Strona główna | Spis treści |
Związek Ekologiczny Polonii Amerykańskiej przyjął z zadowoleniem decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (z dn. 19.6.99) o nie wybraniu Zakopanego jako organizatora Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2006. Te Igrzyska - jeśliby się odbyły - zniszczyłyby najcenniejszy polski Park Narodowy - TPN. Znaczenie tego Parku może być porównane do Parków Narodowych Yellowstone i Yosemite. Tatrzański PN jest chroniony przez rożne polskie i międzynarodowe ustawy prawne, które zabraniają takich imprez jak Igrzyska Olimpijskie. Związek Ekologiczny Polonii Amerykańskiej przyłączył się do wielu organizacji (włączywszy polskie i amerykańskie) próbujących ocalić TPN od propozycji Igrzysk Olimpijskich w samym jego sercu. Owa propozycja była przed dłuższy czas trzymana w sekrecie, także ominęła ona parę legalnych punktów, została uwikłana kłamstwami (w celu odwrócenia uwagi publicznej od zniszczeń środowiska naturalnego), spowodowała nagonki na ludzi opowiadających się przeciwko propozycji, oraz nie była skonsultowana z instytutami naukowymi ani z pozarządowymi naukowcami. Podsumowując, propozycja (wysunięta przez Polski Komitet Olimpijski (i silnie poparta przez Rząd) Zimowych Igrzysk Olimpijskich "Zakopane 2006" nie była posunięciem w myśl demokratycznych zasad.
Związek Ekologiczny Polonii Amerykańskiej wyraża podziękowania wszystkim organizacjom i indywidualnym osobom z USA, które wzięły udział w międzynarodowej kampanii dla zastopowania propozycji "Zakopane 2006". Nasze podziękowania idą także do licznych polskich grup (włączywszy grupę liderów artystycznych z laureatem Nagrody Nobla Czesławem. Miłoszem) silnie zwalczającym tę propozycję. Dziękujemy wszystkim pozostałym (w szczególności mediom, które pokryły naszą kampanię), którzy pomogli w ocaleniu Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Zwycięstwo w sprawie "Zakopane 2006" zbiega się z pierwszą rocznicą działalności Związku Ekologicznego Polonii Amerykańskiej. ZEPA pracował nad wieloma zagadnieniami ochrony środowiska i praw człowieka w Polsce. ZEPA wspomaga także określone kampanie w USA. Dużo pracy jeszcze jest przed nami. Nigdy nie zaprzestaniemy naszej bezprzemocowej i legalnej pracy w celu ochrony polskiego środowiska naturalnego, i popierania wysiłków niektórych amerykańskich (w wielu przypadkach oznacza to zagadnienia międzynarodowe) działaczy ekologicznych.
Przemysław B. Sobański, współzałożyciel ZEPA, Los Angeles, Kalifornia
Jacek Purat, biolog, współzałożyciel ZEPA, Uniwersytet w Berkeley, Kalifornia
Sławomir Dobrzański, pianista, University of Storrs, Connecticut
Hubert Radomski, Orange County, Kalifornia,
Wojtek Dojka, New York, Janusz Sikora, New Jersey
Przemysław B. Sobański PO BOX 21128 Long Beach, CA 90801 USA tel. (562) 808 2168 strona: members.tripod.com/~thats4u/finalletter.html |
Góry te leżą na pograniczu polsko-słowackim, są najwyższą grupą górską w Karpatach. Oszacowano, że ciągną się na długości ok. 57 km i na szerokości ok. 18 km, więc w porównaniu np. z Alpami nie są wcale wielkie. Jednak, czy chodzi o to, by zniszczyć mikroklimat w Tatrach, przerwać ekosystemy, zniszczyć przyrodę... Wspomniane już Alpy utraciły naturalną dzikość, naturalne przejścia górskie zostały zastąpione tunelami drążonymi w skałach. Osiągnięcie techniczne - fakt, ale gdzie tu naturalność przyrody?
Poprzedni system, tak krytykowany nie zniszczył gór, nie dążono do regulacji koryt rzecznych (tak, jak teraz dąży się do uregulowania biegu Wisły). Dziś, w czasach "złotej wolności" nadal niszczy się ekosystemy, a dąży ku kompletnemu chaosowi. Likwidując ekosystem tatrzański, zgadzając się na zorganizowanie Olimpiady 2006, doprowadzimy do: zwiększenia ruchu turystycznego, a tym samym znacznego wzrostu zaśmiecenia gór, wylesienia obszaru, zachwiania równowagi w przyrodzie, spadku znaczenia tak ważnych walorów przyrodniczo-kulturalnych oraz wielu innych negatywów. Najbardziej tragiczne jest to, że przygotowania odbywają się z pogwałceniem prawa. Niektórym należałoby przypomnieć statusy prawne terenów chronionych. Żyjemy jednak w kraju demokracji (co prawda kapitalistycznej - więc króluje pieniądz), można więc zgłosić swój protest - pod adresem:
Biuro Strategii Olimpijskich Pl. Wszystkich Świętych 3/4 31-004 Kraków |
Można to uczynić np. w takiej formie, jaką proponuje Lubuski Klub Przyrodników:
|
Nie śmiem nikogo na siłę nakłaniać do tego, gdyż to "wolny kraj"; ja jednak już wysłałem.
Chcąc nawiązać "żywą współpracę", można zwrócić się do:
Koalicja na rzecz Ratowania Przyrody i Krajobrazu Karpat wobec Projektu Olimpiady Zimowej Sławkowska 26a 31-014 Kraków |
Tam też można dostać więcej informacji.
