Strona główna   Spis treści 

ZB nr 14(140)/99, 1-15.10.99
LASY

CO DALEJ Z LASAMI GOSPODARCZYMI
CZYLI PRZYCZYNEK DO PRZYCZYNKÓW ST. ZUBKA

Zbliżenie Polski do politycznych i ekonomicznych struktur zachodnich przyniosło ze sobą szereg inicjatyw finansowych, polegających na udzieleniu naszemu krajowi pożyczek. Jedną z nich był kredyt na rzecz ochrony środowiska. Ta ekonomiczna inwestycja o ładnie brzmiącej nazwie miała na celu doinwestowanie szeregu działań niekoniecznie związanych z ochroną środowiska naturalnego, a częściej z jego eksploatacją. Spłata powyższego kredytu miała być dokonywana ze środków uzyskanych ze sprzedaży drzew. Dzięki temu już w 1992 r. nastąpił nagły wzrost pozysku drewna z lasów państwowych. W l. 1992-1994 wycinki drzew zwiększono o 15%. Jeszcze większego skoku procentowego dokonano w l. 1995-1997. W tym też roku w wyniku trzebienia lasów uzyskano 20 mln m3 drewna, przy jednoczesnym współczynniku poboru z hektara równym 3,7 m3. W wymiarze finansowym wzrost wpływów ze sprzedaży drewna od r. 1993 wzrósł trzykrotnie do 800 mln $ w r. 1997. Dalsze plany Lasów Państwowych przewidywały wzrost wycięć w l. 1998-2003 o kolejne 25%, do wielkości 25 mln m3 drzewa rocznie. Ten niszczycielski postęp zatrzymały wydarzenia w lipcu '97, czyli katastrofalna powódź. Nawiasem mówiąc pierwsza spośród całego szeregu następujących po sobie mniejszych i większych powodzi, z którymi mamy do czynienia już każdej wiosny i lata.

JESZCZE WIĘCEJ STATYSTYKI

Będzie w tym miejscu jak najbardziej przydatne, ponieważ Lasy Państwowe starają się z niej uczynić główny oręż w odpieraniu zarzutów traktujących o trzebieniu lasów jako generalnej przyczynie powodzi.

Za argument ma m.in. służyć projekt wzrostu zalesienia kraju do 2020 i 2050 r., do poziomów kolejno 30 i 33%.

Inny argument to dane wskazujące na wspaniałą kondycję lasów państwowych stanowiących przypomnę 78% lasów w Polsce.

Danym owym można się jednak przyjrzeć bliżej i niekoniecznie w sposób wybiórczy, by dopasować cyfry do postawionej sobie tezy. Za oparcie niech posłużą dane Lasów Państwowych, głównie z raportu o stanie lasów z 1997 r.

Lasy Państwowe w opracowaniach tych podały szereg danych liczbowych uwypuklających dynamiczność rozwoju lasów gospodarczych. Posłużono się m.in. wybranymi danymi:

Innymi słowy świadczyć ma o tym, że aż połowa rocznego przyrostu pozostaje w lesie. Komentując te dane należałoby przedstawić kwestię potencjału leśnego, jaki Lasy Państwowe odziedziczyły po masowych zalesieniach kraju dokonywanych po II wojnie światowej (będącymi imponującymi pod kątem rozmiaru w porównaniu do planowanego zalesienia do 2020 r.)

W pierwszych dziesięcioleciach po wojnie lesistość kraju wzrosła niemal dwukrotnie. Nie należy mieć jednak złudzeń co do celu tych działań. Nie miały one służyć przyrodzie, lecz człowiekowi. Stąd obsadzenia w zdecydowanej większości były monokulturowe (sosna, świerk) gatunkami drzew, które dają najlepsze przyrosty.

Obecny poziom zasobności lasów w drewno jak i przyrost grubizny są właśnie wynikiem masowych obsadzeń dokonywanych 40-50 lat temu. Drzewa te obecnie znajdują się w wieku najlepszego przyrostu, co dodatkowo kulminuje efekt zasobności, zważywszy, że stanowią one niemal połowę polskich lasów.

Fakt ten ma także wpływ na inną liczbę-argument, czyli średni wiek drzewostanu. Bo z pewnością nie poprawiają go nierzadkie trzebieże starodrzewi.

Z drugiej strony, jeżeli weźmiemy powierzchnię lasów dających największe przyrosty oraz fakt, że to one są najbardziej eksploatowane (w skali 1,5% rocznie na r. 1997, z każdym następnym rokiem procent ten będzie się arytmetycznie zwiększał) - oraz dotychczasowe plany pozysku drewna do r. 2003 - okaże się, że mimo planowanego wzrostu zalesienia kraju, zasobność lasu będzie wzrastać jedynie do ok. 2020 r., kiedy osiągnie wartość ok. 1700 tys. m3. Następnie zaś zasobność ta zacznie gwałtownie spadać, w r. 2040 osiągając wartość nie większą aniżeli 1200 m3. Spowodowane to będzie maksymalną eksploatacją drzewostanów, przynoszących największe przyrosty i zasobność. Tą niewesołą statystykę podkreśla fakt, że działoby się to przy jednoczesnym zwiększaniu zalesienia, co wskazywałoby z kolei na spore przerzedzenie lasu na jednym hektarze.

