Strona główna | Spis treści |
Słowo "demokracja" to dzisiaj, obok słowa "wolność", jedno z najbardziej ulubionych i najczęściej używanych słów w polityce i życiu publicznym. Wszyscy są za demokracją - demokraci, chrześcijańscy demokraci, socjaldemokraci, narodowi demokraci, liberalni demokraci (np. Żyrynowski). Przeciwko wypowiadają się bardzo nieliczni - np. J. Korwin-Mikke, a i on chyba po to, by właśnie podkreślić swoją wyjątkowość i oryginalność. Jednak przeważająca większość jest "za". Ale z zastrzeżeniami: "Demokracja - tak. Ale bez przesady", "Wybraliście nas? No to my rządzimy, nie wy". I nikt jakoś przez te lata "wolności" i "demokracji" nie spostrzegł, że o ile "wolność" jest ("Wolno wam robić co chcecie, o ile wam tego nie zabronimy"), to tak naprawdę demokracji w Polsce zbyt wiele nie ma.
Szokujące? A co to niby jest ta "demokracja"? Prawo do głosowania, czyli wybierania swoich reprezentantów? To jeszcze nie demokracja.
Przyjrzyjmy się co pisze ekspert w tych sprawach prof. Wojtaszczyk, wicedyrektor Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, prawnik i politolog, autor wielu książek i podręczników akademickich o tematyce politologicznej, w swojej książce "Kompendium wiedzy o państwie współczesnym" (Wydawnictwo "LIBER", Warszawa 1996):
"Republika to forma rządu, w której najwyższe organy (jednoosobowe albo kolegialne) wyłaniane są na określony czas w drodze wyboru. Organy te wybierane są przez ogół obywateli bądź przez specjalne kolegium wyborcze."
Jak widać samo prawo wyborcze charakterystyczne jest dla systemu republikańskiego. Zobaczmy teraz co o demokracji pisze prof. Wojtaszczyk w rozdziale "Formy demokracji we współczesnym państwie":
"Formuła, że władza należy do narodu, jest urzeczywistniana we współczesnym świecie za pomocą form demokracji bezpośredniej i pośredniej. Suweren uczestniczy w sprawowaniu władzy lub oddziałuje na ośrodki ją sprawujące za pomocą różnych form. Należą do niej w szczególności:
I dalej:
"Społeczeństwo uczestnicząc w wyborach, może mieć wpływ na skład organów sprawujących władzę, a tym samym może oddziaływać na sposób i kierunki działalności organów państwa."
Tak więc demokracja to coś więcej niż samo prawo do głosowania. Demokracja to stały kontakt i konsultacja obywateli z władzami, stała wymiana informacji na zasadzie sprzężenia zwrotnego wyborcy - władze, udział obywateli w decydowaniu o najważniejszych sprawach ich dotyczących (np. przez referendum), to także możliwość stałej kontroli i rozliczania władz, z możliwością jej odwołania w każdym momencie, kiedy większość uprawnionych wyborców uzna, że przestała ona reprezentować interesy wspólnoty.
Dlatego właśnie - nie bójcie się działać, organizować, protestować, domagać się. Bo to jest właśnie istota demokracji.
W Polsce z powodu przerwania tradycji demokratycznych aktywność lokalnych wspólnot osiedlowych i spółdzielczych praktycznie nie istnieje, co nie znaczy, że nie można jej rozbudzić i podtrzymywać. W końcu to Twoja Spółdzielnia / Osiedle / Dzielnica / Gmina / Powiat / Województwo / Kraj.
Tylko działanie otwarte, uczciwe, zgodne z obowiązującym prawem może dać wam szansę na sukces.
Jeśli chcesz działać w swojej spółdzielni, decydować, brać udział w wyborach czy chociażby być zorientowanym, co dzieje się w spółdzielni, przede wszystkim musisz znać Prawo - czyli mieć Statut. Teoretycznie powinien mieć go w domu każdy członek spółdzielni, w praktyce niekiedy sama administracja potrafi utrudniać otrzymanie Statutu Spółdzielni, świadomie łamiąc... Statut, który przyznaje prawo do posiadania go. Pamiętaj - masz prawo żądać i domagać się Statutu swojej spółdzielni!
