& Poniższe teksty stanowią tłumaczenie rozdz. 17 i 18 przygotowywanej do druku w jęz. angielskim i polskim książki pt. Complexed Theory of Biosphere and Faith of Tomorrow. The paradigm of Survival (Złożona teoria biosfery. Wiedza i wiara ery jutra. Paradygmat przetrwania). Ó Prawa autorskie zastrzeżone. Tłumaczenie własne z oryginału w języku angielskim. Teksty przeznaczone jedynie do dyskusji na łamach ZB. Upoważnia się do przedruku z podaniem źródła jedynie redakcje pism: ZB i "Dzikie Życie".

ZMIANY GLOBALNE I GLOBALNE ZAGROŻENIA

Kilka słów od autora do Czytelnika ZB

Podobnie jak w XIX w. powstawała teoria "socjalizmu naukowego", która doprowadziła do rozwoju demokracji na Zachodzie, a totalitaryzmu - na Wschodzie Europy, w naszych czasach rosnącej liczbie organizacji ekologicznych i humanitarnych towarzyszy pojawianie się nowych, wielodyscyplinarnych teorii integrujących dotychczasową wiedzę o energii, życiu i świadomości. Są to tzw. wielkie teorie unifikacyjne (GUT's - Grand Unified Theories). Poniższy tekst zawiera jedną z tych teorii. Chciałbym nim sprowokować Was do dyskusji, tematyka tej pracy przekracza bowiem ramy tradycyjnej dyscypliny naukowej. Historia dowiodła, że nawet głosy dyletantów miały doniosłe znaczenie w rozwoju myśli ludzkiej i jej zastosowań.

Jan M. Szymański

1. POZALUDZKIE ZAGROŻENIA GLOBALNE

My, ludzie, zarówno wykształceni, jak i prości mamy wspólną własność psychiczną: uważamy zwykle, że pojawiające się zagrożenie globalne ukierunkowane jest na kogoś "innego", a nie na nasze własne gniazdo. Można tym wytłumaczyć zjawisko, że publikowane od lat 60. studia i przewidywania odnośnie zagrożeń globalnych mają znikomy wpływ na motywacje i decyzje światowych elit. Pierwszą więc myślą, którą chciałbym przekazać Czytelnikowi, jest: jeśli nie wiesz, w kogo jest skierowane zagrożenie globalne, jego celem jesteś Ty i Twoi bliscy!

Po raz pierwszy w czasach pisanej historii żyjemy w łonie potężnej bifurkacji - obejmującej zarówno cywilizację, jak i środowisko naturalne - brzemiennej w nadzwyczajne zmiany, prowadzącej ku wyższemu poziomowi samoorganizacji życia na planecie lub ku jego wymarciu. W takiej sytuacji traktowanie przyszłości jako powtórki z przeszłości może być tylko dziecinną iluzją.

We współczesnej opinii naukowej funkcjonuje cały szereg klasyfikacji zagrożeń globalnych, jak przykładowo "cztery P": pollution, poverty, proliferation, population (skażenie środowiska, nędza, zbrojenia, przeludnienie), lecz żadna z nich nie obejmuje satysfakcjonująco pełnego zbioru procesów i zjawisk. Szukając bardziej trafnego kryterium zmian globalnych, musimy na pierwszym miejscu wyróżnić przyczyny pochodne od człowieka i pozaludzkie ("naturalne").

Zagrożenia uwarunkowane pozaludzkimi przyczynami wynikają z położenia naszej planety w środowisku kosmicznym. Możemy tu wymienić: kolizję z ciałem niebieskim, spotkanie z istotami pozaziemskimi, zmianę bieguna magnetycznego oraz długoterminowe zmiany globalne, jak okresy lodowcowe i międzylodowcowe występujące periodycznie co 40 tys. lat.

Kolizja z asteroidem lub kometą

Zgodnie z niedawnymi odkryciami naukowymi, spotkanie z asteroidem lub kometą jest tylko kwestią czasu. Takie potężne kolizje występowały w przeszłości co 50-100 milionów lat, wywołując katastrofy globalne podobne do zimy nuklearnej: pyły ziemskie podniesione do atmosfery nie dopuszczały światła słonecznego przez długi czas. Eksperci NASA oszacowali, że ok. 1 000-4 000 orbit asteroidów przecina orbitę Ziemi w naszym czasie historycznym, tj. stale. Zidentyfikowano przy pomocy radaru tylko orbity ok. 150-200 względnie wielkich asteroidów (o średnicy ponad 1 km). Niestety, wczesne ostrzeganie jest bardzo trudnym problemem dla współczesnej nauki.

Pewna ilość komet okresowo nawiedza nasze najbliższe otoczenie kosmiczne. Niektórzy mieszkańcy Ziemi żyją w lęku przed kometą Tempel-Tuttle, która wraca do nas co 33 lat. Ten rodzaj zagrożenia globalnego poznaliśmy stosunkowo niedawno, toteż jesteśmy nie przygotowani na spotkanie z kosmicznym gościem. Siły lotnictwa wojskowego USA dopiero przygotowują pierwszy program "obrony planetarnej".

Jak się mamy bronić? Jedynie przez zmianę trajektorii lotu obcego obiektu, prawdopodobnie przy pomocy rakiet z głowicami nuklearnymi. Lecz to nie jest proste: asteroidy składają się z rozsypującej się materii i uderzenie nuklearne może przekształcić wielki asteroid w deszcz małych asteroidów bombardujących planetę. Uczeni zaledwie zaczynają studiować ten problem. Specjaliści od problemów kosmicznych omawiają wszelkie możliwe programy. Uważny Czytelnik może zapytać w tym miejscu: A co z rozbrojeniem nuklearnym? Czy mamy zrezygnować z głowic nuklearnych?

Spotkanie z inteligencją pozaziemską (ETI)

Przed 20 laty zabrzmiałoby to jak żart, ale nie dzisiaj. Astrofizycy szacują, że nasza galaktyka zawiera 1-3 mld planet i że na 4% z nich może być życie biologiczne. Dla jednego miliarda oznacza to 40 mln planet, liczba przekraczająca granice naszej wyobraźni. Nic dziwnego, że uczeni z NASA poszukują "drugiej Ziemi" równolegle z rozwijaniem przez NASA Instytutu Astrobiologii.

Są to wszystko konsekwencje odkryć naukowych ostatnich dekad. Przede wszystkim - zgodnie z opinią wybitnych uczonych, życie biologiczne jest strukturalną własnością całej przyrody. Równolegle do tego teoretycznego korzenia nauki pojawił się empiryczny: w ostatnich dekadach znaleziono mnóstwo przejawów życia jednokomórkowego. Głęboko pod powierzchnią planety, pod lodowcem polarnym i na dnie oceanu, znajdowano życie biologiczne istniejące bez dostępu do tlenu i innych gazów atmosferycznych. Pozwala to wnioskować, że różne przejawy życia mogą pojawiać się na innych planetach, że życie jest zjawiskiem kosmicznym.

Jeżeli życie w przestrzeni kosmicznej jest możliwe, bardzo prawdopodobne wydaje się spotkanie z jakimiś istotami zwanymi ETI (Extra Terrestrial Intelligence - pozaziemska inteligencja). Mogą one mieć jednak niewyobrażalne, nieludzkie, być może nawet odrażające postaci. Jak nie ulec impulsom strachu lub agresji? Jak rozwijać dialog z nimi? Nasza planetarnie ograniczona mentalność, nasze międzyludzkie uprzedzenia mogą być raczej złym doradcą. Jesteśmy całkowicie nieprzygotowani na takie doświadczenie.

Z ziemskich doświadczeń wynika, że spotkanie dwu cywilizacji okazywało się zawsze katastrofalne dla słabszej z nich. Co stałoby się przy spotkaniu z cywilizacją pozaziemską, wyprzedzającą nas o milion lub więcej lat rozwoju? Czy nieunikniona bariera komunikacyjna spowodowałaby całkowity brak zainteresowania z ich strony czy też potraktowaliby nas tak, jak my traktujemy mrówki lub zające? Nikt tego nie wie.

Zmiana bieguna magnetycznego

Jest to dalsze zagrożenie, którego prawdopodobieństwa nie potrafimy oszacować, ponieważ nasza wiedza w tym zakresie jest więcej niż uboga. Co więcej, taka ewentualność jest raczej ignorowana we współczesnych naukach przyrodniczych, wraz w wszystkimi znanymi "anomaliami" fizyki. Zmiana biegunów magnetycznych może nastąpić w wyniku działania siły zewnętrznej, jakiegoś kosmicznego kataklizmu, np. dalekiego wybuchu gwiazdy supernowej lub na skutek wstrząsu atmosferycznego, wywołanego salwą głowic nuklearnych uderzających w nadlatujący asteroid lub kometę.

Byłaby to prawdopodobnie apokaliptyczna katastrofa na całej powierzchni planety. Jeziora, rzeki i morza mogłyby zmienić swoje położenie, byłaby to przerażająca godzina powodzi i trzęsień Ziemi. Większość ludzi i zwierząt mogłaby zginąć, przetrwałyby tylko niedobitki. Wszystkie urządzenia elektroniczne na planecie zostałyby zniszczone lub zakłócone, włącznie z oprogramowaniem komputerów i ludzką umysłowością. Tak straszliwe i w świetle współczesnej wiedzy prawie niemożliwe zdarzenie znajduje się poza nawiasem uwagi uczonych. Tylko niektórzy entuzjaści ETI prognozują, że zdarzy się to z wysokim prawdopodobieństwem w lipcu '2003 (The Andromeda Paradigm).

Globalne zmiany środowiska naturalnego

Ziemia jest systemem dynamicznym, którego globalne zmiany środowiskowe nigdy nie ustają, jak kształtowanie się kontynentów lub okresy zlodowacenia i międzylodowcowe w ciągu ostatnich milionów lat (Vitousek 1992). Stosownie do badań prowadzonych w ciągu ostatnich 20 lat, nasza wiedza o dynamice długoterminowych zmian klimatycznych znacznie wzrosła. Nie ulega wątpliwości, że zmiana klimatu na lodowcowy i międzylodowcowy jest spowodowana zmiennością promieniowania słonecznego, zależnego od periodycznych zmian orbity ziemskiej (Webb II & Barttlein).

Początku nowej ery lodowcowej możemy oczekiwać po następnych 2 tys. lat. Jest to raczej długa perspektywa dla krótko żyjących jednostek ludzkich. Jeszcze bardziej odległa jest perspektywa chmur pyłów gwiezdnych, które zakryją Słońce na tysiące lat po upływie najbliższych 5 tys. lat, jak przewidują niektórzy astronomowie. Jeśli gatunek ludzki będzie tak długo żył na tej planecie, nie ma wątpliwości, że będzie zdolny do zawieszenia na orbitach ziemskich systemu sztucznych słońc lub wyemigruje bezpowrotnie na "Drugą Ziemię".

2. ZAGROŻENIA SPOWODOWANE PRZEZ CZŁOWIEKA

Życie na planecie, przerywane periodyczną ekstynkcją (wymieraniem gatunków), istnieje od miliardów lat, a globalne zmiany w jego ewolucji przebiegają tak wolno dla ludzkiej percepcji, że wprost niedostrzegalnie, w przeciwieństwie do szybko rosnących zmian na powierzchni planety wywołanych przez człowieka. Te globalne zmiany wywołane przez człowieka można określić jako - zmieniające proporcje pokrycia płynnego i gazowego (fluid envelopes) środowiska naturalnego, występujące wszędzie lub ujawniające się lokalnie (in discrete sites), lecz tak powszechnie, że osiągają poziom zmiany globalnej (Vitousek).

Pierwsze z nich obejmują zmiany klimatyczne i takie zjawiska, jak dziura ozonowa lub globalne ocieplenie, drugie znajdują wyraz w zmianie użytkowania lądu, utracie różnorodności biologicznej, w biologicznej nierównowadze wyrażanej przez inwazje gatunków, powódź lub suszę. Zmiany te są bardzo trudne do identyfikacji i ujęcia jako system wzajemnych oddziaływań. Olbrzymia tematyka badawcza dopuszcza tylko badania wycinkowe (case studies), trudne do zintegrowania i zinterpretowania z powodu braku jednolitego systemu teoretycznego opisującego całą biosferę, zarówno cywilizację, jak i środowisko naturalne. Wiele koncepcji ludzkich sił sprawczych (driving forces) jest albo słabo powiązanych, albo niepewnych hipotetycznie... w badaniach występują dwa ekstrema: skrajny empiryzm i skrajne teoretyzowanie (Meyer & Turner).

Złożoność systemu ziemskiego, obejmującego interakcje między podsystemami fizycznymi, chemicznymi i biologicznymi zmienia się w czasie i przestrzeni. Empiryczna informacja uzyskana na poziomie organizmu zostaje zinterpretowana w ramach skali regionalnej lub globalnej. Niestety, wobec złożoności zmian przestrzennych i nieliniowej dynamiki czasowej systemów środowiska naturalnego nie może to być proces prosty ani jednoznaczny (Wessman).