Koszmarem jest, gdy natura i prawo przegrywają z pieniędzmi.
Jan Andrukiewicz
Dworcowa 5/2
68-300 Lubsko
Ponieważ forma dyskusji internetowych jest trochę inna, niż zwykłego dialogu, byłem zmuszony do pewnych modyfikacji i skrótów w ww. dyskusji. Przede wszystkim z uwagi na objętość tego artykułu zrezygnowałem z cytowania wcześniejszych wypowiedzi i poczyniłem w niektórych miejscach drobne zmiany, które mają na celu wyeliminowanie obszernego cytowania. Starałem się, aby każda kolejna wypowiedź nawiązywała do poprzedniego listu - nie zawsze było to możliwe, ponieważ często się zdarza, że na jeden list (z reguły list S. R.) odpowiada kilku dyskutantów. Myślę, że udało mi się jednak całość zaprezentować w takiej formie, aby bez większych problemów dało się zorientować, która wypowiedź dotyczy czyjego listu. Mam nadzieję, że ta dyskusja zainteresuje zarówno tych, którzy się jeszcze nigdy z internetowymi dyskusjami nie zetknęli, jak i tych, którzy są ciekawi zdania turystów na temat ochrony przyrody i turystycznego zagospodarowania gór.
A cała dyskusja zaczęła się w momencie, kiedy na listę dotyczącą turystyki przesłałem kopię listu wysłanego przez Regionalny Ośrodek Edukacji Ekologicznej w Krakowie na grupę dyskusyjną (obecnie: zieloni@lyris.most.org.pl).
ROEE: - Podobno Wojewoda Nowosądecki wystąpił do MOŚZNiL o odwołanie dyr. Wojciecha Byrcyna-Gąsienicę ze stanowiska dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego. Podobno z takim samym wnioskiem wystąpił przewodniczący Senackiej Komisji OŚZNiL F. Bachleda-Księdzularz. Lobby olimpijskie realizuje konsekwentnie swoją polityką, co zresztą widać w gazetach. Jeśli to prawda, nie wiadomo jak się zachowa minister, bo naciski w Warszawie są bardzo silne. Jest to element tej samej gry, o której pisze Marek Styczyński - droga do Europy przez tworzenie w naszych górkach (bo na góry to zbyt małe) stacji klimatycznych, głównie dla narciarzy. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby Byrcyn odszedł, bo wtedy wsadziliby do TPN kogoś, kto byłby ustępliwy. A chętni są - niestety. Argumenty racjonalne nie przemawiają, gdy chodzi o pieniądze, więc jeśli to, co tu piszę potwierdzi się, będzie konieczna szeroka kampania i akcja pisania listów do całej "góry". Czy może ktoś coś wie w tej sprawie?
S. R.: - Bardzo dobrze, wreszcie jest szansa na Tatry dla ludzi.
R. G.: - Tak. Rzeczywiście ogromna szansa. Tylko niestety - jednorazowa. Po czymś takim to dla nikogo tam zbyt wiele nie zostanie.
S. R.: - Po olimpiadzie? Zostaną drogi, koleje, może autostrada, wyciągi narciarskie, hotele itp. bardzo potrzebne normalnym ludziom rzeczy. Poza tym ta grupa dotyczy turystyki, nie przyrody. Turystyka nie istnieje, kiedy nie wolno nigdzie wejść, wjechać, zobaczyć.
PGA: - Rozumiem, że Twoim zdaniem normalny człowiek to taki, który charakteryzuje się cechami i zainteresowaniami podobnymi do tych, jakie panują w środowisku, w jakim się obracasz? Pragnę Tobie uświadomić, że nie wszystkim się podoba model turystyki, który Ty preferujesz. Na przełomie lat 70.-80. pewien pismak "Polityki" wymyślił sobie "Kolorowy zawrót głowy" - myślę, że Tobie by się spodobał. Ale na szczęście spotkało się to z bardzo silną krytyką ze strony środowisk akademickich i naukowych (o ekologach w tego słowa znaczeniu jak dzisiaj jeszcze wówczas nikt nie słyszał). Obecnie za sprawą oszołomów takich, jak Ty grozi nam "Kolorowy zawrót głowy II". Niestety, w tych czasach zaczął się liczyć jeszcze jeden argument: kasa. Są ludzie, którzy korzystając ze swojej decydenckiej funkcji bardzo łatwo dają się przekonać (za "skromnym" wynagrodzeniem oczywiście) lobby autostradowemu, olimpijskiemu czy "turystycznemu" - oczywiście wszystko dla potrzeb normalnego człowieka (czy mógłbyś z łaski swojej zdefiniować ten termin? - naprawdę bardzo mnie to interesuje). Czy nie zauważyłeś, że coś w tym Twoim świecie nawala? - Że tam, gdzie jest jeszcze pięknie, czysto i zdrowo - jeśli pojawią się drogi, hotele, po bardzo krótkim czasie przestaje być pięknie, czysto, zdrowo...? Wiem, że Wy, normalni ludzie szukacie tego piękna coraz więcej i wyłożycie każde pieniądze, aby je dostać. Macie w d... ochronę przyrody, zachowanie czegoś w stanie nienaruszonym dla przyszłych pokoleń - dla Was liczy się jedynie dzień dzisiejszy, imprezy, piwko i łatwe kobiety... Nie zapominaj, że jesteś jednym z miliardów stworzeń na świecie i ja nie widzę żadnej różnicy pomiędzy prawem do życia każdego z nich - prawem do życia w ekosystemie, który dla danego stworzenia jest najwłaściwszy. Tacy, jak Wy sprawiają, że przybywa eko (?) systemów, które tak naprawdę nie są zdrowe dla żadnego stworzenia (a bynajmniej nie dla człowieka).
