Zielone Brygady nr 14 (116), 16-31 lipca 1998
Przez 9 lat L. David Mech i grupa ekspertów do spraw wilków badała ponad 30 stad wilczych. Dokonano tam najpełniejszych - jak dotąd - badań nad populacją wilków i udokumentowano to w książce, która ma służyć zarówno badaczom zajmującym się wilkami, jak i zwykłych czytelnikom.*)
Naturalne populacje wilków, to jest takie, których ludzie znacznie nie przetrzebiali, zmierzają do takiego poziomu populacji, na jaki pozwala obfitość pożywienia. Ilość zwierzyny, jaką wilki mogą złowić, ciągle się zmienia i zależy nie tylko od różnorodności gatunków stanowiących pokarm drapieżników, ale - co najważniejsze - także od podatności danych gatunków na zachwianie równowagi biologicznej. Ponieważ jednak poziom równowagi biologicznej gatunków łownych również ciągle się zmienia, populacje wilków posiadły kilka sposobów adaptacji do zmian:
Poszczególne wilki mogą przeżyć czasowe zmniejszenie się ilości pokarmu lub zmniejszenie jego różnorodności poprzez przechowywanie tłuszczu. Dzięki temu mogą przetrwać bez jedzenia tygodnie, a nawet miesiące. Waga danego wilka może zmieniać się nawet o 19%, co wskazuje na ilość tłuszczu, jaką zwierzę może przechować.
Gromadzenie żywności to podobny do poprzedniego sposób adaptacji. Wilki ukrywają żywność, gdy jest jej pod dostatkiem i odkopują zapasy, kiedy ich potrzebują. Wilki w Denali często zakopywały całe ciała lub kawałki nowo narodzonych cieląt. Pewne dowody wskazują na to, że wilki mogą żywić się takimi "zapasami" nawet rok po ich zakopaniu.
Żywienie się zwierzętami, które padły z głodu, wskutek walk w okresie rui, wypadków lub zabitymi przez inne drapieżniki (np. niedźwiedzie), pomaga poszczególnym wilkom przeżyć okresy, kiedy jest mniej zwierzyny stanowiącej pokarm.
Innym sposobem przystosowania się wilczych populacji do różnych ilości zwierzyny łownej jest różnicowanie się rozmiaru miotów. Podczas przeprowadzanych badań przeciętny roczny miot liczył 0,7-5,3 sztuk. W ciągu kilku miesięcy po urodzeniu wilcze szczenięta osiągają rozmiary dorosłych wilków i potrzebują tyle samo pokarmu, co dorosłe zwierzęta, więc każde zmniejszenie się ilości młodych powoduje odpowiednie zmniejszenie zapotrzebowania na żywność danej populacji.
Rozpraszanie się stada jest ostatnim mechanizmem przystosowawczym, stanowi swego rodzaju "wentyl bezpieczeństwa", kiedy populacja osiąga granice wytrzymałości danego ekosystemu. Osobniki, które prawdopodobnie najszybciej opuszczą stado, to dorastające sztuki w wieku 1-3 lat, stanowiące ok. 30% naturalnej populacji wilków.
Dorosłe polujące wilki zapewniają żywność przede wszystkim sobie i swojemu najmłodszemu potomstwu, tak więc wszelkie niedostatki pożywienia dotykają głównie osobników w wieku 1-3 lat. Mimo że dojrzewające wilki same stopniowo stają się coraz lepszymi łowcami, wszelkie nadwyżki pokarmu odstępują młodszemu rodzeństwu, zupełnie jakby pozostawały pod wpływem jakiegoś społecznego nakazu Jeśli rywalizacja o żywność staje się zbyt ostra, pierwsze odczuwają to osobniki podporządkowane, wtedy też opuszczają zarówno stado, jak i jego terytorium, a większość z nich nawet lokalną populację.
Jednakże ułatwienie przystosowania się populacji do aktualnych możliwości wyżywienia jest bardziej efektem ubocznym rozpraszania się stada niż jego główną funkcją. Podstawowym celem odejścia młodych wilków od stada jest - oczywiście - znalezienie własnego terytorium, partnera, przeniesienie genów na jak największą ilość potomstwa.
*) L. David Mech, przy współpracy: Layne G. Adams, Thomas J. Meier, John W. Burch, Bruce W. Dale, Wilki w Denali.