Jak mówi Vitousek, analiza i szacowanie zmian globalnych w środowisku naturalnym są niezmiernie utrudnione, ponieważ większość komponentów zmian oddziałujących wzajemnie jest następnie modyfikowana przez sprzężenia zwrotne z efektami ich środowiskowego oddziaływania. Przykładowo rosnąca koncentracja dwutlenku węgla zmienia klimat przez wywoływanie efektu cieplarnianego, który z kolei zmienia proporcje globalnej pierwotnej produkcji netto i rozkładu w ziemskich ekosystemach (Vitousek).

To sprawia, że dostępna informacja jest często naukowo wielce niesatysfakcjonująca: nieporównywalna, niekompletna i nieaktualna w szybko zmieniających się warunkach. Dlatego z tych samych przesłanek wyprowadzane są różne konkluzje, zarówno beznadziejne (hopeless) jak i bezmyślne (mindless).

W pierwszej chwili rzucają się w oczy dwie prawidłowości: skala konsekwencji ludzkiej aktywności i jej niedostrzegalność. Relatywny rachunek ludzkiej aktywności, odniesiony do przepływu energii i materii na skalę globalną jest olbrzymi: Ludzkość konsumuje mniej niż 1% ziemskiego pierwotnego produktu netto, lecz zawłaszcza i niszczy jego 40%. Każdy z pozostałych dziesiątków milionów gatunków musi przystosować się do nas (subsist) lub wegetować jako niedobitek (reminder) (Vitousek).

Jak uczy historia, zasoby zawsze w nieunikniony sposób zostają całkowicie wyeksploatowane (overexploited), często do fazy załamania równowagi lub ekstynkcji. Empiryczne kryteria ostrzegają, że osiągnęliśmy już dolną granicę rezerw zasobów. Autorzy raportu Rady Klubu Rzymskiego słusznie zauważają, że jedną z niewątpliwych słabości gatunku ludzkiego jest nieumiarkowana koncentracja na krótkoterminowych korzyściach (King & Schneider). Naukowa pewność i zgodność poglądów w zakresie problematyki środowiska naturalnego nie potrafi zapobiec wyeksploatowaniu i zniszczeniu zasobów. Krótkowzroczność i chciwość ludzka leży u podstaw trudności w zarządzaniu zasobami.

Ludność jako czynnik podstawowy

Wiele analiz obecnej sytuacji świata opiera się na różnych, często przeciwstawnych przesłankach. Istnieje olbrzymia literatura, rosnąca z dnia na dzień. Zbilansujmy krótko te analizy. Chociaż nie zaliczam się do zwolenników tzw. determinizmu demograficznego, cokolwiek byśmy nie myśleli, zawsze natrafiamy na wzrost demograficzny jako na najgłębszą przyczynę zagrażającą przeżyciu na planecie.

Na początku spójrzmy na kilka liczb obrazujących wzrost populacji:

Paul Ehrlich nazwał takie przyśpieszenie bombą populacyjną (my mówimy: eksplozja demograficzna). Jak podaje agencja Associated Press, liczebność populacji światowej w 1996 r. osiągnęła 5,77 mld. Chociaż w niektórych regionach przyrost naturalny się zmniejszył, dzienny przyrost populacji w liczbach absolutnych wciąż rośnie.

Globalny wzrost liczby ludności wyprzedza wzrost produkcji żywności. Alexander King i Bertrand Schneider przyjmowali w 1995 r., że przekroczyliśmy krytyczny próg dla nieodwracalnego, lawinowego niszczenia środowiska naturalnego. (King & Schneider). Liczby nie znają litości: podwojenie obecnej liczby ludności wymagałoby prawdopodobnie 4-krotnego wzrostu produkcji rolnej, 6-krotnego zużycia energii, 8-krotnego wzrostu wartości produkcji globalnej. Wielu ekspertów uważa ten scenariusz 2-4-6-8 za niemożliwy do uwierzenia i do reali-zacji. Takie charakterystyki wzrostu ich zdaniem byłyby niemożliwe do osiągnięcia przez współczesne technologie w środowisku już istotnie zmienionym, jeśli chodzi o atmosferę, gleby, wody gruntowe i żyjące istoty (Kates).

Niezależnie od wszystkiego powyższa relacja 2-4-6-8 pomaga nam łatwiej wyobrazić sobie naciski powodowane przez obecny wzrost liczby ludności. Tylko w latach 80. ludność wzrosła o dalsze 842 mln, podczas gdy ziemie uprawne skurczyły się o miliony akrów pod drogi, osiedla, z powodu erozji gleby i wadliwej uprawy. Szacuje się, że od połowy stulecia planeta straciła blisko 1/5 powierzchni ziemi uprawnej, 1/5 lasów tropikalnych oraz wiele dziesiątków tysięcy gatunków roślinnych i zwierzęcych (Kennedy).

Wszędzie widzimy rosnące braki czystego powietrza i wody, terenów uprawnych i zaopatrzenia w energię. Dwojakiego rodzaju ludzkie siły sprawcze niszczą środowisko naturalne: wzrost przemysłowy ludów bogatych i bezprecedensowa nędza ludów ubogich. Jedynie mniejszość żyje relatywnie bezpiecznie, mając dostęp do żywności i usług socjalnych, większość wpadła w coraz to bardziej beznadziejną egzystencję.

Świat cywilizowany rozpadł się na mniejszość nowoczesnych, szybko rozwijających się krajów i na większość ludów zamierających. Sytuację tych ostatnich obrazuje problem dziecięcy. Na subkontynencie indyjskim, gdzie coroczny przyrost ludności wynosi 30 mln, ok. 100 mln dzieci poniżej 14 lat pracuje przez 12 godzin dziennie w strasznych warunkach tylko za jedzenie. W stolicy Bangladeszu (Dakka) ponad tysiąc małych chłopców i dziewczynek jest uwięzionych w domach publicznych, pracując jako prostytutki od 8 rano do późnych godzin nocnych. W niektórych krajach południowo-amerykańskich bezdomne dzieci żyją na ulicach, jak szczury zabijane przez policjantów.

Istniejące naciski współczesnej cywilizacji są bardzo różnorodne i uderzają we wszystkich mieszkańców Ziemi. Możemy tu wymienić rosnącą ksenofobię i krwawe konflikty, wyścig zbrojeń i wojny, rosnące migracje biednych ludów, upadek zdrowia publicznego, rosnący terroryzm i kryminalizację wszystkich współczesnych społeczeństw, w szczególności młodzieży. Nie można mieć wątpliwości, że istniejący dotychczas system niszczenia środowiska naturalnego planety jest w nieunikniony sposób związany ze wzrostem liczby ludności. Spójrzmy na to nieco bardziej szczegółowo.

Globalne niszczenie środowiska

Jak wspomniano wcześniej, środowisko naturalne jest niszczone przez ludzi dwoma sposobami:

  1. Przez oddziaływanie na atmosferę, klimat i poziom wód.
  2. Przez pojawianie się lokalne lub punktowe (localised or patchwork fashion) w dostatecznej ilości miejsc, aby się zsumować jako czynnik globalny. Zmiana użytkowania ziemi jest takim kumulatywnym źródłem zmian, jak utrata różnorodności biologicznej, degradacja gleb i zmiany hydrologiczne (Meyer & Turner).

Taka akumulacja lokalnych zanieczyszczeń atmosfery osiągnęła już poziom skażenia makro (King & Schneider). Paul i Anna Ehrlich powiadają, że niedostatek wody stanie się czynnikiem ograniczającym ostatecznie ludzką przedsiębiorczość, co już stało się faktem w niektórych regionach (Ehrlich & Ehrlich). Zmieniona chemicznie atmosfera zagraża zdrowiu ludzkiemu, powoduje spadek produkcyjności rolnej, wywołując istotne zmiany w ekosystemach wodnych i lądowych. Słodka woda ma podstawowe znaczenie dla samozachowania ekosystemów i społeczeństwa, będąc ściśle związana z klimatem i użytkowaniem ziemi (....) ekolodzy ekosystemów i klimatolodzy muszą dać wyraz swoim badaniom w skali ogólnej (Carpenter i in.). Szczególnie niepokojące jest, że zmiana klimatu może nie przebiegać stopniowo: raczej system ziemski przełączony zostanie nagle z jednego układu klimatycznego do drugiego (Vitousek).

Taka nagła zmiana klimatu musi oznaczać zarówno ekstynkcję, jak i wymianę wielu gatunków roślin i zwierząt, co oznacza czasowe załamanie się produkcji rolnej. Ehrlichowie ostrzegają, że jeśli światowa produkcja chleba zmniejszy się jedynie niewiele, konsekwencje dla ludzkości będą straszliwe (Ehrlich & Ehrlich). Zrozumienie idei, że osiągnęliśmy już taki poziom rozwoju, na którym jesteśmy sami odpowiedzialni za sterowanie parametrami klimatu, wymaga olbrzymiej zmiany w naszym sposobie myślenia (King & Schneider).

Zmiana użytkowania i pokrycia ziemi (Land-use/land-cover) jest kategorią hybrydową. Użytkowanie ziemi oznacza pracę zatrudnionych na danym terenie ludzi i jest badane w ogólności przez przedstawicieli nauk społecznych. Pokrycie ziemi oznacza fizyczną lub biologiczną charakterystykę powierzchni ziemi i jest badane z reguły przez przedstawicieli nauk przyrodniczych. Połączenie obydwu wyznacza źródło zmian: działalność ludzka bezpośrednio zmienia środowisko fizyczne (Meyer & Turner).

Zmiana pokrycia ziemi ma dwie postaci: konwersji jednej kategorii w drugą oraz wewnętrznej modyfikacji. Każda kategoria szkody w powierzchni ziemskiej ma cały zbiór konsekwencji, jak: osuszanie mokradeł, utrata lub zmiana bioróżnorodności, emisja gazów, przejawy nierównowagi glebowej lub hydrologicznej. Dewastacja środowiska naturalnego oznacza zarówno niszczenie równowagi bilansów biochemicznych, jak i redukcję bioróżnorodności.

Bioróżnorodność można zdefiniować jako bibliotekę genetyczną, obejmującą miliony gatunków i miliardy genetycznie odmiennych populacji egzystujących w równowadze łańcuchów pokarmowych (Ehrlich & Ehrlich). Nadzwyczajna ruchliwość człowieka umożliwia powstawanie inwazji biologicznych gatunków, łamiąc równowagę biocenozy, redukując bioróżnorodność, prowadząc do homogenizacji (uwstecznienia) świata istot żyjących. Wiele gatunków na Ziemi jest już postaciami efemerycznymi, działalność człowieka czyni je jeszcze bardziej efemerycznymi. Ekstynkcja (...) jest znacznie mniej odwracalna niż inne komponenty bioróżnorodności. O ile ogólny poziom różnorodności może być odtworzony po iluś milionach lat nastepujących po ekstynkcji, utrata konkretnego gatunku i zawartej w nim informacji jest całkowicie nieodwracalna (Vitousek).

Z teoretycznego punktu widzenia ekstynkcja może być spowodowana przez:

  1. niezdolność do przeżycia przez organizm naturalnych katastrof takich jak, powódź, susza, zlodowacenie lub upadek asteroidu;
  2. załamanie się koegzystencji organizmów w wyniku konkurencji, przewagi drapieżników lub chorób;
  3. załamanie się koegzystencji z człowiekiem, jako rezultat wyjałowienia ziemi (overharvesting), pozbawienie miejsc gniazdowania oraz bezpośrednie wytępienie (Huston).

Najczęściej gatunki giną na skutek zniszczenia lub obniżenia jakości ich nisz ekologicznych, tj. naturalnych siedzib. Jest całkowicie nierealistyczne mówić o zachowaniu lasów w oderwaniu od przyszłości przemysłu drzewnego, produkcji papieru, liczby ludności, potrzeb energetycznych i żywnościowych planety. Przewidywana przez Worldwatch Institute "masakra biologiczna" przed końcem XX w., obejmująca ponad 500 tys. gatunków, wydaje się być całkowicie realna. Obecne globalne zmiany środowiska są zgoła wyjątkowe. Ludzkie przekształcenia Ziemi osiągnęły skalę globalną, są bezprecedensowe w ich rozmiarach i tempie i coraz bardziej dezorganizują biogeochemiczne systemy, będące podstawą istnienia biosfery. Z drugiej strony - działalność człowieka zasadniczo zmienia obraz powierzchni Ziemi. Takie pojęcia jak "rodzimy ekosystem" lub "dziewiczy las" straciły jakiekolwiek znaczenie (Meyer & Turner).

