Zielone Brygady nr 16 (118), 16-31 sierpnia 1998


WEGETARIANIN W PODRÓŻY

Początkujący jarosze często stoją przed dylematem, czy udać się na urlop z osobami jedzącymi mięso. O ile wspólny wyjazd z innymi jaroszami jest dogodniejszy, to bycie "rodzynkiem" wcale nie jest takie złe.

Załóżmy, że jedziemy gdzieś pod namiot lub w miejsce, gdzie możliwe będzie przygotowywanie ciepłych posiłków. To bardzo ważne. Standardowy, tygodniowy urlop może zakończyć się ogólnym osłabieniem, jeżeli nie zapewnimy sobie dostępu do kuchni. Zimne i suche pokarmy nie mają właściwości rozgrzewających - nie zastąpią więc dobrego obiadu. (W wypadku braku dojścia do kuchni pozostaje nam ognisko. Wtedy zabieramy garnek, który będzie stał w żarze lub na jakiejś cegle umieszczonej w ognisku).

Oprócz odzieży i środków czystości zabieramy prowiant. Z góry pomijamy chleb i owoce (chyba, że w detalu), gdyż są ciężkie i zajmują dużo miejsca. Osobiście wolę msli z płatków owsianych, rodzynek, wiórek kokosowych i pestek słonecznika - kombinacje są dowolne. Wszystko pakuję do śniadaniowego pojemnika lub menażki, a w razie potrzeby zalewam sokiem i jem małą łyżką. Danie jest łatwe do przyrządzenia - nawet w pociągu, jest kaloryczne i sycące.

Oprócz msli warto też zaopatrzyć się w inne dania będące źródłem naszej energii. Potrzebujemy więc gorzkiej czekolady, fistaszków, miodu (bądź syropu na bazie miodu), no i wody mineralnej. Żadne czekoladki, chipsy i zapiekanki nie wchodzą w grę. Zawierają bowiem zbyt dużo trucizn, a na urlop jedziemy po to, aby się ich pozbyć i aby odpocząć.

Będąc na miejscu, przyrządzamy śniadania i obiady z ryżu bądź z kaszy gryczanej z dodatkiem oleju. Do tego wsypujemy kukurydzę, groszek lub czerwoną fasolę z puszki. Można też zrobić jakieś danie w domu (np. warzywa w sosie pomidorowym*)), a potem je tylko odgrzać. Na biwakowe dania nadają się również: halawa, pieczone jabłka i ziemniaki, proteina sojowa, kaszka kukurydziana z sokiem, kanapki z pasztetem sojowym lub miodem, marchew, pomidory i ogórki. Przy czym chleb, warzywa i owoce staramy się zdobyć na miejscu. Gdy mamy początek lata, dobrym źródłem witamin i minerałów są owoce leśne. Mogą posłużyć nam np. jako substytut sałatki. Rzecz jasna - można próbować jeść różne rośliny na własną rękę (będąc w Supraślu z grupą znajomych znaleźliśmy na okolicznych łąkach babkę lancetowatą i jakąś roślinę przypominająca zielony groszek). W stanie totalnego głodu przyrządzamy sobie zupę z pokrzyw. Jeśli interesuje kogoś kwestia wykorzystania ziół i roślin polnych w kuchni, to odsyłam do książek na ten temat.

Teraz kwestia higieny. Jeśli nawet znajdujemy się w okolicy pozbawionej kanalizacji itp. udogodnień, nie zwalnia nas to z obowiązku utrzymania w czystości swoich naczyń kuchennych. Zamiast płynu do zmywania używamy piasku i drobnego żwiru. Wodę staramy się pozostawić w nieskażonym stanie, toteż wszelkie chemikalia, o ile nie są biodegradalne) najlepiej wylewać kilkadziesiąt kroków od rzeki czy jeziora.

Miłych podróży po wegetariańskiej ścieżce.

Marcin Wawrzyn

*) Patrz: Marcin Wawrzyn, Jak zostałem wegetarianinem [w:] ZB nr 12(114)/98, s.39.

