Wezwanie do konkretnych prac nie TYLKO dla RUCHu ZIELONYCH

minirezerwaty przyrody w każdej miejscowości
i inne programy działań na rzecz przyszłości
planety ziemi

Dwaj autorzy z Łodzi podjęli bardzo ważny temat: jest to wezwanie,1) aby sieć niezależnych organizacji Ruchu Zielonych współdziałała w pracach, nazwijmy to konkretnie - ratunkowych, w obliczu rozpoczynającego się globalnego ocieplenia. Od siebie dodam - i innych skutków niszczycielskiej działalności człowieka wobec przyrody, takich jak erozja, stepowienie, degradacja lasów i wód, coroczne mordowanie 250 mln ptaków na przelotach tylko we Włoszech itd., itd. Ważne, aby wezwanie Autorów zaowocowało zgłaszaniem konkretnych działań, jakie organizacje "w sieci" mogą już realizować lub przygotowywać, bez względu na to, co dzieje się w innych krajach, a także dedykować je parlamentarzystom, rządowi i samorządom lokalnym.

Autor ze swoim podstawowym narzędziem pracy

Walec antropocentrycznej cywilizacji mniej więcej od 200 lat przyspieszył miażdżenie cudownej przyrody planety Ziemi, którą Bóg stworzył, a miliony lat ewolucji oblekły w piękno nieznane już w pełni współczesnym pokoleniom. Ginie ono dalej na naszych oczach. Regulacja liczebności i eksploatacji populacji jest już wystarczająco rozpoznana przez naukę, której uznani koryfeusze konkludują: długa lista populacji zniszczonych przez nieumiejętne postępowanie może być zarazem przestrogą i nauką na przyszłość.2)

Mimo wyjątków, my, ludzie, między sobą i w stosunku do innych bytów natury stajemy się gorsi i nic nie pomogą tu pojedyncze "osiągnięcia ducha", tkliwe słowa lub zgoła slogany, jeśli za nimi nie zmienimy nie tylko swej świadomości, ale i sposobu postępowania.

Nie ulega wątpliwości, że przyszłość Ziemi jest zagrożona. Aby ją uratować, my, jej dzierżawcy, a nie właściciele (!), sami musimy pilnie zmienić swoje postępowanie na globie ziemskim, ograniczyć wiele ze sposobów dotychczasowego życia. Czas na konkrety, a nie "usprawiedliwienia", że gdzie indziej bywa gorzej, bo np. gdzieś emituje się więcej freonu niż u nas, w Indonezji czy Brazylii wycina się lasy tropikalne, a człowiek jest jedynym panem na Ziemi itp. frazesy.

W Polsce zaczynać musimy od siebie i tak rozumiem intencję apelu grupy inicjatywnej z Łodzi. Szczególnie cenne są tam pierwsze przywołania konkretnych działań, jakie zalecali m.in. eksperci raportu Rady Klubu Rzymskiego. W artykule czytamy: jeśli ludzkość ma przetrwać, musi się wyłonić nowa elita przetrwania, nowe idee i nowe formy organizacyjne... sieć (Ruchu Zielonych)... może stymulować zakładanie minirezerwatów przyrody, może wpływać na politykę gospodarczą i zagospodarowanie przestrzenne regionu, warunki zdrowotne ludności i wychowania młodego pokolenia.

Otóż to. Zawsze byłem zdania, że sieć Ruchu Zielonych przy swoich indywidualnych działaniach powinna jednak współpracować przy kilku (najważniejszych dla przyrody) wspólnych pracach, które zresztą są warunkiem rozwoju dalszych. Np. zazielenianie poprzez osobistą pracę to zdobywanie doświadczenia, czyli elementu edukacji ekologicznej, jak to się teraz nazywa. Nie ma co wyważać otwartych drzwi, tylko realizować to w każdej miejscowości i w każdej rodzinie.

Dlaczego wspólnie choć w kilku najważniejszych sprawach? Po prostu dlatego, że w XIX w. było nas na planecie Ziemi ok. miliarda, a teraz jest blisko 6 mld, mamy bezprecedensowe zniszczenia przyrody i do tego niebotyczne wymagania ludzi, o których niegdyś nikomu się nie śniło, a wszystko to odbywa się kosztem malejących zasobów przyrody.

Dlatego, że jeśli eksperci Agendy 21, Rio + 5 i inni mądrzejsi od nas nawołują, iż jednym z głównych działań rządów i samorządów lokalnych musi być dziś angażowanie do prac dla przyrody o wiele większej ilości ludzi, to trzeba ten ważki ogólnik wprowadzić w życie w postaci konkretnych programów. Tymczasem, jak wiadomo, od czasu Rio 92 kolejny raport po 5 latach bilansuje, że główne problemy nie zostały rozwiązane nawet w stopniu minimalnym. Pęcznieją "czerwone księgi", zniszczenia każdy już widzi, a wszelkiego rodzaju ekopublikacje zbyt wiele miejsca poświęcają na teoretyzowanie, ogólniki, powtórki i polemiki w trzeciorzędnych sprawach.

