Strona główna   Spis treści 

ZB nr 12(138)/99, 1-15.9.99
POLITYKA

EKOLOGIA W PROGRAMIE SLD

Miło mi poinformować, że nowo utworzona partia SLD, pracując nad swoim programem i nową strukturą, nie zapomina o aspektach ekologicznych.

Jako były poseł SLD, któremu zawsze bliskie były sprawy związane z ochroną środowiska (przypominam, że byłam inicjatorem utworzenia w byłej SdRP Frakcji Ekologicznej) zostałam zaproszona do prac w zespole zajmującym się tą problematyką. Jego koordynatorem jest poseł Czesław Śleziak (obecny przewodniczący sejmowej komisji ochrony środowiska). Zespół ten jest bardzo otwarty zarówno na propozycje programowe jak i ludzi chętnych do współpracy w tworzeniu nowych struktur. Wstępne założenia przewidują zarówno utworzenie platformy, forum, grupy czy jakiejś innej wspólnej płaszczyzny działania w kierunku ochrony środowiska (nazwa pozostaje do ustalenia) złożonej z członków SLD, jak również szerszego, otwartego forum ekologicznego, gdzie przynależność do SLD nie będzie konieczna.

Wiem, że wśród ekologów są ludzie o poglądach lewicowych, toteż, nawet jeżeli ktoś nie ma ochoty zostać formalnie członkiem SLD, nie powinien obecnie przegapić możliwości wpływu zarówno na kształt jak i program tej partii przynajmniej w tej części najbardziej nas interesującej. Trzeba tego pilnować tym bardziej, że partia ta cieszy się coraz większym poparciem społecznym i w następnej kadencji to, co obecnie zostanie zapisane w programie, może się stać programem partii rządzącej. Uważam, że w tej sytuacji nie powinno nam być obojętne kto i jak ten program będzie realizował.

Urszula Pająk
tel. 090-22-74-73
lub dom tel. 0-22/783-98-94 (po 18-tej)


początek strony

JAK WYGRYWAĆ NASZE RACJE?

Swego czasu, w artykule Gdzie wróg, gdzie przyjaciel? (publikowanym w ZB 6(108)/98 s.56) pisałam o potrzebie rozpoczęcia dyskusji na temat jednoczenia ruchu ekologicznego m.in. w celu posiadania naszej reprezentacji w parlamencie. Minęło to jakoś bez echa, nie chcę teraz wnikać w przyczyny, obecnie jednak, z uporem maniaka wracam do tej sprawy. Może w nieco innym kontekście, ale za to z kilku równocześnie, bardzo istotnych powodów:

  1. dla mnie samej niespodziewanie, w maju br. zostałam wiceprezesem Związku Stowarzyszeń Biura Wspierania Lobbingu Ekologicznego (jako przedstawiciel Stowarzyszenia Przyjazne Miasto),
  2. ostatnie doniesienia prasowe na temat ewentualnego wejścia Polski do UE powinny być bardzo niepokojące dla ekologów z tej racji, że rozwiązywanie problemów ekologicznych może być bardzo odsuwane w czasie ("Rzeczpospolita" z dn. bodajże 8.7.99.),
  3. nowo powstała partia SLD rozpoczęła prace zarówno nad swoją strukturą jak i programem, a że jest to jedna z największych sił politycznych i do tego w następnej kadencji może się okazać partią rządzącą, nie może nam być całkiem obojętne co na temat ochrony środowiska będzie w programie tej partii, ani kto personalnie będzie ten program realizował,
  4. wyścig do fotela prezydenckiego na następną kadencję już się praktycznie rozpoczyna, toteż powinniśmy dopilnować, aby przynajmniej najpoważniejsi kandydaci nie pomijali problematyki ochrony środowiska w swoich programach (oczywiście na tyle, na ile wynika to z konstytucyjnych uprawnień prezydenta).

Jako wiceprezes BWLE (mający doświadczenia parlamentarne) czuję się wręcz zobowiązana do uświadomienia wszystkich moich mniej doświadczonych kolegów jakie mamy możliwości wygrywania naszych racji.

Otóż mamy obecnie do wyboru:

Mówiąc krótko i konkretnie - mamy do wyboru: albo nadal występować w roli (lekceważonych z reguły) petentów, albo sami, poprzez swoich przedstawicieli, w parlamencie i rządzie, współdecydować o tym, jak dalej problemy ochrony środowiska i organizacje tym się zajmujące, będą traktowane.

Uwzględniając fakt, że wśród ekologów są ludzie o bardzo różnych poglądach i sympatiach politycznych, widzę całkiem realną możliwość "zazielenienia" programów wszystkich partii, a już z własnego doświadczenia wiem, że ekolodzy w parlamencie są w stanie dogadać się ponad podziałami politycznymi.

