Strona główna | Spis treści |
Istnieje coś takiego jak Honorowy Komitet Poparcia Komitetu (!) Zamierzającego Zorganizować Igrzyska Olimpijskie w Zakopanem w 2006 roku.*)
Ciekawa to struktura. Komitet Poparcia Komitetu. Przypomina historię o dziadku, co ciągnął rzepkę. I przyszła babcia. Na doczepkę. Dziadek z babcią nie dali rady. Jest nadzieja, że choćby jeszcze przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów, to i tak z tej olimpijskiej rzepki ciągnącym pozostanie jedynie... chrapka.
A ciągnących (honorowo i niehonorowo) ową olimpijską rzepkę jest sporo. Sam omawiany Honorowy (!) Komitet Poparcia Komitetu Zamierzającego Zorganizować Igrzyska Olimpijskie w Zakopanem w 2006 roku liczy prawie pół setki (dokładnie 47) osób.
Honorowym (!) patronem tego Honorowego Komitetu jest prezydent Kwaśniewski. Swoją drogą - nieźle odleciana to funkcja. Kuriozalne spiętrzenie honorów. Ten honor w honorze. Któż to wymyślił? Sam Kwaśniewski? Jakiś ciężkoatleta?
Zaraz za Kwaśniewskim olimpijską rzepkę honorowo ciągnie premier Buzek - jako szef (już nie honorowy) owego Honorowego Komitetu.
Za Buzkiem następni. Jako szeregowi członkowie. Kogóż tam mamy? Jest kilku ministrów, wojewodów, senatorów, posłów, sportowców i jeszcze trochę innych ważnych i mniej ważnych osób. Obecność jednych nie wywołuje zdziwienia. Obecność innych - jak najbardziej, przy czym dwie osoby budzą zdumienie najwyższe. Ale o tym - na końcu.
To, że komitetowi patronuje Kwaśniewski nie dziwi. Ostatecznie ten najwyższy rangą urzędnik państwowy o tak wysportowanej sylwetce, że podziwia ją cały świat, jest doskonałym wcieleniem i uosobieniem współczesnego ducha olimpijskiego. I łatwo wyobrazić sobie jak na otwarciu olimpiady w Zakopanem Kwaśniewski przypina łyżwy (ma to być przecież olimpiada inna niż wszystkie) i w rytm muzyki disco polo wykonuje na lodzie trzy piruety i potrójne salto. Z dużą śrubą. Następnie wycina dwa hołubce, kreśli serię tanecznych pas, dyga nisko przed widownią i z właściwą sobie gracją i lekkością wskakuje na sam czubek dużej skoczni. Tam zamienia łyżwy na narty, wzuwa gogle i uszankę, po czym z okrzykiem "Jeszcze Polska nie zginęła! O-le! O-lempiada!" wykonuje precyzyjnie odmierzony skok narciarski, lądując dokładnie za swym biurkiem w Belwederze, gdzie natychmiast, nie zzuwając nart, gogli ni uszanki (w całym kraju panuje radośnie podniecający duch olimpijski) zabiera się chyżo za urzędowanie. O-le! O-lempiada!
Poza Kwaśniewskim mamy też w komitecie innego presidenta. I bynajmniej nie jest nim Lechu W. bądź Wojciech J. Jest nim president Business Center Club. Mamy też szefa policji. Nie dziwi to. Dlaczego jednak, w takim razie, brak w komitecie dowódców sił pancernych, marynarki wojennej i kawalerii napowietrznej? Czyżby wojsko było aolimpijskie? Dlaczego bezczynnie stoi z boku? A gdy przeciwnik zaatakuje pomysł olimpiady drogą morską? Lub powietrzną? Co wtedy? Nie umiem odpowiedzieć na te pytania.
Obecność w komitecie kilku ministrów, a w tym ministra ochrony środowiska, nie dziwi również. Ostatecznie skoro poprzedni mógł stwierdzić, że zapora w Czorsztynie uratowała Kraków, to dlaczegóżby obecny nie mógł w imię ochrony środowiska (honorowo!) popierać koncepcji urządzenia igrzysk w parku narodowym, będącym - nawiasem mówiąc - rezerwatem biosfery.
Obecność w komitecie posłów i senatorów nie dziwi także. Wiadomo - skoro weszli do parlamentu, to potrafią wkręcić się wszędzie.
Cóż więc dziwi?
Dziwi obecność w komitecie kilku rektorów krakowskich uczelni. Czyżby chcieli zamanifestować jedność nauki ze sportem i władzą? Naukowo poprzeć igrzyska? Na coś się przydać? Nie mam pojęcia.