Zapewne dobre rezultaty moglibyśmy osiągnąć, czytając stale więcej relacji z własnych prac "na TAK", pomocnych przyrodzie, takich jak sadzenie skwerów i parków w miastach, zazielenianie potoków i dolin rzecznych itd.

Nie chodzi o przypominanie globalnych programów rządowych, takich jak ograniczanie emisji gazów, oczyszczanie ścieków, przebudowy lasów, oszczędzanie energii itd. Są to programy finansowane ze zbyt skromnego budżetu i pożyczek: zadaniem posłów i członków rządu jest troska, aby ta kusa kołderka powiększała się znacznie, a budżet pospołu z nowymi ideami i nową organizacją wspomagał proste działania ogółu ludzi, o które mi chodzi. Potrzebna jest tu wola polityczna, co podkreślono m.in. w Memoriale w sprawie wprowadzenia strategii ekorozwoju w Polsce przyjętym na konferencji KUL-u 6-7.11.97.3)

A zatem zgódźmy się, że tak, jak nasi przodkowie w dużo trudniejszych czasach po powstaniu styczniowym zabrali się za mrówcze prace "organiczne", tak i my korzystając na co dzień z zasobów przyrody, postanawiamy czynnie się jej odwdzięczać. Mamy podobno ponad tysiąc organizacji ekologicznych w Ruchu Zielonych. Czasy są takie, że osobista, dodatkowa praca każdego z nas jest niezbędna, począwszy od uczonego przyrodnika, poprzez wszelkie zawody, aż do zwykłych zjadaczy chleba, do których sam się zaliczam. Jeżeli w ogóle ośmielam się zabierać głos, to właśnie tylko dlatego, że przy pomocy szpadla, pary rąk i woli spłacenia długu przyrodzie, rozbudowuję skromny minirezerwat przyrody, w którym na wielu "moich" drzewach i krzewach wylęgają się od 9 lat "dodatkowe" ptaki pięciu gatunków, a warunki życia i odpoczynku mają różne dalsze owady, płazy i inne "byty natury".

Przechodzę do przeglądu ważniejszych, długofalowych prac.

I. Nowa koncepcja ZAGOSPODAROWANIA przestrzennego kraju - Ochrona polskiej przestrzeni ekologicznej3)

Potrzebne są wytyczne dla samorządów w celu natychmiastowego zatrzymania jakiegokolwiek zabudowywania terenów, które winny być oddane przyrodzie, a ludziom powinny służyć sporadycznie w celach turystycznych i naukowych.

  1. Góry i znaczne części terenów podgórskich powinny być zadrzewione i zakrzewione zgodnie z wymaganiami klimatycznymi, zapobiegania powodziom i erozji. Rolnictwo jest tu nieopłacalne i winno ulec likwidacji, a nie wymuszać bezsensowne dotacje. Na tych obszarach nie powinno się dopuszczać do powstawania dalszych pojedynczych siedlisk ludzkich, a istniejące likwidować długoletnimi programami, pozostawiając tylko ośrodki turystyczno-wypoczynkowe i uruchamiając niezbędną pomoc dla przemieszczającej się ludności. Ruch powinien pomóc w opracowywaniu programów dla konkretnych regionów.
  2. Doliny rzek i pobrzeża jezior. Istniejące ustawowo ograniczenia zabudowy winny być nie tylko rygorystycznie egzekwowane, co jest oczywiste, ale rozszerzone. W dolinach rzek stale zagrożonych powodziami niefortunna zabudowa kolonijna i wsie na nisko położonych terenach winny zostać docelowo zlikwidowane już dziś ogłaszanymi programami. Na terenach tych należy równocześnie przywracać grądowe lasy i budować poldery z odpowiednimi groblami. Należy wyrazić nadzieję, że kompetentne gremia naukowe podejmą odpowiednie uchwały zobowiązujące rząd i samorządy do zaniechania raz na zawsze nieaktualnych i skompromitowanych pomysłów w rodzaju "kaskadyzacji Wisły" itp.

Na licznych terenach w Polsce jest wiele pracy dla organizacji ekologicznych i dla młodzieży. Nie tylko przy stymulowaniu prac koncepcyjnych i organizacyjnych, ale i czysto wykonawczych przy zazielenianiu. Jest więc miejsce zarówno na pożyteczne prace umysłowe, jak i fizyczne, i to dla ludzi w każdym wieku.

  1. Niskie tereny wiejskie. Sam znam takie wsie powstałe w czasach PRL-u, gdzie na bezmyślnie rozparcelowanych łąkach pobudowano siedliska ludzkie, a osuszone łąki zaorywuje się z mizernym rezultatem dla rolnictwa. Na takich terenach notuje się poważny wzrost chorób reumatycznych i układu krążenia. Wszystko to powoduje niewyobrażalnie duże straty społeczne i gospodarcze, tylko panuje na ten temat wstydliwa zmowa milczenia.

Potrzebny jest przegląd w samorządach wszelkich terenów tego typu, choćby to były tylko części wsi czy kolonie. Należy je docelowo zlikwidować, a już dziś powinien obowiązywać kategoryczny zakaz budowy nowych domów: żadne technologie betonowo-ceglanych budynków nic tu nie pomogą.

