Zielone Brygady nr 16 (118), 16-31 sierpnia 1998


UE - SPRZEDAĆ POLSKĘ ZA MARKĘ

Ziemia jest święta. To ziemia wydaje plony i żywi. To ziemia nieustannie tryska wodą ze swych źródeł. To ziemia daje ludziom schronienie i czyste powietrze dzięki drzewom i lasom. Bez ziemi żyć nie można. Ziemia jest błogosławieństwem, jeśli się o nią dba. Ziemi jest coraz mniej. Zalewa się ją asfaltem i betonem. Zanieczyszcza się ją. A ludzi, którzy ziemi potrzebują jest coraz więcej. Kto nie ma dla niej szacunku, ten nie potrafi mieć dla niczego szacunku. Bez własnej ziemi, człowiek staje się koczownikiem. Nędzarzem. Wędrowcem, który nigdzie nie jest u siebie. Ciągle za czymś tęskni. Któż nie marzy o posiadaniu ogródka, kawałka działki, pola? Któż nie myśli o przekazaniu go swoim dzieciom, aby chociaż one mogły z tej ziemi korzystać?

Polem przejeżdża konny żołnierz pruski z flagą Unii Europejskiej, zatrzymując się obok polskiego chłopa. Odczytuje mu pismo. Być może wywłaszczające go z ziemi jego ojców. Zniszczone ciężką pracą dłonie zaciskają się w gniewie. To okładka książki, po lekturze której nie sposób spokojnie przejść do innych zajęć bez wielkiego niepokoju targającego sercem każdego prawdziwego patrioty i ekologa - co się stanie z Polską, z polską ziemią, o której Pius XI mawiał: Gdy garść tej ziemi mocno ściśnie się, to wypłynie krew. Książka Wyprzedaż polskiej ziemi. Tragedia narodowa to rysujące się między faktami wyprzedaży polskiej ziemi obcokrajowcom, historią kolonizacji Polski w przeszłości i analizą konsekwencji przystąpienia do UE pytanie do każdego z nas: Co pozostawimy w spadku naszym dzieciom? …

Kiedy czytałem Wyprzedaż polskiej ziemi, miałem przed oczyma wizję Philippe'a Saint Marca, który opisywał, jak wielkie banki kupują we Francji całe połacie górzystych terenów, wybrzeża, a publiczne plaże i akweny są szczelnie otaczane wielkimi rezydencjami z linią betonowych fortyfikacji i kolczastych drutów. Miałem przed oczyma relacje bojowników z Góry Św. Anny, gdzie niemiecka firma zapłaciła za pacyfikację polskich ekologów w Polsce, aby pokazać światu, komu Polacy służą. Niech świat się przyzwyczaja. Wszak już Słowacki wołał: Polsko, (…) teraz jesteś służebnicą cudzą. Dlaczego? To skutki m.in. działalności euroliberalnych rządów UW i SLD, dążących za wszelką cenę do przypodobania się Brukseli (tak jak kiedyś Moskwie), dopuściły do sytuacji prawie niekontrolowanej wyprzedaży na dużą skalę polskich ziem obcokrajowcom. Zdrada ma jednak cichy przebieg. Po co budzić Polaków, niech śpią, marząc o Stanach Zjednoczonych Europy ze stolicą w Berlinie (zatwierdzono!). Informacje o rozmiarach procederu nie przejdą przez media, w dużej mierze wykupione przez obcy kapitał. Dlatego rzadko przebija się głos ludzi wyznających hasło: Ile ziemi - tyle Ojczyzny. To jest przecież nieeuropejskie, a na to jesteśmy wyczuleni. Przecież, w tym wspólnym europejskim domu, nie ma już ziemi polskiej, jest tylko wspólna ziemia europejska. Tylko, że w Polsce jeden hektar ziemi kosztuje 1 000 DM, gdy w Niemczech kosztuje 100 000 DM. Wnioski są aż za bardzo oczywiste. Roszczenia Niemców do ziem na Śląsku, Pomorzu i w Prusach Wschodnich przechodzą w czyn. Wystarczy wyłuskać rozproszone informacje. Tragicznym przykładem są wsie Dziewkowice w województwie opolskim, dziś już - Frauenfeld, oraz Jemielnica - Himmelwitz. I pomimo tego, że polskie prawo nie pozwala na dwujęzyczne nazwy topograficzne, polskie MSZ nie widzi w tym żadnego problemu. Nie widzi też, co dzieje się na Ziemiach Odzyskanych, które stanowią pierwszy obiekt niemieckiej rekolonizacji. Mają one rzeczywiście dużo zalet, mianowicie: duża powierzchnia, słabe zaludnienie, największe kompleksy leśne, największe i najliczniejsze jeziora, najmniej skażone tereny Polski, dobra ziemia uprawna. Jednym słowem, region turystyczno-rolny. Płuca Polski. Jakie ciało może żyć bez płuc? …

