Strona główna   Spis treści 

ZB nr 17(143)/99, 16-30.11.99
REFLEKSJE

MIEJSCEM CZŁOWIEKA JEST ZIEMIA

Ekofilozofia i proponowany przez nią światopogląd, jeśli mają poważne zamiary przebudowy świadomości, nie mogą pomijać kwestii w filozofii dzisiejszej słabo zaznaczanych - egzystencjalnych i eschatologicznych, które filozofia czasów najnowszych walkowerem oddała religii. Sprawa jest poważna, bowiem nawet mając zapewnione bezpieczeństwo egzystencjalne, postulowane jako warunek sine qua non ekologiczności jako takiej, jeśli nie utwierdzimy człowieka w głębokim sensie jego ziemskiego bytowania, jeśli pozwolimy na traktowanie naszej planety jako "poczekalni" do lepszego podobno życia niematerialnego - ekologizm nie ma szans. Świat pozadoczesny został bowiem dawno już perfekcyjnie zagospodarowany przez wielkie religie a w naszym, materialnym świecie, po próbach jego całkowitego opanowania i w tymże opanowaniu znalezieniu upragnionego sensu, pozostała pustka ideowa i duchowa.

Aby ją zapełnić, wypowiemy zdanie, które mogłoby posłużyć za motto całej właściwie idei ekologicznej: MIEJSCEM CZŁOWIEKA JEST ZIEMIA. Tym samym zasadniczy sens naszego na Ziemi bytowania zostanie ostatecznie potwierdzony. Człowiek - dodamy - to połączenie elementu materialnego i duchowego, które nie są jednością ale nie są też parą dualizmów. Jak długo ciało i dusza współistnieją, tak długo powiadamy: ecce homo! Co się dzieje, gdy materia naszego ciała, pozbawiona duchowej organizacji, rozpada się - wiemy szczątkowo, z niepewnych objawień i proroctw. Co ciekawe, owe przeczucia, proroctwa, wizje i natchnienia, dość zgodnie nauczają, że "tamten" świat nie jest tak bardzo różny od "tego", a tylko wolny od oporu materii. I - co równie charakterystyczne! - jakość bytowania pośmiertnego jest prostą funkcją jakości życia w ciele. Można oczywiście manipulować materialno-duchowym umysłem i wtłaczać tam treści o niższości życia ziemskiego wobec raju; od tysiącleci czynią tak wielkie religie "objawione" (chrześcijaństwo, islam), wykorzystując mechanizm indoktrynacji szkolnej. Ale można tenże umysł zaprogramować inaczej: ucząc go, że planeta Ziemia nie jest miejscem ani trochę gorszym od niematerialnych miejsc Wszechświata. Że człowiek, właśnie dzięki takiej świadomości, staje się na planecie Ziemi głównym łącznikiem między rzeczywistością niematerialną a materialną. W takim rozumieniu właśnie istota ludzka, która od materialnej Natury otrzymuje dar ciała, umożliwiającego sprawne nawigowanie w materialnym świecie a od niematerialnych sił dar Ducha, ożywiający tę materię i promieniujący na nią - właśnie istota ludzka jest w takim rozumieniu najważniejszym źródłem i celem świętości.

Znane z historii ludzkiej myśli systemy religijne, mistyczne i okultystyczne, opisujące strukturę świata są zaskakująco zgodne: stwierdzają niemal jednogłośnie, że żyjemy w świecie, którego warstwę najniższa stanowi świat materialny, ożywiony i nie; ta warstwa dostępna jest poznaniu właściwemu tzw. wiedzy racjonalnej (nauki przyrodnicze to najwyższy jak do tej pory wytwór takiej wiedzy). Człowiek jest bytem poziomu środkowego, częściowo materialnym a częściowo należącym do rzeczywistości zwanej "duchową", niedostępnej zmysłom ani przyrządom zmysły przedłużającym. Warstwę najwyższą stanowić by miały byty obdarzone świadomością podobną do ludzkiej, lecz niematerialne. Tu lokuje się świat bogów. Całość tego układu to Absolut, wymykający się wszelkiej definicji, niemożliwy do wyobrażenia i odczucia przez którąkolwiek jego cząstkę. Świadomość każdego poziomu jest funkcją jego położenia w hierarchii: najwyższą przypisuje się Absolutowi, wysoką - bogom, średnią ludziom a najniższą światu przyrodniczemu. Każdy poziom ma możliwości twórczego działania na poziomach niższych, jednak realizowane one mogą być tylko za pośrednictwem tych poziomów i z uwzględnieniem reguł ich funkcjonowania: ludzie, chcąc oddziaływać na świat materialny, muszą korzystać z praw natury, bogowie, chcąc działać w świecie ludzi muszą liczyć się z działaniem tak woli jednostki, jak i praw zbiorowości. Jeśli chcą oddziaływać na świat materialny, czynią to poprzez ludzi, sterując ich pożądaniami. Istnieje i działanie odwrotne: minerał nabiera nowej wartości przetworzony ręką ludzką, człowiek może poprosić boga o inspirację do działania.

