Strona główna 

ZB nr 8-9(14-15), sierpień-wrzesień `90

NIE MA AFERY PESTYCYDOWEJ

Na posiedzeniu sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, która poświęcona była wpływowi chemizacji rolnictwa na ekosystemy rolnicze i odbyła się 20 czerwca br., dyrektor Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu oświadczył, że nie ma w Polsce problemu pestycydów - co jest oczywiście zgodne z prawdą. Nie ma problemu, gdyż zgodnie z danymi podanymi w ONZ-owskim Raporcie, w Polsce niedopuszczonych do stosowania jest tylko 6 substancji chemicznych (DDT, azbest, formaldehyd, rtęć, deldrin i octan fenylortęciawy), a dwie inne objęte są restrykcjami (toksafen, lindan). Wszystkie inne trucizny w majestacie prawa można pakować w co się da i ile się da.

Szczegóły afery pestycydowej, które przedstawiła Komisji i zaproszonym ekspertom Jolanta Pawlak - szefowa Społecznego Instytutu Ekologicznego, wprawiły wszystkich niepoinformowanych w osłupienie. Fakty, które podała nasza koleżanka zostały potwierdzone przez ekspertów GREENPEACE zaproszonych przez nią na posiedzenie.

Z dokumentów, jakie posiada SIE wynika, że na liście środków chemicznych dopuszczonych do stosowania i obrotu handlowego przez Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (1990 r.) znajduje się około 50 trucizn, które wg Międzynarodowego Rejestru ONZ-u są zakazane lub objęte ostrymi restrykcjami w innych państwach.

Zaprzeczył temu dyrektor Instytutu Ochrony Roślin, ponieważ to jego firma rejestruje i dopuszcza do obrotu handlowego oraz bada wszystkie środki chemiczne stosowane w polskim rolnictwie, oczywiście na podstawie informacji uzyskanych od producenta.

Paradoks polega na tym, że nie mamy nawet norm na dopuszczalną zawartość pestycydów w produktach żywnościowych. Ministerstwo Zdrowia nie wydało do tej pory właściwego rozporządzenia do ustawy z 1970 r., a Państwowy Zakład Higieny opiera się przy sprawdzaniu zagranicznych preparatów na polskich normach! Zaś instrukcje stosowania pestycydów opracowują Instytut Ochrony Roślin w Poznaniu i Instytut Sadownictwa i Warzywnictwa w Skierniewicach.

Tak liberalny system oceny środków chemicznych często sprowadzanych z zagranicy otwiera ogromne możliwości zbytu w Polsce środków chemicznych zakazanych lub objętych bardzo ścisłymi przepisami i wymogami stosowania na Zachodzie (są one dopuszczone do stosowania wyłącznie przez wyspecjalizowane firmy dysponujące odpowiednim sprzętem). Czy nasze służby rolne i rolnicy indywidualni są w stanie sprostać takim wymogom?

Forsowany przez Ministerstwo Rolnictwa, Radę Krajową "S" RI i PSL-e program chemizacji rolnictwa (intensyfikacja produkcji) gwarantuje chemicznym koncernom zbyt na swoje często podejrzanej jakości - produkty w Polsce. Świadczy o tym lista zamówionych na Zachodzie środków chemicznych, na której znajdują się takie preparaty jak np: Lindan (zakazany w 10 państwach - należący do tej samej grupy co DDT), Gallant, Recer, Counter, X-Pand, oraz Dithane i Systhane (wycofane w USA), Bladex, Lannate, Owadofos, Marshal. Lasso (obłożone ostrymi restrykcjami w USA), Thiodan (zakazany w 3 państwach i obłożony restrykcjami w 11), Santar (zakazany w 6 państwach, uznany za rakotwórczy w USA), Temik (ostre restrykcje w 8 państwach, w 1 zakazany) i Metabrom (ostre restrykcje w 3 państwach, Basagran (wycofany w USA a zakazany w Kaliforni ze względu na działanie rakotwórcze).

Nawet jeżeli przyjąć to co mówi doc. Ludwicki - toksykolog z PZH, że zastrzeżenia EPA (Agencji Ochrony Środowiska USA) są przesadzone, to trzeba sobie zdawać sprawę, że na liście środków dopuszczonych w Polsce znajduje się aż kilkanaście uznanych przez EPA za rakotwórcze.

Póki co, będziemy truci "za darmo", bo darowanemu koniowi, a tym bardziej z Zachodu, nie zagląda się w zęby, a producenci, którzy nie mogą opchnąć swojego towaru w cywilizowanym świecie, odbijają sobie straty na naszym niewybrednym rynku za 60 mln $, które zapłaci EWG.

Społeczny Instytut Ekologiczny




nr 8-9(14-15), sierpień-wrzesień `90

Początek strony