Strona główna   Spis treści 

ZB nr 18(144)/99, 1-15.12.99
RECENZJE

POEZJA PROF. MIECZYSŁAWA WOJTASIKA
- PRZEJAW EKOLOGICZNEJ ŚWIADOMOŚCI

Mieczysław Wojtasik urodził się w 1941 r. w Paniewku na Kujawach. Jest autorem ośmiu zbiorów poezji: Struna czarnoziemu 1979, Bezpańskie berło i słowo 1979, Żebro metafizyki 1980, Jeśli pytasz naprawdę 1985, Przez bezludne brzegi 1986, Niech ma na imię choćby Kain 1991, Nie pijałem ptasiego mleka 1997, Po śladach wołania i ciszy 1997, a także zbiorku aforyzmów A teraz ja 1979 oraz fraszek Runda dla poddanego 1997. Wiersze publikował w ponad trzydziestu almanachach, czasopismach, m.in. w bydgoskim miesięczniku literackim "Akant". Był członkiem Grupy Faktu Poetyckiego "Parkan" oraz kilku innych ugrupowań literackich i kulturotwórczych. W latach 1980-1984 opiekował się Klubem Literackim "Kujawy" we Włocławku. Habilitował się w dziedzinie nauk agronomicznych. Jego poezji słuchać można było nawet na antenie Polskiego Radia. Zajmuje się również promocją twórczości początkujących poetów. Jego staraniom i opiece mogą zawdzięczać swoje debiuty poetyckie świetni, młodzi poeci: Ewa Moczadło, Wojciech Kloska. Uprawia również krytykę literacką i pracę translatorską (tłumaczy poezję ukraińską, bułgarską, rosyjską). Obecnie jest przewodniczącym Klubu Literackiego Nauczycieli Pomorza i Kujaw w Bydgoszczy oraz stałym bywalcem środowisk literackich i kulturalnych; związany m.in. z bydgoską kawiarnią artystyczną "Węgliszek" zlokalizowaną przy Miejskim Ośrodku Kultury. Pracuje w Katedrze Biologii i Ochrony Środowiska bydgoskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej.

Dziewiętnasty wiek w literaturze polskiej kształtował się na podłożu sporu dwóch pokoleń. Z jednej strony zbuntowani, niesieni mocą swych duchów, z hasłami Rewolucji Francuskiej na ustach - Mickiewicz, Malewski, Czeczot, "promienisty" Zan oraz inni filomaccy towarzysze, z drugiej zaś - drużyna sztywnego jegomościa Śniadeckiego, panowie "doświadczalscy". Jedni wytaczali swe armaty - najświeższą europejską empirię, drudzy - cięte słowo. Starzy strzelali pociskami celownika, szkiełka i oka, młodzi zasłaniali się tarczą ducha i kąsali lancetem romantycznego szału.

Profesor Wojtasik byłby zapewne świetnym rozjemcą tego sporu, gdyż łączy w sobie cechy właściwe obu tym pokoleniom, bo ręką, której palce na pamięć znają duszę mikroskopu, potrafi w chwili triumfu "czucia i wiary" skreślić słowa wspaniałej liryki. "Tworzę w ciszy i zadumie" - mówi poeta, w ciszy i zadumie, którą bezlitośnie przerywa konieczna myśl naukowa. Jest to bowiem poeta, w którym wiosna podaje swą rękę jesieni, by zaraz jesień tknąć mogła swą dłonią policzka wiosny, w którym czerń nicią swoją podąża ku bieli, a biel już igłą na czerń się nakłada, i w którym antynomie owe współistnieją w sercu jednym i umyśle jednym.

Poezja prof. M. Wojtasika jest wieloaspektowym ujęciem problematyki globu oraz człowieka, jest próbą dotarcia do sensów uniwersalnych. Przybliża nam prawdę o nas i o otaczającym nas środowisku przyrodniczym. Poeta okiem doświadczonego obserwatora śledzi rzeczywistość, umiejętnie wyłapuje interesujące, często niepokojące motywy, które potem poddaje obróbce poetyckiej. Niesamowicie silnie skondensowana metaforyka czyni tę poezję istną bombą semantycznych niejednoznaczności, czyni ją sztuką trudną do jakichkolwiek klasyfikacji, dlatego też czytelnik tej liryki musi z iście saperską precyzją i wyważeniem ją "rozbrajać", musi sięgać po najodleglejsze horyzonty swej wyobraźni. Autor tomików Po śladach wołania i ciszy oraz Nie pijałem ptasiego mleka wymaga ciszy, refleksji, chwilowego wyizolowania, ponieważ tylko pod parasolem poetyckiej zadumy możemy nadawać tej poezji status zrozumienia. Wymienione tomy to kilkadziesiąt różnorodnych pod względem tematycznym, ale moralnie zbieżnych utworów.