Czy personifikacja, tzn. nadawanie ludzkich cech zwierzętom jest równoznaczne z rzekomo błędnym tłumaczeniem różnych zachowań zwierząt ludzkimi nawykami i psychiką? Najbardziej odpowiednimi zwierzętami do "uczłowieczania" wydają się być małpy człekokształtne. Szympansy karykaturalnie przypominają człowieka i budzą naszą największą sympatię. Naukowcy próbowali rozszyfrować ich inteligencję. Eksperymenty przeprowadzone przez Keith Hayes polegały na wychowywaniu szympansicy Vicki wraz z kilkoma ludzkimi niemowlętami - szympansica nie potrafiła jednak nauczyć się mówić. Małżeństwo Gardnerów - psycholodzy z Uniwersytetu stanu Nevada uznali, że eksperyment Hayes nie powiódł się z powodu anatomiczno-czynnościowej różnicy budowy krtani między małpą i człowiekiem, uniemożliwiającej wydobywanie głosu podobnego do ludzkiego, nie ma jednak przeszkody we wzajemnym porozumiewaniu się językiem migowym. Eksperymenty Gardnerów oraz ich następców udowodniły, że szympansy potrafiły opanować posługiwanie się prostymi zdaniami "dźwiękowymi", również językiem migowym, a nawet - przekazywać abstrakcyjne pojęcia czy "uczyć" ich inne małpy.
John C. Lilli zajął się badaniem inteligencji delfinów, które również nie mają swego języka. Owe rzekomo superinteligentne ssaki morskie okazały się - wbrew pozorom - tylko niewiele inteligentniejsze od psów.
W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Koszalinie pracuje pod opieką starszego sierżanta, tresera i swego pana - Bogdana Falborskiego czworonożny mistrz Polski w tropieniu śladów przestępców, owczarek niemiecki Mantos. Wybitnie inteligentny pies swymi osiągnięciami pokonał 555 psów patrolowo-tropiących w Polsce. Sam wytropił 49 przestępców, podczas gdy np. wszystkie psy policyjne w województwie krakowskim w 1977 r. doprowadziły do 48 przestępców. Pies ze swoim opiekunem odnalazł 11 osób zaginionych, podczas gdy wszyscy jego czworonożni koledzy po fachu wytropili 15 takich osób. Mantes jest więc niezwykłym mistrzem i rekordzistą w kraju.
Pracownicy chorzowskiego Ogrodu Zoologicznego - asystenci i opiekunowie mówią, że zwierzęta mają bogate życie psychiczne: wyraźnie reagują na ich widok i głos, chętnie spełniają polecenia, odwzajemniają się serdecznością za wyświadczone im dobro, ale i niechęcią za wyrządzoną krzywdę, mają doskonałą pamięć. Asystentkę Alinę Smol żyrafy, nosorożce i wilki grzywiaste witają wyjątkowo. Żyrafy, które woła po imieniu, rozmawia z nimi, podchodzą do niej i całują ją w kolejności: Amina, Istra i Ecik. Nosorożce: samica, samiec i syn Zulus domagają się pieszczot - głaskania za uszami, samiec antylopy eland Ciołek - głaskania po grzywie, zaś wilki grzywiaste na widok asystentki zaczynają radosną zabawę - gonitwy. Asystentka twierdzi również, że największymi żebrakami w zoo są słonie i misie: pierwsze wyciągają do zwiedzających trąby, drugie otwierają paszcze, wyciągają łapy i robią przedziwne miny. Gestów tych zaprzestają natychmiast na widok asystentki, gdyż "wiedzą", że zwiedzającym nie wolno karmić zwierząt w zoo.
W miejscowości Lubienia na Opolszczyźnie w gospodarstwie Teresy Gałęzowskiej suka Kajka - kundelka znalezionego w polu małego zajączka przyniosła do swojego kojca, w którym karmiła własne szczenię. Troskliwie zaopiekowała się obcym dzieckiem, na równi z własnym. Zajączek jednak zginął. Suka długo płakała, nie znajdując ukojenia w opiece nad własnym psim dzieckiem. Sprawa nabrała rozgłosu, trafiła na łamy prasy. Gospodyni powiedziała: Myślę, że Kajka chciała wychowywać przybrane dziecko dlatego, że zabrakło jej reszty własnych szczeniaków z miotu, które mąż uśpił. To bardzo mądry pies, czasem mam wrażenie, że chce ze mną rozmawiać, zupełnie jak człowiek.
Osobiście sądzę, że gospodyni - w odróżnieniu od gospodarza - to mądry i humanitarny człowiek. Oby takich było jak najwięcej.