Dla zobrazowania sytuacji własności ziemskiej w krajach Unii Europejskiej można posłużyć się sytuacją we Francji: Alzacja jest jednym z najbogatszych regionów Francji, jednym z najdroższych również, ale jej mieszkańcy nie potrafią rywalizować z Niemcami pod kątem możliwości nabywania. Co dopiero stanie się z nami, biednymi Polakami? (…) Na terenach Lotaryńskiego Parku Naturalnego (…) liczne i duże jeziora są otoczone pierścieniami złożonymi niekiedy z setek niemieckich domów, przy których różne napisy typu: "Einfahrt freihalten" nie widnieją w języku francuskim. (…) W niektórych gminach Alzacji i Lotaryngii aż połowa ziemi należy do nich, zwłaszcza najpiękniejsze miejsca.

Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że próby ograniczenia ze strony gmin wykupu nieruchomości przez obcokrajowców spotkały się z ujemnymi orzeczeniami Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Wewnątrz Unii nie ma sposobu, by sprzeciwić się wykupowi czegokolwiek przez najbogatszego.

Ostatnie doniesienia wskazują, że obcokrajowcy chcą także zająć się przyszłością Bieszczad. Jeden z niemieckich profesorów Uniwersytetu w Greifswaldzie - Michael Succow twierdzi, że: nadszedł czas, aby udostępnić ten kawałek boskiego tworu Europejczykom. My jeszcze nimi nie jesteśmy. Czy będziemy? Bez ziemi? Możemy ocenić liczbę Niemców zainteresowanych kupnem polskiej ziemi na dobre 10 mln. (…) Oceńmy średnio cenę hektara na 100 mln starych złotych. Z grubsza 5 tys. marek. Miesięczna pensja w Niemczech. (…) Niech każdy z tych 10 mln Niemców wykupi sobie tylko po jednym takim drogim hektarze: - równa się to 10 mln ha, czyli 100 tys. km2. Jedna trzecia Polski. (…) Niemcy zagarną błyskawicznie wszystko, co zielone, zdrowe i czyste. Dla Polaków pozostaną bloki w zasmrodzonych, zatrutych miastach i osiedlach.

Po wstąpieniu do UE Polska straci ziemię natychmiast i bezpowrotnie. Unia Europejska spowoduje po bardzo krótkim czasie utratę przez Polaków od jednej trzeciej do połowy ich ziemi. Do ziem zwanych odzyskanymi powoli dołączą się te, które nigdy dotąd nie były objęte germanizacją, ponieważ prawdopodobnie zawsze będziemy biedniejsi od Niemców oraz dlatego, że w Unii jedyną władzę stanowić będzie pieniądz. Nie chcieć wejść do UE, to znaczy przede wszystkim zachować naszą ziemię. Wmawia się nam na każdym kroku, że chęć zachowania swojej ziemi jest aktem sprzecznym z postępem, dowodem ciemnoty i zacofania. Wręcz przeciwnie. Jej wykup przez obcych pociągnie za sobą upadek naszej kultury na jej obszarach. Gdzie widać postęp? Utrata ziemi to straszliwy i niepowtarzalny regres.

Bardzo interesujący jest stosunek Niemców do Rosjan, wynikający z niewiarygodnego przywiązania obu narodów do ziemi: Rosjanie, podobnie jak Niemcy, mają jeszcze szacunek do ziemi. Miłość do ziemi. Choćby Rosjanin klepał biedę, nie miał nic do jedzenia, na słowo Rodina - Ojczyzna łzy zalewają mu oczy. Rosjanin pocałuje brzozę, Rosjanin pocałuje Matkę Ziemię. Nawet jeśli może się to wydawać śmieszne, Niemiec to u Rosjanina szanuje, mimo ewidentnego poczucia wyższości. A nami Niemiec pogardza, ponieważ spłaszczyliśmy się do takiego stopnia, że i własną mowę pragniemy zapomnieć, i własną ziemię traktujemy jak kawałek szmaty.