Poeta pisze o człowieku współczesnym, analizuje jego poziom moralności, pisze o życiu, chętnie sięga do historii. Jednym z charakterystycznych motywów tej poezji jest fascynacja środowiskiem przyrodniczym, jest przywoływanie świata roślin i zwierząt pod postacią metafory i obrazu. Jakaż to piękna kraina niejednoznaczności, symboliki, głębokich przemyśleń. Poeta bada ontologię człowieka, określa tajemnicę jego bytu. Ludzie skazani są na przemijanie, ich czas płynie nieubłaganie jak rzeka zmierzająca do ujścia. Potem następuje śmierć. Widzimy tu przerażający obraz człowieka zdziczałego, widzimy tu kontynuację leśmianowskiej dehumanizacji. Taka wizja skreślona została w wierszu Odejście (Po śladach...). Przyjrzyjmy się strofie:

A my... gardzimy tym co ludzkie

Czym więc gardzi człowiek, jeżeli gardzi tym, co ludzkie? Gardzi wszystkim, co dla prawdziwego humanisty nie jest obce. Autor wiersza wychowany w bliskim kontakcie z przyrodą docenia jej rolę i podziwia piękno natury. Tutaj człowiek gardzi zielenią, gardzi trawą. Pamiętamy przecież renesansowego humanistę zjednoczonego z naturą, która wyznaczała mu obszar egzystencjalnej przestrzeni. W Odejściu pokazana została wyraźna opozycja wobec modelu historycznego humanisty, pokazana została wrogość wobec tego, co powinno istnieć i rozkwitać w otoczeniu człowieka.

Podmiot liryczny, który reprezentuje stanowisko poetyckie autora, nazywa siebie liściem z polnej gruszy, co wskazuje na silną więź z przyrodą. Czuje się częścią drzewa polnego, drzewa szczerego, rodzącego słodkie owoce. Drzewo to rośnie gdzieś w polu, w ciszy i zadumie:

ja to liść z polnej gruszy
o niezależnym torze
spadania.

Moja nieużyteczność (Po śladach...)

Powyższy fragment potwierdza różnorodność dróg wiodących ku zrozumieniu filozofii bycia częścią natury. A oto fragment innego wiersza:

we mnie - pieśń polnej gruszy
kogucim psalmem podniesiona
tyle światowa co kujawska

Bez początku (Nie pijałem...)

Znów pojawia się autokreacja poprzez utożsamienie z gruszą; tutaj grusza określona przymiotnikiem "polna" określa swój świat - otwartą przestrzeń. Poeta, który jest liściem, czuje w sobie pieśń drzewa. Cóż to za pieśń? Może to być muzyka liści igrających z wiatrem, może to być wielka liściasta symfonia, celowo przez skromnego poetę (w tym kontekście współmuzyka i współkompozytora) po swojsku nazwana pieśnią. Jakiż to piękny, romantyczny obrazek. Wiemy, że jest to grusza polna, ale jest to też grusza kujawska, więc z pola, które poeta sam oglądał w okolicach rodzimego Paniewka. Rosła ona naprawdę, może nawet jeszcze rośnie. Doskonale kontrastuje z panoramą paniewskich równin, idealnie też współbrzmi z kogucim psalmem. Poeta otoczony aureolą dźwięczności, liściastej zwiewności, ulega subtelnej metamorfozie:

i zanim się świat obejrzy
wrosnę w leśną symfonię
we własną konieczność

Co dalej (Po śladach)

W rzeczywistości jest to konieczność radosna. Tutaj już poeta - liść staje się częścią lasu, wrasta w jego biologiczną egzystencję, barwną muzykę, siedlisko biotopów tysięcy istnień, żywych komórek. Ożywiony las gra muzykę klasyczną.

