Strona główna | Spis treści |
Kiedy mówi się o ekologii ludzie mają na myśli zazwyczaj "ochronę przyrody", tymczasem ekologia - biorąc rzecz dosłownie - jest nauką o naszym domu, środowisku w którym przyszło nam żyć. Przyroda od dawna w naszej części świata nie jest już środowiskiem naturalnym człowieka, nie mieszkamy bowiem w lesie czy na stepie, lecz we wsiach położonych wśród stworzonych ludzką ręką pól, a ostatnio głównie w miastach. To one są naszym środowiskiem i to ich ochroną powinniśmy się zajmować. Dotyczy to zarówno wymiaru materialnego, jak i kulturowego, a więc domów, ulic czy terenów zieleni, ale i społeczności lokalnych, wartości, którymi one żyją, dziedzicząc je po przodkach (czy poprzednikach) i przekazując przyszłym pokoleniom. Naszym obowiązkiem jest przekazanie im tego świata w stanie nie gorszym niż ten, jaki otrzymaliśmy, a naszą nagrodą za to nie tylko satysfakcja, ale i lepsza jakość życia. Tak jak istnieje ekosystem w przyrodzie, gdzie pewne zależności łączą ziemię, wody, powietrze, rośliny i zwierzęta w jedną całość, tak istnieje on i w świecie stworzonym przez człowieka, choć czasem sobie tego nie uświadamiamy, a jeszcze częściej forsując cząstkowe interesy kosztem reszty (społeczeństwa, cywilizacji i natury) doprowadzamy do zakłócenia naturalnych procesów, co na wielką skalę przydarza się w naszych czasach, powodując pewne zagubienie człowieka w społeczeństwie, a ludzkości w cywilizacji i naturze1). Jedność środowiska lokalnego podkreślam nie przypadkowo, o ochronie przyrody czy zabytków kultury mówi się dość dużo, ale na ogół ma się na myśli interwencje w sprawach konkretnych, bardziej znaczących pomników natury czy historii, nie dbając specjalnie o ich otoczenie. W Gdańsku klasycznymi przykładami mogą być zepsucie panoramy miasta nie pasującymi do niej wieżowcami (wieżowce przy Elbląskiej, akademik przy Podwalu Przedmiejskim, budynki Centromoru i Navimoru, hotel Hevelius czy "zieleniak") oraz zabudowa otuliny Parku Oruńskiego, której najnowsze "kwiatki" dosłownie wiszą nad nim, szpecąc go i osłabiając walory przyrodnicze i kulturowe. Na przeciwnym biegunie leży koncepcja całościowej ochrony zespołu architektoniczno- - urbanistycznego (a ja dodałbym - i przyrodniczego czy społecznego), czyli właśnie owego tytułowego "rezrerwatu". Pomysł nie jest wcale taki utopijny, coś podobnego widziałem np. we Lwowie, gdzie choć nie ma kasy na odnowę starówki - nie zabudowuje się jej przynajmniej pudełkami z żelaza, szkła i betonu, ponieważ wraz ze wzgórzem zamkowym jest pod całkowitą ochroną. Podobnie coraz częściej dzieje się w centrach historycznych miast zachodnich.
U nas Stare Miasto w praktyce przestało istnieć, a tzw. starówka (Główne Miasto) jest zbudowaną po wojnie atrapą. O ile w rejonie Długiej, Piwnej czy Mariackiej starano się jeszcze zachować pozory, odbudowując przynajmniej fasady historycznych kamieniczek, o tyle w rejonie Szerokiej a zwłaszcza Podwali Staromiejskich nikt o to specjalnie nie dbał. Nie znaczy to, że nie warto zadbać i o te tereny, zwłaszcza, że jest to tzw. atrakcja turystyczna. Mnie jednak bardziej w tym momencie interesują dzielnice a czasem osiedla bardziej poboczne, gdzie wiele ze starego miasta jeszcze pozostało, choć zabudowa jest tu przeważnie XIX / XX wieczna (bywają jednak cenne wyjątki) i z reguły w bardzo złym stanie, walą się lub są tu przeznaczone do rozbiórki całe kwartały domów, jak przy szpitalu w rejonie Łąkowej czy cała ulica Sandomierska na Oruni. Mówię o obrzeżach Starego i Głównego Miasta - Zamczysko, Osiek, tereny wokół i wewnątrz Stoczni Gdańskiej i Północnej, rejon Alei Zwycięstwa2) i bocznych od niej uliczek, dalej rejon dworca PKS - Gradowa Górka, zaplecze Urzędu Miasta (!) czy Biskupia Górka, Zaroślak - i dalej, Dolne Miasto, Olszynka, Orunia po obu stronach torów kolejowych, a z drugiej strony Nowy Port, Letnica, ba - i stara Oliwa, a nawet Wrzeszcz. Właściwie to wszystko, poza centrum Gdańska i po części Wrzeszcza, a zwłaszcza osiedlami - sypialniami typu Zaspy, Przymorza, (nowego) Chełma czy Moreny. W owych starych dzielnicach i osiedlach pełno malowniczych starych uliczek, które stwarzają poczucie ładu, kontrastujące z chaotyczną i rozproszoną zabudową nowoczesną; podwórek, na których może się toczyć życie sąsiedzkie; domków z własnym klimatem (np. żółto - czarno - czerwony szlaczek na wielu ceglanych kamieniczkach Oruni); zieleni, która nie tylko wypełnia je, tworząc specyficzny ekosystem, w który włączony jest i człowiek, ale też je otacza, oddzielając wyraźnie od innych mikroświatów. Brak tego nowym osiedlom, z ich nienaturalną wielkością, niekończącymi się blokami budowanymi nie na skalę człowieka, prawdziwymi monstrami - falowcami, w które upchnięto czasem dużą wioskę, czasem parutysięczne miasteczko, chociaż inaczej niż w nim - nie ma chyba szansy, by wszyscy się tu znali; do tego połamana i podeptana na ogół zieleń, niekończące się drogi przelotowe i parkowane wszędzie samochody, zwłaszcza przed miejscowymi "centrami kultury konsumpcyjnej", megasamami. Z takim miejscem zamieszkania nie umiałbym się identyfikować, to może być gdziekolwiek. Na szczęście mieszkam gdzie indziej, już sama nazwa ulicy - Stare Domki - mówi za siebie. I chciałbym, żeby ten świat przetrwał, ba - by wskazywał drogę naprawy tamtemu.