  1. Likwidacja kolonii. Wiadomo, że z ponad 2 mln gospodarstw rolnych znaczna ich część musi ulec likwidacji. Mrzonką jest nadzieja, że da się tam wszędzie utworzyć inne miejsca pracy. Po prostu trzeba dziś wyraźnie mówić, że w Polsce czeka nas już w najbliższych dekadach poważne przemieszczanie się znacznej ilości ludzi do nowych miejsc stałego zamieszkania (nawet w tak bogatym kraju, jak USA bywa, że i 12% ludzi co roku migruje za chlebem w inne rejony). Oczywiście państwo uruchomi tu programy pomocy, liczymy także na pomoc Unii Europejskiej. Trzeba jednak już teraz mówić o migracjach wyraźnie, nie stwarzać niepotrzebnych iluzji. Trzeba uświadomić sobie, że dalej pozwala się na budowanie w cherlawych wioseczkach budynków o betonowej trwałości 300 lat: szkoda, że żaden z polityków z jakiejkolwiek partii nie zająknie się na ten temat, nie zgłosi konkretnego pomysłu. A przecież odległy dom, to kolejna droga dojazdowa i linia energetyczna, ale tu znowu politycy milczą, nie zauważają wyniszczania przyrody lub udają, że nie wiedzą o tym - lepiej wygłaszać populistyczne hasełka "wszystko ma służyć człowiekowi" itp.

Duże pole do popisu otwiera się tu dla oficerów Ruchu Zielonych, we współpracy z uczelniami, naukowcami w inicjowaniu pilotażowych prac, opracowywaniu najlepszych programów pomocnych przyrodzie.

Oczywiście te cztery tematy mogą być realizowane tylko we współpracy z władzami, głównie samorządowymi. Przymierze Ruchu Zielonych, gdyby zdecydowało się na taką konstruktywną współpracę, mogłoby doprowadzić do uruchomienia tych pożytecznych działań.

  1. Zasiłki dla bezrobotnych wykorzystać w pracach pomocnych przyrodzie. Wiadomo, że w każdym przypadku brakuje środków finansowych. W tej sprawie proponuję przynajmniej jeden temat do rozpracowania działaczom Ruchu, prawnikom: przygotować dokument prawny, na podstawie którego władze gminne mogłyby wypłacać zasiłki dla zdolnych do pracy bezrobotnych tylko w wypadku, o ile wykonaliby jakieś zlecone zaszczytne prace na rzecz przyrody. Powinny one być elastycznie organizowane, np. sezonowo w zwiększonej ilości godzin, co byłoby rekompensatą za konieczne przestoje zimą i w okresach słoty. Gminy powinny fundusze na zasiłki wykorzystywać także w pracach umysłowych, np. przy organizowaniu jakichś zajęć przy dozorze, zbiórce pieniędzy, powielaniu materiałów proekologicznych, pomocy szkołom, kontaktach z leśnikami, szkółkami leśnymi, miejskimi zakładami ogrodniczymi itd., a także przy organizowaniu pomocy ludziom niezaradnym, upośledzonym czy przy resocjalizacji nieletnich, którymi nie ma się kto zająć.

Znajomy wójt informował mnie, że co najmniej 40 osób opłacanych i w sile wieku mogłoby u niego wykonywać wiele fizycznych prac dla przyrody, a dalszych 10 - umysłowych prac. Tyle że nie ma podkładki prawnej...

Kto podejmie się opracowania takich przepisów?

II. Zazielenianie kraju

Mamy w Polsce ponad 2 500 gmin, przyjmijmy, że średnio do każdej należy 15 wsi, co daje łącznie 37 500 wsi. Co w każdej z nich można zrobić dla przyrody? Tu i ówdzie jakaś pojedyncza szkoła inicjuje akcję - "I TY POSADŹ SWOJE DRZEWKO".

Dlaczego jest tak mało chętnych? Tylko starsi ludzie pamiętają, że dawniej wszędzie było dużo więcej zieleni, śródpolnych drzew, zakrzewione miedze i bogatsze lasy.

Zapewne śmielej trzeba lansować dawne zwyczaje, np. święta lasu łączone z masowym sadzeniem drzew, zakładanie szkolnych ogrodów prof. Adama Wodziczki (dziś - z krzewami i jarzębiną), czy powszechnie wprowadzać nowe jakże potrzebne minirezerwaty chroniące wszędzie resztki bezcennej, "dzikiej przyrody". Do tego można by zgodnie z duchem czasu wykorzystywać także święta religijne, np. zamiast niepopularnej u nas św. Łucji lansować święto św. Franciszka jako patrona minirezerwatów w każdej miejscowości.

1. Choinki bożonarodzeniowe. Ta tradycja, zaledwie XIX-wieczna, pochłania już rocznie miliony sadzonek. Do tego powszechne są kradzieże i ucinanie tylko szczytów dorodnych świerków i jodeł. Horror!

Równocześnie mamy masową produkcję nawet ogromnych, trwałych donic z tworzyw. Aż się prosi, aby upowszechnić (zmienić!) zwyczaj korzystania w czasie tych kilku dni świąt (nie do Trzech Króli!) z choinek donicowych, no i nieplastikowych.