Przeważnie przyjmuje się jawnie lub przeczuwa istnienie najwyższej woli sterującej całością; jej źródłem miałby być Absolut. Podporządkowane tej woli miałyby być akty woli jednostkowej tak bogów jak i ludzi (świata przyrodniczego się tu nie uwzględnia, bowiem wolna wola w tym świecie nie istnieje, wszystko opiera się na bezwarunkowych prawach). Zakres ingerencji tej woli w życie mieszkańców Kosmosu nigdzie nie jest jednoznacznie określony: w jednych naukach wszystko i wszyscy ślepo jej podlegają, w innych istnieje mniejszy lub większy margines swobody. Obowiązuje tu zależność: im wyższa świadomość, tym większa swoboda bytu jednostkowego, decydowania o sobie i swoim postępowaniu. Do odgadywania ścieżek owej "wyższej" woli dane są światu natury instynkty a człowiekowi odpowiednie narzędzia, choćby takie jak sztuki wróżebne. Wolności postępowania konsekwentnie towarzyszy odpowiedzialność.

W system ten wbudowane są wprawdzie możliwości interwencji bezpośredniej z poziomu wyższego na najniższy, czyli, to, co potocznie określa się mianem cudów. Ale też cuda nie są codziennością; są na tyle rzadkie, że nie podważają ani codziennej praktyki życia ani wartości doświadczenia potocznego1). Każdy poziom jest miniaturą całości, choć najsilniej dotyczy to człowieka, a to z racji jego centralnego położenia w omawianej hierarchii bytów.

Wg wielkiej tradycji wspólnej filozofii, religii i ezoteryce, człowiek jest bytem szczególnym, gdyż zdolnym do permanentnego rozwoju od poziomu świadomości zwierzęcej do absolutnej. Osiągnięcie przez człowieka najwyższego stanu rozwoju, to zanik poczucia indywidualnego "ja" i tym samym stopienie się z Absolutem. Rozwój ten wykonuje się w procesie reinkarnacji w świecie materialnym. Tylko w tym świecie istota ludzka ma możliwości rozwoju i nauczenia się czegoś o istocie świadomości. Jednostki wysoko rozwinięte mogą wprawdzie działać bezpośrednio ze świata niematerialnego na materialny, ale - aby nie nadużywać "cudów" i z szacunku dla innych, słabiej rozwiniętych istot - częściej wybierają ponowne pojawienie się w świecie materialnym, w rodzinie i społeczeństwie, które zapewnią im możliwości kontynuowania ich drogi. Takich podziwiamy jako geniuszy ludzkości.

Całość działa sprawnie, o ile między poszczególnymi poziomami jest łączność. Przykładem takiej łączności między człowiekiem a materialnym ze swej natury światem przyrodniczym jest znajomość i przestrzeganie praw natury. Na poziomie wyższym jest to np. powszechne w wielkich religiach świata równoważenie nieubłaganego prawa karmy - prawem łaski. Jeśli łączność się zrywa: modlitwa człowieka o inspirację pozostaje nie wysłuchana, prawa natury są nadużywane a równowaga ekosystemów gwałcona - całość systemu świata rozprzęga się. Konsekwencją jest pojawienie się cierpienia. Istota cierpiąca, w tym oczywiście człowiek, nie ma możliwości prawidłowego rozeznania rzeczywistości; błądzi w ciemnościach a odcięta od inspiracji z wyższych poziomów rozmawia sama ze sobą, tworząc we własnym wnętrzu wyobrażenia, które uznaje za swoich bogów. Nie rozumiejąc istoty woli wszechprzenikającej Kosmos łatwo bierze błądzącą wolę własną za jedyne źródło sprawcze rzeczywistości2).

Całość tak naszkicowanego Kosmosu dzieli się jeszcze na mniejsze "podwarstwy". W każdej potrzebne jest odpowiednie ciało. Człowiek miałby ich mieć cztery: fizyczne, eteryczne (siedzibę emocji i pamięci), astralne (odpowiedzialne za pragnienia, pożądania ale także inspirację i łączność ze światem bogów) oraz mentalne (siedzibę idei kierujących życiem tak bogów jak i ludzi). Po śmierci ciała te ulegają rozpadowi. Najszybciej rozpada się ciało fizyczne, potem eteryczne. Ciało astralne może przetrwać bardzo długo (właśnie ono jest odbierane jako kontakt z osobami zmarłymi; przechowuje też zapis wszelkich pożądań i pragnień nie zrealizowanych podczas życia w materii), choć w końcu i je trzeba porzucić. W ciele mentalnym gromadzone są doświadczenia życia w materii i one to właśnie budują nowe otoczki dla inkarnującego się człowieka.

