Strona główna 

ZB nr 8-9(14-15), sierpień-wrzesień `90

KIERUNKI ROZWIĄZANIA PROBLEMU OCHRONY ŚRODOWISKA NA ŚLĄSKU

Tytułowy problem można rozwiązać na dwa sposoby:

  1. Wydając prawdopodobnie setki bilionów złotych na zamontowanie w każdym zakładzie urządzeń oczyszczających. Kosztów takiego przedsięwzięcia polska gospodarka w tej chwili nie wytrzyma.
  2. Zamykając lub ograniczając produkcję w przedsiębiorstwach - trucicielach.

Wybór drugiej strategii jest o tyle nęcący, że byłaby ona jednym z elementów restrukturyzacji gospodarki. Co więcej - mapa trucicieli pokrywa się w dużym stopniu z mapą przedsiębiorstw najmniej efektywnych, energo- i materiałochłonnych, przedsiębiorstw przemysłu wydobywczego, energetycznego i ciężkiego. A w naszym regionie stopień tego pokrywania się jest szczególnie duży i nie podlega chyba wątpliwości.

Zmniejszenie emisji trujących substancji na Śląsku jest więc uzależnione od przeprowadzenia restrukturyzacji gospodarki, według kierunków już od dawna postulowanych.

Powodzenie restrukturyzacji jest uzależnione od obniżenia energo- i materiałochłonności całej gospodarki, oraz od stworzenia narodowych specjalności eksportowych w "nieciężkoprzemysłowych" segmentach gospodarki. A to dlatego, że w obecnym układzie produkcja przemysłu wydobywczego, energetycznego i ciężkiego jest niezbędna dla zaspokojenia potrzeb eksportu i nadmiernego zapotrzebowania gospodarki na energię i surowce. Możliwości obniżenia zużycia są ogromne. Tak np. Stanisław Albinowski ocenia, iż - w przeliczeniu na węgiel kamienny - nadmierne zużycie energii wynosi w Polsce 122 mln ton, tj. 60% wydobycia. Fakty dotyczące nadmiernego zużycia czynników produkcji i ogromnego marnotrawstwa w całej gospodarce są powszechnie znane.

Nadmierne zużycie powoduje, iż dla zaspokojenia popytu konieczne jest podtrzymywanie produkcji w nieefektywnych kopalniach, hutach i elektrowniach, oraz forsowanie produkcji i wydobycia w coraz trudniejszych warunkach. Skupione na Śląsku przemysły wstępnych faz przetwarzania już dawno weszły w strefę malejących przychodów krańcowych - tzn. każda nowa inwestycja przynosi tam coraz mniejszy przyrost produkcji. Prowadzi to narastania kręgu "produkcji dla produkcji", jest jedną z przyczyn inflacji i nierównowagi (duża i rosnąca część potencjału produkcyjnego i środków inwestycyjnych jest skoncentrowana w przemysłach, które nie przyczyniają się do przyrostu produkcji towarów rynkowych, ale mimo to zatrudnionym tam ludziom trzeba płacić i to ciężkie pieniądze).

Można więc powiedzieć, że przyczyna dominacji zanieczyszczającego środowisko i nieefektywnego przemysłu wstępnych faz przetwarzania leży poza Śląskiem. To, na co zwykle zwraca się uwagę (dominacja tzw. "lobby przemysłu ciężkiego") jest oczywiście ważne, ale wtórne wobec nadmiernego popytu na surowce i energię. Grupa nacisku skupiona wokół przemysłu wydobywczego, energetycznego, i ciężkiego nie byłaby tak silna, gdyby nie nadmierny popyt. Dopóki ten występuje, jej pozycja jest niezagrożona.

Nadmierny popyt każe spojrzeć inaczej na problem wysokich płac górników. Są one - po pierwsze - wysokie tylko w skali polskiej. Porównajmy je na przykład z płacami w RFN, z której tak silnie oddziałuje na nas region tzw: "efekt demonstracji". Po drugie - śrubowanie wynagrodzeń jest konieczne, aby znaleźć chętnych do pracy. Dopiero po wyeliminowaniu nadmiernego popytu będzie można pomyśleć o cofaniu przywilejów dla górników. I o trwale wysokich wynagrodzeniach dla inteligencji i sfery usług. Należy podkreślić, że obecnie występująca bariera popytu na węgiel jest nietrwała. Jest ona wywołana przez gwałtowny spadek produkcji i utrzyma się tylko tak długo, jak długo nie nastąpi ożywienie produkcji. A utrzymywanie bariery popytu kosztem głębokiej recesji przypomina przecież pchanie się z deszczu pod rynnę!