Jeżeli harcerze zarabiają na sprzedaży lampek nagrobnych, mogliby zająć się i tym pożytecznym dla przyrody propagowaniem skorygowanego zwyczaju. Natomiast cięte, duże choinki powinny co roku być obłożone coraz większym podatkiem, aż do - powiedzmy - o 100% większej wartości w stosunku do donicowych, w ciągu 5-8 lat. Sama coroczna informacja o tym w dużych mediach przyczyniałaby się do podnoszenia świadomości ekologicznej, a spory fundusz podatkowy (ogłaszany!) zasilałby np. budowę nowych szkółek dla szkół i ZHP. Potrzebna jest inicjatywa Ruchu Zielonych, Ministerstwa Finansów i władz kościelnych.

2. Brzozy wycinane na Boże Ciało. Cztery prowizoryczne ołtarze ustawiane na kilka godzin w czasie święta Bożego Ciała dekorowane są kilkoma lub kilkunastoma brzozami paroletnimi. Nie trudno obliczyć, że setki tysięcy dorodnych drzewek idzie co roku pod topór. Znowu aż się prosi, aby i ten zwyczaj skorygować: ołtarze mogłyby być dekorowane wielkimi donicami różnorodnych kwiatów, chętnie wypożyczanych przez ludzi na te kilka godzin. Co więcej, przyjęcie tego zwyczaju przyczyniłoby się do masowej produkcji różnych odmian kwiatów i małych krzewów uprawianych w dużych donicach na balkonach i w mieszkaniach. Korzyści oczywiste, zaręczam, że św. Franciszek błogosławiłby temu polskiemu zwyczajowi. Inicjatywa - jak wyżej.

3. Uczczenie jubileuszu 2000 r. Lubimy jubileusze, święta domowe, rocznicowe uroczystości. Tysiąclecie chrześcijaństwa w PRL-u nie mogło być bardziej uhonorowane porządnymi pomnikami. Rok 1989 to też bardzo ważna data w historii Polski. No i zbliżający się rok 2000. Uczcijmy je czymś solidnym, trwałym i powiązanym z przyrodą. Myślę, że każdy chrześcijanin chętnie ofiarowałby pewną kwotę, a może i nieco pracy. Pomysł jest taki, aby w każdej miejscowości wybudować solidną kapliczkę z tablicą pamiątkową o charakterze patriotycznym. Materiał: kamień, cegła, gont, ciekawa plastycznie dachówka. Najlepsze wzory, nawiązujące do regionalnej, stylowej architektury podpowiedzieliby historycy sztuki. A obok - cztery lub dwa dęby, czasem krótka alejka lipowa, na skrzyżowaniu dróg polnych, na osi szos, na skraju uroczyska... Wspaniałe pole do popisu. Pewne wzory warto by wydrukować w periodykach takich, jak "Niedziela", "Tygodnik Powszechny", w biuletynach samorządowych i innych być może udałoby się wydać instruktażową ulotkę lub broszurkę. Wykluczam tandetę, przede wszystkim rdzewiejące krzyże z metalowych rur, w praktyce nie konserwowanych! Inicjatywa ta, według skromnych szacunków, przysporzyłaby nam co najmniej od 74 tys. do 152 tys. drzew: w 37 500 miejscowościach posadzono by po 2 drzewka przy skromniejszych kapliczkach, co dałoby 74 tys. dębów lub lip albo przy większych kapliczkach po 4 drzewka - z wynikiem 152 tys. potencjalnych pomników przyrody.

Sugestia "co najmniej" tyle drzew jest mocno uzasadniona: w gminach jest przeważnie więcej niż 15 wiosek, a liczę tylko 2 500 ´ 15 - co daje owe 74 tys., ale bardzo ważny dla przyrody jest fakt, że byłyby to drzewa wolno stojące, które jako bujniej rozrastające się mogłyby stać się pomnikami przyrody!

4. Zadrzewienia cmentarne. Badania ornitologów niejednokrotnie wykazywały, jakie bogactwo ornitofauny zawdzięczamy tym spokojnym obszarom starodrzewia, przy całym uroku i dostojeństwie miejsc wiecznego odpoczynku. Niestety, w ostatnich latach, kiedy sędziwe drzewa wykruszają się ze starości, a w nowych kwaterach cmentarnych prawie że nie sadzi się żadnych drzew, oblicze tych miejsc zmieniło się nie do poznania. Przeraźliwa pustka, przewaga bunkrowatych, lastrykowych płyt wzbudza ponure wrażenia estetyczne. Drzewa przeszkadzają teraz ludziom: liście "brudzą", a korzenie uszkadzają ceglane krypty. Nawet główne alejki czy rozległe ogrodzenia nie są obsadzane drzewami, ba - nawet krzewami ozdobnymi. Pewnie znowu prezentuję niepopularne opinie, ale przyznajmy, że pustkowia cmentarne są także dobiciem stosunku współczesnego człowieka do przyrody. Trzeba to zmieniać.

Architekci terenów zielonych mogliby zaprojektować niejedno rozwiązanie. Mamy ostatnio w Polsce więcej szkółek drzew ozdobnych, także zagranicznych, wprowadzających często obce gatunki. Osobiście preferuję rodzime i dobrze zaaklimatyzowane w naszym kraju.

