Zielone Brygady nr 17 (119), 1-15 września 1998


DEMON SEKT CZY DEMON FASZYZMU?

W "Polityce" nr 38 z 19.9.98 ukazał się tekst pt. Demon sekt, do którego włączono listę tzw. "nowych ruchów religijnych". Na liście tej obok ZB, Tęczowej Doliny, Instytutu Przemiany Czasu w Przestrzeń, Wojowników Tęczy, Międzynarodowego Centrum Odnowy Ludzi i Ziemi znalazło się także Stowarzyszenie "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot".

Dr Zbigniew Pasek, pracujący na UJ, jest autorem tej listy i tylko on może wyjaśnić, jaką metodą i jakimi kryteriami posługiwał się w swych "badaniach", których owocem jest lista. Co może bowiem połączyć redakcję pisma ze stowarzyszeniem, a te dwie jednostki z fundacją i jeszcze z kimś innym?! Może jednak odpowiedź nie tkwi w tak postawionym problemie? Może należy przyjrzeć się, kogo na tej liście nie ma… Nie będę ułatwiał zadania dociekliwym i tylko wytknę dr. Paskowi słabą znajomość podpadających organizacji ekologicznych. Myślę, że Greenworks i Centrum Hiropterologiczne także skrywają religijne posłannictwo oparte na czarach - zajmują się bowiem płazami, gadami i nietoperzami. Do czego służą te zwierzęta, dr Pasek zapewne dobrze wie!

Także Rektor UJ musi czuć niezwykłe powołanie do krucjaty przeciw "nowym ruchom religijnym" skoro akceptuje takie owoce pracy swych "uczonych". Panie Rektorze, skoro - jak widać po liście dr. Paska - UJ utracił zdolność do obiektywizmu i rzetelności badań, a pieniądze podatników służą mętnym pasjom, to przynajmniej niech Pan nie firmuje chaosu!

Był taki czas w USA, gdy każdy, kto nie podobał się rządzącym, mógł zostać uwięziony, zaszczuty, pozostać bez pracy lub stać się ofiarą ostracyzmu. Wystarczyło przypiąć mu nalepkę z napisem: komunista. W Polsce - wolnej od kilku zaledwie lat - zaczyna być stosowany podobny scenariusz, tylko łatka inna: sekta lub nowy ruch religijny. Katecheta w liceum zadaje wypracowanie o głównych religiach świata, bo "trzeba poznać naszych wrogów". Zaczynają działać ośrodki badające sekty i nowe ruchy religijne - są już w kilku miastach. Może w kilkunastu, może we wszystkich? Nie wiemy tego, tak, jak nie wiemy, kto je finansuje, dla kogo zbierają dane i po co? Czytam w lokalnym periodyku, że w takim to a takim mieście żyje tyle to a tyle par w związkach niezalegalizowanych, tylu jest takich "-istów", tylu innych "-istów". Co to jest - kto i dla kogo robi takie zestawienia? W jakim celu? Aby niektórzy z nas nie mogli dostać pracy lub niczego nie mogli załatwić bez pocałowania księdza dobrodzieja w rękę? Co dobrego może wyniknąć z pracy ośrodka badającego sekty i nowe ruchy religijne, który cały tkwi w środku walczącej o władzę religii? Nie wszyscy zapomnieli, co to "psy pańskie". Dawniej popularnym żartem było opowiadanie o konieczności dwóch łóżek dla nowożeńców. Jedno było dla młodej pary, a drugie dla Lenina! Tyle się tylko dziś zmieniło, że to drugie łóżko zajmuje badacz nowych ruchów religijnych?

Może warto zająć się zbieraniem informacji na temat sieci "badaczy". "Ośrodek badania badaczy sekt i nowych ruchów religijnych"?

Warto o tym pomyśleć, zanim wymyślony "demon sekt" odwróci na dobre naszą uwagę od prawdziwego demona krążącego po Polsce.