W podobny sposób zmniejszyłby się przyrost roczny zasobów z 52 mln3 w 1997 r. do ok. 26-30 mln3 ok. r. 2020*). Wówczas Lasy Państwowe nie mogłyby już się pochwalić tym, że wycina się niecałą połowę przyrostów rocznych, ponieważ bilans wychodziłby już na zero. Natomiast do lat 2040-2050 zacząłby osiągać wskaźnik ujemny, nie biorąc pod uwagę tego, iż w międzyczasie między r. 2003 a 2050 nie nastąpiłyby dalsze wzrosty poboru drewna z lasu.

Tak więc, długodystansowe zestawienie cyfr wykazuje iluzoryczność optymizmu danych z 1997 r. Sprawa, do której na chwilę powrócę to kwestia planu zalesienia kraju. Temat to wdzięczny, gdyż bardzo często podejmowany przez media - jako przejaw ekologicznych dążeń państwa w kwestii ochrony środowiska naturalnego. Otóż, pomimo zapowiedzi przypominających swym optymizmem plany PRL-owskiej 5-cio latki, cały zamysł z roku na rok coraz bardziej grzęźnie. W 1996 r. zalesiono jeszcze 14 tys. ha nieużytków, w r. 1997 już tylko 9 tys. ha. Obecnie cały plan realizowany jest w ok. 2/3. Odmienny aspekt zalesiania to kwestia trzymania się dotychczasowego schematu czyli obsadzenia gatunkami dającymi przyrosty wprost proporcjonalne do zakwaszania i jałowienia gleb, które te gatunki powodują. Na dzień dzisiejszy blisko połowę obsadzeń stanowią świerki i sosny. Dzieje się tak mimo tego, że powszechnie wiadomym jest, iż działanie takie prowadzi do jałowienia gleby, jej erozji. To natomiast łączy się nierozłącznie z wysuszeniem gleby leśnej i zanikiem podszytu. Te z kolei mają decydujący wpływ na zagrożenie pożarowe, na które to tak utyskują leśnicy. Kolejnym problemem leśniczych wywołanym ich własną pracą są epidemie szkodników, które rozwijają się najlepiej w lasach monokulturowych. Są to tylko niektóre problemy wynikłe z łask prowadzenia gospodarki leśnej. Z tym, że do tej pory nie zastanawiano się zbytnio gdzie leży granica wytrzymałości lasu na eksploatację. To m.in. globalne wylesienia doprowadziły do zmian klimatycznych, które poprzez powodzie przypominają temat lasów.

L. 1992-1997, w których nastąpił nagły wzrost w wycinaniu naszych lasów, wskazały właśnie jak łatwa do przekroczenia była granica między dotychczasową eksploatacją lasu a granicą, której przekroczenie spowodowało katastrofalne skutki.

CO MÓWI DOŚWIADCZENIE

To mianowicie, że wzmożenie wycięć w górskich i podgórskich lasach spowodowało reakcję łańcuchową.

Z własnego podwórka mogę podać cały szereg przykładów tego typu procesów. Lasy wałbrzyskie posiadają status "lasów ochronnych". W myśl tego teoretycznie zabronione są m.in. wycięcia na stokach powyżej 60° nachylenia. Mimo tego do r. 1998, trzebieże na takich terenach (także trzebieże zupełne) były czymś powszechnym. Są wzgórza i wzniesienia, które w przeciągu niecałych 10 lat zostały zupełnie zerodowane. Najpierw dokonano na nich trzebieży, następnie w pozostałe w ten sposób luki docierał mocny tutaj wiatr, powodujący dalszy wyłom (wiatrołomy). Te natomiast powodowały dalsze odsłonięcie do tej pory zasłoniętych drzew. Zmiany temperatury i wilgotności doprowadzają do zainfekowania kory drzew. Powoduje to kolejne straty. W tym samym czasie, w wyniku pierwszej wycinki i zrywki drzew ze stoku i usuwania ze stoków wiatrołomów dokonuje się daleko posunięta erozja. Już po kilku latach widać na stokach spore obsunięcia zwałów zerodowanej ziemi. Całość zniszczenia dokonuje trzebież.. pielęgnacyjna (mająca na celu usunięcie zainfekowanych drzew).

Jest to jeden z wielu scenariuszy zniszczeń dokonujących się nie tylko w lasach wałbrzyskich, ale także choćby Kotliny Kłodzkiej.