Jeżeli już ludzie tak bardzo boją się liści, obrzeża można obsadzać świerkami różnych gatunków, także serbskimi o pięknym pokroju, i wspaniałymi daglezjami. Wokół grobów jest miejsce dla mnóstwa iglaków, także płożących się, o płytkim systemie korzeniowym. Alejki można obsadzać szpalerami gęstych krzewów. Do opłat cmentarnych powinny być doliczane kwoty na utrzymanie bogatej zieleni cmentarnej. Lastrykowe bunkry nagrobne wcale nie są tanie, co tylko świadczy, że nikt nie żałuje tu grosza. Problem tkwi zatem w wylansowaniu przyjaznego przyrodzie urządzania cmentarzy.

Jest tu też miejsce na przemyślenie, jak powinien wyglądać sam nagrobek, czy nie lepiej, co proponuję, aby to był pionowy akcent kamienny na tle zieleni - ale to już osobny, ważny temat, godny podjęcia.

Może rozpisać konkurs na zakładanie przyjaznych przyrodzie cmentarzy? Która z sieci ekoorganizacji zechciałaby zająć się tym wdzięcznym tematem? Powierzchnie cmentarzy to zwykle kilkanaście hektarów, czasami więcej. Tak duże powierzchnie w otoczeniu różnych biocenoz nie powinny zubażać ich brakiem zieleni na swoim terenie.

5. Minirezerwaty przyrody w każdej miejscowości, uprzejmie przypominane przez Autorów4) w apelu do "sieci", to program obszerniejszy i omawiany.5) W skrócie przypomnę tylko, że jego wdrożenie przyniosłoby ochronę i rozbudowę dzikiej zieleni na przeszło 30 tys. ha obszarów, oddanych wolno żyjącej zwierzynie i roślinności, bez ingerencji chemii i ludzkiej eksploatacji. Równocześnie w tak wielu miejscowościach ruszyłaby praktyczna edukacja ekologiczna, która musiałaby korzystnie zaowocować zmianami w świadomości ludzi. W ten sposób doczekalibyśmy się rozbudzania "sumienia ekologicznego", co stwarza warunki do samoograniczania się ludzi, czyli do niezbędnej korekty antropocentrycznej dziś cywilizacji. Nawołują do tego nobliści i autorytety moralne.

Natomiast po stokroć warto utrwalać główną tezę filozoficzną, na której opiera się idea MINIREZERWATÓW, która powinna przyświecać i innym działaniom:

Po raz pierwszy człowiek dobrowolnie decyduje się oddać cząstkę rzekomo tylko swojego terytorium ziemskiego na rzecz wolno żyjących zwierząt i roślin, pozbawionych dziś naturalnych warunków życia i przetrwania (siedlisk) i czyni to w każdej miejscowości, postanawiając tej enklawy przyrody nie penetrować.

6. Leśne parki ekologiczne. Wiadomo, że z punktu widzenia niezbędnej bioróżnorodności najcenniejsze biotypy można zachować w enklawach leśnych, czego dowodzą ścisłe rezerwaty (znikome obszarowo), dawno ustanawiane "ostoje zwierzyny" lub strefy ochronne wokół gniazd ptaków drapieżnych itp. Działania te są bezspornym warunkiem przetrwania szeregu gatunków zwierząt i roślin. Jedna Białowieża tu nie wystarczy. Chodzi o to, aby zdecydować się na wyznaczenie w każdym leśnictwie takiego obszaru chronionej i odtwarzanej naturalnej przyrody, zarówno ze względów biologicznych, jak i powszechnego oddziaływania wychowawczego na ludzi: wykluczenie tam grzybobrania, zrębów itd. Są pierwsze inicjatywy, np. Wapiennica k. Bielska-Białej.

III. Nowe lub skorygowane koncepcje komunikacji społecznej

Wyniszczana przyroda nie tylko, że nie ma wystarczająco silnych obrońców wśród ludzi, ale nawet informatorów prasowych docierających do ogółu społeczeństwa i wyjaśniających, co się właściwie dzieje. Dotyczy to także oddziaływania za pomocą instytucji kulturalnych.

  1. Rola i sposoby oddziaływania mediów. Uniwersalizm medialny jest przekleństwem naszych czasów. Polska przejęła "kapitalistyczno-zachodni", w istocie sensacyjno-merkantylny sposób funkcjonowania dużych mediów. W dodatku pod pretekstem wolności nie toleruje się żadnej cenzury, a w szczególności żadnych zasad dobrego gustu czy dobrych obyczajów. A z tym - wiadomo - coraz gorzej lub całkiem źle. Często więc w mediach brak autocenzury wynikającej nie z kodeksu, ale z dobrego wychowania i smaku. W rezultacie ukształtowały się dziwaczne konwencje funkcjonowania mediów: zachwiano proporcje w pokazywaniu zła i dobra, incydentów i osiągnięć ducha.