R. G.: - Niezmiernie potrzebne rzeczy??? Nie da się wręcz bez nich obyć... A nie wystarczyłaby Ci górska ścieżka, plecak, nogi (choć wątpię, czy je jeszcze masz - chyba że zredukowane, przystosowane jedynie do naciskania pedałów w samochodzie) i pole namiotowe? Musisz mieć autostradę, najlepiej na sam szczyt góry, żeby przypadkiem nie zmęczyć nóg; hotel z puchowym łożem, gorący prysznic (no i oczywiście bicze wodne) oraz posiłki podstawiane pod nos 5 razy dziennie? To po co Ci w ogóle góry? Niestety, oto kolejny przykład typowego dla Ciebie snobizmu i nietolerancji. Kto Ci dał prawo mówić, kto jest normalny, a kto nie jest? Tylko głupiec stawia siebie ponad innymi. Dla mnie szacunek dla przyrody i szanowanie jej zabytków jest rzeczą jak najbardziej normalną i uważam, że jeżeli coś nie jest niezbędne, to na siłę nie ma sensu tego robić. W każdym razie patrząc Twoimi "normami", zdecydowanie wolę być nienormalny. Jakby nie spojrzeć, to turystyka jest wyjątkowo powiązana z przyrodą. Dziwne, że tego nie spostrzegasz. I życzę miłego jeżdżenia po Zamku Królewskim w Warszawie. Swoją drogą turystyka może się równie dobrze obejść bez wjeżdżania. A kulturalnie wejść i zobaczyć zwykle się nie broni. Chyba że zagrażałoby to elementom, które ze względu na szczególną wartość należy chronić. Na przykład przed Tobą wjeżdżającym tam samochodem.
S. R.: - Trafiłeś w samo sedno - może z wyjątkiem posiłków - wystarczą mi 3 posiłki dziennie. Po co góry? - Widoki bywają ładne. Dla mnie ważniejszy jest człowiek niż przyroda. Przez normalność rozumiem większość. A większość wolałaby na górę wjechać niż wejść. Nie dostrzegam związku pomiędzy turystyką a ekologią. Ja np. podróżować lubię, a ekologia mnie nie interesuje. Jakby dostęp do Zamku Królewskiego był równie utrudniony, jak do Morskiego Oka pewnie nigdy bym go nie zobaczył. Zresztą i tak tego typu obiekty wewnątrz mnie nie interesują. Poza tym nie każdy lubi łażenie. Można również kulturalnie wjechać.
Docent: - Dla widoków zbudować autostradę w dolinie Chochołowskiej? Głąb! Egoista! Jaka większość??? - Chyba większość ludzi takich, jak Ty, ale nie większość normalnych ludzi. Najlepiej byłoby zalać TPN betonem - co nie? A co zrobisz, jak Ci się samochód zepsuje? Totalny zanik mięśni u nóg spowoduje, że nie będziesz miał siły doczołgać się do autobusu... (i dobrze Ci tak!). Pozdrawiam, idź się utop (w osadniku jednej z oczyszczalni ścieków :-))
PGA: - No tak... Biedy Pan S. R. :-( Nie wystarczy mu dorożka za kilkanaście złotych do Morskiego Oka - on by chciał tam dojechać swoim samochodem! Proponuję kulturalnie zostać w domu i zobaczyć piękne miejsca w kolorowym telewizorze. Informuję tylko, że trzeba zmienić kanał z Polsatu i jemu podobnych na coś o trochę wyższym poziomie.
Wstec: - Człowieku, po co Ty się w ogóle ruszasz z domu? Długa jazda samochodem też jest przecież męcząca! Czy nie lepiej kupić sobie kasetę wideo z ładnymi widokami, wyciągnąć się wygodnie na kanapie przed telewizorem, a jak się zgłodnieje, to zadzwonić do jakieś restauracji? To jest turystyka XXI w.!!! A jak do tego dodać możliwości virtual reality, to już w ogóle będzie super. Może wtedy tacy, jak Ty "normalni ludzie" zostawią w spokoju przyrodę i "nienormalnych". Zdrowia życzę, bo na rozum to już za późno!
P. M.: - Większość wolałaby wjechać? Skąd ma Pan takie dane, jestem pod wrażeniem, zawsze było inaczej, ale chyba nie nadążam z duchem czasu... Czy ten asfalt do Morskiego Oka to jest utrudnienie??? Dla ludzi na pewno, ale dla Pana chyba nie, bo można sobie konikiem do góry, nie? Chociaż o tyle dobrze. A tak swoją drogą, to jakie miejsca Pana interesują (z ciekawości pytam)?
S. R.: - Porównaj, ile osób odwiedza te miejsca w górach, w których na górę trzeba wejść, a ile te, w których na górę można wjechać. A konikiem owszem, można by było, ale drogo. Samochodem byłoby taniej i bez przesiadki. A tak TPN z góralami naciągają turystów na kosmiczną kasę.
A co mnie interesuje? Przede wszystkim ładne plaże nad ciepłym i czystym morzem. Mogą być też dostępne góry niedaleko tych plaż (tak przy okazji). Takie z wyciągiem czy kolejką linową.