Szczególna rola przypada tu sferze astralnej, bowiem jest ona współdzielona między człowieka i bogów. Przybliżeniem do jej doznania bywają wizje mediów, mistyków i artystów. Jeśli jednak człowiek nie ma rzeczywistej łączności z mieszkańcami tej sfery, to jego własne projekcje i inne nieświadome treści stopniowo wypełniają astral i tworzą barierę odgradzającą człowieka od warstw wyższych. Jeśli zaś jakiś obraz tak stworzonego, kalekiego bóstwa staje się powszechny i obrasta kultem, to nabiera cech bytu częściowo samoistnego. Mówimy "częściowo", bowiem bóstwo takie jest uzależnione od składanych mu ofiar, materialnych i niematerialnych. Nie ma ono zdolności przekazu wszechprzenikającej woli do ludzi, może być co najwyżej skarbnicą archetypowych doznań człowieka, lub personifikacją jakiegoś pojedynczego archetypu. Tej rangi są bogowie znanych z historii wielkich religii pogańskich: babilońskiej, greckiej, rzymskiej i egipskiej. Tacy "bogowie" są równie nietrwali jak ich twórcy - bez nieustannego "dożywiania", czyli składania ofiar i nieustannych modłów po prostu giną. Ale - ponieważ niosą wszystkie cechy powołującego ich do bytu człowieka, w tym także jego niewiedzę i cierpienie z niej zrodzone - nieraz potrafią kąsać swych wiernych nader boleśnie, zwłaszcza, jeśli owi wierni sami są agresywni i okrutni3).

"Bogowie" zrodzeni z ludzkiej niewiedzy dość szybko uczą się zabezpieczenia swego bytu przy pomocy hierarchii pasożytujących na społeczeństwie "kapłanów". Za ich pośrednictwem sterują kształceniem wiernych w swoim kulcie, do naturalnej dla człowieka niepewności egzystencjalnej dodając własny dziki lęk o przetrwanie. Oto dlaczego religie takich bóstw bywają tak nietolerancyjne i takimi grożą karami za odstępstwo. Oto dlaczego ukrywają wiedzę i mamią pokusami jakichś magicznych i tajemniczych mocy, które dostępne są tylko wybranym (czytaj: wystarczająco posłusznym, a raczej wystarczająco ogłupiałym i zniewolonym).

W rzeczywistości nie istnieje nic takiego jak "moce tajemne"; są to naturalne zdolności człowieka, choć nie każdy jest w tym kierunku jednakowo uzdolniony. Nie mają jednak nic wspólnego z "wtajemniczeniami" ani tym bardziej nie są funkcją jakiegoś duchowego uprzywilejowania jednostki.

W czasach nowszych, gdy w sferze astralnej przebywają nie tylko dławiące człowieka "bóstwa" ale także wszelkie istoty, które za żywota nie zdążyły ani poznać ani tym bardziej przeżyć swoich pożądań (żołnierze padli w wojnach, przestępcy skazani na śmierć, ofiary morderstw i wypadków, masowo i barbarzyńsko zabijane zwierzęta rzeźne) - astral jest potężnie zanieczyszczony, kto wie czy nie bardziej, niż materialne środowisko naszego życia.

I bogowie i ludzie korzystają z tych samych praw Natury. Ludzie zamieszkują głównie sfery fizyczną i eteryczną, bogowie - astralną i mentalną oraz niedostępne już człowiekowi sfery wyższe. "Bogowie" stworzeni z lęku i żądzy władzy usiłują te prawa ukryć i zawłaszczyć, z czego rodzi się magia. Jej rytuały (przyznajmy, tak rygorystyczne, że najczęściej niemożliwie do prawidłowego odprawienia) i pełna umiejętnie podsycanej grozy tajemnica, jaką jest spowita, tworzą z niej wiedzę do której dostęp miałyby mieć tylko wysoko uduchowione jednostki wybrane przez bogów. Ale obserwacja niczego takiego nie potwierdza: Ludzie o ewidentnych talentach magicznych (media, jasnowidze, ekstrasensorycy, uzdrawiacze, etc.) nie są w swej masie ani lepsi ani gorsi od społeczeństwa, w którym żyją. Obserwuje się nawet prawidłowość odwrotną: osoby rzeczywiście uduchowione (np. nauczyciele jogi, mistrzowie zen, mistycy chrześcijańscy i islamscy) mocno odżegnują się od wszelkich tajemniczych mocy, twierdząc, że są one tylko zawadą na ścieżce uduchowienia, bowiem więzią energię człowieka w sferze astralnej. Magia zresztą nie korzysta z innych prawideł świata niż np. stworzone przez ludzi technologie, tylko czyni to na poziomie subtelności dziś wszelkim ludzkim technologiom niedostępnym. Im więcej wiemy o Naturze, tym mniej potrzeba magii, chciałoby się powiedzieć amatorom "innych światów".