Za fakt godny podania (często rozczwórzania) w telewizji i masowej prasie uważa się kolejny incydent obyczajowy jakiegoś VIP-a, dewiacje, niekończące się morderstwa i wypadki, choćby to był kolejny autobus stoczony do rowu w odległych Indiach czy zabójstwo w szkole w odległym Stanie Texas w USA, jakby nie dość było naszych. Podawane są też tasiemcowe szczególiki obrad polityków, często sezonowych, mało zdolnych i nieciekawych pod względem osobowości, a nawet rangi, jaką mają w polityce. Bardzo łatwo bowiem zarejestrować elektroniczną kamerą pieniactwo w korytarzowej wrzawie sejmowej lub jakiejś partii politycznej specjalizującej się nie w rzetelnej pracy, ale w jałowym i często niegrzecznym gadulstwie.

Elektronika i współczesna technika ułatwiają szybką emisję i druk tych ubogich duchowo, żałosnych wydarzeń, jakie przymusowo wdzierają się do naszych mózgów, obok reklam i innego śmiecia. Żyjemy w XX w. i - bez obłudy proszę - nie zawsze można wyłączyć odbiornik i nie przeglądać prasy!

Równocześnie w tej konwencji pracy mediów dopuszczalne jest, żeby niedouczona i kompletnie nie orientująca się w sprawach przyrody, sympatyczna panienka przed 10-milionową widownią (Wiadomości, 10.10.98 ą 1930) z nieukrywanym oburzeniem w głosie pytała: czy ochrona środowiska poszła już tak daleko, że obraca się przeciwko nam? Nam - ludziom. Znowu uogólnione oskarżenie rzekomo zagrażającej nam przyrody, mimowolne podsycanie antropocentryzmu, tylko dlatego, że pokazano mały spłachetek gruntu, na którym kruki poczyniły pewne szkody w uprawach i chłop z myśliwymi domagają się, aby... wystrzelać te stosunkowo rzadkie ptaki.

Główna przyczyna jest znana: niedostateczny poziom szkolenia w zakresie ochrony środowiska w szkołach i uczelniach6) dotyczy nas wszystkich, bez względu na profesję. Mamy tu znowu piękne zadanie dla wyższych oficerów Ruchu Zielonych.

Konferencje prasowe. Jednym z praktycznych działań mogłoby być organizowanie konferencji prasowych (na początek mogłyby odbywać się dwa razy do roku) z udziałem naukowców, na których prezentowano by materiały, o których dziennikarze nie wiedzą nawet, gdzie ich szukać. Szerokie wejście do dużych mediów problematyki ekologicznej musi być jednym z głównych zadań oświaty i komunikacji społecznej naszego pokolenia. Jak to uczynić? Dobry temat dla roboczego sympozjum. Jedną możliwość wskazałem w postaci ograniczania czasu antenowego o zbędne relacje dotyczące eskalacji przemocy, brutalności, fascynacji anomaliami, zboczeniami i uleganiu destrukcji systemu wartości. Zaoszczędzony czas - poświęcić przyrodzie.

Główny problem zatem to niezbędna korekta sposobu informowania, zwrócona głównie na pozytywne działania ludzi, kontakt i związki z szanowaną przyrodą, rekonstrukcją ładu społecznego i konkretnych działań, które określa się do dziś "odnowieniem więzi na poziomie lokalnym". My, Polacy powinniśmy odważnie zająć się wypracowaniem takiego modelu, nie oglądając się na złe tradycje, jakie panują w tym zakresie w Unii Europejskiej i USA. Podkreślam, że nie ma to nic wspólnego z naruszaniem wolności prasy, radia i TV. W krótkim artykule muszę pisać o tym w uproszczeniu, proszę więc o zrozumienie intencji i ewentualne wzbogacenie jej konkretami.

  1. Rola i sposoby oddziaływania instytucji kulturalnych. Skłonienie większej ilości ludzi do przemiany świadomości i bardziej przyjaznego stosunku do świata zwierząt i roślin w codziennym postępowaniu wymaga zainteresowania tym problemem, obok szkół, także instytucji kulturalnych. Najskuteczniej na psychikę człowieka oddziałuje film: wszelkie badania wskazują, że ludzie najchętniej oglądają filmy fabularne. Tymczasem przygniatający procent scenarzystów i reżyserów preferuje tematykę kryminalną i marginalia obyczajowe, podobnie jak media. Przyroda w swej cudownej bioróżnorodności i pięknie jako temat w fabule nie istnieje. Nie ma co czekać na ewentualne problematyczne wychowanie twórców-hobbystów przyrody.

Inspirowanie filmów fabularnych o tematyce ekologicznej jest zapotrzebowaniem społecznym i można to realizować poprzez konkursy na scenariusze i konkretne zlecenia administracyjne, przy przydzielaniu środków budżetowych wspomagających fabułę.

