Strona główna   Spis treści 

ZB nr 19(145)/99, 16-31.12.99
OŚWIADCZENIA

EKONOBLISTA

Szczurzyca to apokaliptyczny obraz martwej, napromieniowanej Ziemi. Szczury - a nie zabrano ich nawet do arki Noego - przetrwały tajemniczym sposobem nie tylko potop, ale także zapowiadaną dziś totalną katastrofę ekologiczną - to tylko jeden z kilku wątków tej niezwykłej książki.

Inny to odnalezienie przez 5 żeglarek zatopionego miasta - legendarnej Winety czy może Gdańska. Miastem również władają szczury. W powieści pojawia się Oskar Matzerath, bohater Blaszanego bębenka. Po latach powraca on do miejsc swego dzieciństwa - na Kaszuby.

Szczurzyca ma również inne wątki - dydaktyczny, baśniowy, realistyczny, a cała ta przebogata fantasmagoria stanowi ostrzeżenie przed niechybną zagładą świata. Tutaj przytoczę fragment, który - mam nadzieję - zachęci do przeczytania tej powieści. Gdziekolwiek przebywał człowiek, w każdym miejscu, które opuszczał, pozostawały śmiecie. Nawet poszukując ostatecznej prawdy, depcząc swemu Bogu po piętach, śmiecił. Po tych śmieciach, które układały się warstwami, w każdej chwili, odkąd zaczęto szukać jego śladów w ziemi, można było go rozpoznać, bo bardziej długowieczne niźli człowiek są jego odpadki - tylko śmiecie go przetrwały! (str. 14).

Tomasz Teofil Kohsek
49-247 Strzegów 67



Günter Grass, Szczurzyca, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1993, ss.540.

początek strony

OŚWIADCZENIE

W serii monografii Towarzystwa Naukowego Prawa Ochrony Środowiska ukazał się tom pt.:

Ochrona środowiska w polityce (Wrocław 1999, pod red. Haliny Lisickiej) zawierający prace przedstawione na tak samo jak tom zatytułowanej sesji naukowej, która odbyła się 27-28.4.99 w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest tam również moja praca pt.: "Ruchy ekologiczne - ruchami sprzeciwu" (s.51-67).

Mimo moich stanowczych żądań o zapewnienie mi możliwości zrobienia korekty autorskiej złożonego (w czerwcu) tekstu, więcej go nie widziałem, dowiadując się we wrześniu, że proces wydawniczy bez korekt autorskich jest w toku. Gdy niedawno otrzymałem gotowy tom z przerażeniem mogłem stwierdzić, że "opracowanie redakcyjne" (przynajmniej mojego tekstu) świadczy tyle o niedbalstwie i niekompetencji, co o zupełnym lekceważeniu autora. Bowiem bez porozumienia ze mną głęboko zaingerowano w tekst likwidując przypisy, bibliografię przerzucając w nawiasy i do zestawienia w końcu tekstu, zaś znajdujące się w niektórych przypisach krótkie wywody po prostu wtłaczając w tekst, bez dbałości o zachowanie treściowych z nim związków. Ponadto dopuszczono się licznych błędów i przeinaczeń wyrazów (jak np. zamiast "cywilizacyjny awans" - "cywilizowany awans", czy zamiast "deprywacja" - "deprawacja"), zlikwidowano moje podkreślenia - oraz co najgorsze - poopuszczano fragmenty niektórych zdań pozbawiając je często wszelkiego sensu. O ile podobne defekty dotknęły pozostałe zawarte w tomie prace, to kwalifikuje się on tylko na przemiał.

W takiej sytuacji pragnę oświadczyć, że opublikowany tam ze wskazaniem mojego autorstwa tekst nie odpowiada postaci w jakiej złożyłem go w wydawnictwie oraz, że wyrażam głębokie oburzenie z powodu skandalu wydawniczego. którego stałem się ofiarą. Sprawa ta nie może być też obojętną dla Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Towarzystwa Naukowego Prawa Ochrony Środowiska, którym przyszło firmować wydawniczy bubel.

Andrzej Delorme




ZB nr 19(145)/99, 16-31.12.99

Początek strony