Teraz, kiedy masz już Statut (z administracji albo skserowany od sąsiada), spokojnie przestudiuj go. Twój spokój będzie jednak powoli przemieniał się we wściekłość, kiedy okaże się, że jako spółdzielca obowiązków masz wiele, natomiast praw i możliwości wpływania na losy spółdzielni mało.
Dopiero teraz, kiedy masz już Statut, wiesz jak, przez kogo, w jakim trybie i na jak długo wybierane są władze spółdzielni, Rada Osiedla, Delegaci itp. A co najważniejsze - wszyscy oni zależni są tylko od jednej władzy - Twojego głosu.
Tak, to nie żarty. Najwyższą władzą w każdej spółdzielni są jej członkowie, czyli Ty i twoi sąsiedzi z naprzeciwka, góry i dołu. Nic co dzieje się w spółdzielni, w Twojej spółdzielni nie dzieje się bez Twojej zgody. Nawet, jeśli jest to milcząca zgoda.
Z twoich pieniędzy, z opłaty za czynsz utrzymywana jest administracja spółdzielni, sekretarki, kierownicy i dyrektorzy, robotnicy od remontów, hydraulicy i gospodarze domów. Wszyscy oni, pracownicy spółdzielni, otrzymują comiesięczne pensje z Twojej kieszeni, pracują dla Ciebie. Wreszcie poczuj się u siebie.
Powód dlaczego zainteresowałeś się mechanizmem działania swojej spółdzielni jest prosty - w Twojej spółdzielni źle się dzieje. Nie masz wpływu na jej działalność, są grupy, frakcje i mafie, interesy i pieniądze. Po części jest to twoja wina, bo nie interesujesz się zbytnio swoją spółdzielnią. Ale znaczy to też, że nie interesujesz się swoją własnością i losami swoich pieniędzy.
Przemnóż czynsz, który odprowadzasz co miesiąc do kasy razy 1000 albo 2000, bo tylu członków liczy w Polsce średnia spółdzielnia. To miesięczny budżet Twojej spółdzielni - to pieniądze, o które warto zadbać. A teraz przemnóż otrzymaną liczbę przez 12 - to suma roczna. Pamiętaj - jeżeli ty nie zadbasz o te pieniądze, chętni na pewno się znajdą. Już się znaleźli.
Jedynym sposobem, by coś zmienić u siebie na osiedlu - w tym przypadku w spółdzielni - jest działanie zgodne z Prawem - czyli oparte o Statut Spółdzielni. Tylko działając zgodnie z nim możesz cokolwiek zmienić. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne.
Kiedy porozmawiasz z sąsiadami, okaże się, że oni też nie są zadowoleni z władz spółdzielni. W Polsce mało kto zadowolony jest ze swojej spółdzielni. I nie jest to, wydawałoby się typowo polska cecha ciągłego narzekania. Po prostu w Polsce większość spółdzielni to stare, skostniałe struktury, pozostałości "realnego komunizmu" z nawykami traktowania spółdzielców z góry.
Początki zmian w Twojej Spółdzielni są najtrudniejsze. Czasami może być to przypadkowa rozmowa z sąsiadem na klatce schodowej, do której przyłączyła się sąsiadka z naprzeciwka. Kolejna podwyżka czynszu. Albo skandaliczna decyzja władz spółdzielni o sprzedaży części jej majątku - sklepu, terenu, garażu - "znajomym". Jeśli namówisz wraz z sąsiadem kilku członków spółdzielni z twojego bloku i kilku sąsiednich na pierwsze, zapoznawcze spotkanie i dobrze je poprowadzisz, a następnie ustalicie miejsce i dzień w tygodniu waszych regularnych, cotygodniowych spotkań, możesz sobie pogratulować. Masz teraz Grupę Inicjatywną Spółdzielni.
Grupa Inicjatywna (w różnych statutach może mieć ona różne nazwy) ma prawo występować z wszelkimi wnioskami i petycjami do władz spółdzielni - jest liczącym się podmiotem prawnym spółdzielni. Może np. : wnioskować o wstrzymanie i kontrolę niekorzystnego, zdaniem tworzących ją spółdzielców, przetargu czy zbycia mienia spółdzielczego (gruntu, lokalu czy budynku), odwołania władz spółdzielni czy nowych wyborów.
Stworzenie Grupy Inicjatywnej chroni cię także przed pewnymi zarzutami ze strony administracji i władz spółdzielni: szkodnictwa, warcholstwa, oszołomstwa, intryganctwa, głupiego czepiania się i ogólnego brużdżenia. Bo "jeśli ktoś działa na szkodę spółdzielni, to można go z niej usunąć". Tak tak, jest taki paragraf w Statucie!
