tolerować również inną wiarę i korygować naszą w świetle naszych doświadczeń. Ale większość ludzi nie traktuje tak swojej wiary. Dążą oni do identyfikacji swojej wiary z prawdą ostateczną. W rzeczywistości ta identyfikacja często służy do określenia ich własnej tożsamości. Jeśli doświadczenia ludzi pochodzące z uczestnictwa w otwartym społeczeństwie zmuszają ich do rezygnacji z osiągnięcia prawdy absolutnej, doznają oni poczucia straty.
Idea, że w jakiś sposób uosabiamy prawdę absolutną, jest głęboko zakorzeniona w naszym sposobie myślenia. Możemy być obdarzeni zdolnością krytycznego myślenia, ale jesteśmy nierozłącznie przywiązani do naszych wartości. Może odkryliśmy prawdę i moralność, ale przede wszystkim musimy reprezentować samych siebie i własne interesy. Tak więc, jeżeli istnieją takie rzeczy jak prawda i sprawiedliwość - a doszliśmy do przekonania, że istnieją - to chcemy je posiąść. Domagamy się prawdy od religii, od niedawna też od nauki. Wiara w naszą omylność jest nikłym substytutem. Jest to bardzo wyrafinowana koncepcja, którą znacznie trudniej zaakceptować niż bardziej prymitywne koncepcje, takie jak mój kraj (czy moje przedsiębiorstwo lub rodzina) - niezależnie od tego, czy są słuszne czy nie.
Skoro idea naszej omylności jest trudna do przyjęcia, co sprawia, że staje się ona atrakcyjna? Najbardziej przekonywującym do niej argumentem są rezultaty jej stosowania. Otwarte społeczeństwa są zwykle bardziej pomyślne, bardziej innowacyjne i bardziej stymulujące niż społeczeństwa zamknięte. Jednakże niebezpieczne jest proponowanie sukcesu jako jedynej podstawy dla podtrzymania swojej wiary, ponieważ - jeżeli moja teoria refleksywności jest słuszna - odnoszenie sukcesów nie jest tożsame z posiadaniem racji. Teorie nauk przyrodniczych muszą być słuszne (w tym sensie, że przewidywania i wyjaśnienia odpowiadają faktom), żeby dawały efekty (w sensie dostarczania przydatnych przewidywań i wyjaśnień). Ale w sferze społecznej to, co jest efektywne, niekoniecznie jest właściwe z powodu refleksywnego powiązania pomiędzy myśleniem a rzeczywistością. Jak już wcześniej wspomniałem, kult sukcesu może stać się źródłem niestabilności w otwartym społeczeństwie, ponieważ może podważyć nasze poczucie dobra i zła. Zachodzenie takiego procesu obserwujemy w dzisiejszym społeczeństwie. Nasze poczucie dobra i zła jest zagrożone przez zaabsorbowanie sukcesem mierzonym pieniędzmi.
Gdyby sukces był jedynym kryterium, otwarte społeczeństwo przegrywałoby w starciu z ideologiami totalitarnymi - tak jak to się rzeczywiście działo przy wielu okazjach. Znacznie prościej jest dowodzić racji swoich własnych interesów niż przechodzić przez galimatias abstrakcyjnego rozumowania prowadzący od omylności do koncepcji społeczeństwa otwartego. Koncepcja społeczeństwa otwartego musi zostać mocniej ugruntowana. Konieczny jest wzrost zaangażowania w sprawy społeczeństwa otwartego, ponieważ jest ono właściwą formą społecznej organizacji. Trudno jest uniknąć takiego zaangażowania.