Ktoś pewnie tutaj stwierdzi, że to wielka przesada. A jednak: austriacki biznesmen kupuje w całości wieś Sztynort z przeznaczeniem na centrum wypoczynkowe z polem golfowym, hipodromem i 5-gwiazdkowym hotelem; w Dziewkowicach (właściwie Frauenfeld) bezkarnie działała legalnie przez dłuższy czas Nationale Offensive (niemiecka organizacja nazistowska); niemieckie mapy samochodowe (np. Naumann & Gobel z 1993/94) zawierają nazwy na Pomorzu, Mazurach i Śląsku wyłącznie w języku niemieckim (np. moje miasto Koszalin = Koeslin). Latem '96 grupa studentów spływających kajakami (co dwa lata) w dół rzeki Gwdy na Pomorzu nie mogła prawie nigdzie kupić jajek i mleka w napotkanych po drodze wsiach: Napotkani mieszkańcy powiedzieli, że większość ziem posprzedawali Niemcom, wnet opuszczą teren, i oczywiście pozbyli się wpierw zwierząt.

Wśród Niemców opolskich krąży cieszący się ogromnym powodzeniem żart: Polacy się przed nami tak płaszczą, że będzie można ich wnet przefaksować… daleko na Wschód!

A przecież w Szwajcarii obcokrajowiec - nie ma prawa nabywać ziemi, domu lub przedsiębiorstwa związanego z rolnictwem. I czy z tego powodu Szwajcarzy to nieeuropejczycy, ciemnogród? Norwegia odmówiła wstąpienia do UE. Aktualne badania ukazują, że poparcie ludności skupionych w UE do tej formy integracji drastycznie spadło poniżej 50%! Wątpliwe jednak, aby polscy politycy wykazali się mądrością narodową. To nie przystoi światłemu Europejczykowi.

To zaledwie zarys spraw przedstawionych w publikacji Wyprzedaż polskiej ziemi. I nie jest to książka antyniemiecka, jak mogą na to wskazywać przedstawione fragmenty. To książka propolska. Ale żeby się o tym przekonać, trzeba po nią sięgnąć! Trzeba!

= około 31 mld DM*)

Żegnaj, Polska Ziemio… Nie byliśmy Ciebie godni. Pozbywamy się Ciebie, jak niewierne dzieci swojej Matki. Bez wstydu. Bez kompleksu. Zupełnie tak, jak żąda tego dzisiejsza moda. Jesteś przedmiotem, nie świętością. Tak jak samochód czy radio. Tak jak stara koszula, którą zamienia się na szmatę.

Żegnaj, Polska Ziemio… Przez tysiące lat było nam z Tobą miło, ale zrozum… To inne czasy. Pieniądz nam teraz poprzewracał w głowie. To nie nasza wina. Wolimy siąść przed telewizorem zamiast na ławce w ogrodzie. Wolimy przeskakiwać z programu na program, zamiast podczas wieczornego spaceru obserwować w zadumie, jak słońce w wieczornym chłodzie, majestatycznie zachodzi za polem. Naszym polem. Wolimy grać do znudzenia w gameboy'a, zamiast pomęczyć się trochę przy sadzeniu drzewek. My, ludzie nareszcie pozbawieni niepotrzebnych uczuć, stajemy się płytcy i przekupni jak reszta cywilizowanego świata. Czas najwyższy! Ty, Ziemio Żywicielko, stajesz się wreszcie najzwyklejszym towarem, nawet szczerze mówiąc, uciążliwym. (…) Jesteś "jedynym namacalnym, prawdziwym dowodem naszej przyjaźni". Tak tak. Tak właśnie mówili nam sąsiedzi. Ale coś jeszcze mówili… Aha: że pozbycie się Ciebie jest "niezbędnym warunkiem naszego rozwoju". Jesteś prezentem, który im ofiarujemy w dowód wdzięczności za to, że nas raczą na każdym kroku oświecać swoją wiedzą.

Ofiarując im Ciebie - mamy nadzieję, że czujesz się zaszczycona - przepraszamy jednocześnie za to, że byliśmy dawniej uparci i nieulegli w stosunku do nich, takich życzliwych (oj, pamiętamy; Ci nasi Ojcowie, jakiego wstydu nam narobili! Tak ich wtedy skrzywdzili, sąsiadów naszych, strzelając nawet do nich, aby tylko ich nie wpuścić do naszych domów. Pożal się Boże, co za ciemnota!… My już inaczej będziemy postępować). To my przepraszamy. (…) Ano, jeszcze przypomina nam się: "sprzedaż ziemi, to inwestycja". To wszystko czysta korzyść dla nas. Podobno gwarantowana przez różne organizacje, fundacje, nawet międzynarodowe. Mówią to przecież ludzie tacy, jak nasz prezydent, Aleksander Kwaśniewski; tacy, których o nieprawdomówność nikt nigdy by nie posądził. Jest to więc pewne.