BYĆ EKOLOGIEM, BYĆ WEGETARIANINEM, BYĆ MARGIEM
NA MARGINESIE FESTIWALU EKOLOGII NEOHUMANISTYCZNEJ

Uczestnicząc w zakończonym właśnie VIII Międzynarodowym Festiwalu Ekologii Neohumanistycznej, próbowaliśmy prześledzić proces wewnętrznej przemiany ludzi, którzy pragną żyć w zgodzie z Naturą.

Taka wewnętrzna transformacja zależy w znacznym stopniu od charakteru danej osoby, jej kulturowych uwikłań - jak np. wartości preferowane w najbliższym otoczeniu (rodzina, liderzy intelektualni czy religijni).

Nie będzie nas zajmował problem wegetarian "zdrowotnych", którzy obrali taką drogę jedynie ze względu na pozytywne dla organizmu skutki określonej diety. Czym innym jest wegetarianizm niejako "ideologiczny", stanowiący wartość samą w sobie dla tych, którzy wybrali taki sposób życia, określający pewne formy zachowania i reagowania. Nie trzeba zgadzać się z przedstawionymi tu wnioskami. Są wynikiem rozmów, i to tylko w jednym z kręgów ruchu ekologicznego. Tak już bowiem jest, iż wyznając pewne ideały, dążymy do łączenia się w grupy nieformalne, to znów organizacje zrzeszające legitymujących się podobnym do naszego stosunkiem do otaczającej nas rzeczywistości. W tym przypadku za przykład niech posłużą sympatycy neohumanizmu.

EKOLOGIA NEOHUMANISTYCZNA

W rozumieniu potocznym - ekologia jest gałęzią biologii mającą za przedmiot szeroko rozumianą ochronę przyrody. Jest to oczywiście uproszczenie, jednakże wskazujące na społeczną świadomość wagi pragmatycznej strony zjawiska. Czy jednak nie świadczy to jednocześnie o pewnej niechęci do podobnego kolektywnego działania, społecznego "umywania rąk"? Najłatwiej bowiem obarczyć odpowiedzialnością za stan środowiska naturalnego instytucjonalnie pojętą formę społecznej praksis. Tymczasem termin "ekologia" został pierwotnie użyty dla podkreślenia respektu dla wewnętrznych zależności przyrody i taki cel przyświecał H. D. Thoreau, gdy protestował przeciwko destrukcji naturalnego środowiska wszystkich istot żywych, a zatem i człowieka.

Acz sens najgłębszy wydaje się ukrywać wymiar naukowy ekologii, zajmującej się badaniem związków organizmów żywych z ich otoczeniem. Oto bowiem termin tak radośnie i na fali wielu mód przytaczany, ma swój źródłosłów w greckim "oikos" - oznaczającym "dom". Grecy zatem raz jeszcze sprawdzili się. Przynajmniej w podtekstach nazw.

W l. 50. naszego wieku urodzony w Indiach Shrii Sarkar przedstawił swój system filozoficzny, proponując nazwę "neohumanizm", który miał podnieść humanizm do uniwersalizmu. Uniwersalizm w rozumieniu takim, jakie przedstawił Sarkar miał być kultem miłości do wszystkich stworzeń tego świata. Wyrosła niejako naturalne na gruncie neohumanizmu specyficzna formuła ekologii stała się szybko alternatywną filozofią życia, zdobywając z czasem popularność na całym świecie. Sam twórca nawoływał do walki w obronie zaburzonej równowagi ekologicznej, wskazując jako środek do osiągnięcia celu zmianę w sferze indywidualnego i kolektywnego sposobu myślenia i działania, z uwzględnieniem przede wszystkim dobra Natury i postępowania jedynie zgodnie z nakazami ekologii (Sarkar, Neohumanism in a Nutshell).