Docent: - Drogi? Wyciągi narciarskie? Hotele? Ludzie! Raaatunku! Ci wariaci zdewastują cały TPN!!! Potrzebne "normalnym" ludziom? Do czego? Żeby zadeptać i zniszczyć doszczętnie przyrodę w Tatrach?
M. K.: - Wyciągi narciarskie nie są potrzebne normalnym ludziom, tylko nieszczęsnym opętanym przez modę czcicielom zimy.
Gilu: - Ale na całym świecie tak jest i ani górom, ani ludziom się krzywda nie dzieje. Ktoś pewnie powie, że Tatry są małe... owszem są, ale właśnie ograniczanie obszarowe prowadzi do jeszcze większego ich zniszczenia, gdyż cały ruch turystyczno-narciarski komasuje się na niewielkiej przestrzeni. Co do dyr. Byrcyna - nie będę wyrażał swego zdania, mam jednak nadzieje, że jego następca weźmie pod uwagę również potrzeby ludzi.
PGA: - Ale Tatry są nie tylko dla narciarzy - powiem więcej: Tatry są nie tylko dla ludzi. Człowiek jest tam gościem, a jak jesteśmy u kogoś w gościnie, to nie przestawiamy u gospodarza ścian... Zapewne Twoim zdaniem następca Byrcyna ma brać pod uwagę również tych, którzy mają potrzebę dać komuś w łapę, aby załatwić coś, czego inną metodą by nie załatwili? Co za piękne czasy nam nastały...
Olimpiada w Tatrach, buaaahhaaa... MKOl nie jest na szczęście bandą idiotów, którzy na to zezwolą. Te góry się do tego nie nadają... Olimpiada w Tatrach jest niemożliwa z punktu widzenia finansowego, to tak jakby chcieć coś robić w ośrodku, który nie istnieje. Zakopianka - nią dojedziemy na olimpiadę..., a może pociągiem... Dworzec PKS zapycha się już przy 200 pasażerach - ile trzeba na to kasy...? Tatry odwiedza dajmy na to 3-4 mln ludzi rocznie, co podzielone na 365 dni daje średnio dziennie ok. 20 tys., mniej więcej tyle jest też miejsc noclegowych, w przypadku olimpiady ilość ta zwiększy się co najmniej 10-krotnie i gdzie to pomieścić? W... śpiworach? Infrastruktura sportowa - żadna, np. Kasprowy tylko od biedy nadaje się do rozegrania np. biegu zjazdowego. Kolejka idealnie sprawdziła się 2 lata temu w czasie mistrzostw świata juniorów w snowboardzie, średni wiatr już ją zatrzymuje. Mógłbym tak pisać i pisać, górale nie mogą się dogadać co do trasy zjazdowej z Butorowego czy Gubałówki, a co dopiero olimpiada.
M. J.: - Abstrahując od konkretnych Tatr (nie wiem, czy się nadają), zwracam uwagę, że większość igrzysk odbywała się w miejscach, które przedtem były zapyziałymi dziurami bez dojazdu i infrastruktury, a wszystko budowano właśnie na igrzyska. Wiec argument, że jeszcze czegoś nie ma, jest mocno chybiony.
Pablo: - Organizacja olimpiady w Zakopanem ma oprócz samych minusów (to chyba nie wymaga dyskusji) jeden plus. Mianowicie okolice Zakopanego i tak są już bezpowrotnie stracone - szczególnie w perspektywie coraz więcej zarabiających ludzi, dla których jedyną formą realizacji się jest FUN (ang. zabawa). FUN w pubach, na snowboardach, na browarze itp. Wybudowanie infrastruktury związanej z olimpiadą zupełnie skanalizuje ruch pseudoturystyczny do Zakopanego. Już teraz jest tak, że przeciętny Polak zapytany na ulicy, gdzie są góry, odpowiada, że w Zakopanem. Dzięki olimpiadzie nikomu nie przyjdzie do głowy jechać gdzie indziej. Wstyd mu będzie we własnej firmie czy w pubie przyznać się kolesiom, że nie był w Zakopanem tylko na jakimś innym zadupiu... Wynikają z tego same korzyści:
F. Ś.: - Nie masz racji, Pawle. Czy wiesz, co zrobiono na Jaworzynie Krynickiej, czy wiesz, co chcą zrobić na Jałowcu, czy nie widziałeś rzeki samochodów w dolinie Wołosatego? Jeżeli będziemy dzisiaj biernie przyzwalać na dewastację jednego pasma gór, to jutro stracimy wszystkie. Jesteśmy na najlepszej drodze do tego. Nie tylko z tego powodu, że mamy zaledwie 5% gór. Obawiam się, że zarażeni "polskim przykładem" masowo zabudowywać góry zaczną Słowacy, Rumuni, Ukraińcy. Uważam, że nie można być biernym, nawet w sprawie Tatr, chociaż sam już tam nie jeżdżę, uważając, że już jest tam za ciasno.