Często w wierszach pojawia się drzewo. Jest ono elementem klimatotwórczym, wpływa na koloryt twórczości. Jest żywą materią, uduchowioną tkanką w kosmosie przyrody. Poeta lubi przywoływać obraz wierzby. To drzewo najpełniej odzwierciedla pragnienie przyrody i bliskich przyjaciół. To drzewo śmiało obezwładnia geograficzne przestrzenie i bezlitośnie wyciska święte prawdy ziemi. Uczy spokoju, nakłania do kontemplacji. Wierzba to drzewo tajemnicze, drzewo - świadek, obserwator i kronikarz matki natury.

proszę stanąć w pokorze
przed pierwszą wierzbą przydrożną
proszę nic nie mówić
a ptaki wraz z wiosną wykrzyczą ból
i całą radość

S. Pastuszewski (Kobiety są)

Motto z tekstu Pastuszewskiego otwiera cykl wierszy wspomnieniowych. Widać tu siłę wierzby - niezwykłego drzewa posiadającego zdolność wpływania na prawa natury. Tam, gdzie rośnie wierzba, milczący człowiek przepełniony pokorą serca usłyszy krzyk bólu i radości ptaków oraz wiosny. Tylko tam, pod baldachimem ekstatycznego upojenia przyrodą, może doświadczyć jej mądrości i potęgi. Wierzba potrafi wpływać na człowieka, odwoływać się do jego sumienia, ale jest jeden warunek: trzeba umieć jej słuchać, bo zaiste, wiele ma do powiedzenia. W wierszu Bezdomna wigilia (Nie pijałem...)

dziadek czujkę wierzb wystawił nad stawem

Ów człowiek musiał znać dusze tych jakże pospolitych, ale tajemniczych drzew. Czujka drzew będzie strzegła jego starczego bytu, będzie stała na straży spokoju dobrego człowieka, będzie chroniącym polem siłowym, zasiekiem, a jednocześnie serdecznym informatorem i dobrym przyjacielem. Wiersz zatytułowany Płyń po morzach i oceanach (Po śladach...) stanowi sumę autorskiego upojenia się przyrodą, jako naczelnym żywiołem, którego potęgę dostrzegali poeci romantyczni:

wyrwany słońcem wierzby
zakwitem łąk
w przeźroczystej rybie równiny
prześcigam wiatr i nieruchomieję

Jakąż siłę oddziaływania, wywoływania subtelnych, ale jednocześnie porywczych, brawurowych doznań ma tutaj wierzba. Jej moc spotęgowana uosobieniem, nadaniem cech ludzkich, wpływa na wyobraźnię poety tak, że płynie on po przeźroczystej rybie, prawdopodobnie kujawskiej równiny, jak Mickiewicz płynął przed laty suchym przestworzem akermańskiego oceanu.

W innym wspaniałym liryku zatytułowanym Korzenie (Nie pijałem...) poeta odwołuje się do sielskiej przeszłości z młodzieńczych lat. Jednak ten piękny obraz nagle pęka jak mydlana bańka, znika pod warstwą "nieprzydatnej przestrzeni". Tylko drzewa i ptaki przypominają dom. Uświadamiając sobie niemal bajkową przeszłość, w której "zasypiał za siedmioma spodkami", uświadamiając sobie tragizm chwili obecnej pisze:

A teraz? Zdrętwiałą dłonią wspieram się o wierzbę
od dawna nie istniejącą, liście żabim kodem
przyzywam

Tutaj wierzba jest symbolem kontynuacji przyrody w świadomości poety. Pojawia się w wyobraźni zmartwychwstała wierzba, pojawia się niczym duch mądrego, doświadczonego drzewa. Wierzba jest tak silnie zakorzeniona, tak intensywnie zapamiętana, że można się o nią oprzeć. Jest żywym mitem, legendą, elementem podświadomości artystycznej poety. Jest też tęsknotą, symbolem utraty lepszego świata, jest wreszcie smutną refleksją i żałobnym hołdem złożonym naturze. Utożsamiony z przyrodą, znający jej mowę autor Korzeni wzywa dębowe liście żabim kodem, ale te umykają, a właściwie umknęły już dawno temu, w chwili, gdy ktoś wierzbę zabił. Teraz to miejsce, w którym rosła, w którym usłyszeć można było szum jej liści zbiegłych aż po Mysią Wieżę - jest śladem. Jest śladem ciszy i wołania. Tymi śladami podąża poeta prawie w każdym wierszu, gdyż są one jak wyzwanie rzucone odważnemu rycerzowi i jak opuszczone groby milczących bohaterów tego świata napiętnowane zbiorowym milczeniem.