PRÓBY POWSTRZYMANIA DEGRADACJI

Co prawda zaistniały, lecz w dość mglistej atmosferze. Polski rząd, czy tym bardziej Ministerstwo Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ani razu nie zasugerowało, że powodzie z lat 1997-99 spowodowane są stopniowym wycinaniem lasów. Takie szczere, samokrytyczne przyznanie się do winy spowodowałoby nie tylko gwałtowny spadek prestiżu (niejeden pożegnałby się ze stołkiem), ale także konieczność postawienia pytań o przyczyny tego procesu, umiejscowione wszakże w układach i porozumieniach międzynarodowych. Niemniej odpowiedzialne za ochronę środowiska komórki administracji państwowej zmuszone zostały do działania. Wynikiem tego była nowelizacja ustawy o lasach. Kładzie ona nacisk na ekologizację gospodarki leśnej, a tym samym przeniesienie kwestii poboru drzewa na plan dalszy. Pomogła temu ratyfikacja umowy o wspomnianym na wstępie kredycie, w wyniku czego umożono Polsce jego spłatę o 40%. Wobec tego cała kwota długu została już spłacona ze sprzedaży drewna od 1992 r. Trudno dociec czy na takie zmiany w stanowisku państwa odnośnie lasów miała większy wpływ analiza stanu lasów po 2020, czy też powodzie. Najprawdopodobniej na decyzję miały wpływ oba te czynniki.

CZY NAUKA PÓJDZIE W LAS

Jest nadzieja, że kolejnymi krokami państwa w stronę ekologizacji lasów, będzie zwiększenie obszarów ochrony przyrody naturalnej, poprzez powoływanie do życia nowych Parków Narodowych. Duże możliwości daje również przeniesienie możliwości wydania decyzji o utworzeniu parków krajobrazowych czy rezerwatów na niższe (gminne i powiatowe) szczeble administracji. Jednak zastosowanie tych wszystkich ustaw w życie będzie na pewno zależało od wielu czynników. Choćby od czynnika ludzkiego. Duża część pracowników leśnych zapewne nie porzuci swych głęboko zakorzenionych metod działania. Jak na razie zmianie uległy ustawy, lecz gruntownej zmianie powinno ulec nastawienie ludzi do lasu. Jest tu niemałe pole do działania dla organizacji ekologicznych. Powinny uczestniczyć w aktywności, w której nadleśnictwom brak zapału od dawna.

PRZEDE WSZYSTKIM OCHRONA TEGO CO JEST

Wiadomym jest, że największe znaczenie dla lasu mają istniejące już ekosystemy. Większą funkcję pełni jedno stare drzewo, aniżeli cały hektar nowo obsadzonych świerków. W świadomości społecznej funkcjonuje niestety schemat o zgoła odmiennym przesłaniu. Co zabawniejsze wycinki traktuje się jako konieczność, a masowe nasadzenia jako jedną z najlepszych form ochrony środowiska (obok zbierania śmieci). Ten idylliczny, a zarazem infantylny, dogmat upowszechniany jest przy pomocy mediów jak i systemu edukacji. Płaszczyzna edukacji to jednak nieco odmienny temat. Skupiając się z kolei na wymiernych działaniach w lesie, należałoby się skupić na objęciu ochroną jak największej ilości ekosystemów i środowisk leśnych zbliżonych do naturalnych. Odnosi się to do czynnej ochrony unikalnych gatunków (nawet wyjątkowych tylko na danym obszarze) flory i fauny. Polegałoby to choćby na wyjęciu z działalności gospodarczej (tym samym objęcia prawną ochroną) terenów zasiedlania i żerowisk określonych gatunków zwierząt. Jak pokazuje doświadczenie, działalność taka w lasach gospodarczych była zupełnie zaniedbywana. Leśnictwa czy niektóre nadleśnictwa nierzadko nie zdają sobie sprawy z rodzaju gatunków chronionych roślin i zwierząt na własnym terenie. Odnosi się to właśnie także do obszarów leśnych mających charakter lasu zbliżonego do naturalnego, terenów starodrzewi czy też choćby pojedynczych drzew czy ich grup o cechach kwalifikujących na pomniki przyrody. Wszystkie te konkretne działania w terenie mogą być realizowane przez grupy ekologiczne, które powinny składać następnie wnioski o objęciu ochroną poszczególnych obszarów do odpowiednich środków administracji.

Dopiero w oparciu o czynną ochronę tego bogactwa natury, które jeszcze istnieje, o którym często wiele osób nie zdaje sobie sprawy (szereg ludzi lepiej zna Bieszczady czy Mazury niż lasy własnej okolicy) można dokonać następnego kroku, próbując renaturalizacji poszczególnych obszarów lasu.

Rafał Qba Jakubowski
Eko Front Wałbrzych
Al. Wojska Polskiego 2/1
58-310 Szczawno Zdrój



*) Tak się składa, że w skali roku zużywamy na swe konsumpcyjne potrzeby ilość drewna niemal dwukrotnie przewyższającą ilość pozyskiwaną z wyrębów. Mimo to znaczna część wyciętych drzew jest eksportowana, ale w końcu na coś trzeba zużywać wycinane lasy tropików i tajgi.



ZB nr 14(140)/99, 1-15.10.99

Początek strony