Widać więc, że śląski węzeł sprzeczności (nie tylko ekologicznych), można rozplątać tylko wtedy, gdy "Gorole" poradzą sobie z "Polnische Wirthschaft". Tylko wtedy przestaną nas nękać wyśrubowanymi planami wydobycia, czy ich złagodzoną formą - apelami o pracę w wolne soboty. Tylko wtedy Śląsk przestanie być kolonią wewnętrzną, której przemysł kształtowany jest zgodnie z potrzebami nieefektywnej gospodarki reszty Polski. W takich warunkach na Śląsku musiały ukształtować się patologiczne struktury gospodarcze i społeczne. To nie Ślązaków należy winić za ich powstanie. Śląski problem ekologiczny przekształcił się więc nam w problem restrukturyzacji całej gospodarki polskiej, oraz w nieodłącznie z nim związany problem obniżenia zużycia czynników produkcji. Decyzje co do tego muszą zapaść poza Śląskiem. I taki postulat Śląsk musi przed wszystkim wysunąć wobec reszty kraju.

Kierunki, tempo, metody i formy restrukturyzacji gospodarki polskiej i zwiększenia jej efektywności to kwestia na tyle ważna, że warto ją omówić w oddzielnym opracowaniu. Tutaj zasygnalizuję tylko jeden aspekt, bezpośrednio związany ze Śląskiem. Otóż, restrukturyzacja gospodarki polskiej i obniżenie nadmiernego zużycia czynników produkcji spowoduje co prawda - w ostatniej instancji - złagodzenie górnośląskich problemów ekologicznych, ale równocześnie doprowadzi do upadku cały dotychczasowy dominujący układ ekonomiczny, kręcący się wokół górnictwa, hutnictwa i przemysłu ciężkiego. Tylko część uratuje się poprzez modernizację. Należy się liczyć z tym, że setki tysięcy ludzi straci pracę, że załamią się kariery życiowe, że wielu straci źródła utrzymania i poczucie stabilizacji. Szykuje się więc nam bardzo delikatny problem społeczny i polityczny. Bezrobotni mogą się przecież stać bazą społeczną jakiegoś autorytarnego ruchu politycznego. Mogą również masowo odwrócić się od polskości i życzliwie spoglądać na zjednoczone Niemcy! I w pewnym momencie możemy się obudzić z silną mniejszością niemiecką (vide Opolszczyzna).

W tej chwili niesposób podać rozwiązania. Konieczne są wszechstronne - ekonomiczne, politologiczne, socjologiczne - badania naukowe, studia, analizy i ekspertyzy. Ograniczę się tylko do paru haseł wywoławczych:

  1. Należy tworzyć alternatywne miejsca pracy, zwłaszcza dla młodszego pokolenia. Powinny być to jednak miejsca pracy tworzone nie przypadkowo, ale w ramach spójnej strategii budowania nowego (lub gruntownego modernizowania starego) przemysłu na Śląsku.
  2. Należy unikać propagandy skierowanej przeciwko wielkoprzemysłowej klasie robotniczej. Została ona - nie ze swojej winy, ale z winy decydentów - wmontowana w patologiczny układ strukturalny. W toku jego zmieniania konieczne jest - oczywiście na ile to jest możliwe - uwzględnianie interesów robotników.
    Np. część środków uzyskanych dzięki zmniejszeniu nadmiernego zużycia czynników produkcji można by przeznaczyć na fundusz przekwalifikowania.
    Odnosić się z szacunkiem do tych, którzy całe życie przepracowali na szeregowych stanowiskach w górnictwie i hutnictwie. Żadnego np. odbierania odznaczeń. To idiotyzm i kuszenie licha!
  3. Cały proces przekształceń powiniem być wyjaśniony mieszkańcom Śląska. Nie unikać mówienia najgorszej prawdy!
  4. Konieczny będzie interwencjonizm państwa i organów samorządu. Jego skala będzie - w związku z zależnościami techniczno - bilansowymi i społecznymi pozostawionymi przez system nakazowy - o wiele większa niż na Zachodzie przy prowadzeniu tzw. "polityki przemysłowej".
  5. Tam, gdzie jest to możliwe, należy zdawać się nie na decyzje podejmowane centralnie, w Warszawie czy Katowicach, ale na decyzje organów regionalnego śląskiego samorządu, samorządów przedsiębiorstw, miejskich, lokalnych itd. No i na rynek.

Adrian Cybula




nr 8-9(14-15), sierpień-wrzesień `90

Początek strony