Zielone Brygady nr 15 (117), 1-15 sierpnia 1998
Czy wierzycie w magiczną więź, która może połączyć człowieka i konia? Niektórzy w to wierzą. Tytułowy zaklinacz koni w książce Nicholasa Evansa przywraca uśmiech na twarz trzynastoletniej dziewczynki.
Historia opisana w książce budzi zainteresowanie, lekkie niedowierzanie, a przy okazji - bardzo wzrusza. W pewien zimowy poranek Grace wraz ze swoją koleżanką wyruszyły na poranną przejażdżkę konną, którą - niestety - zakończył straszliwy wypadek. Doszło do zderzenia z czterdziestotonową ciężarówką. Zarówno Grace, jak i jej koń Pielgrzym uszli z życiem, jednak wypadek spowodował nieodwracalne - wydawać by się mogło - zmiany i w psychice dziecka, i u konia. Matka Grace postanawia nie usypiać konia, pomimo usilnych nalegań córki oraz jej zapewnień, że już nigdy nie będzie jeździć konno, i dociera do Toma Bookera, który umie zaklinać konie.
Praca nad koniem i nad dzieckiem, ich wzajemne relacje, wreszcie dosyć naciągany wątek miłosny będą Wam towarzyszyć przez około 350 stron - rzecz jasna, jeżeli zdecydujecie się sięgnąć po książkę. A sięgnąć zdecydowanie warto. Opisana historia jasno uświadamia, że nie tylko my - ludzie mamy uczucia. Czują także konie. Tom stosuje wobec Pielgrzyma swojego rodzaju psychoterapię. Stara się na nowo przyzwyczaić zwierzę do człowieka, stara się również o to, aby koń znowu człowiekowi ufał. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe. Okazuje się, że tak jak w psychice dziewczynki, w psychice konia pojawia się bardzo trudna do pokonania przeszkoda.
Nie powiem Wam, czy Grace w końcu wsiądzie na konia - właśnie na tego konia. Zaklinacz koni stale gości na półkach księgarni, podejrzewam również, że trafił już do bibliotek, tak więc kogo zainteresował mój krótki opis tej lektury, łatwo może po nią sięgąć. Szczerze do tego zachęcam, gdyż bogata fabuła książki sprawia, że czytanie jej jest czystym relaksem.
Nicholas Evans, Zaklinacz koni, Świat Książki, Warszawa 1998.
Nie ma strachu jesteś silniejszy nagonka odcięła drogę odwrotu,
Chwila napięcia, strzał między oczy rzeźnik dokończy roboty
Tacy jak ty mają strzelby, myślicie, że świat dla was się kręci,
Lecz my mamy coś co was zwycięży miłość, kamienie i pięści
Rękopis ten przedstawia program grupy ludzi, którzy nazywają się "Liberatorami". Wierzą oni w moc rewolucji, która uwolni zwierzęta i jeżeli zajdzie taka potrzeba zabije ich oprawców. Według nich tylko tak dalece idące konsekwencje są w stanie zatrzymać zagładę świata i haniebne, ludzkie poczynania ze zwierzętami. Nic innego nie jest bowiem w stanie zadać klęski obecnemu systemowi, nie jest w stanie uwolnić naszych braci i sióstr. Poniższa deklaracja wojny została napisana dla świata, aby ten przeczytał ją i zrozumiał.
List tej treści wraz z dyskietką zawierającą treść Deklaracji wojny otrzymało pewne zaangażowane w ruch animalistyczny małżeństwo styczniowego poranka 1991 r. Postanowili wydać książkę, jednocześnie zaznaczając na wstępie, iż nie popierają działań niezgodnych z prawem, a książkę Wyjącego Wilka publikują jedynie dla celów czysto informacyjnych. Kim są wspomniani w liście Wyjącego Wilka Liberatorzy? Czy to, o czym pisze anonimowy autor Deklaracji wojny to przemyślenia zawiedzionego legalną walką aktywisty Animal Liberation Front czy filozoficzny wstęp do terroryzmu w imię braci mniejszych?
Ekstremiści są bezpośredni, konsekwentni w swoim działaniu. W miarę angażowania się w obronę praw zwierząt zaczyna ogarniać ich frustracja. Wydeptując ścieżki do różnego typu organizacji, postrzegają jak niewiele jest robione dla zwierząt. Zadają sobie pytanie, czy organizacje ze swoim kilkumilionowym kapitałem, z zarządami o dochodach będących wielokrotnością średniej krajowej, są faktycznymi fundacjami broniącymi praw zwierząt. Większość z nas wie, że to prawda. Podobnie większość zniechęca się do pracy, widząc nieruchome mastodonty działające kiedyś podobno na rzecz Ziemi. Sam - patrząc na Greenpeace - czuję sympatię do Sea Shepard.
