Strona główna | Spis treści |
Już sama umowa koalicyjna była lekkim rozczarowaniem, nie udało się wprowadzić tylu postulatów, ilu się spodziewano. Mimo wszystko znalazło się w niej parę "zielonych" pomysłów:
Po podpisaniu umowy koalicyjnej politycy Zielonych zapewniali, że nie należy przeceniać wagi tego dokumentu, że w rzeczywistości można jeszcze aktywną, zaangażowaną polityką wiele zmienić na lepsze, wprowadzić własne, zielone akcenty, frazesy wypełnić treścią. Oczywiście jest to możliwe, jak np. w przypadku drobnej wzmianki, która mieści się w jednej linijce 50-stronicowego dokumentu, a która mówi, że w lasach państwowych zostanie wprowadzona ekologiczna gospodarka leśna. Z takiego sformułowania może wyniknąć bardzo wiele, ale też i nic, co jest niestety bardziej prawdopodobne.
Aby można było ocenić, czy ta koalicja to sukces czy wręcz przeciwnie, trzeba poczekać. Jednak obecna sytuacja nie napawa optymizmem, wygląda na to, że możliwości kształtowania polityki, nie opierając się tak bardzo na umowie koalicyjnej, wykorzystują raczej socjaldemokraci, i to nie w kierunku, o którym marzą ekolodzy. Głośna ekologiczna reforma podatkowa okazuje się drobnym podniesieniem cen energii w celu podreperowania nadszarpniętych finansów państwa. Przy czym, o ironio, nie podlegają tej reformie najbardziej energochłonne gałęzie przemysłu, czyli ci, którzy najbardziej świnią, natomiast podlega jej np. kolej. Odłączanie z sieci elektrowni atomowych potrwa prawdopodobnie jeszcze co najmniej 20-25 lat.
Sytuacja ta daje wiele do myślenia, skoro nawet trzecia co do wielkości partia kraju wchodząc w koalicję rządzącą tak niewiele może zdziałać. I to w kraju, który już popełnił wszystkie błędy "postępu" i po którym należałoby się spodziewać wyciągnięcia z tych błędów wniosków. Nie dodaje to wszystko wiary w możliwość zmian na drodze parlamentarnej. Tylko jak nie tą drogą, to którą?
Jacek Papina
Osterlinger str. 31
28217 Bremen
Niemcy