Dziwi również obecność w proolimpijskim komitecie szefa polskiej telewizji publicznej. Chyba że... dla zachowania równowagi, niezależności i bezstronności informacyjnej należy on również do komitetu zwalczającego pomysł igrzysk w Zakopanem. Wtedy można przestać... się dziwić.
Duch święty a duch olimpijski. Zwłaszcza współczesny. Tych duchów mieszać nie wolno. Ani mylić. Stąd też najwyższe zdumienie wywołuje obecność w komitecie popierającym igrzyska (imprezy jakby nie było świeckiej i komercyjnej) obecność dwóch duchownych katolickich (w komitecie brak duchownych innych wyznań) - prymasa Glempa i arcybiskupa Macharskiego. Po co tam oni? Na co im to? Co na to Pan Bóg?
Stanisław Zubek
Wniosek olimpijski Zakopanego składa się z trzech tomów. W tomie pierwszym na stronie 65 podany jest skład Honorowego Komitetu Poparcia Komitetu Zamierzającego Zorganizować Igrzyska Olimpijskie w Zakopanem w 2006 roku. Oficjalna nazwa angielska - Honorary Committee of Support for the Zakopane 2006 Condidature Committee. Można tę nazwę oczywiście przetłumaczyć inaczej.
Listę członków owego Komitetu podaję niżej. W kolejności takiej jak we wniosku. Ten Honorowy Komitet ma honorowego (!) patrona (honorary patron) - jest nim Kwaśniewski. Ma też szefa (chairman) - jest nim Buzek. Pozostali członkowie komitetu nie pełnią w nim żadnych funkcji - wygląda na to, że są po prostu zwykłymi członkami. Ich pozakomitetowe funkcje podaję po angielsku. Francuski sobie darowałem. W tych dwóch językach napisany jest tekst wniosku. Wersji polskiej brak. Jakby ktoś był tak mało europejski i żadnego z tych języków nie znał, a chciał wniosek przeczytać, to może (myślę) zadzwonić do członów komitetu - na przykład Kwaśniewskiego lub Glempa. Na pewno się ucieszą. I chętnie pomogą.
A teraz pełny skład owego Honorowego Komitetu Poparcia Komitetu:
Jak się chwilę nad tą listą zastanowić, to można dojść do wniosków. Niewesołych.
Stanisław Zubek
Pisząc "Zakopane" mam na myśli bogatą panoramę kulturową miasta pod Tatrami, wraz z Tatrami. Składa się na nią ciągle żywa, zmieniająca się kultura góralska i ślady działalności wielkich lub tylko wybitnych artystów, pisarzy, uczonych i społeczników. Są w tej panoramie legendy i wydarzenia historyczne znane i lubiane w całej Polsce. Stanowią one dziedzictwo kulturowe równie ważne, jak warszawskie Stare Miasto lub Wawel. Nie przesadzam: bardzo często zdarza się, że za granicą znają dwie polskie miejscowości: Warszawę i Zakopane.
Zakopane, miasto leżące u stóp gór otoczonych takim kultem, jakiego nie doznają inne góry w Europie, ma wybitną pozycję w polskiej kulturze. Tylko Tatry były "ołtarzami wolności" a Zakopane w czasach zaborów letnią stolicą intelektualnej Polski, a potem także stolicą sportu. Tu naprawdę powstawały idee, poglądy i dzieła sztuki, które rozprzestrzeniały się na całą Polskę. Tu Stanisław Witkiewicz tworzył styl zakopiański, od którego rozpoczął się świetny okres polskiej sztuki dekoracyjnej. Związek z Zakopanem nobilituje, więc goście kupują pantofle i kierpce, torebki i noże do papieru, sprowadzają podhalańskich cieśli, by im postawili "góralski" dom - pod Sopotem albo Warszawą. Każdy chyba Polak musi tutaj być bodaj raz w życiu... Pewnie warto zauważyć i to, że wśród europejskich uzdrowisk jedynie Zakopane wytworzyło własny model architektury. Zmieniał się, ale pozostał żywotny.
Świadomi byli tej kulturowej roli Tatr, Zakopanego i siły związanego z nimi mitu ci, którzy nastali w Polsce po 1945 r. Więc mocno uderzali: żywą kulturę pasterską należało wytrzebić, zamiast ustalenia racjonalnych granic wypasu, natchnione formy górskiej turystyki przekształcić w pijackie wycieczki masowe, Stanisława Witkiewicza okrzyknąć zdrajcą ludu, a "ludowi" zabronić właściwych mu form budownictwa i śpiewu, zamiast "posiadu" - robić estradowy popis. Skutecznie przeprowadzano zmiany przestrzennej kompozycji miasta i niszczono zasoby dawnej architektury, wprowadzając w ich miejsce wielkie budowle, zlokalizowane w sposób agresywny i przytłaczający otoczenie.