Bez wątpienia główne źródła zmian globalnych, bezpośrednio zmieniających pokrycie ziemi i jej użytkowanie, powietrze i wodę, leżą w działalności człowieka. Dlaczego jednakże istnieje godny uwagi intelektualny rozdźwięk w badaniu ludzkich sił wywołujących zmiany globalne? (Meyer & Turner). Dzieje się tak, ponieważ większość ludzi - być może nie wyłączając Ciebie, Czytelniku - identyfikuje się całkowicie lub częściowo z systemem zabijającym życie na planecie, niszczącym jej wydolność (carrying capacity). Jak mówi Lester Brown - dyrektor Worldwatch Institute: wydolność naturalnego systemu biologicznego jest określona przez maksimum jej stałego przyrostu, a to z kolei zależy od jego rozmiarów i zdolności regeneracyjnych

Ta wydolność zmierza w kierunku całkowitego załamania. Aby zatrzymać tę ewolucję, musimy wprowadzić zrównoważone (sustainable) wykorzystywanie zasobów światowych. Każdy zgadza się z tą zasadą jako z celem, lecz bardzo trudno jest mówić o środkach służących do jego osiągnięcia.

Globalne ocieplenie

Amerykański astrofizyk Michio Kaku ostrzega, że na drodze naszej ewolucji weszliśmy w epokę, gdzie grożą nam dwa niebezpieczeństwa: zima nuklearna i zapaść (implozja) ekologiczna, tzn. całkowite wyeksploatowanie zasobów naturalnych. Jednakże obraz niszczenia środowiska nie jest taki prosty: nadciąga ocieplenie globalne, dziura ozonowa, kończą się zapasy energii, zaczyna brakować żywności, zbrojenia i wojny niszczą zarówno ludzi, jak przyrodę, pojawia się nowy rodzaj wojen - "wojny z rozpaczy" lub "kulturowe". Rzućmy na to okiem.

Słońce jest naszym głównym źródłem dopływu energii. Gdyby Ziemia tylko absorbowała ciepło słoneczne bez jego odprowadzania w równym stopniu, planeta nagrzewałaby się co roku aż do zagotowania się oceanów i jezior. Jest łatwo zrozumiałe, że wszystkie istoty żyjące i składające się z nich ekosystemy są bardzo wrażliwe na równowagę dopływu i odprowadzania ciepła na planecie. Ta równowaga jest w naszych czasach pospiesznie zakłócana przez olbrzymią emisję tzw. gazów cieplarnianych: dwutlenku węgla, dwutlenku azotu, metanu i chlorowęglowodorów. Największym winowajcą emisji CO2 jest węgiel, który stanowi 1/3 zużywanych na całym świecie paliw. Gazy te tworzą troposferyczną pokrywę, nazywaną "efektem cieplarnianym", która powoduje stopniowe ocieplanie się powierzchni planety. Nikt nie ma wątpliwości, że rozpoczynające się globalne ocieplenie ma źródło jedynie w działalności człowieka (Vitousek).

W ostatnich latach pojawiły się nadzieje na zredukowanie gazów cieplarnianych przez zastąpienie paliw kopalnych bardziej efektywnymi półprzewodnikami do konwerterów światła słonecznego w elektryczność - niestety, bez powodzenia (Cherfas). Jak stwierdzają PaulAnna Ehrlichowie, konsekwencje globalnego ocieplenia zależeć będą od szybkości następowania zmian. Globalne ocieplenie uderzy przede wszystkim w kraje klimatu umiarkowanego, redukując zaopatrzenie w żywność, zmieniając rozkład opadów atmosferycznych, wywołując huragany, powodzie, w końcu całkowitą zmianę stref klimatycznych na planecie. Praktycznie oznacza to przetrzebienie i wymarcie istniejących gatunków roślin i zwierząt oraz kolonizację wolnych nisz przez gatunki ze stref bardziej odpowiednich.

Ehrlichowie mówią, że jeżeli będzie to się działo zbyt szybko, może mieć dramatyczne konsekwencje dla ludzkiego przeżycia: jeżeli będzie zbyt sucho dla upraw rolnych, tereny rolnicze bardzo się skurczą. Na koniec poziom oceanów podniesie się, być może ok. 200 stóp (ok. 70 m). Lodowce polarne zostaną stopione, pokrywając słoną wodą szeroką powierzchnię lądów, wysp i portów. Liczne narody zamieszkujące tereny nadbrzeżne i niżej położone kraje będą zmuszone do bezpowrotnej emigracji, tracąc swoje kulturowe dziedzictwo. Jeżeli to się stanie, będzie to rzeczywiście "globalna rewolucja" (King & Schneider), ale na pewno nie "rewolucja przetrwania" (Meadows 1992).

Czego musielibyśmy dokonać, aby powstrzymać ten rozwój sytuacji w naszym środowisku? Alexander KingBertrand Schneider twierdzą, że trzeba by było:

Mimo głosów delegatów wielu ekologicznych konferencji międzynarodowych nawołujących do zatrzymania tej katastrofy, globalne ocieplenie postępuje dalej naprzód. Stąd pojawia się silna opcja powstrzymania globalnego ocieplenia przy pomocy elektrowni nuklearnych jako środka redukującego gazy szklarniowe, jakkolwiek w tym przypadku składowiska plutonu musiałyby dramatycznie wzrosnąć, z wszystkimi strasznymi konsekwencjami. Nie ma rozwiązania dla globalnej zmiany klimatu (Makhijani).

Dziura ozonowa

Ostatnio dziura ozonowa została dobrze udokumentowana dla znacznych obszarów Ziemi. Dziura ta powstała w stratosferycznej powłoce ozonowej, chroniącej planetę przed nadmiarem promieniowania ultrafioletowego B (UV-B). Dziura ta została spowodowana przez emisję reaktywnych chlorowęglowodorów (CFC), powszechnie znanych w świecie pod handlową marką Du Ponta jako "freony" - mające szerokie zastosowanie, bezpieczne, niepalne zamrażacze. Gdy freony się rozkładają, wydzielają atomy chloru, chlor zaś reaguje z ozonem (O3), przekształcając go w powszechną postać tlenu (O2).

Można powiedzieć, że jako gatunek ludzki jesteśmy szczęściarzami, ponieważ dziura ozonowa została odkryta przypadkowo, dzięki dwu badaczom amerykańskim, którymi są Mario Molina i Sherwood Rowland (oraz dzięki Joe Farmanowi z British Antarctic Survey). Znikająca powłoka ozonowa mogła spowodować rozległą tragedię istot żyjących na Ziemi, z człowiekiem włącznie, przepuszczając rosnące ilości śmiercionośnego ultrafioletu-B do powierzchni Ziemi (Ehrlich & Ehrlich).

Tak więc na pewno żyjemy tylko dzięki szczęśliwemu przypadkowi. Czy następny przypadek będzie również szczęśliwy? Ehrlichowie mówią, że: zdolność czynienia przypadkowo szczęśliwych a niespodziewanych odkryć będzie odgrywać rosnącą, ważną rolę, jeśli cywilizacja ma przetrwać. Gdyby Sherry Rowland nie był szczególnie dociekliwy, mogłoby zabraknąć na czas podstawy do zinterpretowania obserwacji Joe Formana. Następna dekada zwłoki w kontrolowaniu chemikaliów niszczących ozon mogłaby stać się śmiercionośna (Ehrlich & Ehrlich).

Niezależnie od silnej opozycji ze strony zainteresowanych producentów, opinia publiczna potraktowała niebezpieczeństwo dziury ozonowej bardzo poważnie, wymuszając pewne zmiany technologii chemicznych. Zgodnie z ostatnimi wyliczeniami stosownie do Protokołu Montrealskiego stratosferyczna koncentracja chloru osiągnie szczyt w XXI w. na poziomie ok. 6 razy wyższym od pierwotnego i będzie spadać do poziomu pierwotnego do 2050r. Joe Forman dobrze to ujął: "Jesteśmy skazani na 60 lat niepewności" (....) Ludzkość musi żyć z tą 60-letnią niepewnością, ponieważ relatywnie mały i skoncentrowany przemysł oraz zadufany w sobie rząd (z braku dobrze poinformowanego, aktywnego elektoratu) może udaremnić niezbędne działania, jakie zostały podjęte dla więcej niż jednej dekady (Ehrlich & Ehrlich). Czy będziemy zmuszeni spać w dzień a żyć i pracować w nocy? Być może.

Deficyt energii

Wielu autorów zachodnich cytuje logiczne (nie matematyczne) równanie Paula Ehrlicha, które wyraża nacisk cywilizacji na środowisko naturalne:

I= P ´ A ´ T, gdzie:

I - nacisk grupy społecznej lub narodu na środowisko,

P - wielkość populacji,

A - konsumpcja zasobów na głowę,

T - miara zmian wywołanych technologiami.

Autorzy świadomie dopuszczają symplifikację, ponieważ P, A i T nie są zmiennymi wzajemnie niezależnymi. Gdzie jest miejsce dla energii w tym układzie? Autorzy odpowiadają: Energia znajduje się w centrum naszego życia - jeżeli nie jest w sposób ciągły podawana do naszych komórek lub ciał, umieramy. Energia uruchamia ekosystem, który wspiera społeczeństwo. Jest to centralny problem dla życia cywilizacji; jeżeli społeczeństwo przemysłowe nie będzie pochłaniać energii w znacznych rozmiarach, musi się załamać. Zrozumiałe jest więc, że energia spełnia centralną rolę w gwałceniu (assault) środowiska przez człowieka, zawarta jest więc we wszystkich składnikach równania I=PAT (Ehrlich & Ehrlich).

Powyżsi autorzy widzą w energii główny czynnik procesów nierównowagowych w biosferze, rozpoczynając cytowaną książkę od omawiania wpływów i opcji energetycznych. Dlatego niedostatek energii jest synonimiczny z zatrzymaniem produkcji przemysłowej i innych urządzeń cywilizacji oraz wzrostem wymieralności, zwłaszcza najuboższych. Światowe rezerwy surowców energetycznych w odniesieniu do konsumpcji z r. 1990 obejmują: ropę naftową, gaz, olej opałowy - na 40 lat, węgiel - na 400 lat, łupki bitumiczne na ponad 2400 lat, uran dla reaktorów powielających 250 tys. lat.

Ehrlichowie pokazują jeszcze inny model upraszczający problem braków energetycznych, nazwany "pułapką energetyczną". Zakładając, że 1,2 mld ludzi w krajach bogatych zużywa 7,5 kW energii na głowę, a 4,1 mld ludzi w krajach rozwijających się tylko 1 kW, oraz że populacja ludzka, rosnąca 1,8% rocznie, podwoi się przed upływem 40 lat, autorzy konkludują, że: przy wszystkich warunkach niezmienionych, nacisk na środowisko globalne wzrośnie 5-krotnie. Autorzy nazywają to pułapką energetyczną. Oznacza to pilną potrzebę zwiększenia wolumenu energii w nadchodzących dekadach znacznie ponad obecny poziom zużycia. Dalej autorzy mówią: Niezależnie od prawdopodobieństwa, że rozwój i rozwinięcie źródeł energii w takiej skali będą coraz trudniejsze i bardziej kosztowne, użycie energii w takich rozmiarach może zagrozić systemom wspierania życia (...) Ludzkość może zaspokoić swoje przyszłe potrzeby energetyczne, wyszukując i rozwijając alternatywne źródła i zastosowania mniej szkodliwe dla środowiska (Ehrlich & Ehrlich).

Jako odnawialne źródła energii można wskazać (Carless):

Takie źródła energii odnawialnej, jak anihilacja materii, energia punktu zerowego i pól skrętnych (torsion fields) itp. wydają się pieśnią raczej odległej przyszłości. Wśród zbioru źródeł energii odnawialnej wysuwa się na przód rosnąca produkcja paliwa wodorowego, dostarczanego rurociągami i tankowcami. Ogólnie rzecz biorąc, energia pochodząca z tradycyjnych źródeł jest za tania. Relatywnie niski poziom cen tradycyjnej energii hamuje proces pełnego rozwoju alternatywnych źródeł energii.

Rozpad ludzkości

Jak długo technologie były podobne, industrializm był podobny w całym świecie. W dniach II wojny światowej potrzeby militarne wciągnęły do szerokiej współpracy naukę, w wyniku czego technologie rozdzieliły się na dwa poziomy: tradycyjne, niskie technologie (low technologies - LT) oraz na nowoczesne, wysokie technologie (high technologies - HT). Rok 1956 w USA był ostatnim rokiem przyrostu robotników. Tak rozwój cywilizacyjny począł się rozdwajać, zgodnie ze schematem na rysunku poniżej.



osiągnięcia nauki
i techniki

 

rosnąca synergia
otoczenia społecznego

 

rosnąca synergia struktury myślowej społeczeństwa


rozwój postindustrialny




obniżający się poziom synergii społecznej

rosnące
przeludnienie
i nędza

rosnąca
ksenofobia
i agresywność

zamieranie
lub krwawe konflikty


rozwój ku przestarzałości lub stagnacji

Pojawiła się luka cywilizacyjna. Obydwie powyższe rosnące tendencje czynią tę lukę głębszą, co Alvin Toffler wyraził w słowach: wolny nigdy nie dogoni szybkiego. Luka ta oznacza - niestety nieodwracalny - rozłam w świecie ludzkim. Scenariusz postindustrialny należy do mniejszości ludzi. Co stanie się z drugą, większą częścią? Chociaż zabrzmi to straszliwie pod względem moralnym, wydaje się, że dla nich nie ma ratunku. Nie istnieją siły ani środki dla wyrównania poziomów rozwoju większości ludów, a gdyby to było możliwe, bez wątpienia przyspieszyłoby zapaść światowego systemu środowiska naturalnego. Nie żyjemy już więcej w "podobnych" cywilizacyjnie środowiskach i - jeśli nic się nie zmieni - nigdy już nie będziemy żyli. Nikt nie czuje się powołany do uporania się z tą sytuacją, co otwiera wrota surowym siłom natury.

