Strona główna |
Nie należę do katastrofistów, których nigdy nam nie brakowało.
Gdzie się nie obrócę, wszędzie tylko słyszę głosy nowych przepowiadaczy przyszłości. I te ich hasła: "Jakość środowiska pogarsza się w tempie nie mającym dotąd precedensu". Wszyscy oni starają się przekonać mnie o konieczności oszczędzania energii, tzn. chcą mnie zmusić do siedzenia pod jakimś wiatrakiem i dmuchania w jego skrzydełka. Zależy im także na pogodzeniu mnie z pewną wredną Hiszpanką, bo "żyjemy całkowicie zależni od Ziemi i jedni od drugich". Chcą też wyrzucić na śmieci (z którymi podobno też mają kolosalne problemy) nowe gatunki pestycydów, samoloty supersoniczne, elektrownie atomowe, nowe masy plastyczne. Cóż za oczywiste bzdury!
Jeszcze inny futurysta uświadamia mnie, że przez nadmierną eksploatację dna oceanów i dżungli zmierzamy do zagłady. Ględzą przy tym o jakichś dziurach w niebie, widzieliście kiedyś dziurawe niebo? Jacy oni biedni i naiwni. Nawet nie przypuszczają, że to wszystko pestka, no-problem, bo nasz wspaniały minister ochrony środowiska ma w zapasie, ukrytą tymczasowo ze względów bezpieczeństwa, jeszcze jedną, a może nawet dwie takie planety jak Ziemia. I w każdej chwili możemy się na nie przeprowadzić.
Pacysia