Strona główna 

ZB nr 6(12)/90, Czerwiec '90

LIKWIDACJA STALINOWSKIEGO DZIEDZICTWA - WARUNKIEM WYJŚCIA Z KRYZYSU

Stalinowski totalitaryzm ukształtował gospodarki krajów "realnego socjalizmu" zgodnie z fundamentalnym kanonem priorytetowego rozwoju przemysłów surowcowych i ciężkiego. Miały one bowiem stanowić zaplecze dla zbrojeń niezbędnych dla realizacji imperialnej, ekspansjonistycznej polityki. Stopniowo jednak, w miarę postępu techniki wojennej, która w przyszłości określiła stalinowski model uprzemysłowienia, tracił on swą dotychczasową rolę podstawy dla budowy siły militarnej. Stawał się natomiast - co uwidaczniało się szczególnie ostatnimi laty w Polsce - układem samonapędzającym się i samopochłaniającym. Węgiel chłoną głównie górnictwo i energetyka, hutnictwo wytwarza głównie dla górnictwa i energetyki, a ta ostatnia zasila przede wszystkim wymienione wyżej branże oraz obsługujący je wszystkie transport. Tą społecznie bezużyteczną "produkcję dla produkcji" utrzymuje siła olbrzymiego bezwładu (istnieje wszak ogromny aparat produkcyjny dający zatrudnienie rzeszom ludzi) wraz z wbudowanymi w nią mechanizmami wciąż wzrastającej zasobochłonności (gospodarka niedoborów J. Kornaia), ale także naciski technobiurokracji związanej interesami z tą produkcją. Technobiurokracja znajduje w tym sojusznika w klasie robotniczej zatrudnionej w rozbudowanym stalinowskim "wielkim przemyśle" (głównie górnictwie i hutnictwie), co zapewnia jej stabilność zatrudnienia i względnie dobre wynagrodzenie (na tle innych branż stalinowskiej gospodarki)

Wiadomo dziś powszechnie, że ta właśnie gospodarka rozmijająca się w sposób skrajny nie tylko z konsumpcyjnymi aspiracjami społeczeństw, ale niosąca deprywację elementarnych wręcz potrzeb człowieka (w zakresie wyżywienia, mieszkania, ochrony zdrowia), jest siłą sprawczą rozległego i głębokiego kryzysu ekonomicznego i ekologicznego, jaki ogarnął wszystkie kraje rozpadającego się sowieckiego imperium. Mijająca się z ludzkimi potrzebami, niezwykle zasobochłonna produkcja (inaczej po prostu marnotrawna) stwarzała skrajne obciążenie dla środowiska (wydobywanie na wielką skalę kopalin, gigantyczne huty, olbrzymie elektrownie) oraz wszechstronne zagrożenia dla zdrowia i życia ludności (vide obserwowalny w Polsce oraz innych krajach sowieckiego bloku spadek przeciętnej długości życia) Kryzys ekonomiczny i ekologiczny to niejako dwie strony tego samego zjawiska jakim była budowa antyludzkiej gospodarki jako podstawy antyludzkiego totalitarnego systemu politycznego.

Stąd też jak dzisiaj powszechnie wiadomo warunkiem wyjścia tak z ekonomicznego, jak i ekologicznego kryzysu jest przede wszystkim restrukturyzacja gospodarki. Mówi się o tym publicznie od początku lat osiemdziesiątych, a zapisano w punkcie 1b protokołów Zespołu ds. Ekologii Okrągłego Stołu deklarując, że przyjęcie i konsekwentne respektowanie zasady ekorozwoju i wynikające z niej ekopolityki powinno zakładać:

"restrukturyzacja gospodarki narodowej, szczególnie przemysłu, rozumianą jako stopniowe odchodzenie od realizowanego przez wiele lat antyekologicznego kierunku opartego na priorytecie surowcowo - energetycznym, na rzecz przyśpieszonego rozwoju branż i technik wytwarzania bezpiecznych dla środowiska, zmniejszających zasobochłonność i racjonalizujących wykorzystanie zasobów"
(Porozumienia Okrągłego Stołu, Warszawa 1989, s. 252: podkreślenie moje - AD).

W jednej sprawie, w której zaistniała rozbieżność stanowisk w sprawie energetyki jądrowej, strona (ówczesna) opozycyjno-solidarnościowa wypowiadając się przeciw jej rozwojowi podniosła zarazem, że: "zawłaszczenie przez energetykę jądrową środków inwestycyjnych, spowoduje ograniczenie zmian strukturalnych i modernizacyjnych w gospodarce narodowej, zwłaszcza w zakresie oszczędzania energii i paliw" (j. w... s. 269). W ciągu roku, który minął od sformułowania wskazanych zapisów ówczesna strona opozycyjna stałą się siłą kierowniczą nowego rządu: społeczeństwo ma zatem zasadny tytuł oczekiwać realizacji zapisanych tam zapowiedzi programowych.