Ten rozpad przebiega nie tylko przez arenę międzynarodową, lecz także przez każdą wspólnotę narodową. W naszych czasach w każdym kraju, bogatym czy biednym, pojawia się zbiorowość nieprzystosowanych do bieżącego rozwoju postindustrialnego. Ci nieprzystosowani ludzie należą do różnych grup, mających jedną wspólną cechę - są odrzucani (disinherited) przez rozwój cywilizacyjny. Przykładowo możemy wskazać tutaj:

  1. ludzi niewykształconych, niekwalifikujących się do zatrudnienia,
  2. ofiary bezrobocia technologicznego,
  3. zbiorowości przestępcze i pasożytnicze,
  4. fanatyków nacjonalistycznych, socjalistycznych i fundamentalistycznych, wierzących w proste rozwiązania skomplikowanych problemów światowych.

Spójrzmy na tę materię nieco bardziej szczegółowo.

Rozwój postindustrialny - blaski i cienie

W kontekście industrialnej fazy rozwoju postindustrializm stanowi następną, bardziej synergiczną fazę rozwoju cywilizacyjnego. Wysokie technologie mogą być traktowane jako źródło postindustrializmu: rosnący poziom przetworzenia przemysłowego równolegle do mniejszego wykorzystania czasu i materii. Główną domenę (mainframe) HT stanowią: elektronika, komputerowe oprogramowanie i sprzęt, roboty i automaty, biotechnologie wraz z technologiami kosmicznymi, włącznie z rozwojem nowoczesnych broni. Bez wątpienia najbardziej obiecujące są bio- oraz nanotechnologie.

Przyspieszone krążenie informacji wymaga lepszej organizacji i wyższych kwalifikacji zatrudnionych. Edukacja i rozwój umiejętności (skills) intelektualnych są podstawą systemu HT, dlatego też właściwie wykształcona i doświadczona siła robocza jest najważniejszym z zasobów, bez którego system nie może istnieć.

Era wysokich technologii praktycznie dowiodła względności pojęcia zasobów planety: zasoby, których potrzebujemy są zależne od poziomu stosowanych technologii lub bardziej ogólnie - od osiągniętego poziomu cywilizacji. Gdy narody rozwinięte poszukują paliw przemysłowych, zanieczyszczają powietrze gazami szklarniowymi oraz dewastują ziemię i wodę przy pomocy chemii i radiacji, ludy niskiego dochodu (low income) niszczą lasy, ponieważ drewno jest dla nich podstawowym surowcem energetycznym i wyjaławiają żyzne gleby, ponieważ ich areał kurczy się w miarę przyrostu liczby ludności.

Internet i inne sieci elektroniczne jako magistrale informacyjne eliminują transport materii, ułatwiając i przyspieszając komunikację. Skomputeryzowane biura podróży i system bankowy nie wymagający gotówki stanowią widzialną granicę dzielącą kraje postindustrialne od zacofanych.

W tak zaawansowanym rozwojowo świecie stopniowa rewizja suwerenności narodowej musi być rozumiana jako naturalny proces samoorganizacji. Zamiast autarkicznych systemów z pierwszej połowy XX w., dzisiaj rozwijają się trojakiego rodzaju wspólnoty ponadnarodowe:

W tak przekształconych warunkach pojawia się nowa, ponadnarodowa elita nowej generacji, powstająca nie tylko w krajach wysoko rozwiniętych.

Jednakże wszelka ludzka działalność ma swoje immanentne adwantaże i ograniczenia. Ciemną stronę dotychczasowego rozwoju postindustrialnego stanowią: wyrafinowane rodzaje wojny, niektóre pokusy inżynierii genetycznej oraz ludzka niedojrzałość do osiągniętego poziomu cywilizacji.

W naszych czasach wiele narodów, zwykle przeludnionych i biednych wchodzi w posiadanie broni nuklearnej. Niebezpieczeństwo nieprzewidzianej eksplozji lub katastrofy, jak ukraiński Czarnobyl, rośnie w stopniu trudnym do oszacowania. Tysiące ton odpadów nuklearnych, zrzuconych na dno morskie nie tylko przez były Związek Sowiecki i przemyt nuklearny, mają zbyt duże znaczenie, aby je ignorować (Williams & Woessner); setki tysięcy ton gazów trujących, zatopionych przez armię sowiecką po II wojnie światowej i wiele wiele innych, o których opinia publiczna nie wie, stanowią przyszłe, nieobliczalne zagrożenie.

Ryzyko rakiet z głowicami nuklearnymi zdaje się być zastąpione przez głowice z bronią chemiczną i biologiczną (Betts). Dobrze znanym faktem jest produkcja przez Związek Sowiecki tzw. "biopreparatu" - sztucznie zmienionego wirusa, odpornego na wszystkie antybiotyki znane na Zachodzie, kontynuowana przez postsowiecką Rosję, niezależnie od "szczerych" zapewnień o przerwaniu produkcji, dawanych przez przywódców rosyjskich Margaret Thatcher i George'owi Bushowi.

Obecnie rozwija się wiele nowoczesnych broni, jak tzw. HEL's (wysokoenergetyczne lasery - High Energy Lasers) oraz CPB's (promienie naładowane cząsteczkami - Charged Particle Beams). Inne wynalazki mogą wywoływać: sztuczne deszcze, burze ogniowe, sterowane huragany i trzęsienia ziemi, nierównowagę elektromagnetyczną niszczącą oprogramowanie komputerowe, jak i aktywność umysłową człowieka.

Inżynieria genetyczna jest bez wątpienia najpotężniejszym rodzajem technologii, jaki kiedykolwiek stworzyliśmy dla sterowania siłami natury i sobą. Niektórzy autorzy mówią o przejściu z wieku przemysłu do wieku biotechnologii (Rifkin, Drexler). Na dłuższą metę jednakże, biologiczne, a w szczególności genetyczne technologie mogą być bardziej niebezpieczne niż technologie nuklearne z powodu możliwej mutacji naturalnej bioróżnorodności z nieobliczalnymi i nieodwracalnymi skutkami (Munson). Genetyczne mutowanie organizmów jest prawdziwie szatańską pokusą tych, którzy chcą w ten sposób uniknąć głębokiej odbudowy ekologicznej (Kennedy).

Ostatnie, lecz nie najmniejsze niebezpieczeństwo, dotyczące nie tylko wynalazków militarnych, ale całego postępu naukowo-technicznego, leży w naszej psychice, niezależnie od intelektualnej nowoczesności brak wyobraźni, niezdolność do przewidywania jakościowo nowych zjawisk, a całe życie emocjonalne nie zmieniło się od czasów jaskiniowców Flinstonów. Nie chodzi tu tylko o nielicznych przestępców, terrorystów czy cyberterrorystów, lecz o rosnącą wspólną psychiczną słabość, wyrażającą się w skłonności do alkoholu i narkotyków. Im wyżej rozwinięte jest społeczeństwo, tym bardziej jest możliwe, że pojedyncze zdarzenie, będące rezultatem ignorancji, lenistwa lub strachu może spowodować lawinę katastrof. Większość współczesnych ludzi jest motywowana do wojny, jakkolwiek wojny straciły już sens. W szczególności rosnąca liczba jałowych i nisko wykształconych ludzi, których jedynym pragnieniem jest niekończąca się i beztroska konsumpcja, ciągnie cywilizację wstecz, stanowiąc materiał łatwopalny na wypadek ewentualnego konfliktu militarnego. W takiej sytuacji jeden z 5 scenariuszy z książki Caspara Weinbergera Najbliższa wojna lub podobny jest zawsze możliwy. Wszyscy chodzimy po linie.

Stagnacja i rozwój
ku przestarzałości

Omawiając problemy światowe, obejmujące wielką mnogość niesterowalnych zjawisk, musimy uogólniać lub - inaczej mówiąc - upraszczać w umyśle istniejącą różnorodność zjawisk, o których mówimy. Postrzegane zjawiska zjawiają się w naszym poznaniu jako pojęcia abstrakcyjne. Tak więc mówimy o wyżej lub niżej rozwiniętych krajach, chociaż w każdym kraju, np. wielkości Francji w Europie lub Indii w Azji, możemy spotkać różne poziomy rozwoju obok siebie. Społeczeństwami stagnacji są te, gdzie rząd ani ludzie nie są zdolni radzić sobie ze wzrostem ludności i dewastacją środowiska. Jądra stagnacji musimy szukać w tradycyjnej strukturze myślowej. Większość ludności świata jest pasywna i zrezygnowana. W większości są to ludy plemienne, gdzie egalitaryzm plemienny jest główną przeszkodą dla rozwoju: ludzie wydajni muszą dzielić się swym mieniem z jałowymi członkami społeczeństwa plemiennego, ponieważ ich materialnie wyróżniający się status jest oceniany negatywnie przez zbiorowość. Tak więc są to zamknięte kulturowo społeczności, niezdolne do uczenia się. Raport dla Klubu Rzymskiego Uczyć się bez granic (No Limits to Learning) podkreśla, że niechęć do nauki jest główną przyczyną nędzy (Botkin i in.). John Kenneth Galbraith w swym studium o masowym ubóstwie dochodzi do wniosku, że główną przyczyną masowej nędzy jest brak motywacji rozwojowej (Galbraith).

Gospodarkę niskich technologii, przypominającą XIX-wieczne przemysły europejskie, wzajemnie powiązaną z nacjonalistyczną i retrospektywną strukturą myślową nazwano "rozwojem ku przestarzałości". Taki system, często uzupełniony polityczną dyktaturą, zazwyczaj niszczy bez litości naturalne środowisko i łamie prawa człowieka, szukając wrogów w politycznym sąsiedztwie.

Często można słyszeć głosy naiwnych ludzi narzekających na "nierówny podział" bogactwa, lecz sprawa nie jest taka prosta. Wspólnoty ludzkie nie są równe synergicznie. Jeżeli będziemy chcieli dać nowoczesne idee i nowoczesne technologię ludziom na niższym poziomie synergii, idee te zostaną zignorowane, a technologia zmarnowana lub użyta do zabijania innych biednych ludzi w sąsiedztwie. Struktura myślowa jest czynnikiem sterującym zarówno ideami, jak i technologiami. Tylko nowoczesna edukacja pochodząca z wyżej rozwiniętych środowisk społecznych może przełamać ten krąg beznadziejności, aczkolwiek w takim przypadku niektórzy idealistycznie myślący antropologowie krzyczą o "niszczeniu kultur lokalnych".

W sytuacji r. 1994, kiedy ponad 25% powierzchni Ziemi ulegało dezertyfikacji, ostatki lasów były wycinane, światowa produkcja żywności stanęła i cała gospodarka światowa zwalniała tempo, przyrost siły roboczej krajów rozwijających się był szacowany na 1,76 mln z perspektywą 3,1 mln w r. 2025 - co można przełożyć na potrzebę 38-40 mln nowych miejsc pracy! (Kennedy). Światowy Bank ostrzega, że miliard ludzi już przekroczył krytyczny próg absolutnej nędzy. Niektóre rządy w Azji i Afryce wołają o pomoc, ponieważ nie są zdolne uporać się z problemem masowego umierania z głodu.

Jak za Erichem Frommem przekonują psychologowie, brak przystosowania, niezdolność do zmiany środowiska społecznego lub siebie jest głównym źródłem ksenofobii i agresywności (Fromm). Ksenofobia i fanatyzm są ostatnią tarczą zdesperowanych, biednych ludzi. Stłoczenie (overcrowding) tak w świecie zwierzęcym, jak i ludzkim stanowi odrębne źródło agresji. Kennedy przytacza następujący przykład: media zwykle przedstawiają palestyńską "Intifadę" jako ideologiczne powstanie. Bardzo interesujące jest jednak jego podłoże demograficzne: 4 206 osób na milę kwadratową w palestyńskiej Gazie do porównania z 530 osobami po stronie izraelskiej (Kennedy). Stłoczenie połączone ze zniszczeniem środowiska (brak żywności, słodkiej wody, drewna, ziemi uprawnej) stwarza najbardziej eksplozywną mieszankę ze wszystkich, jakich ludzkość doświadczyła.