Grupa Inicjatywna musi wyznaczyć sobie konkretne problemy, cele i sposoby osiągnięcia ich. Bądź pragmatyczny - grupa nie jest spotkaniem towarzyskim (chociaż może być). Nie musicie się lubić, wystarczy, że się szanujecie. Liczy się osiągnięty rezultat. Nie wykluczajcie nikogo - poza ewidentnymi wariatami - każdy może się do czegoś przydać. Pan z wąsem ma dostęp do ksero (bardzo ważne!), starsza pani świetnie układa teksty odezw i petycji, ktoś ma dojście do prawnika, ktoś inny dobrze zna sekretarkę z administracji (informacje z samej centrali!), młodzi będą biegać z ulotkami. Warto też nadać waszej grupie charakterystyczną nazwę - Społeczny Komitet Osiedla X, Spółdzielcza Inicjatywa "Nasze Osiedle" itp., która będzie jednoznacznie kojarzona z wami, a nie z kontrgrupami wyłonionymi przez Administrację. Znajdźcie duży lokal - sala gimnastyczna w szkole, klasa, pomieszczenia przyparafialne - gdzie będziecie mogli zaprosić większą ilość spółdzielców na duże spotkanie informacyjno-zapoznawcze.
Teraz przychodzi czas, by postawić sobie leninowskie pytanie - "Co robić?" Trzeba ustalić, co konkretnie jest problemem, jakie są przyczyny tych problemów i co oraz jak można zmienić. O ile nie jest to tylko drobiazg, jak przestawienie kontenera na śmieci ze środka podwórka w intymny, mniej wyeksponowany róg, to możecie przygotować się na walkę z administracją. Im ważniejsza sprawa (być może zdziwi cię, że do najważniejszych spraw zaliczają się przede wszystkim władza i pieniądze), tym większa pewność, że wytoczona będzie przeciwko wam ciężka artyleria - zrywanie waszych plakatów i ulotek przez gospodarzy domów (nakazane przez kierownictwo), pomówienia i oskarżenia w lokalnej prasie i telewizji, indywidualne naciski na poszczególnych członków Grupy Inicjatywnej, a niekiedy nawet próby przekupstwa i szantażu, groźby, anonimowe telefony i najścia "nieznanych sprawców".
Jedynym sposobem na obronę waszej grupy i interesów spółdzielni jest jawność, działanie zgodne z prawem i stały atak, czyli nieustanna aktywność - wyszukiwanie nowych pól działania, stałe zaskakiwanie administracji inicjatywami oraz maksymalny rozgłos. Inaczej was zniszczą. Serio! W większości przypadków macie bowiem do czynienia z żywotnymi interesami lokalnego "układu" - miniaturową mafią.
Jeżeli opracujecie petycję, protest czy zapytanie do władz spółdzielni, starajcie się je maksymalnie rozpowszechnić poprzez: ulotki (najlepsza metoda to roznoszenie od drzwi do drzwi), plakaty i lokalne media. Pamiętaj - dziennikarze z lokalnej prasy, radia i telewizji stale szukają nowych tematów, na tym polega ich praca, dlatego nie namyślaj się zbytnio nad skontaktowaniem się z nimi. Jeżeli będziesz ich traktować miło, wyczerpująco informował o wszystkim, szanował i doceniał ich pracę, możesz mieć w nich niezależnych i wpływowych sympatyków. Dzięki informacjom w lokalnych mediach wasza działalność stanie się lepiej znana członkom waszej spółdzielni - waszym najważniejszym sojusznikom.
Najlepszym sposobem na pobudzenie aktywności mieszkańców jest wydarzenie. Może to być pikieta, demonstracja, protest albo zaproszenie członków spółdzielni na spotkanie Rady Osiedla. Jest to świetna okazja, by pokazać się wreszcie mieszkańcom, bo do tej pory byliście tylko enigmatyczną Grupą Inicjatywną "X". Takie wydarzenie to także gratka dla prasy - dlatego przed lub po wydarzeniu warto zorganizować konferencję prasową, na której szczegółowo poinformujecie prasę, radio i telewizję o swoich problemach.