A teraz, gdy poczuliśmy się wolni? Zniszczenie narasta. Zakopane gotowe jest przyjąć każdą ilość gości, ofiarować im wszelkie dobra: i salon gier, i dom publiczny, McDonalda i niezliczone knajpy, zatrzęsienie budek z piwem i hamburgerami. Nie tylko na nieszczęsnych Krupówkach, ale i na tatrzańskich polanach. Byle dostać jeszcze trochę "dutków" biedny mieszkaniec Zakopanego, który trzy razy w miesiącu odwiedza swój shop w Chicago, a do tego w Dallas ma hojną ciotkę, która pomogła mu urządzić należycie dom dla "godnych gości" (żeby to był tylko jeden dom!) i dlatego stać go na tylko jedno auto dla każdego członka rodziny, gotów jest wybudować jak najwięcej hoteli i stadionów, wiaduktami poprzecinać krajobraz, przez który trudno poprowadzić drogi gruntowe, wyciąć lasy, nawet wysadzić trochę przeszkadzających skał, żeby powstały porządne trasy narciarskie, bobslejowe, wyburzyć przeszkadzające zabytki. Przekształcona, nieautentyczna, ale wystarczy jako reprezentant góralskiego budownictwa muzealna chałupa Sabały i autentyczny dom "Pod Jedlami" na Kozińcu, jako przykład stylu zakopiańskiego. Fundator tego domu, Jan Gwalbert Pawlikowski pisał, że wartości kultury i przyrody są jak klejnoty rodzinne narodu - i że tylko głupiec i utracjusz pozwala sobie je roztrwonić. Gdy pod nową infrastrukturą zniknie to, co stanowi o wartości tego obszaru - może się zdarzyć, że goście skierują swe zainteresowania na inne, mniej "zainwestowane" rejony.
Zatem możemy teraz dalej czekać, aż zwycięży zdrowy rozsądek i - podobnie jak to było z referendum na temat olimpiady - nic nie robić, nie "głosować". Możemy też zaprotestować: energicznie i wyraźnie w obronie ważnych, potrzebnych nam wartości.
Barbara Tondos
W Zakopanem już widoczne są symptomy starań władz zakopiańskich o olimpiadę w 2010 r.
W III tomie akt, na stronach 120-123 znajdujemy plan imprez kulturalnych mających towarzyszyć igrzyskom. Program kulturalny ma się odbywać pod symbolicznym patronatem kilku postaci. Między innymi znalazły się tam postacie obydwu Witkiewiczów - ojca i syna. Umieszczenie starszego Stanisława Witkiewicza - twórcy stylu zakopiańskiego oraz orędownika ochrony przyrody Tatr - wśród patronów igrzysk w Tatrzańskim Parku Narodowym to już bezczelność wyjątkowa. To tak, jakby przerobić zamek wawelski na halę disco polo i nadać jej imię Władysława Jagiełły albo urządzić w katedrze gnieźnieńskiej supermarket "Święty Wojciech".
Oprócz Witkiewicza - seniora wśród postaci patronujących olimpiadzie - umieszczono tam jego syna - Stanisława Ignacego Witkiewicza "Witkacego".
"The Witkiewicz Olympic Drama Festival" - czytamy we wniosku olimpijskim. Można by rzec - posługując się językiem Witkacego - że skretynienie i zgównienie osiągnęło swoje apogeum.
Tomasz Poller
Walory przyrodnicze i kulturowe TPN - z czego chyba wciąż nie potrafią zdać sobie sprawy zwolennicy igrzysk - mają znaczenie nie tylko lokalne, lecz europejskie i światowe. W połączeniu ze słowackim Tatrzańskim Parkiem Narodowym (TANAP) stanowi on rezerwat biosfery uczestniczący w realizacji światowego programu "Człowiek i biosfera" UNESCO oraz Światowej Komisji Terenów Chronionych. W 1997 r. ośrodki naukowe zrealizowały tu 143 tematy z zakresu leśnictwa, zoologii, botaniki, nauki o Ziemi, ochrony przyrody i innych dyscyplin. Przygotowano także założenia w sprawie wpisania TPN na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego. Rozwija się współpraca TPN z Asocjacją Karpackich Parków Narodowych i Federacją Narodowych Parków Europy. Natura wyposażyła bowiem Karpaty, a zwłaszcza Tatry, w niepowtarzalne formy geofizyczne oraz ostoje niepowtarzalnej flory i fauny wymagające troski, szczególnie wobec narastającej antropopresji. TPN stanowi więc - ze względu na swoje walory przyrodnicze i kulturowe - znaczące ogniwo w europejskiej i światowej sieci biosfery. I jako taki powinien podlegać ochronie teraz i w przyszłości, przede wszystkim ze strony władz lokalnych i krajowych.