Przeczytałem Deklarację wojny kilka lat temu, ślęcząc ze słownikiem wraz ze znajomym nad angielską wersją książki. W tym roku książkę wydało poznańskie wydawnictwo Bleeding Earth. Deklaracja wojny - kuriozum czy znak czasu? Do dzisiaj nie mam sprecyzowanego zdania na temat tej książki. Jedno jest pewne, tacy ludzie są i mówią do Ciebie: Liberatorzy są na ścieżce wojennej i użyją każdego rodzaju broni, by ochronić zwierzęta. Człowieku strzeż się! Po raz pierwszy ukazała się na rynku wydawnictw animalistycznych książka, która bez ogródek chce rozwiać mit o skuteczności walki bez użycia siły. Jednym słowem ahimsa Gandhiego zostaje odrzucona jako nieskuteczna. Hołubiona w religiach Wschodu - nie przystaje do mentalności mieszkańców Europy Zachodniej? Jedyną realną formą pomocy zwierzętom jest interwencjonizm militarny. On to może wyczulić na cierpienia zwierząt. Na wszystko jest czas, czas na zabijanie i czas na wybawienie; czas na miłość i czas na nienawiść; czas na wojnę i czas na pokój. Liberatorzy uważają, iż nadszedł wreszcie czas uwolnienia swoich braci i sióstr; czas miłości do zwierząt i nienawiści do człowieka; czas wojny wypowiedzianej ludzkości i czas pokoju w sercach tych, którzy wreszcie poczują się wolnymi mieszkańcami planety.
Deklaracja Wojny nie jest podręcznikiem ekosabotażu. Jest filozoficzną wykładnią grupy, która podniosła bunt. Nie tylko bunt przeciwko zwierzęcemu holocaustowi, jak niektórzy nazywają cierpienia zadawane codziennie przez ludzi zwierzętom. Przede wszystkim podnieśli bunt przeciwko środowisku animalistów uprawiających hipokryzję. To bunt, którego doktryną jest naturalcentryzm. Holistyczne założenie tej filozofii brzmi: świat zwierząt i Natura to jedność, której celem jest walka z tyranią i wyzyskiem. To bunt, który ma zmaterializować się przy użyciu broni.
Co prawda recenzent powinien wyrazić zdanie na temat opisywanej lektury, ja jednak uchylę się od tego obowiązku. Jedno jest pewne. Deklarację wojny trzeba przeczytać. Niekoniecznie jako manifest grupy, która chce przynieść wyzwolenie zwierząt na karabinach. Choćby jako przyczynek do filozoficznych dywagacji. Taki już los idealistów. Choć nie jest powiedziane, że idealiści nie strzelają. Przeciwnie. Bo za strzały rzadko kto płaci
Deklarację Wojny wydało: Bleeding
Earth skr. 8, 62-032 Luboń.
Akcja Pamiętnika Przetrwania toczy się w nieokreślonej przyszłości, w czasie całkowitego upadku cywilizacji przemysłowej. Pamiętnik to szczegółowy opis życia narratorki i jej podopiecznej - Emily. Każdy dzień to walka o przetrwanie, walka o wodę, żywność, walka z gangami młodzieżowymi, jak również z gangami kilkuletnich dzieci. Gangi te wędrują przez miasta, siejąc spustoszenie wszędzie, gdzie się pojawią. Członkowie tych grup mieszkają w kanałach i opuszczonych domach. Dzieci są bezwzględne, od wczesnego dzieciństwa uczone, że trzeba zrobić dosłownie wszystko, aby zdobyć jedzenie, nawet zabić. Jednak w tak straszliwym świecie żyją również ludzie, którzy chcą im pomóc - dać dom, nauczyć wspólnej pracy dla wspólnych celów i najprostszych czynności codziennych, np. mycia się. Niestety, okazuje, się, że jest to zadanie niemożliwe do spełnienia. Pierwotne instynkty biorą górę. Dzieci pozostają okrutne.
Narratorka przez kilka lat z rzędu obserwuje z okna swoją ulicę i kilkunastoletnią dziewczynkę, która mieszka razem z nią w mieszkaniu. Opis tego życia, mimo że ubarwiany metafizyką, przeraża wszechobecnym smutkiem, bezsilnością i ludzkim strachem - strachem człowieka, który boi się każdego jutra.
Doris Lessing, Pamiętnik przetrwania, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990.