W Poznaniu żyje oswojony bocian, nazwany przez mieszkańców Kubusiem, który zakochał się w sztucznej koleżance - modelu bociana reklamującym Wytwórnię Klejów i Zapraw Budowlanych "ATLAS" zlokalizowaną przy ul. Grunwaldzkiej. Kubuś znosi gałązki i rozbudowuje swoje gniazdo. Znika na 2-3 godz., po czym wraca do sztucznej "ukochanej", przytula się do niej, kłania się przed nią, prosząc o względy, chociaż czasem tłucze ją dziobem, gdy denerwuje się, że ta nie reaguje na jego zalety. Kubuś jest samcem i nie wie, że z tych amorów jajek nie będzie. Lekarze weterynarii twierdzą, że Kubuś wybrał sztuczną partnerkę z braku prawdziwej. Zdarzenie upowszechniły środki masowego przekazu.
Co na to znawcy oraz miłośnicy tego pięknego ptaka, otaczanego szczególnym kultem w polskiej mentalności i tradycji? Osobiście przyznaję, że żal mi tego biednego ptaka.
W małej mazurskiej wsi Żywkowo, zwanej przez okolicznych mieszkańców "Bocianowem", mieszka 36 osób i 200 bocianów. Od niedawna przyjeżdżają tu turyści z całej Europy. Mieszkańcy mówią, że ich dzieci uczyły się chodzić razem z bocianami. W całej wsi jest 45 gniazd bocianich, a w zabudowaniach jednego z gospodarstw - rekordzisty aż 16. Bociany po przylocie z Afryki zabierają się za remonty swych starych i budowę nowych gniazd, w czym pomagają im ludzie, stawiając nowe podesty dla gniazd, chociaż pod ich ciężarem załamują się dachy chałup. 3 lata temu przyleciała samica, zasiadła w gnieździe na własnych jajach i czekała na przylot swego "męża", a gdy ten się spóźnił - przyjęła innego. Przyleciał mąż, wyrzucił kochasia i "obce" jaja z gniazda, zaakceptował "małżonkę" z jej nowymi jajami, z których wykluło się liczne potomstwo.
Do Żywkowa przyjeżdżają wycieczki z Polski, Niemiec, Danii, Włoch, również krajowi i zagraniczni fotograficy i dokumentaliści. We wsi stanie wieża widokowa oraz zorganizowana zostanie sala edukacyjno-ekologiczna, zaś mieszkańcy będą wynajmować mieszkania dla przyjezdnych. W "Bocianowie" ludzie żyją w najlepszej komitywie z bocianami.
W Zabrzu Mirosław G. przyniósł do piwiarni worek, w którym jego znajomi znaleźli węża. Obu ukąsił. Interweniowała policja, a karetka pogotowia ratunkowego przewiozła ukąszonych do szpitala. Węża umieszczono w zoo w Chorzowie, gdzie zdiagnozowano go jako samiczkę pytona siatkowatego. Jest wężem niejadowitym, żywi się ssakami i ptakami - zwykle gołębiami, królikami i kurczakami. Okazało się, że ogród zoologiczny dysponuje większymi osobnikami, niż wymieniony, o długości 3,80 m.
Według relacji dr. Jana Kłopotowskiego, ordynatora Oddziału Ostrych Zatruć Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu stan obu hospitalizowanych jest dobry, a zdarzenie zostało potraktowane incydentalnie. Ustawa o ochronie praw zwierząt mówi, że hodowlę tych gadów można prowadzić wyłącznie po uzyskaniu odpowiedniego zezwolenia i nie w obiektach ogólnie dostępnych. Kodeks karny natomiast nie przewiduje sankcji, chociaż prokuratura wszczęła postępowanie w tej niezwykłej sprawie.
Niedawno Telewizja Polska podała informację, że wykluła się kura z 4 łapami i 2 ogonami. W ub.r. w Stanach Zjednoczonych przyszedł na świat prosiak o 2 głowach, nazwany Rudym; osiągnął masę ciała 150 funtów, co jest ewenementem, gdyż w podobnych przypadkach zwierzęta te giną po kilku dniach. Na temat tych anomalii odezwali się polscy naukowcy. Prof. Antoni Jarczyk z Katedry Hodowli Trzody Chlewnej Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie twierdzi, że przyczyną jest konflikt genetyczny, gdy zwierzęta są łączone kazirodczo. Inż. Krystyna Sowczyńska z Katedry Hodowli Drobiu tejże uczelni uważa, że przyczyną są jaja o 2 żółtkach, których nie należy umieszczać w inkubatorze (należy je wcześniej prześwietlać), gdyż akceptacja rodzenia się potworków jest niehumanitarna.