Sam neohumanizm narodził się niejako w opozycji do humanizmu renesansowego, jako kontrpropozycja lub - jak kto woli - propozycja alternatywna. Otóż, dotychczasowy paradygmat humanistyczny miał swe źródło w reakcji na dominację zdogmatyzowanego chrześcijaństwa europejskiego, żądającego ślepej wiary i bezwzględnego posłuszeństwa, typowego właściwie dla fanatyków. Idea transcendentalnego Boga uległa w nurcie humanizmu swoistej redukcji, wyrugowana z nowo powstałego modelu wszechświata. Opierając swój światopogląd niemal wyłącznie na logice, humanizm zerwał ze sferą doświadczenia duchowego, opierając sądy i wiedzę o otaczającym świecie na naukowych eksperymentach i na mających dawać ostateczną pewność wynikach myślenia przyczynowo-skutkowego. Nieco paradoksalnie, humanizm jednak nie zyskał na eliminacji ingerującego w rzeczywistość "pierwiastka boskiego", zmuszającej myślicieli do pogłębionej analizy istoty człowieczeństwa i szeroko pojętego sensu życia. Badając podstawy ludzkiej egzystencji, humanizm uparcie poszukiwał swego rodzaju "racjonalnej moralności", natrafiał jednak na trudny do przezwyciężenia problem relatywizmu. Analityczny i materialistyczny charakter humanizmu był przeto konsekwencją rezygnacji z założenia istnienia w człowieku jakiejś "wyższej świadomości". Kolejnym ograniczeniem humanizmu wydaje się być internacjonalizm. Dla idei neohumanizmu było już oczywiste, iż lekceważenie innych gatunków jako niższych, przeto służących eksploatacji, uniemożliwia życie w zgodzie z wszechświatem i sobą samym.

"Gatunkizm" - jako tendencja tożsama z typowym dla humanizmu antropocentryzmem - stanowi wyzwanie dla ludzi troszczących się o zachowanie równowagi ekologicznej. Wedle twórcy idei neohumanizmu, dopiero moment uświadomienia sobie przez człowieka "jedności Ziemi" stanowiłby punkt zwrotny w drodze ku globalnie określonej przemianie świadomości. Dla neohumanizmu "ja" i umysł generalnie są transcendentalne. Wyzwolenie swego intelektu z ego, tj. "gatunkizmu" pozwala usytuować go w nowej, "duchowej" ekologii. Taka filozofia zakłada przynależność wszystkich ludzkich istot do jednej wielkiej rodziny, wolnej od humanistycznego ignorowania praw innych istot. W obliczu przedstawionych tu (oraz wielu nie wymienionych) niedoskonałości "klasycznego" humanizmu, neohumanizm daje możliwość integracji ludzkości w globalną wspólnotę - zdrowe i holistyczne społeczeństwo.

W myśl założeń neohumanistycznych uzyskanie czy może raczej odnalezienie zagubionej przez ludzkość duchowej równowagi miałoby się odbywać na poziomie mentalnym, fizycznym i duchowym, równoważąc te sfery i integrując je. Indyjska geneza idei zdaje się być wyraźna, gdy przytoczyć sanskrycką prame, oznaczającą dynamiczną równowagę i takąż postawę. Właśnie "odtwarzanie" tego elementu w życiu człowieka i społeczności ma - w ujęciu Sarkara - doprowadzić do zmiany naszej dotychczasowej świadomości. Na poziomie kolektywnym neohumanistyczna ekologia oznacza przeto służenie całemu stworzeniu i nauczanie, co przejawia się w działalności Ananda Margi i powołaniu nauczycieli - dadów. Do uzyskania tych celów niezbędna jest oczywiście intelektualna i duchowa przemiana na poziomie indywidualnym…

NA PRZYKŁAD WEGETARIANIZM

Może się wydawać, iż adaptacja do określonej sytuacji przebiega - by tak rzec - bezboleśnie w przypadku aktywnego uczestnictwa jednostki w grupie wyznającej i realizującej podobne zasady i wartości, podzielającej je i prezentującej podobny styl życia. Skądś jednak biorą się jednostki - założyciele indywidualnie realizujący się w "naturalnym" sposobie życia.

Na zostanie wegetarianinem "ideologicznym" ma wpływ wychowanie, czasami po prostu moda. Jakże często zdarza się jednak, iż nasz ideologiczny jarosz nie wyniósł z domu rodzinnego określonych tradycji, nierzadko za swój wybór będąc wręcz szykanowanym przez otoczenie (co zdarza się coraz rzadziej) i nie rozumianym przez najbliższych. To drugie zjawisko jest częstsze, karmione mylnie pojętą tradycją domową określoną zestawem dań i porami posiłków, stanowiącą w wielu domach niemalże normę i swoistą "religię".