Krzysztof Piaskowski
Jana Pawła II 1/1
75-452 Koszalin

PS

Co się stanie, kiedy zachodni kapitał zechce kupić np. Puszczę Białowieską? Za ogromne pieniądze. Niemcy już wykupują polskie tartaki i zakłady meblowe. Uważacie, że jest to niemożliwe? To samo mówiono mi dawno temu o olimpiadzie zimowej w TPN. Też się wtedy śmiałem, że nikt nad czymś takim nie będzie nawet dyskutował. My natomiast musimy dyskutować, co będzie z naszą rodzimą ziemią, kiedy wstąpimy do UE. Komu będziemy służyli?

P. Krzemień, W. Achmatowicz, Wyprzedaż polskiej ziemi. Tragedia narodowa, Fundacja "Nasza Przyszłość", Toruń 1997, ss.237. Książkę można nabyć, zamawiając w tejże fundacji pod adresem: Fundacja "Nasza Przyszłość" Klasztorna 23, 78-400 Szczecinek.

*) To takie moje wyliczenia ceny ziemi polskiej, przyjmując za posłem Jagielińskim, że 1 ha jest wart 1 000 DM.

POCZYTAJMY O…
POSTĘPACH TECHNIKI JĄDROWEJ!!!

Przyzwyczailiśmy się już jako Federacja Zielonych do otrzymywania wielu różnych "ciekawych" rzeczy, np.: zaproszenie na konferencję poświęconą "bliskiemu naturze kształtowaniu rzek", pogróżki od miejscowych skinów itp. Ale czasopismo i masa ulotek reklamowych z Państwowej Agencji Atomistyki trafiły do nas po raz pierwszy!

Ulotki poszły od razu na makulaturę (reklamowały jakieś bzdurne broszury, głoszące peany na cześć techniki jądrowej), ale czasopismo pt. "Postępy Techniki Jądrowej" postanowiliśmy zachować i poczytać. Niestety, nie jest ono zbyt aktualne, bo otrzymaliśmy numer 3/96 tego kwartalnika, ale i tak można się z niego dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy.

I tak oto czytamy we wstępie:

Przez parę dni Czarnobyl znów zawładnął mediami. Czy w takiej atmosferze strachu i zagrożenia są jeszcze Polacy, którzy kojarzą energetykę jądrową z czymś dobrym, pożytecznym, bezpiecznym, przyjaznym środowisku? Okazuje się, że tak, że co trzeci Polak akceptuje elektrownie jądrowe jako źródło produkcji elektryczności. Nie bardzo można się jednak dziwić, że co drugi Polak uważa, iż energetyka jądrowa nie powinna być w Polsce rozwijana. Strach przed Czarnobylem jest ciągle obecny w polskim społeczeństwie. (…)

(…) Zresztą - mówiąc nieco przewrotnie - byłoby rzeczą niemądrą nie wykorzystać wielkiego laboratorium przyrody, do którego przedostały się znaczące ilości substancji promieniotwórczych. I właśnie tak się dzieje: pod presją społeczną i polityczną, a także ze względów czysto poznawczych prowadzone są badania nad wieloma zagadnieniami i problemami, które niejako "wywołał" Czarnobyl.

Dobrze, teraz już wiemy, że przejmowanie się wybuchem reaktora w Czarnobylu to niepotrzebna afera wykreowana przez media. Co dalej? Myślę, że nie warto na łamach ZB przedrukowywać tekstów z tego czasopisma (choć czasami są one bardzo trafne i prawdziwe, ale tylko czasami). Napiszę o tym tylko kilka słów.

Ludzie z PAA (Państwowej Agencji A-to-mistyki) twierdzą, że większość polityków i ekspertów zajmujących się energetyką jądrową uważa, iż nie można rozwijać jej bez przyzwolenia społeczeństwa (taka teoryjka przedwyborcza). Pokazują na łamach swojego czasopisma schematy obrazujące np. metabolizm cezu w organizmie człowieka "standardowego" czy krowy "mlecznej", oraz wiele, wiele innych schematów, zupełnie nieczytelnych dla przeciętnego homo sapiens. Może to już wystarczy?! Jeśli Tobie to nie wystarczyło, to napisz do nich (adres na samym dole).

wybrał i opisał Jurek Fiedoruk
Federacja Zielonych / skr. 129, 15-662 Białystok 26

PS

Zainteresowanych odsyłam do (wydali też szereg publikacji nt. techniki jądrowej):

"Postępy Techniki Jądrowej" Biblioteka Nukleoniczna
* Konwaliowa 7a, 03-194 Warszawa
) 0-22/676-91-20

Ł Całość zainspirowana: "Postępy Techniki Jądrowej" vol. 39(3/96), Warszawa 1996.