Michał Targowski - dyrektor zoo w Gdańsku-Oliwie informuje, że w zeszłym roku urodził się kondor jednoskrzydły, zwany Kikutkiem, który pomógł przetrwać po operacji łapy innemu kondorowi - Carlesowi "podnosząc go na duchu". Oba ptaki zżyły się bardzo ze sobą. Dyrektor Targowski podejrzewa, że mogły zaistnieć dwie przyczyny anomalii:
We wsi Milikowo, niedaleko Starego Dzierzgonia w Elbląskiem urodziło się dwugłowe cielę. Zwierzę z powodu zbyt dużego obciążenia kręgów szyjnych nie mogło stać o własnych siłach, chociaż początkowo czuło się dobrze. Piło mleko jednocześnie z 2 butelek. W 12 dobie po urodzeniu padło.
Przy okazji wspomnę o nieszkodliwym figlu, może genetycznym, jaki spłatała natura. We wrześniu 1997 r. w Ogrodzie Zoologicznym w San Diego przyszedł na świat miś koala-albinos, nazwany Onya-Birri (Chłopiec-Duch), ewenement na skalę światową. Jego rodzicami były 11-letnia samica Banjerri i 15-letni samiec Blinky Bill. Prof. Jarczyk zaprzeczył wpływowi Czarnobyla, uzasadniając, że wtedy anomalie byłyby częstsze.
W końcu maja b.r. zdechła w wieku 49 lat najstarsza w niewoli słonica-nestorka Ogrodu Zoologicznego w Bazylei - Beira, prawdopodobnie po stracie przyjaciela słonia Kenny, który zakończył życie tydzień wcześniej.
Dla długoterminowych prognoz pogody lepsze okazały się aparaty zbudowane przez człowieka, dla krótkoterminowych - lepiej spisują się żywe istoty: zwierzęta i rośliny.*)
Kury - według ocen górali - pasące się do zmroku zwiastują deszcz, leniwie obsiadające ploty gwarantują nazajutrz słoneczną pogodę. Dzikie kaczki przed deszczem wychodzą z wody i chronią się w zaroślach. Trzciniak, mały ptak odlatujący od nas na zimę i powracający wiosną, zakłada gniazda w przewidywaniu powodzi. Pliszka siwa zjawiająca się wiosną nad wodą zwiastuje, że następnego dnia ruszą lody. Przed deszczem pies w domu śpi niespokojnie, kot śpi pod ścianą i łapkami zasłania pyszczek. Delfiny przed falami szturmowymi wpływają do bezpiecznych zatok, zaś wieloryby wypływają na pełne morze. Meduzy przed burzą opuszczają wody przybrzeżne, unikając roztrzaskania o skały i wyrzucenia na brzeg. W Birmie rybacy zabierają do łodzi węże boa w koszykach. Węże śpiące wróżą pogodę, gdy budzą się i wpław wracają na ląd - rybacy natychmiast zawracają przed nadchodzącym sztormem.
Brzozy puszczające wiosną dużo soków wróżą deszczowe lato, wypuszczające liście wcześniej niż olchy - lato słoneczne. Mnogość jagód ma przepowiadać ostrą zimę.
*) Andrzej Kopliński, Żywe barometry [w:] ZB nr 10(112)/98, s.19.
Polska jest krajem, w którym zabija się na drogach najwięcej zwierząt w Europie. Na drogach, zwłaszcza w okresie urlopowym, widać najwyraźniej stosunek Polaków za kierownicą do zwierząt - dla niektórych kierowców zwierzęta są rzeczami, które można rozjechać, stratować dla rozładowania własnych kompleksów i stresów, z okrucieństwa i z głupoty. Kierowcy-mordercy z wyboru nie przejmują się nawet ustawą o ochronie zwierząt, śmierć bezbronnego zwierzęcia nie stanowi dla nich żadnego problemu, nie wywiera żadnego wrażenia, śmiem podejrzewać, że człowieka - podobnie!!! Nie udzielą żadnej pomocy, uciekają. Tymczasem rozjechane ptaki, jeże, żaby, zające, sarny, psy, koty muszą wywoływać uczucia żalu i przerażenia u każdego normalnego człowieka. Siedzę za kierownicą od wielu lat, ale opisane obrazki przerażają mnie, muszę odpocząć na trasie, a potem nie mogę spać spokojnie.
Kierowcy, litości dla zwierząt na drogach!
Z drugiej strony, na trasach szybkiego ruchu można spotkać najwyżej znaki ostrzegawcze o występowaniu zwierząt leśnych, lecz brak siatek zabezpieczających, pasów retrorefleksyjnych, które odbijają światła reflektorów i zatrzymują zwierzęta, zwłaszcza leśne. Nie ma służb zajmujących się ochroną, zbieraniem i zwożeniem rannych lub zabitych zwierząt.