Strona główna | Spis treści |
Po długotrwałej debacie postanowiono przewieźć wieżę na ląd, pociąć i odzyskać możliwie dużą ilość materiałów. Zajęła się tym Det Norske Veritas - ogromna międzynarodowa firma działająca na polu transportu morskiego. Brent Spar została przetransportowana na brzeg i pocięta, a jej poszczególne elementy wykorzystano przy budowie nabrzeża w pobliżu Stavanger, w południowo-zachodniej Norwegii. Obniżyło to koszty budowy kai o 50%.
Podczas czwartkowej (2.9.99) konferencji, Shell pochwalił się, że ogółem odzyskano 73% materiałów i - choć zakładano pierwotnie recykling 82%, i tak można uznać uzyskany wynik za sukces. Cała operacja kosztowała Shella ok. 41 mln funtów, ale szefowie firmy są zadowoleni i podkreślają, że zostawili fiord, w którym rozmontowywano Brent Spar w takim samym stanie, w jakim go zastali.
Inny gigant operujący na Morzu Północnym - Statoil - wykorzystał doświadczenia konkurenta i od 1996 r., kiedy to postawiono najwyższą na świecie platformę - Sleipner, przestał budować tego typu urządzenia. Norweska firma przestawiła się na pływające platformy, które mają mniejszą pojemność, wyglądają jednak jak olbrzymie statki, w związku z czym można je dowolnie przemieszczać (kiedy skończy się ropa na Morzu Północnym, jest jeszcze Morze Białe, szelf kontynentalny Afryki itd. - takie pływające platformy to z ekonomicznego punktu widzenia firmy - świetny pomysł).
Pozostał jednak problem istniejących już instalacji. Zapytany o nie, w lipcu tego roku Bjorn Bekken - odpowiedzialny za sprawy środowiskowe w Statoil - nie potrafił udzielić nam konkretnej odpowiedzi. Ostatnio jednak Statoil ogłosił, że planuje się użycie istniejących już platform do produkcji energii z wykorzystaniem siły wiatru i prądów morskich. Oczywiście, kiedy skończy się ropa...
W wywiadzie dla fachowego pisma "Energia" Bjorn Bekken podkreślał zwłaszcza potencjalne możliwości tkwiące w energii prądów morskich. Statoil, jako jedna z najlepszych firm pod względem budowy instalacji podwodnych, powinna jak najwcześniej zainwestować w tę sferę energetyki, by uzyskać duże możliwość eksportu energii. Oczywiście, kiedy skończy się ropa...
I tak producenci paliw płynnych przyczyniają się do dojrzewania idei zrównoważonego rozwoju.
Izabela Kołacz
e-mail: Ikolacz@hotmail.com
Gdzieś w trasie
Kalifornijski przemysł ropy naftowej funkcjonuje doskonale wykorzystując wszystkie luki w prawie, wdzierając się w Amazonię i mydląc oczy konsumentów poprzez reklamy. Jednak ów przemysł ponosi spore straty z powodu pożarów w rafineriach (nie mówiąc już o stratach dla środowiska, czym pewnie się wielcy szefowie nie przejmują). Pożary w rafineriach powodują znaczne opóźnienia w dostarczaniu ropy i wiążą się z kosztami remontów, nowych inspekcji, niekorzystnymi nagłośnieniami w prasie, leczeniem poszkodowanych, odszkodowaniami rożnego rodzaju. Poza tym każdy pożar powoduje utratę części "przygotowanej" już ropy naftowej, a o nią coraz trudniej, bo zasobów ubywa a opozycja ekologiczna rośnie. Zaraz po pożarach podnoszą się ceny np. benzyny. Korporacje próbują w ten sposób wyciągnąć od ludzi pieniądze na pokrycie swoich niedopatrzeń czy błędów. Kierowcom to się nie podoba i powstaje kolejny problem zamydlania oczu. Ostatnio było sporo pożarów w rafineriach prowadzonych przez rożne korporacje. Spowodowało to podwyżkę cen benzyny na różnego rodzaju stacjach. Szczęściem dla kierowców, taki stan nie może utrzymać się długo, bo lojalność w tak grubym biznesie ma krótkie nogi. Trudno powiedzieć czy jest jakiekolwiek niezbyt kosztowne rozwiązanie na zapobieganie pożarom. Tylko w tym roku było kilka dużych pożarów w kalifornijskich rafineriach. W rafinerii Mobil (Torrance) pożar wybuchł 28.7. przynosząc duże straty i obniżkę produkcji. W lutym ogromny pożar w Unocal 76 (to ta sama korporacja, która współpracuje z militarnym reżimem na Birmie) mający skutki po dzień dzisiejszy. Chevron miał wielki pożar w marcu i teraz sprzedają tylko 70% tego co poprzednio. Chevron spowodował spore zniszczenie środowiska w Kalifornii, ale został zmuszony do też nie małych odszkodowań. Obecnie Chevron ma w TV reklamy, że to oni sfinansowali tyle nowych miejsc dla rozwoju ptaków i drapieżników (a że nie dobrowolnie to nie pokazują). Pożary w rafineriach przynoszą straty w przyrodzie i szkodzą zdrowiu ludzi. Jeśli pożar zaszkodzi człowiekowi, ale nie aż tak żeby go niemal zabić, to rafinerie uchodzą z minimalnymi odszkodowaniami. Na zakończenie można dodać, że kalifornijskie prawo w tej dziedzinie należy do najbardziej radykalnych (!).