Jak system pracuje

Wszystkie omówione wyżej czynniki niszczące są bezpośrednio lub pośrednio pochodzenia ludzkiego. Złożone razem stanowią system zagrażający przeżyciu współczesnych istot biologicznych. To jest nasz obecny wróg. Możemy go nazwać LDS - system niszczący życie (Life Destruction System). Jeśli mamy przeżyć, musimy go unicestwić. System ten godzi w makrorównowagę życia na planecie zarówno w świat człowieka, jak i jego środowisko naturalne. Ta makrorównowaga składa się z olbrzymiej ilości nierównowagowych bilansów entropii i wyrażających je bilansów systemowych, wyrażających procesy życia zarówno ludzkie, jak i pozaludzkie. Tak więc jeśli mamy przeżyć, najpierw musimy zidentyfikować wroga i nazwać go po imieniu: LDS.

LDS stanowią siły człowieka zrewoltowane przeciw człowiekowi jako czynnik samoniszczący, przykładowo komórki raka, co filozofowie nazwali alienacją. Taki czynnik działa na nas z dwu stron - jako nasza siła zewnętrzna i wewnętrzna. Jeśli chcemy go pokonać, musimy walczyć równolegle o nową strukturę myślową oraz o nowe środowisko naturalne i społeczne. Ale tu leży trudność: my częściowo lub całkowicie identyfikujemy się z LDS. Pierwszym warunkiem sukcesu jest pozbyć się tej samoidentyfikacji. Nie dla wszystkich ludzi jest to możliwe. Jak im pomóc? Robert W. Kates pisze: Jeśli wytrzymamy (can manage) przejście do świata cieplejszego, bardziej stłoczonego, bardziej wzajemnie powiązanego (connected), a zarazem bardziej różnorodnego, możemy myśleć o przyszłości przetrwania razem ze środowiskiem (environmentally sustainable future) (Kates). Jeremy Leggett z Greenpeace'u i inni autorzy raportów globalnych od wielu lat apelują o obudzenie się wspólnej woli, aby pokonać LDS. Nie słychać dotąd odpowiedniego oddźwięku. To pozwala przypuszczać, że nasza inteligencja i wyobraźnia są za słabe. Jeżeli tak, to Matka Natura nam pomoże. Zawsze, gdy nasz umysł nie dopisuje, Natura dostarcza nam jego surogatu w postaci strachu i cierpienia, uzupełniających naszą niedorozwiniętą inteligencję. Musimy zatem nieco poczekać na obudzenie się tej "wspólnej woli". Oby tylko nie było za późno. Do tego tematu wrócimy jeszcze przy końcu rozdziału.

3. WIZJE PRZYSZŁOŚCIOWE

Obecna rzeczywistość i wynikający z niej olbrzymi zbiór możliwych przyszłych stanów przełamuje ramy naszej ubogiej wyobraźni, odziedziczonej po przodkach żyjących bardzo długo w skrajnie prymitywnych warunkach. Karl Popper dowiódł przy pomocy argumentów logicznych, że nie można przewidzieć przyszłych faktów. Z punktu widzenia teorii struktur dyssypatywnych, życie rozwija się w stabilnych strukturach łamanych od czasu do czasu przez bifurkację, będącą całkowicie nieprzewidywalnym stanem chaotycznym. Ludzie jednakże nie mogą zrezygnować z próby podglądania przyszłości, jakkolwiek pełny zbiór zjawisk jest zbyt różnorodny dla pojemności naszego umysłu. Dlatego spróbujmy wyróżnić trzy rodzaje scenariuszy: optymistyczne, umiarkowane i katastroficzne. Z obszernej literatury możemy zaprezentować tu jedynie nieliczne dzieła odpowiadające powyższym trzem wizjom.

Głosy optymistyczne

Wizje optymistyczne dostrzegają raczej tylko nowe szanse wnoszone przez postindustrializm, pozostawiając w cieniu obecne i przyszłe zagrożenia globalne. Pierwsze próby zaprezentowali tzw. futurolodzy. Metoda futurologii polegała na opisie rozwoju świata przy pomocy danego zbioru zmiennych i interpretacji ich przyszłych ekstrapolacji. Okazało się jednak, że to podejście ilościowe opuszcza część jakościowego obrazu świata. Podejście ilościowe rozpoczęli uzupełniać nowi autorzy, zakładający istotne fakty socjologiczne, aby wyprowadzać z nich przewidywania na przyszłość. Takie podejście prezentuje John Naisbitt w swych Megatrendach. Zmiany zachodzące w USA w związku z rozwojem postindustrializmu uogólnia on do poziomu reguł dalszego rozwoju całego świata (Naisbitt).

Nieco dalej idzie optymistyczna wizja Bohdana Hawrylshyna - autora jednego z raportów dla Klubu Rzymskiego. Raport analizuje sytuację światową w latach 70., wyprowadzając współczynniki pomiaru i niektóre konkluzje, dotyczące procesów integracji świata (konwergencji). Jedynie na dwóch stronach opisuje "siły hamujące", obejmujące jego zdaniem tylko podziały ideologiczne i konflikty polityczne oraz religijne, w szczególności "straszliwy i niszczący renesans Islamu". Książkę łatwo się czyta, ponieważ maluje ona taki świat, jaki chcemy widzieć (Hawrylshyn).

Nieco inne ramy odniesienia prezentuje Fritjof Capra w swym słynnym Punkcie zwrotnym. Widzi on czas obecny i najbliższą przyszłość jako okres przejściowy od paliw kopalnych do ery słonecznej. Patrzy na sprawy ludzkie przez pryzmat ostatnich zmian w życiu naukowych i duchowym. Opisując wyraziście procesy konwergencji i dywergencji w sferze życia kulturowego, stara się pokazać, jak te przekształcenia wyrażają się w życiu ekonomicznym. I aczkolwiek autor podkreśla raczej zalety niż ograniczenia postindustrializmu, książka ta kwalifikuje się jako wprowadzenie do studiów nad obecną erą wielkiego przełomu cywilizacyjnego (Capra).

Niemniej znanym heroldem postindustrializmu, określającym go nazwą "trzeciej fali cywilizacyjnej" (porolniczej i przemysłowej), jest Alvin Toffler. Jego własną wizję rozwoju współczesnej cywilizacji wyrażają kolejne książki: Szok przyszłości (1970), Ekospazm (1975), Trzecia fala (1980) i ostatnia mała książka, napisana razem z Heidi Toffler - Budowa nowej cywilizacji. Polityka trzeciej fali. Autorzy ostatniej pozycji sugestywnie przekonują, że wszelkie niszczenie środowiska naturalnego jest dziełem odchodzącego industrializmu. "Napięcia" w całym świecie będą rosnąć, ponieważ wyrażają one nieuniknione konflikty między różnymi "falami" cywilizacji. Elektroniczne magistrale informacji pojawiają się jako fundament "trzeciej fali". Autorzy twierdzą, że eksport usług i własności intelektualnej stał się równy światowemu eksportowi samochodów i urządzeń elektronicznych albo żywności i paliw. Obecnego bezrobocia nie można zlikwidować przez tworzenie nowych miejsc pracy, ponieważ jego treść zmieniła się jakościowo. W im większym stopniu proces pracy polega na przetwarzaniu symboli zamiast materii, tym więcej produktów "trzeciej fali" powstaje w domu, w samochodzie, samolocie lub w biurze, a nie w fabryce. Elity polityczne i struktury starego typu pracują jako przeszkoda na drodze zmian cywilizacyjnych. Potrzebna jest nowa doktryna polityczna, nowa elita, nowe struktury decyzyjne, w końcu nowy system polityczny (Toffler & Toffler). Autorzy nie wyjaśniają jednak, jaką drogą można by cele te osiągnąć.

Głosy umiarkowane

Umiarkowanymi nazywam wszystkie koncepcje futurologiczne, które starają się zbilansować adwantaże najbliższej przyszłości z istniejącymi ograniczeniami i niebezpieczeństwami. Między tradycyjnie optymistyczną i katastroficzną interpretacją zdarzeń globalnych ten rodzaj literatury wydaje się być podejściem nowoczesnym, jako posługujący się aparatem statystyki i modelami matematycznymi, wyrażanymi w równaniach różniczkowych, rozwiązywanych komputerowo.

Metodę modelowania World Dynamics J. W. Forrestera (1971) możemy traktować jako punkt startowy dla wielodyscyplinarnych systemów myślowych w dziedzinie nowej konceptualizacji problemów globalnych, traktujących zasoby planety i jej gospodarkę jako integralną całość. Wśród wielu raportów globalnych, które się ukazały, możemy wyróżnić dwie podstawowe grupy: coroczne raporty Instytutu Worldwatch w Waszyngtonie tytułowane: State of the World (Bieżący rok), Worldwatch Institure Report on Progress Toward a Sustainable Society, oraz raporty Klubu Rzymskiego.

Raporty Instytutu Worldwatch analizują w sposób ciągły bieżący stan środowiska naturalnego oraz wzajemnie związane sprawy ludzkie, poszukując sposobów spełnienia idei społeczeństwa trwale współżyjącego ze środowiskiem (sustainable). Za Lesterem Brownem - dyrektorem Instytutu Worldwatch idea trwałego współżycia jest rozumiana jako służąca współczesnym bez zmniejszenia szans przyszłych pokoleń. Idea trwałego współżycia ze środowiskiem naturalnym zaczyna wypierać tradycyjne ideologie jako wzorce ludzkiej przyszłości.

Klub Rzymski, ekskluzywna organizacja intelektualistów, został powołany jako trust mózgów, dla zajęcia się ciężkim położeniem ludzkości. Raporty dla Klubu Rzymskiego, sporządzane przez szerokie grono wybitnych autorów, wyrażają wiele odmiennych układów odniesienia, co uniemożliwia omówienie tutaj wszystkich. Pierwszy raport - Granice wzrostu (The Limits to Growth), opublikowany w r. 1972, był raczej źle przyjęty przez opinię światową, ponieważ wyprowadzony z niego postulat "zerowego wzrostu" ekonomicznego był niewyobrażalny, szczególnie dla krajów rozwijających się (Meadows 1972). Autorzy drugiego raportu - Ludzkość w punkcie zwrotnym (Mankind at the Turning Point) zrezygnowali z integralnego modelu świata, rozwijając inny, składający się ze wzajemnie współzależnych regionów, analizowany stosownie do założonego zbioru różnych scenariuszy rozwoju (analiza systemowa - patrz rozdz. 16). Konkluzja mówi, że obecny kryzys ma charakter globalny i trwały, będąc niemożliwym do rozwiązania tradycjonalnymi środkami. Współdziałanie byłoby bardziej skutecznym sposobem rozwiązania tego kryzysu niż droga konfliktów (Mewsarovic & Pestel). Dalszy raport - Zmiana porządku światowego (Reshaping International Order) przedstawia program przekształcenia gospodarki światowej, który aż do tej chwili pozostaje na papierze jako deklaracja dobrej woli (Tinbergen).

Rzućmy okiem na dwa szczególne raporty: pierwszy raport Rady Klubu Rzymskiego, który można potraktować jako zbiorową opinię tego Klubu (King & Schneider), i drugi raport Meadowsów, tych samych, którzy byli autorami pierwszego raportu dla Klubu Rzymskiego (Meadows 1972, 1992). King i Schneider starają się uporządkować rozległość tematu jako zbiór przesłanek, zwanych "problematyką" (the world problematique), oraz zbiór konkluzji nazwanych "rezolutyką światową" (the world resolutique).

Problematyka obejmuje:

"Rezolutyka światowa" jest próbą koncepcji równoległego rozwiązywania wielu zadań wynikających z "problematyki". Z braku modelu teoretycznego, opisującego zarówno środowisko naturalne, jak i przejawy cywilizacji, podział na "problematykę" i "rezolutykę" może być traktowany jako minimum metodologiczne do wyprowadzenia ogólnych, lecz w miarę możności pragmatycznych konkluzji, uwypuklając, co jest ważniejsze, a co niemożliwe do osiągnięcia. To podejście prowadzi do ocen, jak i dyrektyw działania. Autorzy nie mają wątpliwości, że:

Ogólnym celem jest oczywiście społeczeństwo przetrwania (sustainable) jako społeczeństwo przeżycia dla przyszłych pokoleń. King i Schneider stawiają istotne pytania: Czy społeczeństwo przetrwania jest możliwe w skali globalnej? Jaki poziom różnic dochodu bogatych i biednych może się utrzymać w przyszłym świecie? Konieczne przekształcenie autorzy nazywają "pierwszą rewolucją globalną", lecz nie wiadomo, kto i jak ma nią pokierować - nie uświadamiamy sobie naszej ignorancji (King & Schneider). Autorzy pokładają całą swoją nadzieję w rosnących handlowych i politycznych organizacjach wielonarodowych, jak również w ponadnarodowych NGO's-ach, wyrażających energie i cele nowego pokolenia.

Autorzy definiują, co jest naszym wrogiem: niszczenie środowiska, globalne ocieplenie, deficyt wody, głód i inne braki - lecz nie potrafią powiedzieć, kto jest podmiotem odpowiedzialnym za te klęski w sensie ludzkim. Bezosobowy wróg jest prawie niemożliwy do ujęcia w ludzkiej wyobraźni, przywykłej od milionów lat do widzenia wroga w postaci materialnej, a w szczególności ludzkiej.