Co zatem zdecydowało o nałożeniu na siebie określonych zasad i przyjęciu takiego a nie innego stylu życia? Często jest to jakiś fakt z życia uświadamiający nam śmierć niezbędną dla uzyskania nieraz zbędnego rodzaju pożywienia, widok zabijanych zwierząt, reportaż z rzeźni (swoistą "terapię szokową narodu" przeprowadził niegdyś cykliczny program TVP Animals). Taki fakt, mogący zadecydować o zmianie myślenia, może nastąpić już w dzieciństwie, gdy dziecko często irracjonalnym dla otoczenia buntem zareaguje na udzieloną mu szczerą odpowiedź na pytanie o pochodzenie, dajmy na to, kotleta leżącego na jego talerzu. Wszystko bowiem zależy od psychicznych predyspozycji, wrażliwości i wyobraźni. Szczególnie ten ostatni element wydaje się decydować o niechęci wobec spożywania mięsa.

Inna możliwość to kontakt z grupą lub jednostką o podobnych przekonaniach, które dotąd były tłumione. Udział w festiwalu, np. w stanowiącym kanwę tych przemyśleń Festiwalu Ekologii Neohumanistycznej, może spowodować, iż dana osoba utożsami się z ideami głoszonymi w społeczności wyznającej podobne wartości. "W kupie raźniej" - jeżeli nawet nie przyłączy się do niej, będzie świadoma istnienia potencjalnej bazy, możliwości oparcia w "kolektywnej świadomości", wśród ludzi żyjących wedle podobnych zasad. Podobnie natrafienie na literaturę przedstawiającą i promującą wegetarianizm w korzystnym świetle może ugruntować jeszcze niepewną postawę. Oczywiście nie chodzi tu o propagandę, człowiek na poziomie psychicznym musi być sam przekonany do przyjęcia pewnej postawy. Inaczej mógłby zmienić się w przeciwnika wegetarianizmu, choćby pod wpływem tekstu, jaki spotkałem w jednym z konserwatywnych periodyków, gdzie autor artykułu piętnującego wegetarianizm w kategoriach moralnego wykroczenia, za dowód "grzeszności" idei podawał fakt biblijny: Pan Jezus spożywał ryby. Wytłumaczenie tyleż absurdalne co fanatyczne, ale… Fanatyzm łatwo może zdominować społeczny wyraz każdej ideologii. To przecież z takich zachowań wyrastały na fali buntu lub poparcia kulturowe prądy i rewolucyjne odkrycia. Kultura i historia potrzebują bowiem w takim samym stopniu zmian, co i kozłów ofiarnych.

Ale przedstawione powyżej procesy nie wyczerpują tematu. Oto rodzice wegetarianie wdrażają dzieci do określonego stylu życia. Jednak i matka nierezygnująca dotąd z diety mięsnej może, pierwotnie tylko ze względów zdrowotnych, "przestawić" potomka na dietę bezmięsną, choćby pod wpływem artykułów w prasie (porady w tzw. prasie kobiecej, kiedyś cykl "Dzieci wegetarian" w "Arcanum").

Wśród orientalnych "nauczycieli duchowych", wietnamska mniszka Czing Hai właśnie w wegetarianizmie upatrywała warunek osiągnięcia indywidualnego oświecenia. Jeden z rozdziałów książki zawierającej teksty jej wykładów nosi tytuł: Dlaczego musimy być wegetarianami. W filozofii Wschodu aspekt moralny i religijny ściśle wiążą się z obraną dietą. Jest to zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, iż o wadze przewinienia decydować ma stosunek karmiczny: jedzenie zwierząt - równoznaczne z zabijaniem żyjących istot stworza karmiczne przeszkody.

W atmosferze fin de sič cle'u, społecznej świadomości końca wieku i tysiąclecia typowe nastroje milenarystyczne dają o sobie znać nader wyraźnie. Postmodernistyczna fala cytatów, powrotów do duchowych korzeni i proces wewnętrznej realizacji w duchowych poszukiwaniach stanowić będą o obrazie ludzkości końca drugiego milenium. Liderzy ruchów związanych z szeroko pojętą ekologią w wymiarze filozoficznym powołują się na nauki Chrystusa i Buddy. Jednakże w promocji diety wegetariańskiej coraz liczniej cytowane są autorytety medyczne, podnoszony naukowy punkt widzenia problemu.