Przypominam, że w II kadencji Sejmu (wówczas, gdy i ja byłam posłem) istniał w parlamencie ponadpolityczny zespół posłów i senatorów - ekologów "Agenda 21", który być może oficjalnie, jako zespół nie za wiele zdziałał, ale jednak pomógł bardzo skutecznie w podejmowaniu różnych inicjatyw proekologicznych, bo "zieloni" posłowie i senatorowie znali się "jak łyse konie" i zarówno na forum plenarnym, jak i w różnych komisjach, bez względu na przynależność polityczną, w sprawach dotyczących ochrony środowiska, mówili jednym głosem. Chyba najdobitniejszym tego dowodem jest, najbardziej "zielona" w Europie, Konstytucja. Jest faktem, że ci, którzy w tamtej kadencji o ochronę środowiska walczyli najaktywniej, dzisiaj posłami w znacznej części nie są, ale kto powiedział, że nie mogą wrócić, albo, że nie mogą także wejść następni, być może jeszcze lepsi i skuteczniejsi?

Jest rzeczą niezwykle istotną, aby wśród naszych kandydatów do parlamentu znaleźli się ludzie rzeczywiście zdolni do bezkompromisowej walki, solidni, uczciwi i sprawdzeni, tacy, którzy by, z chwilą otrzymania swojego kawałeczka władzy, nie sprzeniewierzyli się swoim własnym dotychczasowym poglądom i wypracowanemu programowi (a różnie to, niestety, jak wiemy, bywa). W przypadku ekologów, muszą to być dodatkowo ludzie zdolni do porozumiewania się ponad podziałami politycznymi, mało tego, do skutecznego przekonywania parlamentarzystów ze swojej własnej partii do racji ekologów, co czasem bywa nawet trudniejsze niż przełamywanie uprzedzeń politycznych. Nie ma się co oszukiwać, ekologów raczej w najbliższym czasie za dużo w parlamencie nie będzie, trzeba więc rzeczywiście bardzo dbać o to, aby nasi kandydaci na listach wszystkich partii, z którymi zdecydują się iść do wyborów, byli najlepsi z możliwych, spełniający przynajmniej te warunki, o których piszę powyżej.

Myślę, że nt. jakości kandydatów będzie jeszcze czas podyskutować, teraz natomiast należy przede wszystkim myśleć o pracy programowej, bo chociaż obecnie zajmuje się tym chyba tylko SLD (z racji swych zmian polityczno-organizacyjnych), to jednak we wcale nieodległym czasie będą to robić wszystkie partie myślące o wyborach poważnie. Nie wolno nam "przegapić" momentu rozpoczynania prac programowych w żadnej z liczących się partii - do zespołów piszących takie programy wszyscy nie wejdziemy, ale wchodzić do nich powinni przede wszystkim ci, którzy serio myślą o kandydowaniu w następnych wyborach.

Oczywiście nie jest powiedziane, że nie możemy korzystać przy budowaniu programów preferowanych przez nas partii z programów już kiedyś przygotowywanych przez działaczy ekologicznych, jak np. program WKLE (Tzw. "żółte kartki" - propozycja programowa ustalona wstępnie na spotkaniu 8.5.97, a ostatecznie 11.5.97 i przedyskutowana z przedstawicielami Unii Wolności [w:] ZB 8(98)/97 s.63).

Właściwie dla ruchu ekologicznego byłoby najlepszym rozwiązaniem przeniesienie identycznych zapisów do programów wszystkich partii, bo w ten sposób, bez względu na to, kto będzie rządził, ekolodzy mieliby znacznie ułatwioną ich realizację, ale oczywiście nie wierzmy w cuda - polskie partie i ich liderzy programowi ani nam wszystkiego nie zapiszą ani tym bardziej nie zrealizują, bo zbyt wiele i zbyt kosztownych rzeczy jest w tym zakresie do zrobienia. Gdyby przypadkiem któraś z partii chciała nam zapisać i obiecywała zrealizować wszystko to, co jest do zrobienia w zakresie ochrony środowiska, to z czystym sumieniem możemy dać sobie z nią spokój - z pewnością nie będzie to partia, która patrzy realnie poprzez pryzmat polskiego budżetu, a raczej taka, która chce za wszelką cenę zdobywać poparcie możliwie największej części elektoratu, wiedząc (a może nawet nie?) że takich obietnic spełnić nie potrafi.

Kończąc ośmielam się wyrazić nadzieję, że tym razem, te moje rady i przemyślenia zostaną poważnie wzięte pod uwagę przez działaczy ekologicznych. Nie jest ważne jakie kto ma poglądy polityczne, jest ważne tylko to, na ile skutecznie potrafimy wygrywać nasze racje. Ja wiem, że niektóre działania w postaci pikiet, happeningów, czy innych form protestu, są niezwykle atrakcyjne i fascynujące, ale często już wręcz tragiczny stan środowiska wymaga, aby jeszcze do tego były skuteczne.

A żeby skuteczne były, niezbędne jest stworzenie porządnych podstaw prawnych, gwarantujących, że nasze petycje, żądania, czy chociażby tylko opinie, nie będą jedynie głosem wołającego na puszczy. Te właściwe podstawy prawne może nam stworzyć jedynie parlament. Czy bez naszego udziału możemy mieć takie prawo, jakiego oczekujemy? Na to pytanie odpowiedzmy już sobie sami.

Urszula Pająk
tel. 090-22-74-73
lub dom tel. 0-22/783-98-94 (po 18-tej)




ZB nr 12(138)/99, 1-15.9.99

Początek strony