Nie mniejszą wagę poeta przywiązuje do lasów - olbrzymich połaci drzew. Widok zadrzewionych terenów, których końca okiem nie widać, nie zawsze pod jego piórem przyjmuje postać literalną. Mogą, podobnie jak wierzba z Korzeni, istnieć w wyobraźni, w wykreowanym na nowo świecie. Przyjrzyjmy się bliżej przepięknej galerii obrazów. W wierszu pt.: Las (Nie pijałem...) jest on (las) kosmosem ogólnie pojmowanej prawdy, prawdą, która przeżywa katastrofalny w skutkach kryzys. Jest to prawda jałowa i bezpłodna:

a lokalni patrioci
piszą skargi do mistrzów wyobraźni
czy to możliwe pytają
żeby prawda była niepłodna
że ani prawej ani nieprawej córy
już nie urodzi

Jaki widok mają przed oczami lokalni patrioci? Dlaczego się skarżą? Jaki to las, że czują pustkę? To natrętne pytania, które promieniują w świecie nieprawdy i które odpowiedź znajdują w prawdziwym wierszu:

w naszym obiecującym wyciszenie
lesie
bursztyn nie skrzypi w żywicznych żyłach
odyńce zastygły w duktach
ptaki czekają na oczywistość lotów
jakby na lekcjach odwagi
czekano na ostatniego ucznia

Rozpościera się tutaj panorama bezdrzewnego lasu, martwej, suchej przestrzeni. Wiązano z nim nadzieję, kojarzono ze światem refleksji, filozoficznego uwznioślenia, kontemplacji. Tymczasem panuje bezruch. Zastygły odyńce, zamarło ptactwo. Wspaniałą ideę pięknej przestrzeni i pojednania człowieka z naturą niszczy tu bezruch, niesprawność, bezpłodność. Oddajmy jeszcze raz głos poecie:

już widać jak nasz las bez drzew
wrasta w cudzysłów
jak media i podróżnicy
przenoszą go przez granice
jak wkracza do Europy

Las staje się jakąś zapomnianą pieśnią, jakąś nazwą zmysłowej krainy. Wrasta w cudzysłów i staje się schematem metamorfozy, symbolem słabości, niezdecydowania, poddania się cudzej woli. Ten "zmutowany" las jest zarazem przerażającą teorią prawdy. Tragiczna wymowa wiersza uzupełniona jest zawieszonym w próżni, delikatnie zarysowanym, lecz rozpoznawalnym zwątpieniem w możliwość odrodzenia prawdy i lasu. Poeta czeka cierpliwie i obserwując świat, snuje refleksje. Czeka, aż w końcu wybucha wierszem pełnym radosnego upojenia, wierszem Jest las (Po śladach...):

Wyczekałem cię
w przysiadzie świerka wspięciu sosny
więc wznoszę ponad korony drzew i królów
a ty ukradkiem spowiadasz wiosnę
głośniej dla mnie niż dla świata

Autor wiersza jest "starszy" od lasu. Oglądał młode świerki i sosny jak pięły się wzwyż, ku słońcu, ku pełni dojrzałości i doskonałości. On sam, poddany zasadzie wzrostu, wzniósł się ponad korony drzew i zrósł jako jedno ciało z lasem. Będąc bratem lasu, odcina się od świata, zdobywa zaufanie, a oznakowany przyjacielską pieczęcią, staje się spowiednikiem leśnej wiosny. Posiada doskonałe wyczucie przyrody, jest jej patronem. Jego duch przenika gęste bory, a pióro takie utrwala obrazy:

teraz już bór nastroił flety
Diana wymownie mruga
do dzięcioła werblisty
i oczyma krąg cietrzewi
roztacza
a z wartkości palców
krzew ognisty

Jakże to odmienny las od poprzedniego, który był metaforą prawdy. Teraz żywiołowość, muzyka i ruch są wyznacznikami jego egzystencji. Borowym fletom wtóruje stukanie dzięcioła. Leśna muzyka w połączeniu z postacią legendarnej Diany tworzy dynamiczny, żywy portret balladowego lasu, balladowej zmienności, mistyczności przyrody.