Zwolennicy wegetarianizmu powołują się zatem na tezy choćby G. S. Huntingena z Columbia University dowodzącego, iż człowiek jako gatunek nie jest przystosowany do jedzenia mięsa. Pojawia się też problem wyboru: czy wybrać ściśle wegetariański weganizm czy zdecydować się na dietę laktowegetariańską, dopuszczającą spożywanie produktów mlecznych z wykluczeniem jaj. Można oczywiście przyjąć, iż skoro jedzenie mięsa jest tożsame z zabijaniem (patrz wyżej), to i jedzenie warzyw jest rodzajem zabijania. Oczywiście przesada nigdy nie jest wyjściem, jednakże "sprawa jaj" wygląda nieco poważniej. Pełna dieta wegańska zabrania spożywania jajek, jako że i w ten sposób "zabijamy istoty". Przeciwnicy tłumaczą, iż dostępne w handlu jajka są niezapłodnione, oponenci podają przykłady długowiecznych mnichów rezygnujących z jajek… Problem rozrasta się, a w atmosferze sporów gdzieś powoli zatraca się początkowe przesłanie stylu życia. To, by nie pozbawiać życia "żadnych czujących istot" jest prawdą uniwersalną, dla osoby wrażliwej i rozumnej (nie tylko "inteligentnej" inteligencją nabytą) nie wymaga dowodów. Pierwotne przesłanie idei wegetarianizmu wydaje się być także negacją "gatunkizmu": człowiek nie ma prawa odbierać życia innej żywej i czującej istocie, czego nie może tłumaczyć gospodarcza hodowla pewnych gatunków. Często przypomina mi się zasłyszane gdzieś stwierdzenie dotyczące rodziców wychowujących i żywiących dzieci, co nie oznacza jednak, że mają prawo je zjadać.

WYBÓR I SKUTKI

Wybór życia prawdziwie zgodnego z Naturą następuje jedynie świadomie, nigdy przypadkiem. Przejściowa fascynacja, moda, "próba sił" nie przynoszą długotrwałych rezultatów. Nastąpić może albo zniechęcenie (w przypadku pozornego zaangażowania), albo znudzenie, jeżeli wybór alternatywnego stylu życia podyktowany był li tylko modą lub chęcią "spróbowania czegoś nowego". Wspomnieliśmy, iż media mogą kształtować nasze dążenia tak, że wybierzemy drogę np. wegetarianizmu. Dziecko może zostać wychowane w określonym światopoglądzie, ale może być i tak, że rodzic(e) zaszczepi(ą) w nim niezrealizowane pragnienia ("z przekonania zawsze byłem wegetarianinem, ale nigdy nie potrafiłem wprowadzić tego w czyn"). Nierzadko świadomy wybór oznacza dezaprobatę otoczenia. Znajoma uczestniczka Festiwalu Ekologii Neohumanistycznej wspominała kompletny brak zrozumienia decyzji o przejściu na wegetarianizm u reszty jej rodziny. Nie może to jednak dziwić. Jeżeli nie akceptują takiego wyboru osoby starsze, pamiętające okres wojennego głodu i nędzy (kulinarne rządy buraka), postawa taka jest zrozumiała, wynika z podzielanej hierarchii wartości i obiektywnych wymogów egzystencjalnych, z reguły nie rodzących pozytywnych skojarzeń. Podobnie nasz "narodowy" styl życia, wyrażany w formach przyjmowania gości (nieszczęsne "zastaw się, a postaw się"), nie może akceptować wyrzekania się określonego (i "narodowego") pożywienia. Inna moja znajoma wspominała wręcz, iż w domu nie miała przykładu, który tłumaczyłby jej późniejszy wybór. Dodała jednak coś, co może wiele tłumaczy: "to było we mnie". Dopiero jakiś czas później dotarła do podobnych jej ludzi. Gdy znajdujemy punkt odniesienia i moralne oparcie w grupie osób podzielających takie same poglądy, czujemy się pewniejsi i nasze idee łatwiej mogą ulec utrwaleniu. Ale "to musi być w nas".