Pablo: - Już straciliśmy. Tylko forsa i FUN się liczą w życiu tak wielu ludzi, że raczej nie ma nadziei. Do tego dochodzą media, lansowanie luzackiego trybu życia itp. Ten "polski przykład" to jest poważny problem. Staram się obecnie jak najwięcej jeździć na Ukrainę i do Rumunii, bo czasu pozostało mało. Szczególnie, że kraje te są biedne i są gotowe sprzedawać co się da. Już widzę rzesze Niemców, którzy organizują sobie za psie pieniądze popijawy połączone z rajdami samochodowymi, survivalem, wycinkami lasu itp. Niestety nie jestem ideowcem i walki w stylu przyczepiania się do drzew uważam za bezsensowne, bo media robią z takich ludzi tylko głupoli. Dopóki w szkołach będą uczyć tacy ludzie, jak teraz (oczywiście są wyjątki), to nie ma o co walczyć. A w Tatry też już dawno nie jeżdżę, podobnie w polskie Bieszczady itp.
S. T.: - Dobrze, Zakopane się rozbuduje na olimpiadę, a co potem? Co my z tym zrobimy? Kiedyś widziałem taki film z Francji - wszystko tam niszczeje i pokrywa się trawą, bo poza olimpiadowym boomem nie dzieje się już w tych miejscowościach teraz nic.
PGA: - Wówczas ktoś wpadnie na pomysł, aby "ożywić" kolejny jeszcze w miarę dziewiczy zakątek polskich gór - w końcu normalni ludzie również chcą zobaczyć piękne tereny - co nie?
S. R.: - Dokładnie.
Ryba: - Gdy na piękne tereny dostają się normalni ludzie, tereny przestają być piękne. Taka jest niestety prawda. Normalni ludzie = samochód, aparat, kamera, pieniądze, czyż nie? Ja jestem chyba normalny inaczej = plecak, przyjaciele, namiot, kociołek na ryż, aparat (też!), las, góry, przyroda, cały dzień wędrówki, świeże powietrze, oderwanie się od miasta i codzienności, inny świat...
S. R.: - W Polsce tak jest. Głównie dlatego, że tubylcy oprócz ciągnięcia kasy z turystów nic więcej nie robią. Widziałem kraje, gdzie turyści byli jedynym czynnikiem sprawczym porządku, czystości, dbania o cokolwiek. Czy uważasz posiadanie samochodu, aparatu, kamery, pieniędzy za nienormalne?
Ryba: - Zdaje się, że kością niezgody jest rozróżnianie przeze mnie turystyki "cywilizacyjnej", zwiedzania miast i zabytków, przy której rzeczywiście i drogi, i hotele, i nawet McDonaldy (największa na świecie sieć darmowych kibli) się przydają, od turystyki "dzikiej", w której największą wartością (dla mnie) jest oderwanie się od codzienności, spalin, hałasu, miasta, zwykłych spraw i w ogóle od cywilizacji. Nie jestem przeciwnikiem cywilizacji, ale chcę mieć możliwość oderwania się od niej, jeśli chcę, np. w wakacje. I zaśnięcia na jakieś polanie, kilka godzin drogi od najbliższego domu i słupa elektrycznego, patrząc w gwiazdy nie przysłonięte łuną sztucznych świateł ani grubą warstwą dymu. Myślę, że Ty nie umiałbyś się tak oderwać. Pewnie przeszkadzały by Ci mrówki i brak ciepłej wody (nie mówiąc już o możliwości dojechania samochodem). Pewnie jest Ci z tym dobrze i uważasz takich, jak ja za idiotów, którym lepiej by było jakieś 20 000 lat temu. A wymienione rzeczy, zupełnie normalne w cywilizacji, są zupełnie zbędne (samochód i pieniądze [powyżej 10 zł na dzień - jeść trzeba]) na górskim szlaku i w pięknym dzikim lesie. Użyłem tej definicji do scharakteryzowania pewnego rodzaju turystów tak, jak ich widzę - bo widzi się właśnie samochody, kamery i pieniądze. No i jeszcze panie z pełnym makijażem, na wysokich obcasach, oraz panów z brzuszkami, bojących się przejść kilometra o własnych siłach, zupełnie bezradnych, gdy zepsuje im się auto.
S. R.: - Tyle, że ta turystyka cywilizowana obejmuje również góry, pustynie, morza, jeziora i inne cuda natury. Przynajmniej te położone w miejscu w miarę dostępnym. Przykładem może być Zakopane i otaczające go góry. Twoją wolą i Twoim prawem jest możliwość oderwania się od cywilizacji. Podobnie jak moim prawem jest obejrzenie Tatr bez całodniowych pieszych wycieczek. A ja się na górski szlak i w dziki las nigdy nie wybieram i nie wybierałem. Chce mieć tylko alternatywę innego obejrzenia gór. A co do aut, to dlaczego bezradnych? Istnieje pomoc drogowa i assistance. Ale właśnie taki styl turystyki, jaki opisałeś mi odpowiada. Zrozumiesz, o co mi chodzi, jak będziesz miał parę lat więcej, rodzinę, dzieci, wnuki itd.
Ryba: - Dostosowanie gór do turystów (czyli nie-trampów) im szkodzi - z tym chyba musisz się zgodzić. Dostosowanie ich do trampów - nie. Ale widocznie już tak musi być. Skoro musi, to trudno, ale ja żałuję. Bezradnych = nie umiejących sobie poradzić bez pomocy innych. Mam nadzieje, że nie zapomnę o stylu turystyki, jaki odpowiada mi teraz. I że za 40 lat będzie jeszcze gdzie ją uprawiać.