Co można zrobić by zahamować jego rozpad? Mógłbym mówić o wielu sprawach, choćby o przeznaczeniu pieniędzy na remont domów, których może nie zobaczą turyści z okazji 1000 - lecia Gdańska, na które pomstowali mieszkańcy Polskiego Haka, kiedy go zwiedzałem - to niby tylko za Motławą, ale odkąd utonął prom to niemal koniec świata, a przecież kto wie, może i tu mogliby turyści znaleźć prawdziwe zabytki, gdyby je tylko wyremontować i zareklamować. A przecież w tych domach żyją ludzie (!) i jeśli rozpadną się one do końca trzeba będzie zbudować nowe domy, nie wiedzieć czemu nie tu a na Morenie czy Niedźwiedniku, kosztem lasów i pól, a i mnóstwa kasy, bo teren nieuzbrojony i nierówny. Albo o ograniczeniu ruchu kołowego, zwłaszcza dla osób z zewnątrz, które w godzinach szczytu lub z powodu zablokowania innych tras robią sobie "obwodnice" przez stare uliczki, powodując hałas i drgania, co nie tylko zakłóca spokój starszych często mieszkańców, ale i uszkadza nieremontowane domy. Albo o wsłuchiwanie się w głosy protestu mieszkańców, którzy nie chcą mieć pod oknami zbiorników z ropą, wysypiska śmieci, wielkiej hurtowni czy parkingu, zanim wyjdą na ulice, czy zaczną blokować budowę. Ale tak na prawdę jedynym rozwiązaniem jest chyba stworzenie samorządu lokalnego - nie lipnego, pozbawionego kasy i uzależnionego od narzucanego przez rząd prawa, istniejącego tylko w skali miasta, co sprawia, że w niemal półmilionowym Gdańsku władza jest bardziej oddalona od spraw konkretnych ludzi i wspólnot niż w planowanych powiatach, lecz samorządu rzeczywistego, posiadającego własny budżet i prawo decydowania o swoich prawach, działającego w skali dzielnicy czy osiedla. Jeśli zaś opór władz uczyni to niemożliwym - organizowanie się w sposób nieoficjalny w komitety mieszkańców, które stałym uprzykrzaniem życia "samorządowym" urzędnikom zmuszą ich do liczenia się z wolą mieszkańców a przy okazji zintegrują wspólnotę lokalną, uświadamiając jej przy tym walory i konieczność obrony swojego mikroświata.
Janusz P. Waluszko
Przypisy:
Nota bene: puszczenie ruchu kołowego - i ewentualnie kolejowego - nie przez środek, a po obwodzie starego miasta (Opływ Motławy, Martwa Wisła) i ustawienie jezdni nad czy pod koleją po jego ominięciu umożliwiłoby odciążenie Wielkiej Alei od ruchu kołowego, pozostawiając ją pieszym i rowerzystom (a Trakt Konny do wyłącznego użytku dla karetek pogotowia, Akademii Medycznej itp.), jednocześnie usprawniając komunikację, która dziś nie mieści się na Alei, a omija ciasną u początku (rejon placu Solidarności) ul. Marynarki Polskiej.
Viola Olender za korektę.
Agnieszka Gaweł (szczególnie!) oraz Jarek Prasoł, Kasia Małoszuk, Dominik Zawadzki, Przemek Miller i ich holenderska koleżanka za prace biurowe.
Agnieszka Misiak i Daniel Barucha za WWW.
Kaj, Agnieszka Siekiera i Jolanta za adresy.
Włodek Rylski za reklamy.
Andrzej Mróz za kolportaż.
Rafał Kosno i Basia za przepisywanie
Marek i Lila za prezentację ZB w Pradze.
Red. Koper i red. Krystyna Bonenberg za pomoc na Targach EcoLife.
Kuba Wygnański, Gosia i Skaman za pomoc na FIPie.
Piotr Bein i St. Heller za cierpliwość.
Andrzej Żwawa