Kiedyś może niektórzy zmienią miejsce zamieszkania, zapałają pragnieniem tworzenia mniejszych lub większych zbiorowości. Będą pojawiać się na festiwalach, spotkaniach i seminariach, odwiedzać zaprzyjaźnione gospodarstwa ekologiczne, organizować happeningi, spotykać interesujących ludzi i wymieniać doświadczenia. I nie będą tego robić wyłącznie z ciekawości czy snobizmu. Pod warunkiem jednak, że są świadomi i pewni obranej przez siebie drogi. Casus dadów działających w ramach ruchu Ananda Marga obrazuje skutki takiego wyboru. Biolog i ekolog staje się nauczycielem duchowym, kieruje gospodarstwem ekologicznym i odnajduje się w swym powołaniu. Fizyk teoretyczny opracowuje modele ekonomiczno-społeczne uwzględniające paradygmat neohunamistyczny. Rzecz bowiem w zaangażowaniu i odczuwanym powołaniu, prowadzących do wykorzystywania nabytych umiejętności w próbach łagodzenia (przynajmniej) skutków upadku duchowego ludzkości i zaburzonej równowagi ekologicznej.

POMARAŃCZOWA
ANANDA MARGA

Poszukując modelu filozofii, który byłby zgodny z nauką współczesną, a jednocześnie dawałby nadzieję na wypełnienie coraz bardziej odczuwalnej pustki duchowej, człowiek końca drugiego milenium coraz powszechniej i świadomiej zwraca się w stronę filozofii pozwalającej na praktyczną realizację jej treści i zauważalną rewolucję świadomości. Z reguły takie postulaty są - niestety - jedynie utopijnymi hasłami alternatywnych ideologii. Wprowadzane nowe modele filozofii opierają się na naukach starożytnych mistrzów i najczęściej uzupełniane są różnego rodzaju praktykami duchowymi. Ażeby jednak można było uznać pragmatyczny charakter nowego systemu ideologicznego, musi on być przede wszystkim dostosowany do warunków społecznych i specyfiki, jakie niesie współczesność i do stawianych przez nią warunków i oczekiwań.

Omawiana tu Ananda Marga (A.M.) generalnie jest ruchem dążącym do duchowego odrodzenia ludzkości na drodze neohumanizmu. Wymiar globalny praktyki społecznej jest zatem poparty systemem filozoficznym wybitnie alternatywnym wobec niegdyś dominującego i adaptowanym do realiów współczesności. Swym zasięgiem Ananda Marga stara się objąć możliwie najszerszy geograficznie obszar. Również w Polsce nowa filozofia zapuściła korzenie i to niejako dosłownie. Na początku l. 90 w malowniczo położonym Głębocku założono farmę ekologiczną Ananda Putta Bhumi pod egidą Stowarzyszenia "Ananda Marga w Polsce". Taka farma jest jednocześnie elementem sieci ECEAT, grupującej gospodarstwa ekologiczne jako składowe projektu europejskiej ekoturystyki. To właśnie na 46-hektarowej farmie położonej w uroczej dolinie organizowany jest raz w roku Festiwal Ekologii Neohumanistycznej.

Działalność ekologiczna, edukacyjna i społeczna A.M. obejmuje różne sfery życia społecznego, różne działy współczesnej gospodarki. Z jednej strony mamy przykład szeroko rozumianej pomocy społecznej w postaci prowadzenia domów dziecka w Rumunii, z drugiej - wprowadzane programy ekonomiczne oparte na zasadach neohumanistycznych.

Nastawiona na "dobro społeczne" A.M. wyrzeka się anarchii i ingerowania w zastane reguły społeczne. Status dady określa jego powołanie. Podstawową jego rolą jako nauczyciela jest nauczanie i służba innym. Ludzkość traktowana jako wielka rodzina nie może być nomenklaturalnie redukowana do kasty, płci, rasy czy wyznania. Pomarańczowy ubiór dadów w sferze znaczeniowej również odnosi się do stosunku wobec wszystkich istot: barwa stroju ma symbolizować ciągłą gotowość do służby innym. Za najważniejszą bazę społeczeństwa uznawana jest rodzina. Stąd kultywowanie tradycji i poważnie traktowane zawieranie małżeństwa. Przyjęcie założenia o boskości wszystkich istot ma wpływ na pewne formalne zachowania, zwroty i gesty. Powitanie słowem namaskar wynika z przeświadczenia, iż Bóg objawia się we wszystkim, co żyje i stanowi swego rodzaju "oddanie [przez margów] hołdu" tkwiącej w witanym cząstce Boga.

