Strona główna |
Wrzawa wokół Tatr rozpoczęła się kilka miesięcy temu w związku z planami budowy na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego stacji narciarskiej
międzynarodowej klasy.
Nie słyszałem jeszcze, aby ktoś zaczął zastanawiać się po co wypijać piwo (którego jeszcze nikt nie zdążył nawarzyć), tylko w jaki sposób. Czyli
nie spotkałem się w dość licznych publikacjach i dyskusjach, aby ktokolwiek zastanawiał się nad potrzebą budowy kompleksu narciarskiego w Tatrach,
a jedynie pośrednie odpowiedzi, dlaczego nie, dlaczego tak.
Bowiem trudno uznać za wystarczające stwierdzenie zwolenników wkraczania na teren na teren TPN, że w Zakopanem kolejki do wyciągów
narciarskich wynoszą 2 i więcej godzin, że stan bazy noclegowej musi być wykorzystany przez narciarzy, którzy będą jeździć na terenie TPN, że
przed wojną Zakopane było jedną z europejskich stacji narciarskich, obok innych znanych ośrodków sportów zimowych jak: Davos, Innsbruck,
Chamonix, utyskiwania, że bez rozwoju narciarstwa Zakopane będzie bankrutem a Tatry w niedługim czasie zginą, gdyż nie będzie pieniędzy na ich
ratowanie.
Ochroniarze zamiast przedstawiać, iż Tatry i Zakopane powinny rozwijać się bez narciarstwa na terenie TPN, wygłaszają długie monologi i
oświadczenia jakie to szkody powstaną w wyniku inwazji narciarzy. Kampania przeciwników narciarstwa jest prowadzona nie dość, że mało
atrakcyjnie, lecz czasem głupio i naiwnie. Demagogiczne hasła nie podbudowane konkretami przynoszą więcej szkody niż pożytku idei ochrony Tatr.
Bardzo trudno zgodzić się ze stwierdzeniem iż np. narciarstwo nie sprzyja zdrowiu człowieka, dlatego że ludzie łamią sobie ręce i nogi.
Nie jestem przeciwnikiem narciarstwa, jest to sport naprawdę piękny, ale także wiem, że największą cnotą jest umiar.
Umiaru na pewno nie było w planie Zbigniewa Janiszewskiego, zwanym "Projektem Zakopane 1988", mimo że to był tzw. master plan, czyli
ogólna wizja, jaką formułuje się przed rozpoczęciem rozmów. Budowa hoteli-molochów na Hali Kondratowej, amfiteatru na Równi Krupowej na blisko
100 000 osób, szeregu wyciągów w okolicach Kasprowego Wierchu. Mimo, że Amerykanin polskiego pochodzenia jest biznesmenem dosyć
elastycznym, jednak jego zamiar wejścia na teren TPN jest trwały. Gdyby tak się stało i wybudowano by tylko część z tego co zamierza się wybudować
straty będą bardzo duże. Nie tylko w aspektach ochrony środowiska i krajobrazu, lecz co gorsza (a tego jakoś nikt nie stara się zauważyć) w aspektach
prawnych, będzie to niebezpieczny precedens. W przyszłości będą się na niego powoływać - i będą mieli do tego pełne prawo - inni inwestorzy. Na
pewno dzisiaj w wyniku przepychanek, działając na emocje demagogicznymi hasłami, nie podejmie się trafnych decyzji. Polaryzacja środowiska
Podhala jest już tak znaczna, że wydaje się słuszne stwierdzenie naczelnika Zakopanego i Gminy Tatrzańskiej, że nie będzie tutaj dobrych rozwiązań.
Trzeba jednak walczyć o to aby nie było tragicznych omyłek gdy wtargnięcie raz w świat przyrody może spowodować tak znaczne zniszczenie, że nie
uda się już ich nigdy przywrócić do stanu pierwotnego.
Można odbudować Zamek Królewski, zrewaloryzować zabytkowe kamienice, ale do tej pory ludzkości nie udało się stworzyć nawet
najprymitywniejszej formy życia. Tatry powinny rozwijać się systematycznie, powinny być realizowane pewne założenia, ale nie może to być
sprzeczne ze statusem Parku Narodowego. Wszak Parski Narodowe są jedyną ostoją naturalnej flory i fauny nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.
Dyskusja nad koncepcją rozbudowy unaoczniła dopiero jak duże są rozbieżności w podchodzeniu do pewnych wartości, ale unaoczniła także
problemy miasta, które kiedyś było jednym z liczących się ośrodków kultury.
Urawniłowka i 40 lat bezsensownej polityki społeczno-gospodarczej doprowadziło do tego, że Zakopane stało się wielkim molochem, kombinatem
turystycznym, który tylko eksploatowano nie martwiąc się o jego przyszłość. Zawsze decydowano o losach miasta z pewnej perspektywy
(Warszawy, Krakowa), dzisiaj pozostał organizm chory. Nieszczęściem Tatr i Zakopanego jest wzajemne powiązanie tych dwu jakże odrębnych w
założeniach organizmów. Nie da się mówić o sprawach TPN nie wspominając o sprawach Zakopanego. Interes władz miejskich niejednokrotnie bywa
sprzeczny z interesem TPN - i to bez winy władz miasta. Dlatego jeżeli dyskusja nad przyszłością Tatr zmienią się w walkę dwóch stron, a nie pracę
nad wypracowaniem consensusu, nikt nie będzie zwycięzcą. Niestety wszyscy będą przegrani.
Miasto i Park nie funkcjonuje w próżni, widać tutaj wszystkie trendy i problemy z jakimi wszyscy się borykają. Problem nie tkwi w ilości
wyciągów, ale w kulturze społecznej użytkowników. Potrzebna jest zmiana świadomości oraz sposobów działania, zmiana z eksploatatorów w
użytkowników Tatr. Zakopane i Tatry bardziej niż przez narciarstwo lubiane są za dziedzictwo kultury, za pewne wartości jakie prezentują. "Żadna
demokracja nie przegłosuje wartości - jeżeli 100% głosuje przeciwko wartości nie doprowadza to do zaniku wartości lecz ukazuje głupotę demokracji".
Krzysztof Kalarus