Przemysław Sobański
Indianie Navajo (w języku "Dineh" czyli "ludzie") podzielili XIX-stowieczny los innych plemion zostając usunięci ze swych pierwotnych terenów do rezerwatów w Nevadzie (stan sąsiadujący z Kalifornią). Navajo nie mieli takiego "szczęścia" jak te plemiona, które założyły dochodowe kasyna. Czego ówczesny rząd USA nie wiedział, to fakt, że na terenach rezerwatu Navajo znajdują się ogromne złoża węgla i uranu. Odkrycie tych minerałów przyniosło w drugiej połowie XX w. kolejną falę przemieszczania Navajo i zatruwania środowiska naturalnego rezerwatów. Proces ten trwa do teraz. Indian nie pyta się o zdanie, tylko wręcza się im nakazy przesiedlenia. Rząd oferuje pomoc w przesiedleniu, jednak spora cześć Navajo odmawia opuszczenia swoich terenów. Mają do tego prawo jak każdy obywatel USA. Niestety rząd nie respektuje tego prawa. Wysiedlono już 12 000 Indian. 25% wysiedlonych wymarła z powodu nieprzystosowania do nowych warunków. Clinton właśnie podpisał werdykt mówiący, że wszyscy Navajo mają być przesiedleni z terenów węglowych do lutego przyszłego roku. Tymczasem pojęcie "przesiedlenie" nawet nie istnieje w słownictwie Dineh.
Energia pozyskiwana z terytorium Navajo trafia do Los Angeles i do Las Vegas. Action Resource Center, Social Environmental Entrepreneurs i Polish American Environmental Aliance tworzą koalicję prowadzącą kampanię dla zastopowania wydobycia węgla na terenach rezerwatów Navajo.
Firma wydobywająca węgiel z Black Mesa (część rezerwatu Navajo) to Peaboy. W ciągu ostatnich 25 lat Peaboy wprowadziła do powietrza ponad milion ton zanieczyszczeń (40 000 ton rocznie). Jest to jeden z najbardziej negatywnych wskaźników na kontynencie północnoamerykańskim. Specjalne poziome linie przesyłu węgla, które zresztą zużywają mnóstwo wody, ciągną się 273 mile z Black Mesa do Mohave Generating Station (MGS) gdzie pozyskuje się energię. 50% MGS przynależy do elektrowni Edison a 20% do Departamentu Wody w Los Angeles (LADWP). LADWP pozyskuje swoją energię w 56% z węgla w tym 9% z MGS. Edison, który przez najbliższe 2 lata będzie monopolistą w południowej Kalifornii nie chciał ujawnić żadnych szczegółów nt. MGS. Szacuje się, że 30% elektryczności Edisona pochodzi z MGS. Obie firmy są pod obstrzałem kampanii na rzecz Indian Navajo, która na dniach przybierze większe tempo. Edison inaczej niż elektryczni monopoliści w innych stanach nie chce słyszeć o alternatywnym pozyskiwaniu energii ani o dialogu z zielonymi i obrońcami praw człowieka. W połowie r. 2002 monopoliści tego typu stracą swoje przywileje. LADWP udziela informacji i ostatnio nawet przychylił się do spotkania z przedstawicielami koalicji na rzecz Navajo.
Osobiście nie pojmuję jak to możliwe, żeby w USA obecnie traktowano jakąkolwiek społeczność jak przedmiot, który można przemieszczać kiedy się chce. Niestety takie przypadki mają miejsce także w innych stanach.
Przemysław Sobański
PO BOX 21128 Long Beach
CA 90801 USA
e-mail: bobi2000@hotmail.com
Od końca lipca tego roku panuje w Pacyfiku niższa temperatura niż zwykle. Dyrektor Ekwadorskiego Krajowego Instytutu Rybołówstwa, Franklin Ormaza mówi, że temperatura jest niższa tylko o 6 stopni, ale wystarcza to do katastrofy dla niektórych mieszkańców wody. Z powodu zimniejszej temperatury Pacyfiku, zginęło na wodach Ekwadoru setki żółwi morskich. Wśród zabitych zmianą temperatury są żółwie morskie z gatunku Olive Ridley. Olive ważą ok. 47 kg i zaliczane są do kategorii najmniejszych żółwi morskich. Olive są w Czerwonej księdze USA (w Ekwadorze jak zwykle prawa są mniej surowe). Od końca lipca do początków września, na plażach w Ekwadorze, znaleziono 360 zdechłych żółwi morskich, większość z nich to Olive. F. Ormaza twierdzi, że jest oczywiste, iż przyczyną śmierci żółwi było obniżenie temperatury Pacyfiku. Franklin przestrzega ludzi, aby chwilowo powstrzymali się od jedzenia żółwi morskich, bo prawdopodobnie mogą one spowodować powikłania też u ludzi. Nienormalne obniżenie temperatury Pacyfiku (mające miejsce i teraz) to La Nina. Można przypomnieć, ze w ubiegłym roku Ekwador nawiedziły nieszczęścia spowodowane nienormalnym ociepleniem Pacyfiku - El Nino.
Przemysław Sobański