Jak już sobie powiedzieliśmy to wcześniej, astral jest sferą wysoce niebezpieczną - miejscem tak demonów jak i Nauczycieli. Człowiek zaś w sferze astralnej przebywa tylko częściowo i nie ona jest naszym głównym mieszkaniem. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że pewne przyblokowanie się człowieka na doznania astralne jest niezbędne w obecnej dobie tak silnego zanieczyszczenia tej sfery. Prawa Natury można studiować i wykorzystywać równie dobrze na Ziemi, jak w astralu. Ale też materialne, ziemskie wydania praw Natury są w pełni przewidywalne, wolne od kaprysów woli astralnych bakcyli, co udają bogów. Człowiek o zdrowym sercu i umyśle, człowiek obdarzony sensem swego bytowania i miłością do swego świata - na pułapki "innych światów" jest odporny. Zwrócenie się człowieka w stronę żywiołu Ziemi z jego przewidywalnymi i wszystkim służącymi prawami chroni przed pułapkami astralu.

Jak długo człowiek istnieje w całości, jego miejscem jest Ziemia i świat materii. Człowiek ożywia materię i uszlachetnia ją. Dla zdrowego człowieka świat astralny jest może i ciekawy, może i inspirujący, ale nie na tyle atrakcyjny, by przezwyciężyć miłość do Ziemi. Jeśli człowiek rozumie swoje miejsce w hierarchii bytów Wszechświata, nie ma on potrzeby szukania "innych" czy też "lepszych" światów; sam jest twórcą takich światów dla siebie. Teilhard de Chardin mówi wprost, że "człowiek to oczy i uszy Boga" a samopoznanie i praca nad uszlachetnieniem i uduchowieniem świata materii to najwyższy rodzaj służby Bożej. Człowiek może w takiej służbie cieszyć się każdą chwilą, choćby nie miała ona nieść jakichś metafizycznych radości; taki stan duszy nazwiemy duchowością potoczną i zdefiniujemy jako stałe i nie wymagające nieustannego potwierdzania połączenie człowieka z Absolutem, z pominięciem kapryśnej sfery astralnej.

Aby taki stan osiągnąć i uczynić go powszechnym, niezbędne jest przezwyciężenie powszechnej dziś chęci ucieczki od świata zanieczyszczonego naszymi własnymi rękami w światy podobno lepsze (a że wcale nie są one lepsze, właśnie wykazaliśmy). W świecie ekologicznym, postulującym harmonię Człowieka, Natury i Boga nie może być miejsca na wmawianie człowiekowi grzechu od poczęcia, co czyni np. chrześcijaństwo. Nie może też być miejsca na ogłupiającą indoktrynację szkolną, podtrzymującą bezsensowne poczucie winy u niczego nieświadomych dzieci. Takie haniebne praktyki przynależą raczej żarłocznym i bezwzględnym "bóstwom" utworzonym z ludzkich lęków i niespełnień, niż przyjaznym człowiekowi istotom jakimi zaludnia świat astralny wyobraźnia wolnego od poczucia winy człowieka ery ekologicznej. Nie powinniśmy szukać szczęścia "gdzie indziej", bo po to ofiarowano nam świat materialny, abyśmy tu szczęścia doznawali. Miejscem człowieka jest Ziemia i tu urządzajmy nasze wymarzone krainy.

Włodzimierz H. Zylbertal



(fragment szykowanej do druku książki "Miejscem człowieka jest Ziemia. Wykłady z ekofilozofii", która ukaże się w r. 2000)

1. Nieodparcie nasuwa się tu zdanie Spinozy: "Natura nigdy nie łamie swoich własnych praw".
2. Najjaśniej stan taki opisał Budda w swoich naukach, choć i platońska metafora jaskini z cieniami bliska jest pełnego ujęcia stanu niewiedzy. Również stwierdzenie Heraklita "harmonia ukryta jest wyższa od widocznej" dobrze oddaje opisywane zjawisko.
3. Porównajmy choćby głęboko ludzkich bogów greckiego Olimpu, przepięknie uświadamiających ludziom ich wewnętrzne archetypowe procesy, z krwiożerczymi bóstwami Azteków czy Majów, bóstwami równie zalęknionymi jak ich twórcy i kapłani! A i współczesne bożki, jak choćby ideologie totalitarne, czy wszechobecny i mocno drapieżny kult pieniądza, każą się poważnie zastanowić nad jakością wyobraźni zbiorowej współczesnego świata...



ZB nr 17(143)/99, 16-30.11.99

Początek strony