Pamiętaj - pikieta czy demonstracja musi być zgłoszona przynajmniej 3 dni wcześniej do lokalnego biura Straży Miejskiej. Zgłoszenie powinno zawierać m.in.: dzień, godzinę i miejsce demonstracji, jej czas i cel, dokładne dane osoby odpowiedzialnej za przebieg demonstracji (adres, telefon, itp.). Urząd nie może odrzucić waszej informacji, gdyż jest to tylko zawiadomienie o demonstracji, nie potrzebna jest żadna zgoda. Co więcej, Straż Miejska jest zobowiązana do ochrony każdej zgłoszonej demonstracji, odpowiada za spokój i porządek, będzie więc bronić was w przypadku pojawienia się "nieznanych sprawców". Naprawdę opłaca się działanie zgodne z prawem, trzeba je tylko znać.
Warto postarać się o szersze poparcie dla waszej grupy. Nieodzowna, by nie powiedzieć niezbędna, jest pomoc prawnika albo radcy prawnego specjalizującego się w prawie spółdzielczym - pomoże określić taktykę działania, możliwości manewru, właściwie zredaguje tekst wniosku czy petycji do władz spółdzielni. Może to być też lokalny, sympatyzujący z wami radny albo parlamentarzysta - poseł albo senator. Jako osoby urzędowe mogą oni domagać się informacji i wglądu w interesujące was dokumenty spółdzielni (fakt, że każdy spółdzielca ma prawo wglądu w dokumenty swojej spółdzielni jest przeważnie ignorowany przez administracje spółdzielni). W wypadku prób zastraszeń czy pobić kogoś z waszej Grupy Inicjatywnej należy interweniować na Policji, Straży Miejskiej i Prokuraturze. Jeżeli miałyby miejsce takie próby, natychmiast meldujcie o tym Policji i Prokuraturze. I gazetom! Oznacza to, że przeciwnik jest już naprawdę przyciśnięty do muru.
Aby jednak administracja zaczęła traktować was jak partnera, musicie mieć za sobą poparcie przynajmniej części członków spółdzielni. Udowodnione poparcie.
Najprostszym sposobem jest zebranie wymaganych przez Statut Spółdzielni podpisów 10% członków spółdzielni pod waszym wnioskiem, np. o odwołanie Rady Osiedla i wyznaczenia terminu zebrania Grupy Członkowskiej (czyli walnego zebrania wszystkich członków spółdzielni), na którym można odwołać stare władze i powołać nowe. Dla spółdzielni liczącej przykładowo 2000 członków jest to 200 podpisów. Łatwo teraz policzyć, że jeżeli wasza Grupa Inicjatywna liczy 10 osób, wystarczy by każdy z was zebrał 20 podpisów (chociaż oczywiście warto jest mieć kilkanaście, kilkadziesiąt głosów więcej w zapasie), by np. zażądać odwołania obecnych władz i wybrania nowych.
Pamiętaj - lista musi zawierać:
liczbę porządkową
imię i nazwisko
adres
podpis (bardzo ważne!)
Nie można wpisywać danych z podpisami po drugiej stronie kartki - będą one uznane za nieważne! Zbieranie podpisów jest kolejną okazją na agitację i rozdawanie waszych ulotek.
W wypadku złożenia przez was listy podpisów we władzach spółdzielni (za pokwitowaniem i zostawiając sobie ich kopie) władze spółdzielni zobowiązane są Statutem do ogłoszenia w określonym terminie (przeważnie jest to kilka tygodni od dnia złożenia wniosku) wyborów nowej Rady Osiedla. W momencie składania podpisów znowu warto by asystowała temu prasa, bo przecież zawsze listy z podpisami mogą się gdzieś administracji "zgubić".
Administracja ma obowiązek powiadomić wszystkich spółdzielców o miejscu i terminie zebrania, ale Grupa Inicjatywna powinna kilka dni przed spotkaniem także przypomnieć o wyborach i swoich postulatach w systemie "ulotka do każdych drzwi".