W istniejących okolicznościach takie żądania, jak rozbrojenie, ratowanie naturalnego środowiska i rozwój odnawialnych źródeł energii brzmią, jak nowa utopia. Autorzy nie mają wątpliwości, że współcześni władcy są niezdolni do rozwiązania bieżących problemów, tym bardziej, że większość z nich ma charakter horyzontalny i długofalowy. Autorzy wołają o nowy typ przywódców, organizacji i metod zarządzania. Ludzkość musi zmienić swoje obecne myślenie, rozwijając nowy rodzaj ogólnoludzkiej solidarności albo zostaniemy zmuszeni do zniknięcia z powierzchni Ziemi.

Nieco bardziej precyzyjny jest drugi raport Meadowsów, szukający punktów "przestrzelenia" (przekroczenia) granic wzrostu określonych w pierwszym ich raporcie sprzed 20 lat. Jako aparat formalny zastosowano system symulacji komputerowej World 3. Ogólna konkluzja potwierdza ostrzeżenia pierwszego raportu: wyczerpanie wielu zasobów naturalnych i skażenie częściowo przekroczyło już poziom wydolności planety. Jeżeli to się nie zmieni, poziom energii i produkcji na głowę może dramatycznie załamać się w ciągu najbliższych dekad. Analizując nieliniowe zmienne wzrostu globalnego, autorzy podkreślają, że niezależnie od osiągniętego postępu w rolnictwie sytuacja żywnościowa pogorszyła się na skutek szybkiego wzrostu ludności. Wzrost ludności wciąż wyprzedza przyrost kapitału i żywności.

Jako podstawową koncepcję dla oceny przpływów energetyczno-materialnych autorzy przyjmują pojęcia źródeł i zlewów. Jako stan ich wzajemnej równowagi przyjmują trzy zasady Hermana Daly'ego:

Z powyższego punktu widzenia ludzkość eksploatuje zasoby w tempie niemożliwym do kontynuacji w najbliższej przyszłości. Użytki rolne niszczone są w ostatnich czasach na wszystkich kontynentach, lokalny lub globalny brak żywności może się ujawnić wkrótce, jak ostrzega Bank Światowy. Tropikalne lasy zostały już zniszczone w 50%, nikt nie wie, w jakim tempie wycinka postępuje dalej. Autorzy oceniają, że ostatnie lasy mogą zniknąć za 30-47 lat.

Na liczbę 10-100 mln gatunków żyjących nauka sklasyfikowała zaledwie 1,4 mln, nikt nie wie, ile z nich zostało już bezpowrotnie zniszczonych przez człowieka. Braki energetyczne nie znajdują alternatywy w rozwoju zasobów odnawialnych. Nikt nie ma koncepcji utylizacji odpadów radioaktywnych. Liczne handlowe produkty chemiczne są nierozkładalne przez przyrodę. Nie ma wątpliwości, że eksploatacja energii i zasobów przekracza pojemność zlewów, co oznacza: przekroczenie dopuszczalnych pojemności niektórych źródeł.

Rosnąca ludzka populacja światowa może zbliżyć się do fizycznej i biologicznej granicy na drodze jednego z 4 sposobów jej "przestrzelenia":

"Przestrzelenie" granicznych wielkości zasobów może być odwracalne i nieodwracalne. Kiedy naturalne struktury umierają, ujawniają się nieznane dotąd dodatnie sprzężenia zwrotne tzw. pętli erozyjnych, dodatkowo degradujące słabnący system środowiska lub społeczeństwo. Przykładowo: dezertyfikacja lub erozja ziemi lub różne patologie społeczne. Autorzy proponują następującą receptę na uniknięcie "przestrzelenia" i załamania całego systemu życia na planecie:

Dla zachowania zasobów naturalnych system wolnorynkowy musi zostać uzupełniony przez pewien rodzaj polityki przymusu. Raport wymienia szereg dyrektyw dla rozwoju zapewniającego przetrwanie (sustainability). Prezentując ostrzejszy krytycyzm w stosunku do współczesnego kierownictwa w polityce i gospodarce niż to czynią King i Schneider, autorzy zapewniają, że konieczne przejście od przemysłowego świata ilościowego wzrostu do odmiennego świata jakościowej ewolucji nie powinno być traktowane jako nieszczęście, lecz jako otwarcie nowych perspektyw samoorganizacji życia. Przejście to autorzy nazywają rewolucją przetrwania. Kluczem do przetrwania jest wizja (wyobraźnia), informacja i edukacja. Autorzy nie wątpią, że nasza ignorancja jest niewyobrażalnie głęboka. Żaden ze współczesnych polityków nie jest zdolny zrozumieć obecnej sytuacji i wynikającej z niej potrzeby przejścia do stanu zapewniającego przetrwanie (sustainability). Potrzebny rodzaj polityki jeszcze nie istnieje. Przetrwanie wymaga solidarności i zdolności do współpracy między wszystkimi ludźmi.

Wizje katastroficzne

W przeciwieństwie do XIX-wiecznej pewności postępu i niewyczerpanych zasobów przyrody, na przełomie wieków pojawiło się grono filozofów pesymistycznego światopoglądu. Nazywano ich katastrofistami, a Oswald Spengler jest dla nich najbardziej reprezentatywny. W latach 60., kiedy ujawniły się pierwsze ograniczenia kapitalistycznej gospodarki nieograniczonego, nieliniowego wzrostu, niektórzy dalekowzroczni ekonomiści i politolodzy rozpoczęli pisać nowe katastroficzne scenariusze. Przykładowo E. F. Schumacher, opisując stan gospodarki światowej, użył takich sloganów, jak: "koniec naszej epoki", "ostatnia noc balowa" i "Uczta Baltazara". Robert L. Heilbronner maluje jeszcze bardziej ponury obraz, dopuszczając możliwość, że dla ratowania życia ogółu niektóre rządy będą zmuszone do stosowania surowych, totalitarnych środków.

Dziś wszystkie zagrożenia przyszłości przybliżyły się do nas tak znacznie, że prawie czujemy ich oddech. Współcześni autorzy katastroficznych scenariuszy są specjalistami w zakresie nauk społecznych lub ekologii, prowadzą badania i wyprowadzają wnioski o mierzalnych faktach. Te konkluzje ostrzegają nas przed tym, co może się stać, a jeśli może się stać, jaki jest sposób na uniknięcie nieszczęścia, jakkolwiek czasu nie staje. Z szerokiego wolumenu takich studiów analitycznych przedstawiam niżej 3 najlepiej znane tym, którzy się interesują przyszłością człowieka.

Braki zasobów naturalnych a gwałtowne konflikty

Thomas F. Homer-Dixon, Jeffrey H. Boutwell i George W. Rathjens rozwijali temat badawczy dotyczący związku zmian w środowisku naturalnym z ostrymi konfliktami; sponsorowany przez Uniwersytet w Toronto oraz Amerykańską Akademię Nauk i Sztuk. Studiowali problem, zbierając fakty z całego świata, na koniec uzyskując dowody, że: istnieją istotne więzi przyczynowe między brakami odnawialnych zasobów a przemocą. Aby nie dopuścić do zamętu, narody powinny kłaść większy nacisk na redukcję braków. W tym zakresie zarówno kraje biedne, jak i bogate powinny współdziałać, aby powstrzymać wzrost ludności, do wprowadzania bardziej egalitarnej dystrybucji bogactwa między ich społecznościami i wewnątrz nich oraz ukierunkowywać się na trwały (sustainable) rozwój (Homer-Dixon i in.).

W opozycji do niektórych sceptyków, twierdzących, że braki odnawialnych zasobów są mniej istotne dla konfliktów społecznych, oraz że konflikt na tle braku zasobów nie jest szczególnie godny uwagi, ponieważ takie konflikty wybuchają na całej przestrzeni historii, autorzy dostarczają dowody uzasadniające pogląd przeciwny. Przede wszystkim twierdzą oni, że mamy do czynienia z wielkościami nieporównywalnymi z tym, co działo się w przeszłości. W ciągu najbliższych 50 lat ludzka populacja może osiągnąć 9 mld, a globalny wytwór gospodarki może się zwiększyć 5-krotnie. Te dwa czynniki uzasadniają przypuszczenie, że braki odnawialnych zasobów będą rosły bardzo szybko. Przyszłe pokolenia będą więc doświadczać postępującego zaniku i degradacji ujęć wodnych (aquifiers), rzek i innych źródeł wody, koniec zaopatrzenia w ryby, dalszą utratę stratosferycznego ozonu i być może istotne zmiany klimatyczne. Jeżeli takie zmiany w środowisku będą bardziej poważne, mogą wywoływać konflikty zbrojne, tak wewnętrzne, jak międzynarodowe (Homer-Dixon).

Zakładając, że w wielu regionach świata wydawać się może, iż dewastacja środowiska naturalnego przekroczyła już próg nieodwracalności, przyczyniając się do rozpadu społecznego, autorzy stwierdzają, że nieodwracalną degradację środowiska naturalnego należy traktować jako zmienną niezależną. Twierdzimy stanowczo, że braki odnawialnych zasobów w ciągu najbliższych 50 lat będą prawdopodobnie rozwijać się z szybkością, złożonością i ogromem bez precendensu w historii. Całe kraje utracą lasy w kilku dekadach, większość żyznych regionów Ziemi zniknie w jednym pokoleniu i poważna dziura ozonowa otworzy się w ciągu 20 lat. Podobnie do surowców nieodnawialnych, jak paliwa kopalne i ruda żelaza - zasoby odnawialne są powiązane w niezależny system wysokiej złożoności przy pomocy relacji nieliniowych oraz typu sprzężenia zwrotnego (Homer-Dixon).

Autorzy przedstawiają trzy modele rozwoju konfliktów:

  1. Czynniki społeczne oddziałują na braki odnawialnych zasobów równolegle do innych przyczyn konfliktów.
  2. Braki rosną z przyspieszeniem spowodowanym naturalną wrażliwością ekosystemów.
  3. Braki są nieodwracalne, powodując konflikt równolegle z czynnikami ludzkimi.

Działania ludzkie są połączone z brakami zasobów odnawialnych na trzy sposoby:

  1. Ludzie redukują ilość i degradują jakość zasobów szybciej, niż są one odnawiane.
  2. Źródłem braków jest przyrost ludności.
  3. Asymetryczny podział zasobów wewnątrz społeczeństwa: zaopatrzenie jest skoncentrowane w rękach mniejszości, skazując resztę na skrajne braki.

Autorzy dostarczają szeroki i dobrze udokumentowany przegląd wielu regionów świata, gdzie braki zasobów odnawialnych są już lub będą wkrótce przyczyną krwawych konfliktów w skali lokalnej lub szerszej.

Zderzenie cywilizacji

Inny punkt widzenia prezentuje Samuel P. Huntington w swoim słynnym artykule The Clash of Civilisations? (rozwiniętym później do rozmiarów książki). Definiując cywilizację i kulturę podobnie (cywilizacja jest jednostką kulturową), Huntington twierdzi, że polityka światowa weszła w nową fazę. Zakłada on, że w posttotalitarnym świecie ekonomiczne i ideologiczne przyczyny konfliktów zostały zastąpione przez przyczyny kulturowe, jako reprezentujące samą głębię różnic międzyludzkich. Państwa narodowe pozostaną najpoważniejszymi aktorami spraw światowych, lecz najważniejsze konflikty polityki globalnej przejawiać się będą między narodami i grupami różnych cywilizacji. Zderzenie cywilizacji zdominuje politykę globalną (Huntington). To wydaje się być ostatnim rodzajem konfliktów w nowoczesnym świecie.

Konflikty "zimnej wojny" toczyły się wokół walki dwóch supermocarstw, z których żadne nie było państwem narodowym w klasycznym sensie i każde z nich definiowało swoją tożsamość w terminach swej ideologii. Huntington wyróżnia 8 większych "cywilizacji": zachodnią, konfucjańską, japońską, muzułmańską, hinduistyczną, słowiańsko-prawosławną, łacińsko-amerykańską i ewentualnie afrykańską. Twierdzi on, że najważniejsze konflikty przyszłości przebiegać będą wzdłuż linii (fault lines) oddzielających od siebie różne "cywilizacje". Konkluduje on następująco:

  1. Różnice między "cywilizacjami" są nie tylko realne, lecz podstawowe.
  2. Świat stał się mniejszy.
  3. Procesy ekonomicznej modernizacji i zmian społecznych przebiegające przez świat izolują ludy od długo trwających lokalnych przyzwyczajeń. Jeżeli wyznanie może wypełnić tę lukę, często przyjmuje postać ruchu "fundamentalistycznego".
  4. Powstanie świadomości cywilizacyjnej [my raczej używamy pojęcia struktury myślowej - J. Sz.] wywołuje dwoisty stosunek do idei Zachodu: akceptowanie ich jako modernizacji technologii i odrzucanie przez ruchy "powrotu do korzeni".
  5. Charakterystyki i różnice kulturowe są mniej podatne na kompromis i zmianę niż idee polityczne i ekonomiczne.