Pierwsze rozczarowanie w tym względzie przyniosła sprawa kontynuowania budowy EJ ŻARNOWIEC i dramatycznego konfliktu jaki się wokół niej wywiązał. Jak wiadomo budowę zawieszono na rok odraczając sprawę ostatecznego jej rozstrzygnięcia. Jak dziś już powszechnie wiadomo perspektywa deficytu energii, którą usiłują straszyć rzecznicy energetyki jądrowej, grozi tylko przy zachowaniu dotychczasowej energochłonnej struktury gospodarki, odziedziczonej po stalinizmie. Fałszywy jest dylemat: energetyka jądrowa albo deficyt energii, stoimy, bowiem w istocie wobec dylematu kontynuowania dotychczasowego stalinowskiego surowcowo - energetycznego kierunku rozwoju z perspektywą nieuchronnego pogłębienia trudności energetycznych, bądź zdecydowanego od niej odejścia w kierunku modernizacji gospodarki i rozwijania przemysłów energetycznego i zasobooszczędnych, usług i rolnictwa. Ta właśnie opcja ma znaczenie fundamentalne dla wyjścia z ekonomicznego i ekologicznego kryzysu będących naturalną konsekwencją stalinowskiego kierunku rozwoju gospodarki: jej zatem należałoby od nowego rządu oczekiwać.

Ogłoszone w październiku 1989 r., Główne Założenia i Kierunki Programu Gospodarczego rządu zadeklarowały zaprzestanie produkcji charakteryzującej się skrajnie wysokim zużyciem energii na jednostkę produkcji, lub stanowiącej zagrożenie dla środowiska naturalnego (np. przestarzałe baterie koksownicze, wielkie piece hutnicze...) Deklarują też, że wprowadzenie mechanizmów rynkowych wymusi rezygnację z zasobochłonnych technologii i pozwoli na skuteczną walkę z zagrożeniem ekologicznym.

Tymczasem radykalny program antyinflacyjny rządu (zwany Planem Balcerowicza), który w pierwszym kwartale 1990 r. położył się ciężkim brzemieniem na poziomie życia społeczeństwa, na rolnictwie i rzemiośle oraz na produkcji rynkowej (!), doprowadzając do bankructwa i bezrobocia, utrzymuje wyraźny parasol ochronny nad przemysłami surowcowymi i ciężkim stanowiącymi owo wszechstronnie uciążliwe (ekonomicznie i ekologicznie) stalinowskie dziedzictwo. Zarzut taki stawia J. Maziarski w felietonie "A jeśli się nie uda?" (Tygodnik Solidarność nr 2 90). Na ogół panuje wokół tych przemysłów mil- czenie, ale może przecież zastanowić okoliczność, że nie słychać nic o groźbie bankructwa czy bezrobocia w hutnictwie. Przeciwnie: Gazeta Wyborcza nr 143'89 zamieściła ogłoszenie Huty KATOWICE poszukującej pracowników aż w 7 zawodach oraz chętnych do przyuczenia w zawodach hutniczych zachęcając ich wartym zacytowania argumentem: "Jeśli obawiasz się, że Twój zakład pracy ulegnie likwidacji zgłoś się do nas" (!) Jak widać stalinowskie dziedzictwo przemysłowe prosperuje nadal znakomicie i przejawia świetną kondycję psychiczną! Również w związku z niszcząca Kraków Hutą Lenina nadeszły niepokojące wieści. Jak doniósł nowy niezależny dziennik Depesza w n-rze 1 pod patronatem nowego ZIELONEGO prezydenta Krakowa podjęto rozmowy w sprawie "modernizacji" tej huty połączonej ze wzrostem jej mocy produkcyjnej do 6 mln ton stali rocznie (!) Oba te zakłady hutnicze: stalinowska Huta Katowice - te prawdziwe "czarne dziury" polskiej gospodarki (metafora to chyba najbardziej stosowna) czują się nadal bezpiecznie. Mimo, że chłoną mało produktywnie wielkie ilości energii, zasobów i robocizny i że rujnują środowisko naturalne kraju, przysługuje im nadal status "świętych krów" niepodlegających krytyce. Zapewniają to im chyba ich rozmiary (szczególnie gdy chodzi o zatrudnienie) paraliżujące wolę zmiany tej ekonomicznie i ekologicznie katastrofalnej sytuacji. Sprowadza się to ostatecznie do moralnie niedopuszczalnej akceptacji zła dlatego, że jest wielkie i przez to silne i niezniszczalne, i że wobec tego trzeba się pogodzić z jego trwaniem. Wyrażony pogląd zdają się potwierdzać choćby takie okoliczności jak to, że wspomniane protokoły zapowiedziały stopniowo zamykanie uciążliwych dla środowiska zakładów takich jak jeleniogórska CELWISKOZA czy podwrocławska Huta SIECHNICE, które mimo niesionych zagrożeń są nieporównywalnie mniej uciążliwe niż dwa giganty hutnicze: w szczególności zaś niedająca się pogodzić z przetrwaniem Krakowa Huta Lenina.

Andrzej Delorme




ZB nr 6(12)/90, Czerwiec '90

Początek strony