S. R.: - Ja bym powiedział, że pomaga. Ale rozumiem, że masz inne zdanie, więc nie ciągnijmy tego wątku. Skąd wiesz, że nie potrafię - może po prostu nie chcę? Ja tam koło zmienić umiem, ale jakby mi opona poszła, to mam na to taką reparaturkę w sprayu. W innym przypadku z lenistwa wzywałbym assistance. Ogólnie nie lubię gór, więc bardzo rzadko się w nie wybieram.
PGA: - Są miejsca, gdzie pomoc drogowa nie dociera - zasięg telefonii komórkowej zresztą również. Ale rozumiem, że w takie miejsca się Pan nie wybiera (i dobrze - jeszcze by mnie Pan przejechał na jakieś nie utwardzanej drodze w uroczym zakątku Karpat...).
Bori: - Coś widzę, że ta dyskusja z tematu "samochodów" przeniosła się w bardziej śliskie okolice, tj. "filozofię życia"... -)) Chociaż dotychczas występowałem na tej grupie raczej jako rzecznik "zmotoryzowanych", to tym razem nie sposób mi się zgodzić z niektórymi głoszonymi przez Ciebie stwierdzeniami. Sieć dróg, autostrad z całą "infrastrukturą" jest nam niewątpliwie potrzebna, ale tylko tam, gdzie poruszanie się normalnym samochodem osobowym jest uzasadnione! Piszesz, że każdy ma prawo do wyboru własnej formy uprawiania turystyki, ale nie zdajesz sobie chyba sprawy, że przyjęcie bez zastrzeżeń Twojej wersji automatycznie innym odbiera już możliwość dokonania tego wyboru. Bo gdzie np. będzie miejsce dla tych, którzy lubią chodzić po niewyasfaltowanych ścieżkach, jeśli wszędzie będą już tylko wyasfaltowane? Jeśli aż tak bardzo zależy Ci na możliwości dojazdu samochodem wszędzie, to proponuję zatrudnić się jako kierowca jakiegoś UAZ-a dowożącego zaopatrzenie do któregoś z górskich schronisk albo w GOPR-ze. :-))) To jest (moim zdaniem) jedyny "kulturalny" sposób jeżdżenia samochodem po górach, bo nie potrzeba do niego budować asfaltowych dróg (w zasadzie w ogóle dróg nie potrzeba) i góry dalej wyglądają tak, jak góry, a nie jak miejskie targowisko... Tyle tylko, że w takich samochodach z reguły nie ma ani klimatyzacji, ani wygodnych siedzeń, więc chyba jednak nie o takie jeżdżenie Ci chodzi... :-)) A tak bardziej serio - podejrzewam, że nie ma dziś w Polsce najdzikszego nawet zakątka, z którego do w miarę "porządnego" hotelu z prysznicem i wygodnym łóżkiem nie byłoby dalej niż 30-40 km, po co więc budować te hotele tam, gdzie naprawdę nie są one potrzebne? Przyznam się, że mnie też do górskiego krajobrazu jakoś bardziej pasuje schronisko z płonącym kominkiem niż ileś tam gwiazdkowy hotel z basenem kąpielowym i "night clubem" - mimo że nie jestem już w wieku nastu lub dwudziestu kilku lat... Zostawmy jedne miejsca dla ludzi, którzy lubią taki rodzaj turystyki, jak Ty, a inne dla takich, jak ja i będzie OK. Niestety, tych drugich miejsc w zastraszającym tempie ostatnio ubywa na korzyść tych pierwszych...
S. R.: - Tym miejscem dla cywilizowanej turystyki mogłyby być Tatry i Zakopane. Tak już jest na świecie, że zachowania mające więcej zwolenników górują nad zachowaniami mającymi zwolenników mniej.
Bori: - Może stwierdzisz, że czepiam się słów, ale co to jest "cywilizowana turystyka" i czym się różni od "niecywilizowanej"? Dlaczego widzisz tylko dwa zupełnie skrajne bieguny turystyki? Jak w takim razie zaklasyfikujesz kogoś, kto wprawdzie ma np. odbiornik GPS, ale woli z nim wędrować po zupełnie "niecywilizowanych" terenach? A taki np. "Camel Trophy" albo rajd Paryż-Pekin to w Twoim mniemaniu "turystyka niecywilizowana"? No bo wprawdzie samochodem, ale często w błocie po pas... Ja bardzo lubię jeździć samochodem, ale lubię też usiąść sobie gdzieś w górach przy ognisku albo przenocować w śpiworze "pod gołym niebem". Aby później, oczywiście, wrócić do cywilizacji, wziąć ciepły prysznic i wyspać się w "normalnych" warunkach. I co - jestem według Ciebie "cywilizowany" czy nie? A jeśli chodzi o tych zwolenników, to chyba niezupełnie tak. Tak naprawdę większość ludzi chce, aby były miejsca, w których jest ładnie, czysto, mało tłoczno. I jednocześnie właśnie w takie miejsca najchętniej chcieliby jeździć! W samym tym fakcie nie ma oczywiście niczego złego. Tylko że im więcej ich tam jeździ, im bardziej "dostosowuje" się te okolice do ich potrzeb, tym więcej tracą one ze swojej pierwotnej atrakcyjności. A wtedy szuka się następnych i następnych. I jak rozwiązać ten paradoks? Kryterium oceny atrakcyjności danego miejsca zależy od oceniającego. Dla mnie np. Bieszczady są atrakcyjne, bo są "niecywilizowane", dla Ciebie - bo są tam potencjalnie dobre warunki narciarskie. Pamiętaj tylko, że (używając Twoich słów) ja mam takie samo prawo być "egoistą", jak i Ty!