Był już w moich rozważaniach motyw przyrody - świadka historii. Tak jak wierzba - recenzent, dokumentator czasów przeszłych i obecnych, tak też syberyjska tajga - wieczna zmarzlina - uczy się roli świadka. Poeta umiejętnie wplata wątek lasu w tematykę patriotyczną, czego owocem jest wiersz Czas pogardy. Polakom pomordowanym na Syberii (Po śladach...). Tutaj tajga jest niezmordowanym głosem historii, jedynym żywym świadkiem przerażających zbrodni. Charakterystyczne są ludzkie cechy, które poeta przypisuje drzewom. Dzięki nim są one w stanie zrozumieć pomordowanych, ocenić i osądzić bohaterów i łotrów.

Prof. Wojtasik wykorzystuje w opisie i kreacji przyrody klasyczne, sprawdzone gatunki literackie: balladę, legendę, baśń. Swoje wizje ubarwia postaciami fantastycznymi i mitologicznymi. Fantazja ożywiona jest obficie własną inwencją, własną wyobraźnią poety, ale także wyobrażeniami dawnych kultów, mitów, legend, ludowym baśniotwórstwem - tym, co żyje w świadomości i podświadomości zbiorowej. W wierszach Łódka z sitowia czyli początek świata, Na jednym klęczniku, Kujawskim traktem, Pejzaż z wędrującą ramą, O bogunce co wody w Gople pilnowała, Od Gopła (wszystkie: Nie pijałem) widać intensywność przyrodniczego świata, widać siłę natury oraz jej pierwotną harmonię. Mamy tu do czynienia z bogatym opisem mistyfikacji, przemian, ucieleśnień, symboli. Elementy przyrody są tłem i żywym uczestnikiem ludycznych wydarzeń:

uważny patrol
kwitnących akacji
przecina nurt
powracającej zgłowiączki

Od Gopła

Wierzby wyznaczają bieg dnia, bo dzień się wykluwa z podchmielonych wierzb. Pojawiają się piękne pejzaże pól, falujących łanów zbóż, drzew, jezior, także ściernisk, bocianich gniazd, babiego lata:

każda wyprawa jest konieczna...
przywołuję ją ze słów na wiatr rzuconych
z bocianich gniazd, babiego lata,
ze ściernisk szerszeniami nakrapianych

Łódka z sitowia

Poeta chętnie pokazuje przedstawicieli świata zwierząt; są więc trutnie, sokoły, bociany, ważki, wrony, świetliki, jest też bażant, kogut, jaskółka, żaba.

Ludowość przyrody, jej wspaniałość, ale też srogość i nieobliczalność podkreślają grzmoty i błyskawice. Tutaj wkracza też inny bohater: mamy fantastyczną bogunkę znad Gopła, mamy Bolesława Wojowniczego, myśliwca Lasotę, mitycznego Ikara, dusiołka.

Jak Mickiewicz a potem Iłłakowiczówna opiewali urodę litewskiej ziemi, tak też autor Łódki z sitowia tworzy piękny mit, piękny obraz rodzimego Paniewka, pobliskiej Topólki, Lubrańca, Złej Wsi. Leniwie przepływa kujawską ziemią Zgłowiączka - dawniejsza Mintawa. Są to krainy wyraźnie nobilitowane przez poetę, barwnie i egzotycznie w wierszach odmalowane. Nie ma tu miejsca na przesadę; kujawska przyroda zrekonstruowana została swobodnie i naturalnie. Taka liryka mogła zrodzić się tylko z miłości do rodzimej ziemi, z miłości przyrody.