SŁOWA NA GRANICACH DNIA
(O POEZJI ANNY ZABACKIEJ)

Życie ludzi zawieszone jest między przestrzenią wytworów duchowych i krajobrazami przyrody, towarzyszącymi dojrzewaniu każdej indywidualnej osobowości. Tradycja kulturowa, którą żywi się duchowość danej osoby, zawsze odzwierciedla szereg treści przyrodniczych doświadczanych już w dzieciństwie, wyrażających się w szczególnym umiłowaniu określonych barw, kolorów, zapachów, głosów oraz ich kombinacji, natężenia i sekwencji. Nie jest przecież tajemnicą, że ludzie najlepiej odpoczywają i odzyskują wigor właśnie w kontakcie z przyrodą. Zawsze jednak jej walory duchowe porównują - często nieświadomi tego - ze swymi pierwotnymi inicjacjami w obcowaniu ze środowiskiem naturalnym. Wtedy też i tradycja kulturowa, w której wyrośli, staje się wyrazistsza i wzmacnia swą autentyczną wartość duchową. Dobrym przykładem takiej prawidłowości jest niewątpliwie poezja Anny Zabackiej, zawarta w tomiku pt. Świty i zmierzchy.

Światło i słońce, szczególnie na granicy dnia i nocy, ukazuje w wierszach poznańskiej autorki proste formy boskości zawarte w demonicznym porządku, przysługującym naturze, który udaje się jej wydobywać przy pomocy prostych słów z cyklicznej zmiany żywiołów na jej scenie. To one przypominają proste prawdy o każdej z form życia, w tym i ludzkiego: że czas upływa bezpowrotnie, ale daje też nadzieję, że dzięki przyrodzie może odrodzić się w innych formach życia. W wierszu pt. Gniewne wody czytamy: (…) Nagle nadeszła ciemność / jak w biblijnym potopie, / gniewne wody / demonicznie / zniszczyły życie. // Poniosło / Arkę Noego.

Poezja Zabackiej powstaje pomiędzy inspiracjami racjonalnymi i emocjonalnymi, skierowanymi zarówno na obiekty kultury, jak i pomniki piękna przyrody. Inspiracje te w kontekście świata, jaki widzi i przeżywa Zabacka, jego warstwy przyrodniczej i kulturowej, nabierają właściwej siły i rzeczywistego wymiaru o charakterze wartościotwórczym. To z kolei wskazuje na szczególne poczucie nakładanej na człowieka odpowiedzialności za życie własne i życie innych istot żywych na Planecie. Z tą świadomością poetka jakby modli się swymi wierszami o tę doczesną, ale i wieczną pomyślność wszystkich istot zarówno roślinnych, jak i zwierzęcych.

Celem zabiegów literackich poznańskiej poetki jest przede wszystkim jednoczenie kultury i przyrody przy pomocy słowa, z ogromnym szacunkiem dla tradycji i wiary w absolutną całość Kosmosu, w której następuje dopełnienie i spełnienie się wręcz metafizycznego marzenia o nieśmiertelności, która przezwyciężyłaby naturalny porządek rodzenia się i umierania. Choć dla Zabackiej koniec jednostkowego życia jest nieunikniony, to napełnia nadzieją i pociesza znakomicie i wyraziście ujmowany w plastycznych obrazach świat pełen impetu natury. W wierszu pt. W Rogalinie Zabacka pisze: Dęby stuletnie / w zieleni wiosny / prostują się / jak dziedzice / ziemi i słońca. // Nie kończą swej pielgrzymki. / Ożywione wiatrakami gałęzi / mielą pamięć / i nadzieję wieczności, / zginają kolana turystów.

Warto zwrócić uwagę na ten subtelny i liryczny zbiór poezji, obdarowujący Czytelnika chwilami wytchnienia, skierowującymi ku refleksji nad wartością własnego życia.

Ignacy S. Fiut

A. Zabacka, Świty i zmierzchy, Poznań 1998, ss.48. Wyd. Związek Literatów Polskich Oddział w Poznaniu.


Zielone Brygady nr 16 (118), 16-31 sierpnia 1998