Ostatecznie - regionalizm ekonomiczny rośnie. Linie podziału między "cywilizacjami" zastąpiły polityczne i ideologiczne bariery z czasów "zimnej wojny".

Huntington przypuszcza, że kraje obejmujące znaczną liczbę ludów należących do różnych "cywilizacji", jak Związek Sowiecki lub Jugosławia, są przeznaczone do rozczłonkowania, ponieważ ludy przyszłości będą rozróżniać siebie według kryteriów kulturowych. Kraje, które mają pewną ilość stopni swobody kulturowej homogeniczności, lecz są wewnętrznie rozdarte przez identyfikowanie się społeczeństwa z jedną cywilizacją lub drugą - Huntington nazywa torn countries (nieprzetłumaczalny termin, w przybliżeniu: kraje rozdarte). Mówi, że "prototypowym" tego rodzaju krajem jest Turcja. Aby określić na nowo (redefine) swoją cywilizacyjną identyczność "torn country" musi spełnić trzy wymagania. Po pierwsze, jego polityczna i ekonomiczna elita musi dać pełne poparcie i entuzjazm takiej zmianie. Po drugie, musi na to wyrazić zgodę ogół. Po trzecie, grupy dominujące w recypowanej cywilizacji muszą chcieć przyjąć serdecznie (embrace) konwertytów.

Kraje Zachodu przestały już być państwami zbrojnymi (weapon states), zastępowane są przez Chiny, Północną Koreę oraz państwa Bliskiego Wschodu. W końcowych konkluzjach Huntington powiada, że "w przewidywalnej przyszłości" nie będzie uniwersalnej cywilizacji, lecz powstanie świat różnych cywilizacji, zmuszający do uczenia się współżycia z zagrożeniami. Huntington definiuje cały szereg wskazań dla polityki Zachodu. Powyższy artykuł był ostro krytykowany przez grupę autorów (Ajami, Mahbubani, Bartley, Binyan, Kirkpatrick). Wszystkie te głosy są jednak raczej nieprzekonujące.

Nadchodząca Apokalipsa: syndrom afrykański

Idee Homera-Dixona i Huntingtona oraz kilku innych zebrał Robert Kaplan, dołączając własne doświadczenia z szeregu podróży badawczych do Afryki w artykule The Coming Anarchy (Nadchodząca anarchia), publikowanym najpierw w Atlantic Monthly, następnie przedrukowanym przez Elmwood Quarterly.

W r. 1989 Francis Fukuyama przedstawił idylliczny obraz raju ludzkiego, umieszczony nie w socjalistycznym, lecz w liberalno-demokratycznym świecie, jako uporządkowanym na zawsze. Robert Kaplan daje przeciwstawny pogląd: pokazuje on, jak współczesny człowiek przekroczył daleko granice natury i teraz samobilansujące siły natury mszczą się w apokaliptyczny sposób i takiejże skali. Tworząc model procesów degradacji cywilizacji w zachodniej Afryce, Kaplan generalizuje go do skali globalnej w przyszłym stuleciu. Pozwólmy sobie nazwać ten model "syndromem afrykańskim Kaplana", ponieważ autor nie nadał mu nazwy. Możemy przedstawić ten model jako łańcuch zdarzeń:

1. Deforestacja, dezertyfikacja, załamanie się rolnictwa i migracje rolników do miast-slumsów lub zagranicę.

 

 

 

2. W takich okolicznościach rozwija się erozja rodziny, struktury społecznej i systemu wartości, rośnie bezrobocie oraz

 

 

 

3. jako dalsze konsekwencje pojawiają się rozpad gospodarki i państwa, porządek społeczny zostaje zastąpiony przez kryminalną przemoc.

 

 

 

 

 

4. Gwałtowny wzrost demograficzny równoległy do rosnącego deficytu żywności czyni sytuację beznadziejną.

 

 

 

 

 

 

5. Załamują się struktury polityczne i powstają wojny kulturowe.

Syndrom afrykański Kaplana

Omówmy szczegółowiej powyższe 5 kroków. Mamy tu klasyczną pętlę dodatniego sprzężenia zwrotnego: wzrost demograficzny zużywa więcej zasobów takich, jak ziemia uprawna, lasy, słodka woda. Rosnące braki zasobów prowadzą do agresywnych napięć między wspólnotami, co bardzo przejrzyście ilustruje Zachodnia Afryka. Kaplan pisze:

Zachodnią Afrykę można uznać za symbol światowego demograficznego, środowiskowego i społecznego stresu, w którym przestępcza anarchia pojawia się jako realne, "strategiczne" niebezpieczeństwo. Choroby, przeludnienie, niesprowokowana przestępczość, braki zasobów, migracje uchodźców, rosnąca erozja państw narodowych i międzynarodowych granic, wzrost potęgi prywatnych armii, firm ochroniarskich oraz karteli narkotykowych są teraz lepiej dostrzegalne przez pryzmat zachodnio-afrykański. Zachodnia Afryka stanowi właściwe wprowadzenie do rzeczywistości nieraz skrajnie niemiłej do omawiania, która jest nadchodzącą zmianą cywilizacyjną.

Kaplan pisze, że jeżeli w 1961 r. powierzchnia lasów w Sierra Leone obejmowała ok. 60%, w latach 80. zostało z niej tylko 6%, podobnie na Wybrzeżu Kości Słonowej 38% powierzchni skurczyło się do 8%. Deforestacja prowadziła do erozji gleby, a dalej do częstszych powodzi i większej ilości moskitów. Właściwie każdy w zachodniej Afryce ma jakąś formą malarii (Kaplan).

Współczesny świat staje się światem migracji uchodźców wojennych oraz ludów biednych, szukających lepszego miejsca do życia. Wszystkie te ludy zostały wykorzenione ze swego środowiska, czują się obco we wspólnocie, w której żyją. Chociaż istnieją mniej lub bardziej ekskluzywne grupy emigrantów, teza o wykorzenieniu i alienacji odnosi się do wszystkich. Obecna Zachodnia Afryka przeżywa wciąż takie migracje. Kaplan wylicza: 400 tys. mieszkańców, którzy opuścili Sierra Leone; 280 tys. zbiegłych do Liberii; 400 tys. mieszkańców Liberii zbiegłych do Sierra Leone; 600 tys. uciekinierów z Gwinei i 250 tys. ze Złotego Wybrzeża. Według Kaplana - obecna Afryka jest bardziej zagrożona przez choroby, niż była w 1862 r., przed erą antybiotyków. W przybliżeniu 12 mln Afrykanów ma pozytywny HIV we krwi. Wirus ten i bakteria gruźlicy obecnie ścigają się wzajemnie o pierwszeństwo. Trzecią chorobą epidemiczną jest malaria, rozciągająca się na cały kontynent.

Wszystkie międzyludzkie uprzedzenia utrzymują się, jak żar pod popiołem. Ujawniają się natychmiast, gdy tylko załamana zostaje równowaga społeczna. Braki ziemi uprawnej, wody i drewna są głównymi czynnikami krwawych konfliktów w Chinach, Indiach, Pakistanie i krajach afrykańskich. Media donoszą głównie o masakrach afrykańskich, bo mają tam łatwiejszy dostęp, lecz wiele innych ludów w całym świecie walczy okrutnie o całkowitą eksterminację drugiego, jak Hutu i Tutsi w Ruandzie-Burundi.

Bardzo trudno byłoby dyskutować z tezą Kaplana o braku koncepcji zachodniej polityki: W XXI w. woda będzie niebezpiecznie cenna w tak różnych krajach, jak Arabia Saudyjska, centralna Azja i południowo-zachodnie Stany Zjednoczone. Wojna może wybuchnąć między Egiptem i Etiopią o wody Nilu (...) politolog i doradca Clintona - Michael Mandelbaum powiedział: "nasza polityka zagraniczna przypomina pusty orzech - wiele peryferyjnych zainteresowań i pustka w środku".

Kaplan pozostawia poza sferą swoich rozważań takie niebezpieczeństwa, jak produkcja broni masowej zagłady - chemicznej i biologicznej przez Rosję i Chiny, jak również posiadanie głowic nuklearnych przez coraz większą grupę krajów. Omawia on jedynie długoterminowe konsekwencje wzajemnego oddziaływania dwóch zmiennych: degradacji środowiska naturalnego i wzrostu liczby ludności. Nie bierze się pod uwagę zmian klimatycznych, które jeśli ujawnią się w następnym stuleciu, będą rozkładać dalej zdolność państw do działania. Indie na przykład otrzymują 70% opadów dzięki cyklowi monsunowemu, który planetarne ocieplenie może zmienić. (...) Narodowa Akademia Nauk stwierdza, że ok. 20% ludności świata żyje na terenach podatnych na zatopienie lub dramatyczne przekształcenie w wyniku podniesienia się poziomu wód.

Kaplan pisze, że po najbliższych 50 latach ludność świata wzrośnie do ok. 9 mld. Ok. 95% tego wzrostu uderzy w najuboższe regiony świata. Największa degradacja środowiska przypada zwykle tam, gdzie poziom zaludnienia jest wyższy, a gleba lepsza, co powoduje dodatnie sprzężenie zwrotne degradacji gleby. Konsekwencją jest fanatyzm wyznaniowy biednych, zdesperowanych ludów, wojny kulturowe i upadek władzy państwowej.

Większość ludów świata stanowią zbiorowości raczej prymitywne i niewykształcone, szukające zawsze prostego wytłumaczenia nawału zjawisk, z co najmniej dwu powodów:

  1. Ponieważ nie są zdolni do zrozumienia złożoności współczesnych procesów społecznych i środowiskowych.
  2. Ponieważ od ponurych prehistorycznych czasów są przyzwyczajeni dzielić ludzi na "swoich" lub "dobrych" i odpowiednio "obcych", "dziwnych" lub "złych", toteż zawsze szukają "winy obcych" jako odpowiedzialnych za wszystkie własne niepowodzenia.

Ten wspólny sposób myślenia jest zwykle zakotwiczony we wierzeniach i obyczajach wyznaniowych, uczących ludzi o tym, co jest "dobrem", a co "złem". Kaplan wskazuje w szczególności kraje muzułmańskie byłego Trzeciego Świata, gdzie pogarszająca się sytuacja demograficzna i środowiskowa stymuluje fundamentalizm.

W swojej książce Cywilizacja ekologiczna nazwałem wojnami z rozpaczy wszystkie wojny powodowane brakami życiowych zasobów. Idąc za Huntingtonem, Kaplan nazywa je wojnami kulturowymi i to jest być może trafniejsza nazwa. Kaplan pisze: Zniszczenie średniowiecznych pomników w chorwackim porcie Dubrownik, gdzie walczyła raczej kultura niż państwo, oznaczało, że kulturalne i religijne pomniki są bronią tej wojny. Kaplan cytuje ponurą przepowiednię Homer-Dixona o rozpadzie w XXI w. integralnego państwa chińskiego, jak również Indii i Pakistanu. Uważa on, że wielkie zmiany nie mogą ominąć USA: W istocie nie ma pewności, że Stany Zjednoczone przetrwają najbliższe stulecie w dotychczasowej formie. Ponieważ Ameryka jest społeczeństwem wieloetnicznym, jest bardziej wrażliwa, niż tak homogeniczne społeczeństwa, jak niemieckie czy japońskie.

W opozycji do Fukuyamy, Kaplan zgadza się z pracownikiem naukowym marynarki USA - Michaelem Vlahosem, że: Nie należy sądzić, iż demokratyczny kapitalizm jest ostatnim słowem w ewolucji społeczeństwa ludzkiego. Rozważając o przyszłości, Kaplan podkreśla konieczność wzmocnienia więzi człowieka ze środowiskiem naturalnym, jako bardziej podstawowej niż więź międzyludzka, równolegle do cytowanego Homera-Dixona: Musimy zatrzymać oddzielanie polityki od świata fizycznego - klimatu, zdrowia publicznego i środowiska (...) zbyt długo byliśmy więźniami teorii socjocentrycznej (social-social theory), która zakłada istnienie raczej społecznych przyczyn wszelkich społeczno-politycznych zmian, niż uwarunkowanych przez warunki naturalne. Ta socjocentryczna mentalność powstała z rewolucji przemysłowej, która odseparowała nas od natury. Lecz natura wraca z powrotem, ciągnąc zemstę przytroczoną do wzrostu ludności. To będzie miało niewiarygodnie wielkie implikacje dla naszego bezpieczeństwa.

4. PIERWSZE KROKI KU PRZETRWANIU

Nieunikniona sprawa

Problematyka opisana wyżej wydaje się mnie samemu straszna, prawie niewiarygodna, chociaż studiuję problemy zagrożeń globalnych i piszę o nich od ok. 20 lat. Dlatego nie dziwiłbym się, gdyby to było niewiarygodne dla Czytelnika. Cokolwiek jednak myślimy, cokolwiek ma się wydarzyć, mamy trzy alternatywne wyjścia:

  1. zignorować wszystko wyżej napisane,
  2. wziąć udział w jakiejś pozornej działalności, humanitarnej lub ekologicznej i bawić się jak dziecko,
  3. założyć to, co najgorsze i starać się zrobić to, co możemy zrobić najlepszego, aby uniknąć zła lub zredukować go.