Oprócz drzew silnie jest jeszcze akcentowany motyw łąki. W wierszu Już (Po śladach...) jest ona czymś "niepotrzebnym" dla pewnej grupy ludzi. Produktami łąki są zwycięskie wieńce dla jednostek mitologicznie absurdalnych. Syzyf miał świadomość absurdu swojego istnienia. Najogólniej wynikało on z akceptacji losu oraz z niemożliwości wszczęcia buntu, który mógłby ten los odmienić (A. Camus, "Mit Syzyfa"). Są wieńce końcem ich boskiego zesłania. Jest tu więc łąka siłą potężniejszą niż wola bogów. Łąka daje piękne kwiaty polne duszom spragnionym wysublimowanego piękna.

odwołaliśmy łąkę
rodziła wieniec zwycięstwa
dla Syzyfów

Dominacja łąki pokazana została w wierszu Dziadek w marszu (Nie pijałem...):

wiedział
że wszystkie mocarstwa przerasta trawa

W opisach traw widać leśmianowską zaborczość, dążność do nieokiełznanego rozrostu i absolutnej dominacji. Łąka chce być i jest "niebezpiecznie pożytecznym" żywiołem.

Obok motywów traktujących o wybranych rekwizytach przyrodniczych, pojawiają się też takie, które problemy przyrody traktują globalnie, uniwersalnie, w skali całej Ziemi. Nasza życiodajna planeta pojawia się w kilku wierszach jako byt zagrożony, zdeptany butem cywilizacji. Poeta posługując się popularną figurą uosabiającą, pisze o twarzy Ziemi, która wyraża aktualne nastroje:

czy starczy nam czasu
by rozpogodzić twarz Ziemi

bez tytułu (Po śladach...)

Jest to pełen niepokoju głos człowieka o dojrzałej świadomości ginącej planety, planety uchwyconej w chwili ostatniego oddechu, przedśmiertnej agonii. Jest to też głos człowieka zrośniętego z Ziemią, zaangażowanego w jej dobro. Obraz Ziemi zupełnie potwierdza słuszne obawy autora. Jest to planeta psychicznie i fizycznie zniszczona. Jest to busz żelastwa i świec dymnych.

przodownik pracy komin
rozrzuca beztrosko pochodnie

Już (Po śladach...)

Otoczona pyłem Ziemia dusi się kurzem wielkich cywilizacji, gnije w śmietnisku radioaktywnych odpadów. Pełen moralnego niepokoju wiersz Pod ślepnącą gwiazdą (Nie pijałem) jest metaforą śmiertelnie ranionej Ziemi, nad którą w mrokach unosi się tylko ćma. Wymarły już nawet "radioodporne" szczury. Szczury to zwierzęta, które przeżyć mogą w skrajnie nieprzyjaznym środowisku, to inteligentne resztki planety, to wizytówki miast:

za to mysz szczur
zewsząd brud
pod pomniki wywloką

Kiedy już nikogo nie będzie, tylko szczury wykrzyczą skargę. Są one wszędzie, rządzą się własnymi prawami:

przed łóżkiem znowu wyrósł szczur
choć zagroziłem mu podwójną dawką
kociej wyobraźni

W wierszach widzimy Ziemię jeszcze żywą, choć na chwilę przed śmiercią. Jednak jest ona już śladem wołania i ciszy, jak wierzba z Korzeni, o której nie istniejący pień podpierał się poeta. Widać jak powoli, lecz nieustannie przemienia się w cmentarzysko zapomnienia. Świat jest ciężko chory.

Na szczególną uwagę zasługuje wiersz pt.: Dekalog (Nie pijałem). Jest on przypowieścią o ludzkiej pogardzie w świecie murów i betonów. Jest przypowieścią o pragnieniach współczesnego tłumu egzystującego przy placu centralnym. Poeta dopuszcza do głosu wzburzonych ludzi przytłoczonych oceanem betonowego placu, ludzi, którzy:

chcieli żeby się coś zazieleniło w murach
naszego miasta, jakiś przebibeton lub przebiasfalt,
magiczny kwiat - nerw ducha Natury