Wierzę w społeczeństwo otwarte, ponieważ umożliwia ono rozwinięcie naszego potencjału lepiej niż system społeczny, który rości sobie prawo do posiadania prawdy absolutnej. Przyjęcie nieosiągalnego charakteru prawdy oferuje lepsze perspektywy dla wolności i sukcesu niż jego zaprzeczenie. Lecz przyznaję, że tu tkwi problem: jestem dostatecznie oddany poszukiwaniu prawdy, by uznać, że społeczeństwo otwarte jest rzeczą przekonującą, ale nie jestem pewien, czy inni ludzie podzielą mój punkt widzenia. Zważywszy na refleksywny związek między myśleniem i rzeczywistością, prawda nie jest konieczna dla osiągnięcia sukcesu. Można zrealizować określone cele, wypaczając prawdę lub zaprzeczając jej, ludzie mogą być bardziej zainteresowani w osiągnięciu określonych celów niż w zdobywaniu prawdy. Tylko na najwyższym poziomie abstrakcji, gdy rozważamy sens życia, prawda nabiera najwyższej wagi. Jednak nawet wtedy okłamywanie może być bardziej pożądane niż prawda, ponieważ życie pociąga za sobą śmierć, a śmierć jest trudna do zaakceptowania. Rzeczywiście, można argumentować, że społeczeństwo otwarte jest najlepszą formą społecznej organizacji w najwyższym stopniu dającą pełnię życia, podczas gdy społeczeństwo zamknięte jest formą najbardziej pasującą do akceptacji śmierci. W ostatecznym rozrachunku wiara w społeczeństwo otwarte jest sprawą wyboru, a nie logiczną koniecznością. To nie wszystko. Nawet, gdyby koncepcja społeczeństwa otwartego została powszechnie zaakceptowana, nie byłaby ona wystarczającym gwarantem, że wolność i sukces zwyciężą. Społeczeństwo otwarte jedynie dostarcza ram, wewnątrz których różne spojrzenia na społeczne i polityczne kwestie mogą zostać pogodzone; nie oferuje jednak ustalonego spojrzenia na społeczne cele. W przeciwnym wypadku nie byłoby społeczeństwem otwartym. To znaczy, że ludzie muszą posiadać inną wiarę, oprócz wiary w społeczeństwo otwarte. Tylko w społeczeństwach zamkniętych koncepcja społeczeństwa otwartego dostarcza wystarczających podstaw dla politycznego działania: w społeczeństwie otwartym nie wystarczy być demokratą, ktoś musi być liberalnym demokratą lub socjaldemokratą albo chrześcijańskim demokratą czy demokratą innego rodzaju. Wspólna wiara w otwarte społeczeństwo jest koniecznym, ale nie wystarczającym warunkiem, aby osiągnąć wolność i sukces oraz te wartości, które - jak się zakłada - niesie ze sobą społeczeństwo otwarte.
Jak więc widać, koncepcja społeczeństwa otwartego jest niewyczerpanym źródłem trudności. Tego można było oczekiwać. W końcu przecież koncepcja społeczeństwa otwartego została oparta na uznaniu naszej omylności. Faktycznie (co należy przyjąć), nasz ideał społeczeństwa otwartego jest nieosiągalny. Istnienie gotowego nań projektu byłoby sprzeczne samo w sobie. To jednak nie oznacza, że nie powinniśmy dążyć do niego. Również w nauce prawda absolutna jest nieosiągalna, a popatrzmy, jaki postęp osiągnęliśmy na tej drodze. Podobnie w mniejszym lub większym stopniu możemy zbliżyć się do społeczeństwa otwartego.
Budowanie politycznego i społecznego programu działania, wychodząc z filozoficznej i epistemologicznej argumentacji, zdaje się być beznadziejnym przedsięwzięciem. Jak się jednak okazuje - jest to możliwe. Istnieje przecież historyczny precedens. Oświecenie sławiło moc rozumu i stało się inspiracją powstania Deklaracji Niepodległości i Karty Praw. Wiara w rozum została doprowadzona do przesady podczas Rewolucji Francuskiej, z nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi. Pomimo tego, był to początek nowoczesności. Mamy za sobą 200 lat doświadczeń Wieku Rozumu i jako ludzie rozsądni powinniśmy zdawać sobie sprawę z faktu, że rozum ma swoje granice. Najwyższy czas, aby rozwinąć koncepcyjną strukturę opartą na naszej omylności. Tam, gdzie rozum się nie sprawdził, omylność może wciąż odnieść sukces.