Znakomitym przykładem ilustrującym, o co mi chodzi jest artykuł prof. Simony Kossak - Krzywda zwierząt,7) gdzie czytamy m.in.:

Nie znam parku narodowego czy rezerwatu ścisłego przydzielonego wyłącznie zwierzętom. Każdy chroniony prawem zakątek penetrowany jest przez turystów, zaopatrzonych w stosowne zezwolenia fotografików i filmowców, a przede wszystkim przez naukowców. Rzucenie myśli: choć na małym skrawku lasu pozwólmy zwierzętom żyć w absolutnym spokoju budzi zgorszenie. Przyrodę chronimy wyłącznie dla siebie. Po to, by uprzywilejowane grupy mogły zarobić na swoje utrzymanie i zdobywać kolejne stopnie naukowe, a zwykły obywatel miał gdzie odpocząć od zgiełku wielkiego miasta i między śniadaniem a kolacją pogapić się, jak łosza karmi swoje małe. Jeśli by nam to odebrano - jakiż byłby sens wydawania pieniędzy na parki narodowe i rezerwaty?

Nie znam zagrożonego wyginięciem zwierzęcia, którego nikomu i pod żadnym pozorem nie wolno zaszczuwać w jego ostatnich ostojach, to przecież taki wdzięczny obiekt intratnego fotografowania... o zbieraczach kolekcji dziesiątków tysięcy motyli nabijanych na szpilki przez hobbystów plądrujących parki narodowe i rezerwaty całej kuli ziemskiej entuzjastycznie piszą poważne, opiniotwórcze społeczno-polityczne magazyny. Tresowane zwierzęta uczą nasze dzieci zoologii w cyrku, a pokrojone żaby w szkole. Na pokaz najnowszej francuskiej kolekcji futrzarskiej nie można dostać biletów. Nie mija moda na perły. Największym powodzeniem cieszą się pasztety z mocno otłuszczonych wątróbek ptasich.

Jest nas już 6 mld, lecz bijemy na alarm, jeśli w jakimś europejskim kraju o kilka promili spada przyrost naturalny. Każdy żąda dla siebie coraz więcej i więcej nowych dóbr, wrażeń, przyjemności.

Możemy tylko podziękować Pani Profesor za tak odważne i konkretne przestawienie naszej ludzkiej zachłanności i egoizmu w stosunku do przyrody.

Zwalczanie takich postaw, wskazywanie innego sposobu życia, różnych bezinteresownych ograniczeń się ludzi w przyrodzie, których drobne ustępstwa zakłada program MINIREZERWATY, to właśnie są niezbędne akcenty wychowawcze sugerowane przy kierowaniu do realizacji scenariuszy filmów fabularnych i widowisk telewizyjnych.

  1. Nowe bajki, przyjazne zwierzętom. Konkretną i bardzo cenną inicjatywą byłoby także rozpisanie konkursu na nowe bajki dla dzieci, dotyczące życia zwierząt. Obecne pisane były w czasach, kiedy niedoskonała wiedza przyrodnicza i przesądy sugerowały odrazę do pająków, żab czy ropuch, a bajkopisarze przypisywali zwierzętom naganne cechy ludzi. Epitety typy "chytry" lis, "okrutny" wilk, "głupia" gęś itp. dyrdymały powinny zostać zastąpione rzetelną informacją, podziwem i sympatią dla cudownego świata przyrody, którego sami jesteśmy jakże niedoskonałą cząsteczką. A to nie powinno być ukrywane w tych bajkach. Śmiejmy się sami z siebie, pokpiwajmy z naszych egoistycznych zachcianek kosztem przyrody: pokazujmy w tych nowych bajkach, jak sami podcinamy gałąź, na której siedzimy.

Kto z sieci Ruchu Zielonych zechciałby zająć się takim konkursem, który zresztą powinien być międzynarodowy? To dobry przykład, jakimi współczesnymi metodami wychowawczymi kształtować od dzieciństwa umiłowanie przyrody i utrwalać właściwe - w stosunku do niej - postępowanie.

  1. Telewizja. Kto lub jakie środowiska powinny mieć wpływ na jej program, aby doskonalić ludzkie poczynania w stosunkach z przyrodą? Nie chcę tu wdawać się w teoretyzowanie, jak to zapewnić organizacyjnie. Zwracam tylko uwagę, że telewizja jest błędnie interpretowana jako zwykły środek przekazu nie podlegający cenzurze, której pozbyła się i możliwością narzucenia jej tematyki programowej. Tematyki politycznej poszczególnych partii - NIE! Na to zgoda. Ale trzeba znaleźć sposób na wprowadzenie tematów ważnych ze względów obyczajowych i przyrodniczych, które zdołają twórczo wyartykułować ludzie zdolniejsi niż ci, którzy akurat mają decydenckie etaty w zarządach telewizji. Nie ma co bowiem ukrywać, że dla przygniatającej większości społeczeństwa telewizja to nie tylko dzienniki (polityka, możliwości kształtowania poglądów), ale także jedyne źródło kontaktu z kulturą. Podskórnie to wyczuwamy, a ekofilozofowie wskazują, że stosunek człowieka do przyrody jest świadectwem jego osobistej kultury.

Zatem znowu sieć Ruchu Zielonych ma tu wdzięczny temat działań "na TAK" i okazję do wspólnych inicjatyw.

IV. Konkretne pomysły dotyczące SAMOOGRANICZANIA się antropocentrycznej dziś cywilizacji

Wiadomo od dawna, że jeśli świat ma przetrwać, ludzkość stopniowo (raczej - szybko) musi ograniczać swoją działalność i zapewnić odnawialność zasobów przyrody. Obecnie nie liczy kosztów jej pozyskiwania. Przykładów nie brakuje, np. ogranicza się niemożliwe do recyklingu plastiki na rzecz powrotu do szklanych opakowań.