Dla dadów ich służba duchowa jest nieustannym procesem zdobywania i pogłębiania wiedzy o świecie, o innych i sobie samym; procesem opartym na obserwacji. By zostać dadą, trzeba przełamać swój dotychczasowy model myślenia, egocentryzm. Jest to decyzja bardzo indywidualna.

Skoro powinnością dadów jest służenie wszystkim i wszędzie, muszą oni umieć "dopasowywać się" do konkretnej społeczności, znać i rozumieć rządzące nią prawidłowości, podzielane poglądy, psychosocjologie etc. Jak stwierdził w rozmowie pochodzący z Indii dada Wanditananda: dada musi wiedzieć wszystko o tantrze i społeczeństwie, i umieć to przekazać. W przypadku A.M. mamy do czynienia z doskonałą antropologicznie formą propagowania idei, oderwaną od ram etnocentryzmu czy religijnej indoktrynacji. W każdym kraju istnieje grupa działaczy - dadów jest ok. 800, jednak nie ma jakiejś formalnej organizacji czy spisu członków. Również odejścia nie są zjawiskiem rzadkim.

Kojarzona nieraz przez krytyków z ruchem New Age, Ananda Marga unika zaliczania jej do "sprzysiężenia" (Ferguson). Ze szczególną mocą margowie odcinają się od komercyjnej strony New Age, którą dadowie określają jako czysto rozrywkową, obłudną i oszukańczą. Jest to reakcja zrozumiała, skoro potocznie ruch New Age bywa kojarzony z jego nurtem "straganowym". Zaś zjawisk takich jak magia czy wróżbiarstwo A.M. nie traktuje poważnie.

Z kolei sztuka w rozumieniu "klasycznym" może odgrywać ważną rolę jako źródło inspiracji i jedna z form pobudzania umysłu do doskonalenia się i forma wyrazu.

Z New Age łączony jest ruch głębokiej ekologii (deep ecology), który wydaje się być pod wieloma względami tożsamy z ideami neohumanizmu, stanowiącego filozoficzny trzon Ananda Margi. Rozmawiający z nami dadowie byli zgodni, iż trudno o głębszą ekologię niż ta, którą proponuje Ananda Marga (Ananda Marga sama jest ekologią i to najgłębszą). Każdy dada stanowczo twierdzi, iż mimo nieużywania takich pojęć jak ekozofia, cele są tożsame - prof. Henryk Skolimowski utrzymuje stały kontakt z A.M. Bez wątpienia wspólnym problemem są prawa zwierząt. Neohumanizm to przecież dyskredytacja humanistycznego "gatunkizmu" z początku naszych rozważań, będącego przejawem swoistego "szowinizmu gatunkowego" człowieka. Problem jest jednak szerszy i dotyka etnocentryzmu: problemy, z którymi zmagają się obrońcy praw zwierząt są tożsame z tymi, które obserwować można na przykładzie "cywilizacyjnego gwałtu" na ludności tubylczej. Ekologia może być bowiem jedną z dziedzin kultury, przez pryzmat której spoglądamy na otaczające problemy, poszukując form ich rozwiązania i dróg wyjścia z duchowego impasu współczesnej cywilizacji.

Rafał Strukowski

ROZUMOWANIE ŚWIATA

Zielsko skąpane w pyle, przydrożne słońce, amulety

Jarzębin. Cisza rozjechanej drogi.

W to wchodzę, pomiędzy cmentarzem

Wyzłoconym umarłymi liści, a strzechą w kształcie piramidy.

I nie jest mi źle, ani mi dobrze nie jest, ani mnie nie ma.

Jestem od bruzdy do bruzdy opustoszałego pola,

Od topoli do wierzby. Rozpięta

Pajęczyną na wyrośniętym agreście. I słucham.

Rosnę i wlewam się w formę ukutą z dzięciołów,

Zajmuję wolną przestrzeń między stopą a stopą.

I skłaniam się ku poglądom owadów i otwartych okien,

Że wcale mi się nie chce rozumować świata.

Dorota Strukowska

rys. Jarosław Gach


Zielone Brygady nr 16 (118), 16-31 sierpnia 1998