S. R.: - Jeżdżę tylko tam, gdzie są ku temu warunki. Szkoda mi tylko, że własnego kraju w całości poznać nie mogę, właśnie z powodu braku tych warunków. Dla mnie Tatry są zamknięte dla ludzi (dobra: dla cywilizowanej turystyki i sportu). Dowodem - sprzeciw oszołomów przed organizacją olimpiady. Górskie miejscowości w innych krajach zabijają się, żeby organizować olimpiadę. Bieszczady są dla mnie o tyle złe, bo dojazd ciężki, a i z kwaterunkiem w odpowiednich warunkach cienko. Moim zdaniem Tatry niech będą dla turystów, a Bieszczady dla trampów.
PGA: - Tu się z Tobą po części zgodzę. Tak się niestety stało, że Tatry dla trampingu są już niemal w całości spalone. :-( Ale nie oznacza to, że mam się radować z faktu niszczenia resztek tego, co już istnieje - szczególnie, że Tatry są jedynymi górami typu alpejskiego w Polsce. À propos owej większości, to niby kogo jest więcej na świecie??? Was? Pragnących wszędzie (nawet do kiosku) pojechać samochodem, poświecić dziką przyrodę dla "ulepszonej przyrody", mających gdzieś ekologię i w ogóle ochronę czegokolwiek, co jest zagrożone? Akurat tutaj się człowieku grubo mylisz - jest was mniejszość i to zdecydowana mniejszość! Rozejrzyj się chłopie dookoła (wytykając trochę nosa za swój hermetyczny świat), zobaczysz, że większość ludzi w Polsce ledwo wiąże koniec z końcem, że dla wielu wyjazdy poza granice swojego miasta pozostają często w sferze marzeń. Jak wyjrzysz dalej, to dostrzeżesz jeszcze, że większość ludzi na świecie głoduje wyzyskiwana przez bogatą mniejszość. Zobaczysz, że ludzie chcą mieszkać w zdrowym środowisku. A jak byś jeszcze pozbył się swojego gatunkowizmu, to dostrzegł byś, że są jeszcze zwierzęta i że również one mają prawo do życia - wcale nie mniejsze od naszego. Ale nie przypuszczam, abyś to zobaczył - po prostu Ty nie chcesz tego zobaczyć, nie chcesz widzieć czegoś, co nie jest po Twojej myśli - w końcu byś musiał się przyznać do porażki... Ale jak się przyznać - w końcu prawdziwy mężczyzna (taki z samochodem i telefonem komórkowym) nigdy się nie myli! Czytasz czasem książki? Czy została Ci w domu jedynie książka telefoniczna? Jeśli tak, to zajrzyj do dowolnego rocznika statystycznego i się przekonasz, kto stanowi większość, zacznij się szerzej interesować światem i tym, co się naokoło dzieje. To nie boli, ale - niestety - wymaga nieco większego wysiłku, niż szukanie w wolnych chwilach czegoś interesującego na kilkudziesięciu kanałach TV. Wiesz, w czym stanowicie większość? Jedynie w kapitale, jaki posiadacie i jedynie on jest waszą siłą. Na szczęście nie wszystkich da się przekupić i nie wszystko da się kupić. Bycie bogatym nie oznacza bycia szczęśliwym - często bywa dokładnie odwrotnie...
Patton: - Nie przesadzacie! Trochę tolerancji. Są też tacy "normalni ludzie", którzy niestety nie mogą tam wejść o własnych siłach (starsi, niepełnosprawni itp.) - co, helikopterem ich?! A może według zasady: "jak nie mogą to trudno, ich problem"?
PGA: - He he... - stary i oklepany argument zwolenników kolejek linowych. Więcej ludzi starszych i tych, którzy mogliby sprawiać wrażenie, że nie są już w stanie sami wejść na jakiś szczyt spotyka się na szlakach turystycznych, niż w wagonikach kolejek linowych. Osoby starsze i niepełnosprawne powinny mieć wjazd za darmo - wówczas by to mógł być jakiś argument. Ale jak na razie kolejkami linowymi jeżdżą osoby pokroju pana S. R., którym - nie daj Boże - jeszcze na szlaku by mógł się krawat zapocić albo buty porysować. :-))
S. R.: - Na jakim szlaku? Nie łażę po górach, w ogóle nie lubię łazić bez sensu. Jak gdzieś nie można dojechać to znaczy, że miejsce to jest niedostępne.
Ryba: - Naprawdę uważasz, że łażenie po górach jest bez sensu? Przecież to cały urok... Oczywiście nie mogę wymagać, żeby wszyscy podzielali moje poglądy. Moim zdaniem miejsca, do których nie dojeżdżają hordy zmotoryzowanych turystów pod krawatem, szlaki, na których przez cały dzień wędrówki spotkasz 2 osoby, miejsca, z których widać wyłącznie góry, lasy i niebo, są najpiękniejsze. I niestety jest ich coraz mniej...
S. R.: - Głusza też w niektórych miejscach jest potrzebna. Ale nie np. w jedynych górach w danym kraju. Raczej w takich miejscach, gdzie i tak turyści jeździć by nie chcieli.
S. T.: - O jakich jedynych górach w kraju - o czym Ty człowieku mówisz?
S. R.: - O Tatrach, jedynych górach w Polsce mających wysokogórski charakter. No, może jeszcze są Pieniny, ale to już w mniejszym stopniu. Reszta to pagórki.
