Strona główna | Spis treści |
Nie za górami, nie za lasami. Księżniczek dawno już nie było, a o rycerzach pisano w podręcznikach do historii tylko dlatego, by nie napisać jak naprawdę było pod Lenino. W tych nie zamierzchłych czasach, które dziś są wspominane bez łezki w oku nie było Polsatu, TVN, Radia Zet, RMF nie było nawet Radia Maryja, choć patronka była i na brak wyznawców nie narzekała. Był za to 1 i 2 Program Publicznej Telewizji oraz co najmniej 4 radiowe. Nie ulega wątpliwości i dyskusji, że spiker w TV, który 13 grudnia przywitał nas w dzienniku telewizyjnym w mundurze nie należy do jasnych kart historii polskich mediów. Nie ulega również wątpliwości, że nie należy do nich cenzura i sam fakt, że ówczesna telewizja nie miała możliwości promowania prawej bądź lewej strony sceny politycznej, po prostu była tylko jedna strona. Druga spotykała się co miesiąc na nabożeństwach za ojczyznę w kościele ojców Franciszkanów (tak przynajmniej było w Kaliszu).
Mniej więcej 10 lat temu (4-go czerwca 1989 roku) powstała "Gazeta Wyborcza", która dziś ukazuje się w kilkuset tysięcznym nakładzie. Choć merytorycznie przygotowywana bez zarzutu prezentuje jedyną słuszną opcję, popieraną przez każdy system, niezależnie od tego czy reżim będzie lewicowy czy prawicowy. Opcję:
Pozwala mi tak napisać Dawid Warszawski, który w jednym z październikowych numerów "Gazety" przyrównał czytanie literatury gdybającej na temat Holokaustu do zainteresowania dziecięca pornografią. Zresztą GW doskonale pasuje do reszty popkulturowej papki. Profesjonalizm niejedno ma imię. Może być to: muzyka vide "Machina", life style vide "Twój Styl", czasopismo dla mężczyzn vide "CKM". I tak dalej i tak dalej. I to wszystko zdaniem apologetów wolnego rynku, demokracji symbolizuje:
która dla nich stanowi wartość o totalnym charakterze. Na jej marginesie, żyją koncesjonowani przez system wariaci, którzy mogą pisać, tworzyć i występować publicznie ponieważ są po pierwsze nieszkodliwi, po drugie legalizują system a jego bossom dają na przykład poczucie niezależności. Stąd biorą się egzotyczne dla mnie koalicje anarchistów z podwładnymi Leszka Balcerowicza. W tym kontekście całkiem innego znaczenia nabiera
który kiedyś kojarzył mi się z punk-rockiem, a który dziś symbolizuje prasę, w której barbarzyńska agresja NATO na Jugosławię jest niczym innym jak po prostu wojną. Co więcej, wojną sprawiedliwą. Robią to ci, którzy niegdyś na łamach fanzinów pluli na podział na wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe i widzieli przede wszystkim ludzkie cierpienie. Niestety niezależny garaż ma pewną wadę. Coraz częściej okazuje się że jest sponsorowany co - jak nietrudno się domyślić - musi oznaczać niezależność - ale koncesjonowaną. Kończy się to albo na liście marzeń mecenasa albo na chęci cenzurowania. Dlaczego? Bo kto podcinałby gałąź na której opiera się system. Wolnomyślicielstwo jest szkodliwe. Tak więc nie wolno pluć na: wolny rynek, demokrację, poprawne podejście do mniejszości seksualnych, antyfaszyzm, religię Holokaustu i zrównoważony rozwój. Z własnego doświadczenia napiszę, że źle widziana jest aluzyjność, ponieważ wyżej wymienione tematy nadają się tylko na ołtarz. Świadczy to o tym, że mimo założeń i deklaracji system demo-liberalny nie lubi:
Lubi za to poklepywanie po ramieniu. Lubi także regulowanie problemów przy pomocy ustaw. Np. taka ustawa nie karze historyka za "Co by było gdyby" nt bitwy pod Grunwaldem. Za krytykowanie oficjalnej historii Holokaustu już trzeba jednak zapłacić2). Ponadto niezgodne z oficjalną doktryną podejście do życia może zostać nazwane faszyzmem i opisane w finansowanej z pieniędzy Unii Europejskiej gazetce.
W pierwszym numerze niesmacznego nota bene miesięcznika "Hustler" był zabawny rysunek: za biurkiem siedzi mężczyzna przypominający Hitlera i patrzy na prezentowaną przez żołnierza flagę z swastyką, przy ścianie stoi znajoma nam niebieska flaga z kilkunastoma żółtymi gwiazdkami. Pod rysunkiem widnieje podpis mniej więcej takiej treści: "pokażcie tę drugą propozycję!"...Mnie się podoba - polityczne, aluzyjne i niepoprawne.
Dzisiaj na dawno dawno patrzę z sentymentem. Nie dlatego, że cenię PRL. Jednak w tamtych czasach media były dla ludzi, tak zwane reportaże interwencyjne - które dziś mogą śmieszyć - były. Dziś zamiast nich mamy sensację i morderstwo na czołówce. Rupert Murdoch jest w stanie zmienić profil stacji telewizyjnej i zrezygnować z mówienia o morderstwach komunistycznego reżimu byle by tylko sprzedać swoje media w Chinach i na Kubie. I pomyśleć, że jeszcze 15 lat temu telewizja o której pisano "publiczna" była publiczna. Nie pamiętam kto, ale mądrze ktoś powiedział, że dziś media komercyjne są nie po to, żebyś się czegoś dowiedział. Są po to żebyś nie wyłączył telewizora!
"Oto prawda w którą trudno uwierzyć. Śmieszków (czyli śmiechy w tle) z francuskich seriali komediowych rekrutuje się spośród opozycjonistów najbardziej tyrańskich ustrojów, którzy poprosili o azyl w ambasadach francuskich. Ci z nich, którzy znali francuski, zostali bezlitośnie odtrąceni. Inni muszą śmiechem zasłużyć na kartę pobytu".1)
Tomasz Lisiecki
e-mail: tomek@zpw.most.org.pl