Marek Styczyński

JAK WALCZYĆ ZE ŚWIĘTĄ INKWIZYCJĄ?

Dla wielu ekologów nagonka antysekciarska nie jest żadnym problemem. Jest jednak spora grupa aktywistów, którzy swoim działaniem chcieli przyczynić się do zanegowania skompromitowanych paradygmatów kultury demokratyczno-chrześcijańskiej. Właśnie oni znaleźli się na liście osób przeznaczonych na stos.

Okazuje się, że liczba ludzi, którym święta inkwizycja zdążyła już utrudnić życie, jest całkiem spora. Niektóre incydenty są zupełnie błahe, jak choćby wypowiedzi księży czy małe artykuliki w prasie populistycznej. Pewne działania są jednak o wiele groźniejsze: napady pseudoskinów podpuszczanych przez miejscowego proboszcza, podpalenia lokali, wyzwiska, anonimowe listy z pogróżkami, represje ze strony skorumpowanej administracji państwowej, pobicia przez wynajętą mafię. Wszystko to jest oczywiście niezgodne z prawem. Niestety, prokuratury tolerują tego typu incydenty (moje zdanie o prawnikach już zresztą manifestowałem). Tolerują je także partie polityczne, w tym również te, w których się "zazieleniło".

Jak już kiedyś wspominałem, nagonka antysekciarska nie jest tak naprawdę skierowana przeciwko groźnym organizacjom religijnym. W żadnej mierze nie chodzi tutaj o sekty! Chodzi o ludzi groźnych dla paradygmatów cywilizacji demokratyczno-katolickiej, czyli o ludzi traktujących ekologię z należytą jej głębią. Jeśli ktoś nie jada mięsa, nie modli się do homo sapiens, ośmiela się krytykować autorytety (za trzy grosze!) - to wtedy może mieć kłopoty.

Jak sobie radzić z coraz większą psychozą strachu szerzoną przez dominikanów?

W wielu miastach Polski pojawiły się plakaty nawołujące do zwalczania sekt. Nawiasem mówiąc, ciekawe, dlaczego Kościół przeznacza tak dużo pieniędzy na tę kampanię, skoro istnieje tylu biednych, którym mógłby pomóc? Niedawno odwiedziłem punkt kserograficzny znajdujący się w katowickim "Skarbku" - a tam na ścianach dziesiątki pokserowanych artykułów z gazet o strasznie niebezpiecznych sektach, o wegetarianach, różokrzyżowcach i żydach. Kto nie wierzy, niech odwiedzi to miejsce.

Na wakacyjnym spotkaniu ekologów w Bożewie pojawił się temat całej tej nagonki antysekciarskiej (było to tuż po tym, jak do wioski ekologicznej przyjechało kilku takich podpuszczonych przez świętą inkwizycję). Rozmawialiśmy o tym, jak można zareagować na tę nagonkę.

Jeśli nagonka w Twoim mieście jest zjawiskiem marginalnym, drogi wegetarianinie, to zignoruj ją. Najlepiej przemilczeć tę sprawę, tj. unicestwić w zalążku. Co jednak zrobić, gdy nagonka przybiera na sile, gdy pojawiają się na ulicach plakaty itp.? Warto wtedy przypomnieć sobie pewną opowieść. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Otóż w pewnym mieście (a nawet w kilku miastach) ktoś pokserował małe karteczki z napisami: "Uwaga, sekta!" i przyklejał je w różnych miejscach - na sklepach, instytucjach państwowych, reklamach barów fast foodów, ogłoszeniach na słupach, ofertach hydraulików, stolarzy, dealerów samochodów, baby siters; na bankach, reklamach kursów językowych itd. Karteczki takie pojawiały się również na plakatach reklamujących pielgrzymki, spotkania kościelne itp. Sprawa została więc doprowadzona do absurdu. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie!

Robert Surma


Zielone Brygady nr 17 (119), 1-15 września 1998