Pablo: - Co Ty chrzanisz? Jaki wysokogórski charakter? Wszędzie można wejść, śpiąc wcześniej w hotelu lub w schronisku!!! Znam parę osób "chodzących" po Tatrach, które normalnie wymiękają w Beskidach. Wymiękają, bo wieczorkiem nie mają schroniska, prysznica, browaru i dojścia do gniazdka 220V. Wszędzie są szlaki - nie potrzeba żadnej filozofii, żeby pójść, gdzie się chce. Ludzie myślą, że jak weszli gdzieś tam w Tatrach, to inne góry to pagórki - muszę Cię jednak rozczarować... tak nie jest.
S. R.: - A nie sądzisz, że o charakterze gór decydują raczej wysokości względne, ekspozycje, wysokości ścian itd. Ilość hoteli ma tu mniej do rzeczy. Zresztą, to nie jest moje zdanie, tylko zaczerpnięte z jakiegoś przewodnika. Mogę się mylić - być może są jeszcze w Polsce inne góry podobne do Tatr.
Pablo: - Oczywiście że tak. Chodziło mi raczej o te pagórki - które są pagórkami raczej tylko dla miłośników Tatr - z reguły ludzi, dla których jedyne góry to Zakopane i Solina.
Albert: - Sic!!! No właśnie. Niewiele wiemy, niewiele widzieliśmy, ale mamy wiele pewności siebie w sprawach, w których się nie orientujemy...
M. J.: - No dobrze. Ja też chcę zachowania przyrody i różnych takich. I uważam, że powinno się chronić lasy przed wycięciem, wodę przed zanieczyszczeniem, ścieżki przed zabetonowaniem. Ale należy umożliwić ludziom obcowanie z przyrodą, a nie zakazywać wstępu. I należy budować także udogodnienia dla tych, którym kamping w odległości 2 dni marszu nie wystarcza. Nie wszędzie autostradę, owszem, ale gdzie mają być np. tereny narciarskie? W Tatrach nie, bo to jedyne góry. W Beskidach nie - patrz lament po zbudowaniu kolejki na Jaworzynę Krynicką. W Bieszczadach nie - patrz utrącenie wszystkich projektów budowy tam stacji narciarskiej. No to, kurde, gdzie?
PGA: - Czy chciał byś, aby przez środek Twojego podwórka ktoś zrobił ścieżkę i tą ścieżką przechodziłoby dziennie kilkaset osób? Nie tylko my jesteśmy na świecie - ale zbyt wiele osób chciałoby sobie pochodzić, gdzie chce. A wiesz, co jest najlepszą ochroną przyrody? Wcale nie jakieś tam parki narodowe, rezerwaty ścisłe czy tego typu rzeczy, gdzie nie można wchodzić. Najlepszą ochroną jest zachowanie dużych obszarów dzikiej przyrody (puszcze tropikalne, Syberia). Tam nie ma zakazów wstępu - ale póki te obszary będą rozlegle, póki nie będzie przez środek przebiegała autostrada, to nie będą potrzebne również żadne środki ochrony ich (z wyjątkiem bardziej ogólnych postanowień). Piękna przyroda daje człowiekowi wiele bardzo silnych wrażeń, ale również wymaga - wymaga przygotowania. Jeśli takie zdobędziesz, to będzie znaczyło, że możesz się wybrać tam, gdzie inni nie mogą... W przypadku narciarzy już pisałem - naprawdę zupełnie na poważnie: co przeszkadza, aby trochę nartostrad pobudować na hałdach i podobnych nieużytkach przemysłowych? A co do Jaworzyny - byłeś tam kiedyś? Może jak byś był, to byś stwierdził, że to, co tam powstało nie pasuje absolutnie do tej niezbyt dużej góry. Tak samo nie ma tam już miejsca na tych kilka nartostrad, które są w planie. Po wybudowaniu bodajże planowanych 8 nartostrad na Jaworzynie praktycznie nie zostanie żadne drzewo. I do czego dochodzimy? Do takiej większej hałdy, tyle że pochodzenia naturalnego...
P. G.: - Wracając do pierwszego listu w tej dyskusji - to prawda. Wojewoda zwrócił się z podobnym pismem do Rady Nadzorczej NFOŚiGW, która wytypowała Pana Byrcyna na swojego przedstawiciela w Radzie Nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu OŚ w Nowym Sączu. Zarzuty, jakie postawił Wojewoda to te, że Pan Byrcyn nie ma poparcia ze strony organizacji samorządowych oraz że toczy się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne zmierzające do odwołania go ze stanowiska. Rada NFOŚiGW zajęła negatywne stanowisko wobec listu Wojewody, tj. podtrzymała kandydaturę dyr. Byrcyna. W odpowiedzi stwierdziła też, iż nie są jej znane "wykroczenia" dyr. Byrcyna, które to mogłyby tę kandydaturę podważyć.
zebrał Paweł Grzegorz Angerman
Wróblewskiego 27/122
51-627 Wrocław
tel. 0-71/348-66-10
strona: www.t17.ds.pwr.wroc.pl/~pga
e-mail: PGA@technologist.com
"Gazeta Krakowska" z 8.1.99 podała, że obecny prezydent RP, Aleksander Kwaśniewski był w latach 88-91 prezesem PKOl (Polskiego Komitetu Olimpijskiego). Czyż można więc się dziwić, że jest on za urządzeniem Olimpiady Zimowej Zakopane 2006?
nadesłał Artur Zięba
Wałowa 30/7
33-100 Tarnów