Strona główna | Spis treści |
Sądzę, że polityków nie wolno oceniać personalnie. Politycy bardzo chcą, aby ich postrzegać osobiście: że się ładnie uśmiecha, że młody, że energiczny. Tymczasem polityk reprezentuje określoną grupę interesu i to wyłącznie od niej zależy, jakie podejmuje decyzje, a nie np. od tego jakie zna języki. Wszystkie główne partie - AWS, UW, SLD są sponsorowane przez zbliżone, a często nawet te same firmy - międzynarodowe korporacje. Tak np. Stowarzyszenie Przewoźników Międzynarodowych sponsorowało wszystkie wymienione partie. Dlatego niezależnie od tego, która z nich zwycięża, polityka jest ta sama. Stefan Niesiołowski ujął to w ten sposób: "Nieważne czy wygra lewica, czy prawica, i tak rządzić będzie Podstawowa Organizacja Partyjna przy SGPiS".
W rolnictwie kluczową sprawą dla ekologów powinna być ochrona drobnych gospodarstw rolnych. Ekolodzy zawsze byli za lokalną produkcją, lokalnym przetwórstwem i dostarczaniem żywności bezpośrednio do pobliskich miast. Jeśli upadną drobne gospodarstwa i drobny handel, a produkcję żywności przejmą korporacje, wpływ rolnictwa na środowisko zwiększy się wielokrotnie. Zużycie nawozów wzrośnie do poziomu Unii Europejskiej, a więc 6-cio krotnie. Transport, a więc także zapotrzebowanie na autostrady, również znacznie wzrośnie, gdyż - jak to bywa w UE - polskie jabłka będą jeździły do Belgii, a hiszpańska pietruszka do Polski. Np. w Indiach agrokorporacje wykupiły znaczną część ziem uprawnych, na których sieją paszę eksportowaną za ocean, a ceny cebuli - podstawowego składnika miejscowej diety - podskoczyły w ciągu kilku tygodni dziesięciokrotnie, ponieważ trzeba ją importować.
Do tego grozi nam olbrzymie bezrobocie. Daewoo planowało założenie pod Braniewem olbrzymiej tuczarni, w której miało być hodowanych 250 tys. prosiąt, czyli więcej, niż dotychczas hodowali wszyscy rolnicy (ponad 100 tys.) w całym ówczesnym województwie (elbląskim). W zakładzie miało pracować jedynie 500 osób (!).
Dlatego drobni rolnicy są naszym naturalnym sprzymierzeńcem, a nie "egzotycznym sojuszem". Egzotycznym sojuszem może być za to nazwane porozumienie ekologów z liberałami, którego w żaden sposób nie mogę wytłumaczyć moim znajomym zielonym z Zachodu. Co nie znaczy, że nie należy współpracować z decydentami z różnych dużych partii.
I nie ma znaczenia, czy Lepper jest ładny, czy nie, tylko kto za nim stoi. A stoją za nim drobni, zdesperowani chłopi, małomiasteczkowi kupcy, rzemieślnicy, bezrobotni.
Otwartą sprawą jest natomiast to, czy Lepper umiejętnie realizuje swoje cele, czy nie. Moim zdaniem nie do końca i warto mu to wyjaśnić. Rzecz jednak w tym, że on na dyskusję jest otwarty, w przeciwieństwie do innych polityków, którzy szermują nieomylnymi sądami o tym, kto jest Europejczykiem, a kto nie i z kim nie można się witać.
Chciałbym np., żeby Samoobrona nie żądała dotacji do paliw, ceł, ochrony itd., narażając się na zarzuty izolacjonizmu, chęci dotowania nierobów, ale żeby żądała rzeczywiście uczciwego rynku, bez przywilejów wyłącznie dla dużych, zagranicznych firm. Przywileje te widać gołym okiem i są one w znacznym stopniu przyczyną sukcesu korporacji rolnych, handlowych i przemysłowych. Ich wyeliminowanie pozwoliłoby utrzymać zrównoważoną gospodarkę.
Krzysztof Rytel
Federacja Zielonych - Warszawa
Uff - 10 sposobów dotowania korporacji. A co dla małych? Chyba niewiele. Ostatnio trwają prace nad nałożeniem VAT-u na produkty rolne. Jest on bardzo niski, ale spowoduje jeden nieciekawy skutek - każdy rolnik będzie musiał prowadzić księgowość, a nawet założyć rachunek bankowy. Jeśli ten koszt rozkłada się na obroty 100 ha gospodarstwa, to pestka, ale jeśli na obroty 5 ha gospodarstwa, to istotnie zmienia jego rentowność. W tej sprawie Zespół ds. odbiurokratyzowania gospodarki nie protestuje.
Podobny cel (niszczenia małych) mają wymagania higieniczne. Część z nich dotyczy problemów dotyczących jedynie dużych, przemysłowych gospodarstw, a jednak odnośne zabezpieczenia muszą stosować również te małe. Tak więc małe, zdrowe gospodarstwo ponosi koszty negatywnych skutków wielkoskalowej produkcji.
Takim przykładem jest schładzanie mleka po udoju. Kiedy jego obowiązek wprowadzono w USA, upadło 50 tys. gospodarstw. Ponieważ słychać narzekania UE na standardy polskiego mleczarstwa, można się tego spodziewać także w Polsce. Polska norma tolerowała 1000 razy wyższą zawartość bakterii w mleku, niż europejska - czyli normalne, mało przetworzone mleko. Osobiście wolę polskie mleko, pełne bakterii, które mi nie szkodzą, za to czystsze od szkodliwych związków chemicznych, których obawiam się znacznie bardziej.
Krzysztof Rytel