Jednakże - co znalazło wyraz także na łamach "Przeglądu Tygodniowego"*) - działacze Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz wspierające ich dążenia gremia urzędnicze i parlamentarne ignorują status TPN, a tym samym także obowiązujące przepisy prawa krajowego i międzynarodowego. Oznacza to ewidentną anomalię w odniesieniu do polityki ekologicznej, zdrowotnej, kulturalnej, naukowej i w odniesieniu do europejskich dążeń integracyjnych. Bo przecież dominantą polityki europejskiej staje się coraz bardziej rozwój zrównoważony, czyniący z ochrony środowiska zasadę naczelną, organizującą wszelkie inne koncepcje i przedsięwzięcia. U nas natomiast - co wyraźnie egzemplifikują także dążenia do zorganizowania igrzysk w TPN - jakże często działamy odwrotnie. A niektóre pomysły w zakresie parcia do tychże igrzysk pachną wprost groteską i lizusostwem. Na przykład Japończyka, przewodniczącego komisji, która wizytowała Zakopane i okolicę pod kątem możliwości zorganizowania wymienionych igrzysk, przybrano w strój góralski i nazwano samurajem. Miało to przekonać go do poparcia dążeń organizatorów imprezy. Samorząd Zakopanego liczy ponoć, w związku z tą imprezą, na niebywałe korzyści finansowe. Ochrona bezcennych wartości przyrodniczych - wbrew wszelkim oświadczeniom i ocenom - jest chyba zupełnie obojętna. Tymczasem owe rachuby na niebywałe korzyści - to ułuda, zaś zniszczenia byłyby całkiem realne i nieodwracalne. Ale kampania reklamująca Zakopane trwa i chyba będzie rozwijana aż do 19.6.99 (kiedy to kongres MKOl-u w Seulu wybierze gospodarza XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich).
Zwraca uwagę fakt, że projekt imprez olimpijskich, mimo hałaśliwych akcji na ich rzecz, dotychczas nie został poddany ocenom oddziaływania na środowisko ani ocenom prawnym, wymaganym przez przepisy polskie i międzynarodowe. Żadnej instytucji nie przedłożono w tej sprawie oficjalnego wniosku o zgodę na działania na terenie TPN. Nie ma też zgody Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.
Prezydent RP - jak zaznaczono w cytowanym tygodniku - stwierdził, że jest zwolennikiem imprezy w Zakopanem, a gdyby widział jakieś zagrożenia ekologiczne dla Tatr, byłby jej przeciwny. Była to reakcja na apel intelektualistów skierowany do wielu adresatów z prośbą o opamiętanie w sprawie organizowania igrzysk olimpijskich w Tatrach.
Tak więc i w tym przypadku mamy do czynienia z klasycznym przykładem ścierania się we współczesnej rzeczywistości dwu przeciwstawnych tendencji rozwojowo-cywilizacyjnych. Z jednej strony konfliktu występują - reprezentowane przez lobby biznesowo-sportowe - elementy cywilizacji nierównowagi, dążące do maksymalizacji doraźnych korzyści finansowo-materialnych i prestiżowych kosztem nadrzędnych wartości publicznych o znaczeniu europejskim i światowym. Z drugiej strony są to - reprezentowane głównie przez gremia naukowe oraz placówki i organizacje proekologiczne - elementy cywilizacji równowagi, dążące do ochrony i właściwego zagospodarowania bezcennych wartości przyrodniczych i kulturowych w myśl zasad ekorozwoju. Danie szans pierwszej z tych tendencji oznaczałoby zignorowanie wymogów rozwoju zrównoważonego i odbiłoby się wielce negatywnie na warunkach zdrowia i życia obecnych i przyszłych pokoleń.
Spór o TPN, wywołany niefortunną inicjatywą zorganizowania tu XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich, ujawnia więc pilną potrzebę:
Niezbędnymi w tym zakresie wydają się: aktywizacja Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz powołanie zespołu do spraw ekorozwoju Kancelarii Prezydenta RP. Utrzymywanie się zaniedbań na polu polityki ekologicznej będzie bowiem owocować kolejnymi - absurdalnymi i szkodliwymi - pomysłami i inicjatywami.
Stanisław Abramczyk