Zastosowania teorii systemów do rozwiązywania problemów wojskowych, politycznych i ekonomiczno-ekologicznych dostarczają paradoksalnego odkrycia: zakładając najgorszą ewentualność, maksymalizujemy jej uniknięcie, jeśli zaś zignorujemy najgorszy wariant, on zwykle się pojawia. Nie możemy przewidywać i planować przyszłości, ale możemy lub powinniśmy stworzyć program działań, zabezpieczający przed najgorszym: załamaniem się cywilizacji i ekstynkcją życia biologicznego na planecie.

Koncepcja biosfery

Na pierwszym miejscu trzeba zdefiniować przedmiot zagrożenia globalnego. Od stuleci uczą nas postrzegać świat na sposób dualny: jako stworzony przez ludzi świat cywilizacji i przeciwstawiany mu świat natury lub w bardziej nowoczesnym języku: środowisko naturalne. W świetle współczesnej wiedzy naukowej jest to pogląd całkowicie błędny. Gatunek ludzki i jego system nisz socjoekologicznych, zwanych cywilizacją, powstał ze środowiska naturalnego w procesie jego samoorganizacji, czyli twórczego rozwoju. Wszystko, co robią ludzie, dobrze lub źle, jest to tylko dalszym rozwojem pierwotnej natury, do której należymy, obojętnie więcej czy mniej "cywilizowani".

Tak więc musimy zdefiniować biosferę, jako obejmującą przyrodę zarówno "wolną", jak i przetworzoną technologicznie. W związku z tym dwie myśli wydają się godne uwagi:

Jeżeli chcemy z nim walczyć, musimy potraktować całą biosferę jako system integralny, system naszego wspólnego przeżycia w przeciwieństwie do długiej tradycji oddzielającej "ludzkość" od "natury". Musimy się utożsamiać z biosferą jako systemem życia istniejącego na planecie.

Równolegle do koncepcji "różnorodności biologicznej", definiowanej jako ilość żyjących gatunków, trzeba zdefiniować szerszą koncepcję "jakości życia biosfery", życia zarówno ludzkiego, jak i pozaludzkiego. Jego redukcja znajduje wyraz w niszczeniu ekosystemów, erozji gleby, dewastowaniu źródeł słodkiej wody siedlisk ryb, skażeniu ziemi i powietrza, międzyludzkim konfliktom, chorobom epidemicznym i ogólnie złemu samopoczuciu większości współczesnych ludzi.

Jak sterować wrogiem

Przedstawiamy współczesnego wroga wszystkich ludzi jako "alienację" w języku filozoficznym lub jako LDS - Life Destruction System, czyli "system niszczenia życia" w języku bardziej nowoczesnym. Nie jest to moja koncepcja, należy ona do mojego polskiego kolegi - prof. Jerzego Wojciechowskiego, filozofa z Uniwersytetu w Ottawie, który pisał: Nigdy w historii ludzkiej człowiek nie konkurował z ludzkością. Teraz, gdy człowiek stał się panem Ziemi stajemy w obliczu nowego niebezpieczeństwa i nowego wyzwania. W minionych epokach zagrożenia życia ludzkiego przychodziły z zewnątrz. Współczesność po raz pierwszy ujawnia wroga w człowieku. Ludzkość stała się dla ludzkości głównym niebezpieczeństwem i problemem (Wojciechowski). Tę samą myśl wypowiada Harlow Sheapley: Niebezpieczeństwo tkwi w samym człowieku, on sam jest swym najgorszym wrogiem. Zdobywa on narzędzia i uczy się technik do rozwiązania zasadniczego problemu - wyeliminowania człowieka z planety Ziemi. Takiego wroga nie możemy zwalczać w tradycyjnej, zwykłej walce, ponieważ jest on niewidzialny jako całość. Aby uczynić go widzialnym, musimy przede wszystkim rozłożyć go na części, a następnie niszczyć go na drodze przekształceń.

Trudno ludziom zrozumieć, czym jest LDS, ponieważ wszyscy żyjemy w jego łonie. Zacząć trzeba od zrozumienia natury LDS i zaprzestania identyfikowania się z nim, inaczej mówiąc - zdobyć "świadomość ekologiczną". Niestety, nie wszyscy ludzie są zdolni do takiej transformacji. Ci, którzy są niezdolni - niezależnie od ich motywacji i poziomu intelektualnego - reprezentują LDS: wroga życia na planecie. Są to rządy, przywódcy polityczni i częściowo wyznaniowi, władcy struktur majątkowych i ich zwolennicy, przedstawiciele wszystkich tradycyjnych ideologii i w ogóle socjocentrycznego myślenia.

W obecnym, globalnym kryzysie biosfery można wyróżnić trzy wymiary:

Jeżeli chcemy rozpoznać własności LDS, musimy się posłużyć powyższym rozróżnieniem jako układem odniesienia. I to będzie drugi krok.

Struktura patriarchalna

Dotychczasową cywilizację charakteryzują pionowe (hierarchiczne) struktury dominacji, nazywane przez ekologów "patriarchalnymi". Większość ludności świata, włącznie z najwyżej wykształconymi, uważa błędnie, że jest to jedyna możliwa struktura sterująca cywilizacją. Te struktury wertykalne muszą być stopniowo przekształcane w struktury horyzontalne i to jest istota punktu zwrotnego postulowanej "rewolucji globalnej" i "rewolucji przetrwania". Muszą zostać przekształcone, ponieważ stanowią szkielet LDS. Jak tego dokonać? Zadaniem kluczowym jest zabezpieczenie "politycznego bezpieczeństwa całej ludzkości" lub - inaczej mówiąc - praw człowieka, niepodległości narodowej i autonomii wspólnot regionalnych. Taka jest prawda: jeśli chcemy ratować życie roślin i zwierząt, musimy najpierw wygrać walkę o prawa człowieka w całym świecie. Równolegle musimy rozwijać organizacje wielonarodowe o różnej postaci prawnej: unii celnej, unii praw obywatelskich, unii gospodarczej i polityczno-gospodarczej, konfederacji, federacji. Dalej idąc, musimy rozwijać wszystkie rodzaje struktur ponadnarodowych. Tam, gdzie te zasady zostaną przyjęte, prawo i twórcza konkurencja zastępować będą stopniowo ducha konfliktu i przemocy. Jest to możliwe do osiągnięcia, ponieważ żyjemy we wspaniałej erze sieci komunikacji ponadnarodowej i telewizji satelitarnej: media mogą nam zawsze pomóc.

Jeżeli przemoc będzie stawiać opór, trzeba będzie ją pokonać metodą non-violence, jeśli to nie będzie możliwe - na drodze przemocy. W takim świecie rozwiną się dwa sposoby współdziałąnia i konkurencji: poziom regionów, "małych ojczyzn" oraz poziom ponadnarodowy, w istocie wielokulturowy, zmieniający oblicze ludzkości z dnia na dzień.

Ekologia i ekonomia

Zbliża się cywilizacja braków i każdy musi przystosować się do niej. Jest to podstawowa prawda. Wszystkie ekologiczne konferencje międzynarodowe pokazały, że wertykalne struktury współczesnej cywilizacji są niezdolne do ratowania planety. Nie tylko nie możemy kontrolować bieżącej destrukcji ekosystemów, nie dysponujemy nawet danymi liczbowymi o upadku ekosystemów. Musimy:

Technologie są imitacjami procesów przyrody. Mogą niszczyć strukturę ekosystemów, ale też mogą ją podtrzymywać i uzupełniać, respektując zasadę krążenia materii w przyrodzie.

Musimy dążyć do osiągnięcia bezpieczeństwa ekologicznego i ekonomicznego, traktując gospodarkę i środowisko naturalne jako jednolity system żyjący, bilansując należycie źródła i zlewy, technologie i procesy naturalne oraz liczbę ludności z zasobami. Musimy dążyć do minimalizacji zapotrzebowania na nowe zasoby tak długo, aż rozwój technologiczny umożliwi zbilansowanie potrzeb gospodarki z możliwościami środowiska.

Nowy system wartości -
nowa moralność

Wielu autorów zapewnia o erozji tradycyjnych systemów wartości. Jest to typowe dla każdego głębokiego kryzysu w ludzkiej historii. Jako konsekwencja zmian globalnych nowy system wartości musi rozwinąć się i rozpowszechnić w świecie. Będzie on interpretował na nowo historię ludzkich wspólnot i stosunków wzajemnych. Nie możemy odcinać się od naszego kulturowego, wyznaniowego i narodowego dziedzictwa - jak uczą eksperymenty sowieckiego i chińskiego komunizmu, ludzie wykorzenieni są ludźmi ułomnymi. Zachowując nasze dziedzictwo, musimy je interpretować w świetle nowego systemu wartości opartego na poszanowaniu wszelkiego życia. Społeczeństwo otwarte to nie tylko społeczeństwo podróżujące za granicę, lecz także akceptujące ludzką różnorodność i pobudzające jej rozwój.

Przeżywalność i przetrwanie

Możemy pomóc komuś tylko wtedy, gdy jest on zdolny przyjąć naszą pomoc, wykorzystać ją, inaczej mówiąc: jeżeli jego poziom synergii cywilizacyjnej jest podobny do naszego. Im niższy poziom struktury myślowej i moralności, tym bardziej zamknięta jest dana struktura dla przyjmowania informacji (communication), tym mniejsza jest szansa dostarczenia pomocy dla przeżycia. Upraszczając sprawę, we współczesnym świecie możemy wyróżnić trzy poziomy rozwoju cywilizacyjnego:

  1. Wysoko rozwinięty poziom postindustrializmu. Są to wspólnoty tolerancyjne, współpracujące w skali ponadnarodowej, redukujące suwerenność narodową na rzecz wielonarodowej.
  2. Niżej rozwinięty poziom, związany zwykle z niskimi technologiami. Te wspólnoty są bardzo czułe na punkcie swojego politycznego dziedzictwa i suwerennosci, zawsze gotowe do rozwiązywania konfliktów z sąsiadami w sposób krwawy.
  3. Enklawy chaosu, przemocy i stagnacji.

Ten różnicujący rozwój już się rozpoczął i obecnie nie ma sił ani środków do zatrzymania go. W tak różnicującym się świecie musimy oczekiwać w przyszłości wzrostu enklaw o różnym poziomie synergii życia:

Jeżeli tak, to pojęcie sustainability, które po polsku tłumaczymy jako "przetrwanie" lub "trwałe przeżycie", nie jest wystarczające. Trzeba wprowadzić pojecia "względnie długiego przeżycia", jak również "twórczego rozwoju". Tylko nałożenie się obydwu spełnia pojęcie sustainability w przyjętym obecnie znaczeniu.

Musimy więc rozwijać różne poziomy adaptacyjnych programów edukacji, współdziałania i konkurencji, jeżeli chcemy pomóc ludom ze wspomnianych niższych poziomów.

Ludzkie siły sprawcze

Kto jest powołany do wypełnienia wszystkich, wyżej opisanych zadań?

Tego rodzaju siły jeszcze nie istnieją. Mogą być nimi tylko członkowie nowej, ponadnarodowej elity, "której lojalność skierowana jest do świata", nowy, młody, światowo zorientowany lud, wykształcony ekologicznie i narodowo nie uprzedzony (Gunn). Rosnąca fala strachu przed nadchodzącymi globalnymi zagrożeniami i braki zasobów przyspieszą pojawienie się nowego rodzaju ludzkości, torującej drogę do nowego poziomu planetarnej koegzystencji. Nie wierzę w samowystarczalność ludzkiej inteligencji w epoce zmian globalnych, wierzę w mobilizującą potęgę ludzkiego strachu i cierpienia.

Globalizacja zagrożeń wymaga stworzenia tak szybko, jak tylko możliwe, światowych sił zbrojnych, podporządkowanych ONZ-etowi, jak to sugerują od lat autorzy raportów Instytutu Worldwatch. Siły te mogłyby wypełniać cztery rodzaje zadań:

Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie ludzkości, granice wzrostu i empiryczna definicja zasobów zależą w znacznej mierze od osiągniętego poziomu rozwoju naukowego i technicznego. Jesteśmy zależni nie tylko od czterech czynników: ludności, żywności, energii i surowców, lecz przede wszystkim od zdolności zrozumienia środowiska i przystosowania się do niego. Rozwój technologiczny musi być substytucyjnym i uzupełniającym dla naturalnych bilansów systemowych, nie może natomiast ich niszczyć. Musimy uczyć się współdziałania z Matką Naturą, bilansując nasze działania z procesami naturalnymi i stopniowo dostosowując "sztuczne" do "naturalnego".

Jan Maria Szymański
rys. Jarek Gach