Pozostaje teraz tylko:
Celem demokracji nie powinno być tylko wypromowanie kolejnej grupy urzędników i polityków na ciepłych posadkach, opłacanych z publicznych pieniędzy, ale:
Budowanie wspólnoty lokalnej i demokracji lokalnej przez organizowanie regularnych spotkań mieszkańców z lokalnymi władzami - radami osiedla, władzami spółdzielni mieszkaniowych oraz lokalnymi mediami. Przyzwyczajanie obywateli i władz lokalnych do regularnych spotkań, dostępu do informacji dotyczących spraw osiedla (przez np. stałe informowanie wszystkich obywateli o wydatkach, inwestycjach i projektach władz osiedlowych w comiesięcznych / kwartalnych raportach dostarczanych - pocztą lub przez dozorców - do każdego mieszkania) oraz współpracy obywateli i władz lokalnych przy rozwiązywaniu problemów na osiedlu i dzielnicy.
Umożliwienie mieszkańcom udziału w decydowaniu o ważnych sprawach dotyczących ich osiedla i dzielnicy przez obniżenie progu referendalnego z 30% do 10% (wystarczy zwykłe przegłosowanie uchwały przez Radę Gminy), tak, jak jest to np. we Francji czy Szwajcarii.
Poprawa bezpieczeństwa na osiedlu i w dzielnicy przez organizowanie regularnych (np. kwartalnych) spotkań mieszkańców z Policją - Dzielnicowym Policji i Komendantem lokalnego oddziału Straży Miejskiej, co pozwoli na wzajemne poznanie się, budowę zaufania obywateli do stróżów prawa, stała ocenę i kontrolę ich działalności oraz możliwość zapoznawania się Policji i Straży Miejskiej z najważniejszymi problemami bezpieczeństwa na osiedlu i w dzielnicy.
Oba typy spotkań - z władzami lokalnymi i z lokalnymi stróżami prawa - mogą oczywiście odbywać się także łącznie. Odbywają się one w salach gimnastycznych szkół czy dużych salach publicznych (kluby, hale sportowe). O ich terminie i miejscu informuje się każdego mieszkańca osiedla/dzielnicy w ulotce dostarczanej do każdego mieszkania, oprócz informacji w mediach lokalnych i plakatach, przynajmniej tydzień wcześniej.
Dalszym i o wiele trudniejszym do realizacji (co nie znaczy, że niemożliwym) celem może być także wprowadzenie instytucji kadencyjnego Komendanta Lokalnej/Gminnej Policji, wybieranego w powszechnym głosowaniu przez wszystkich uprawnionych mieszkańców Gminy (tak, jak jest to np. w USA), który rozliczałby się ze swojej działalności (i skuteczności!) przed lokalną wspólnotą, a nie swoimi szefami w Komendzie Głównej.
Michał Orzechowski
e-mail: michalor@hotmail.com
Kiedy próbujemy rozwiązać zatrważające problemy, z którymi stykamy się we współczesnym świecie, wybieramy oczywiście metody najlepiej nam znane. Wykorzystujemy nasze najmocniejsze atuty, a są nimi nauka i technika. Aby powstrzymać eksplozje demograficzną, szukamy lepszych metod kontroli narodzin. Zagrożeni nuklearna zagładą, tworzymy coraz większe siły odstraszające i systemy obronne przeciwko pociskom zdalnie kierowanym. Próbujemy zwalczyć klęskę głodu na świecie wprowadzając nowe rodzaje żywności i lepsze metody uprawy. Mamy nadzieję, że poprawa higieny i rozwój medycyny pozwolą opanować choroby, lepsze mieszkania i komunikacja rozwiążą problem dzielnic nędzy, a nowe sposoby niszczenia lub wykorzystania odpadków położą kres zanieczyszczeniu środowiska. Możemy wskazać na znaczne osiągnięcia we wszystkich tych dziedzinach i nic dziwnego, że staramy się je powiększać. Lecz sytuacja stale się pogarsza, a stwierdzenie, że to technika sama jest coraz bardziej za to odpowiedzialna, wywołuje uczucie beznadziejności. Rozwój higieny i medycyny zaostrzył problemy demograficzne, odkrycie broni jądrowej zwielokrotniło grozę wojny, a nadmierna pogoń za dobrobytem jest w dużej mierze odpowiedzialna za skażenie środowiska. Jak to powiedział Darlington "Każdy nowy sposób zwiększenia możliwości człowieka na ziemi wykorzystano do zmniejszenia perspektyw jego potomnych. Każdy postęp odbywał się kosztem zniszczeń w środowisku, których człowiek nie potrafi naprawić i których nie umiał przewidzieć." (C. D. Darlington, The Evolution of Man and Society, "Science", 1970)
nadesłała Michalina Połubińska