Jakież to naturalne pragnienie. Jest to wołanie o życie, jest to wołanie ludzi zniewolonych, wołanie obijające się o mury naszego miasta. Poeta tworzy neologizmy: przebibeton, przebiasfalt. To oczywiście rośliny, które ewentualnie mogłyby w tak suchym i jałowym otoczeniu wyrosnąć, które mogłyby przegryźć się przez zakrzepłą skorupę Ziemi. Ma to być kwiat magiczny obdarzony nadprzyrodzonymi właściwościami, ponieważ żaden inny nie sprostałby tak trudnym warunkom. Ma to być nerw ducha Natury - symbol życia w prawie martwym świecie, ma to być roślina, na którą każdy mógłby spojrzeć, jedyna zielona istota szarego miasta i nie dotlenionego tłumu. Pojawia się nuta optymizmu:

i taki kwiat choć zewnętrznie niepozorny wyrósł
na placu w dniu Zielonych Świąt

Akt pojawienia się rośliny jest boskim cudem, jest świętym duchem zesłanym przez Boga, dla pokrzepienia ludzi. Zyskuje zatem wymiar symboliczny. Zyskuje rangę boskości, jest zaiste Mesjaszem - synem Boga. W takim zestawieniu ludzie miasta to lud Izraela wzywający odkupiciela. Bóg nie pozostaje obojętny na błagania ludu i zsyła na ziemię Jezusa. W wierszu jest nim ów niepozorny kwiat. Dalszy rozwój wypadków potwierdza analogię interpretacyjną losów Mesjasza:

Pierwszy przechodzień splunął na niego
i odszedł, drugi wrzasnął: przebrzydły chwast! trzeci
kopnął go tak mocno aż rozkołysał serce Ziemi, czwarty
przejechał go samochodem.

Ludzie świadomie niszczą kwiat, niszczą niepozorną, ale jakże uświęconą roślinę. Spodziewali się czegoś innego, czegoś patetycznego, spodziewali się rośliny zewnętrznie pięknej, wytwornej. Tymczasem poniewierany, fizycznie torturowany, wyśmiewany kwiat bólem swym przenika w głąb Ziemi, kołysze sercem naszej planety. Następstwem takiego katowania mogła być tylko zagłada rośliny.

Wreszcie zebrał się tłum:
przeklinaliśmy śmiałka, tratowaliśmy butami, miażdżyli-
śmy, aż kwiat zniknął pozostawiając wyrwę w kołyszącej
się nad nim tęczy.

Zniknięcie kwiatu to jego śmierć. Kończąca wiersz refleksja ludu świadczy o świadomości popełnionego czynu, ale nie o popełnionej zbrodni zahaczającej o majestat boski. Kołysząca się nad kwiatem tęcza to znak ingerencji samego Boga, to pole siłowe, którego nie przemoże żadna siła ludzka. Pamiętamy, że po raz pierwszy tęcza pokazała się kiedy wysychały wody po potopie za czasów Noego. Symbolizowała ona wówczas nowe przymierze, pojednanie ze Stwórcą. Teraz wąska wyrwa w tęczy to furtka do nieba, którą kroczy niechciany Mesjasz - kwiat z betonowego placu.

Jarosław Sułkowski
1.5.99

BIBLIOGRAFIA:


M. Wojtasik, Po śladach wołania i ciszy, Wydawnictwo "Miniatura", Kraków 1997, s. 3, 4, 5, 7. 13, 29, 31.
M. Wojtasik, Nie pijałem ptasiego mleka, Instytut Wydawniczy "Świadectwo", Bydgoszcz 1997, s. 5, 14, 15, 16, 17, 18, 20, 26, 29, 31, 33, 39, 51, 64.

początek strony

REKLAMA I ANTYREKLAMA, CZYLI DWA W JEDNYM

Brytyjska organizacja wegetariańska Viva! Wyprodukowała dwa filmy promujące wegetariański styl życia: "Jedzenie dla życia" oraz "Pożeranie ziemi". Obydwa służą tej samej sprawie i przekazują, w zasadzie, te same treści. Istnieje jednak pomiędzy nimi poważna różnica (wskazują ją już same tytuły) - "Jedzenie dla życia" bazuje na wywoływaniu pozytywnych wrażeń u widza, a "Pożeranie ziemi" jest typowym moralitetem mającym, poprzez zastraszenie, wywołać pożądane efekty.