Jak to wygląda u nas? Chciałbym się mylić, ale odnoszę wrażenie, że nie tylko nie robi się niczego pozytywnego, ale jeszcze pogłębia się szkody.

Np. zachodnie firmy handlowo-wysyłkowe zalewają nasz rynek dziesiątkami niepotrzebnych artykułów, śmiecia gadżetowego z Azji i innych stron świata. Polacy to kupują, miliony dolarów odpływają, zasilając dalszą wycinkę lasów, trwonienia surowców, energii, transportu itd. Dodatkowo płacimy za ogłupiającą reklamę. Słowem - przyczyniamy się mimo woli do pogłębiania ocieplania klimatu, jakbyśmy nie mogli obyć się bez... elektrycznej szczoteczki do zębów czy innej bzdury.

W wiejskim sklepie, z którego korzystam, mleko dostępne jest tylko w foliowanych kartonach dowożonych z odległości 45 km, a jogurty są... niemieckie (oryginalne, odległość ok. 700 km) z firmy oskarżanej o znacznie większe ilości azotynów i innych "-ynów" niż nasze.

W polskich mleczarniach do produkcji serków, śmietany, jogurtów itd. instaluje się wycofywane gdzie indziej linie opakowań z plastyku, których nie można nawet spalić, bo wytwarzają bardzo niebezpieczne dla środowiska dioksyny (zamiast wracać do rozwiązań przyjaznych przyrodzie).

Rodzą się pytania, od czego podatki zaporowe, ochrona naszych zdrowszych produktów, pomysłowość polskich menadżerów i inżynierów, a może i... sieci Ruchu Zielonych.

Nie mnie podpowiadać tu techniczne rozwiązania. Sądzę tylko, że dobrym programem sieci Ruchu Zielonych mógłby tu być nieustanny konkurs na odpowiednie pomysły szczegółowe i sposoby ich wdrażania, które nasz kraj czyniłyby mniej zadymianym i zaśmiecanym, bardziej zielonym i przyjaznym dla innych bytów natury, jak proponują to MINIREZERWATY. Potrzebna jest nasza bezinteresowna przyjaźń dla przyrody i nasza nieco większa fatyga w życiu codziennym (drobny przykład to umycie szklanego naczynia, zamiast kupowanie jednorazowego, z tworzywa). Dziesiątki dobrych pomysłów "na TAK" będą najlepszą odpowiedzią na apel łódzkiej fundacji HSR.8)

Przyznaję, że niektóre propozycje tu zestawione są dyskusyjne, w jednym wypadku (pkt II poz. 2) ośmieliłem się nawet "zaręczyć" za poparcie św. Franciszka. Jeśli ktoś ma lepsze pomysły, bardzo proszę o twórcze korekty. Byłbym rad, gdyby inni autorzy podzielający ten kierunek myślenia zechcieli wzbogacić swą pracą i doświadczeniem praktyczne rozwiązania. Zbliża się nowy rok, okazja do bilansu i ewentualnej korekty planu pracy. Ruch Zielonych mógłby zasilić swymi działaniami i współpracą także partie polityczne, samorządy i ośrodki władz.

Andrzej Mirski
* 08-206 Huszlew 138 ) 0-83/358-01-28

  1. Jan M. Szymański, Stanisław Rybarczyk, Apel grupy inicjatywnej do organizacji pozarządowych w sprawie współdziałania w obliczu rozpoczynającego się ocieplania - Mobilizujmy siłę przetrwania [w:] ZB nr 15(117)/98, ss.20-24.
  2. Charles J. Krebs, Ekologia. Eksperymentalna analiza rozmieszczania i liczebności, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1997, ss.293-340.
  3. Pierwsza propozycja strategii ekorozwoju w Polsce, materiały z konferencji w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim [w:] "Przyroda Polska" nr 3/98.
  4. Patrz przypis 1.
  5. Andrzej Mirski, Polski narodowy program dla wszystkich - wezwanie do działania - Budujmy minirezerwaty przyrody w każdej miejscowości [w:] ZB nr 10(112)/98, ss.4-9.
  6. Zbigniew Jakubiec (Instytut Ochrony Przyrody PAN), Ocena ochrony przyrody jako dyscypliny naukowej w placówkach uczelnianych [w:] "Chrońmy Przyrodę Ojczystą" nr 1/53, 1997, ss.46-59.
  7. Simona Kossak, Krzywda zwierząt [w:] "Eko-Raj" nr 10/63/1998, ss.24-25.
  8. Bp Sadam Lepa, Pedagogika mass mediów, Warszawa 1998.

ZAPOWIEDZI IMPREZ rozbratOWYCH

cd. ze s.76

NASZE WYJAZDOWE PROPOZYCJE

WYKŁADY

WYSTAWY

"Rozbrat" : rozbrat@friko2.onet.pl
/
skr. 5, 60-966 Poznań 31
) 0-61/822-77-10 (Michał, tel. grzeczn.)