Pierwszy, dwudziestokilkuminutowych filmików skonstruowanych w konwencji wideoklipu, zaczyna się od spotkania dwojga przyjaciół w piękny, słoneczny dzień. Emil, wegetarianin i sportowiec, prowadzi wątpiącą koleżankę poprzez "tajniki" zdrowego życia. Przedstawia jaki wpływ na nasze organizmy, ziemię, jako całość i jakość życia zwierząt hodowlanych ma powszechne stosowanie diety mięsnej. Emil podpiera swoje informacje wywiadem ze znaną brytyjską specjalistką z dziedziny żywienia Julliet Gellatley (autorką "Milczącej arki") oraz raportami WHO. Nasza bohaterka wychodzi z punktu, z którego wyruszyła większość Europejczyków zakładając, że nie ma nic złego w spożywaniu mięsa i zadaje pytanie: "Dlaczego źle jest jeść mięso?". Emil stopniowo przekonuje ją o słuszności zmiany diety, a kolejne pytania jako żywo przypominają kolejne stopnie "wtajemniczania" większości znanych mi jaroszy: jeżeli mięso jest nieodpowiednie to może dobre są ryby, owoce morza, drób, jaja itd. Ostatecznym argumentem, jak zwykle, jest trudność w przygotowywaniu wegetariańskich posiłków i konieczność zmiany upodobań kulinarnych. I tym razem kolejna specjalistka z dziedziny żywienia wegetariańskiego rozwiewa wszelkie wątpliwości, a na deser zarówno główna, przekonana już, bohaterka, jak i widzowie otrzymują krótką listę wielkich tego świata, którzy byli i są właśnie wegetarianami.

Film utrzymany w jasnych barwach i przyjaznej atmosferze w sposób logiczny i prosty przybliża odbiorcom najważniejsze zagadnienia wegetarianizmu w kolejności, w jakiej zwykle są poruszane we wszelkich niemal dyskusjach na ten temat.

"Pożeranie ziemi", choć przekazuje niemal identyczne treści, bardziej przypomina ponure kazania północnoszwedzkich pastorów z połowy XIX w., grzmiących ze swych ambon o czyhającej katastrofie i ogniach piekielnych. Film posługuje się skrajnymi kontrastami typu: niemowlęta - tykający złowieszczo zegar. Krwawe sceny z rzeźni czy ferm hodowlanych pogarszają jeszcze lub po prostu uniemożliwiają odbiór filmu (koleżanka, u której oglądałam tą kasetę video, wyszła na wszelki wypadek do kuchni...). Negatywne oddziaływanie na odbiorcę raczej nie przynosi pozytywnych skutków, a w tym przypadku w ogóle nie przyniosło żadnych efektów, nie tylko tych zakładanych przez producentów. Kafkowska atmosfera dodatkowo odrealnia filmik, odsuwając potencjalny problem od zwykłego człowieka i jego małych codziennych zakupów w sklepie spożywczym.

To prawda, jest wiele powodów do niepokoju i walki o powszechną zmianę diety, ale wieloletnie już doświadczenia zielonych (i nie tylko) z wielu krajów pokazały, że straszenie i karcenie przeciętnych ludzi nie daje spodziewanych efektów. Film pozostawia niemiłe wrażenie, zwłaszcza po uprzednim obejrzeniu "Jedzenia dla życia".

Oba filmiki przynoszą widzowi sporo wiedzy, w obydwu jest ona przedstawiona w sposób dość spójny i przystępny, a jednak uderza różnica formy i podejścia do sposobu prezentacji tematu. Naprawdę warto obejrzeć obydwa, jeden po drugim, porównać je i zastanowić się, który przyniesie bardziej pozytywny oddźwięk. Taką analizę poleciłabym zresztą nie tylko potencjalnym propagatorom wegetarianizmu, ale bardziej ogólnie, wszystkim zainteresowanym szerzeniem świadomości ekologicznej w społeczeństwie.

Izabela Kołacz
skr. 118
80-952 Gdańsk 6
e-mail: ikolacz@hotmail.com



Cena: 28 zł (w tym koszt wysyłki), cena hurtowa dla pośredników: 22 zł za kasetę (z 2 filmami). Dystrybucja:

Roman Rupowski
Rybacka 4/16
45-003 Opole
tel. 0-77/453-68-95
e-mail: alf@alf.com.pl



ZB nr 18(144)/99, 1-15.12.99

Początek strony