Strona główna | Spis treści | Wilki cd. |
Od wielu lat prowadzę działania na rzecz ochrony wilków w Polsce (od 1992 r.). Od 1993 r. bardzo regularnie współpracuje z Zakładem Badania Ssaków PAN w Białowieży, a szczególnie z doc. dr hab. Włodzimierzem Jędrzejewskim, wieloletnim kierownikiem zespołu ekologii ssaków drapieżnych. To co uderzyło mnie od samego początku w pracach tego zespołu, to niesamowita dbałość o dobro badanych zwierząt oraz uczciwość i rzetelność uzyskiwanych wyników badań.
Puszcza Białowieska była pierwszym miejscem w Polsce gdzie, właśnie na wniosek naukowców z ZBS PAN, zaprzestano polowań na wilki (1989 r.!). W tym czasie w naszym kraju jeszcze niewielu ochroniarzom przychodziło do głowy by dopominać się o ochronę tego gatunku. W trakcie kampanii o ochronę wilka i rysia wielokrotnie korzystałam z mocnych argumentów, dostarczanych mi przez zespół białowieskich naukowców. Wspierali nasze zabiegi własnym autorytetem i bez wyników ich badań, gdzie czarno na białym wykazywano pozytywną rolę drapieżników w ekosystemach leśnych, trudno byłoby przekonać decydentów. Ważne było to, że są to badania polskie a nie amerykańskie, gdzie warunki są jednak trochę inne.
Ponieważ istniała obawa i zarzuty, że odłowy w pułapki szczękowe mogą kaleczyć wilki, naukowcy z ZBS PAN wyszukali w starych kronikach opisy metody odłowu w sieci. Unowocześnili ją i przystosowali do celów obozowania wilków. Brałam udział w takich odłowach, żeby naocznie przekonać się czy wilkom nie dzieje się krzywda. Zgadzam się z twierdzeniem, że każde odłowy potwornie stresują odławiane zwierzęta. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jeśli chcemy wiedzieć jakie są szanse na przetrwanie tego gatunku w Polsce, czy jego populacja będzie się rozwijać i jak go skutecznie chronić muszą być prowadzone badania, gdyż inwentaryzacje łowieckie nie są rzetelne, a myśliwi coraz głośniej dobijają się o odstrzały. Jedyną obecnie skuteczną i dającą szeroką wiedzę o gatunku metodą jest telemetria.
Odłowy wilków są skrajnie trudne. Zwierze to dysponuje ogromną siłą, przy której rozwścieczony doberman jest potulnym psiaczkiem (jeśli nie wierzycie, zapraszam na nasze warsztaty). Dlatego z szacunkiem podchodzę do naukowców, którzy narażając się na poważne zranienia, dla dobra wilka, nie decydują się na strzelanie do zwierzęcia środkiem usypiającym z bezpiecznej dla siebie odległości. Taki strzał niesie ze sobą ryzyko przedawkowania, trafienia w nieodpowiednie miejsce, czy ucieczki na wpół przytomnego wilka w gęstwinę czy mokradła (można przewidzieć co by było gdyby wilk przysnął w rozlewisku). Sieci faktycznie są dla wilka bardzo bezpieczne. Mają jednak pewien minus, są lekkie i nie zawsze zatrzymują gwałtownie szamoczące się zwierze. Zdarzyło się już wiele razy, że przerywał je i uciekał. Pokazane w filmie tzw. widły są po prostu rozwidlonymi, przyciętymi tępo na końcu, gałęziami z miękkiego drewna. Widlice mają dostatecznie duży rozstaw by nie robić wilkowi krzywdy. Nie służą one ani do kaleczeniu, ani zadawaniu bólu, lecz do przytrzymania wilka przy ziemi. Zapobiega to wyczerpującej szamotaninie i pozwala na chwile uspokoić zwierzę. Daje szansę szybkiej oceny wagi wilka, a co za tym idzie bezpiecznej dawki środka usypiającego. Umożliwia również wykonania precyzyjnego zastrzyku. W schwytaniu i unieruchomieniu zwierzęcia musi wziąć udział kilku bardzo sprawnych i silnych ludzi. Robią to praktycznie gołymi rękami. Atmosfera jest dość nerwowa, bo nie łapie się sikorek tylko drapieżnika, którego kły mają do 5 cm długości, a łamacze rozgryzają bez problemu kość udowa jelenia. Wyobraźcie sobie, co się dzieje gdy w takim momencie pojawia się ekipa telewizyjna, czyhająca na sensację.
Twórcy filmu "Tańcząc z wilkami" byli bardzo nieuczciwi i wielokrotnie podają w nim nieprawdę. Rożne są tego powody. W mediach nie sprzedaje się dobrze sielanek (zerknijcie na czołówki gazet: krew, gwałty, śmierć, zdrada, oszustwo, konflikty to są tematy na topie). Filmowcy zostali także celowo wprowadzeni w błąd przez osoby z kręgów sprzeciwiających się rozszerzeniu parku narodowego w Puszczy Białowieskiej.
Kierujący zespołem Włodzimierz i Bogumiła Jędrzejewscy od początku lat dziewięćdziesiątych, nie zważając na paskudne pogróżki (łącznie z groźba podpalenia ich domu), walczyli o ochronę Puszczy Białowieskiej. Nietrudno domyślić się dlaczego w takim świetle przedstawiono ich badania nad wilkami. Prasa białostocka kilka razy w roku zasypywana jest rożnymi insynuacjami na ich temat. Uważam, ze ten film bardzo krzywdzi zarówno ich, jak i wszystkich pozostałych pracowników ZBS PAN. Jest doskonałym argumentem w rękach zacietrzewionych oponentów parku narodowego w Puszczy Białowieskiej, dla których każde oszczerstwo jest dobrym narzędziem byle uratować swoje dochodowe posady.
Proszę zatem wszystkich zatrwożonych widzów filmu o rozwagę i próbę dostrzeżenia drugiego dna tego "dzieła".
Sabina Nowak
Stowarzyszenie dla Natury "WILK"
Górska 69, 43-376 Godziszka
tel. 0-33/8176090, 0-604/625228
e-mail: sabina@wolf.most.org.pl, strona: www.most.org.pl/wolf
Kilka lat temu, poszukując funduszy na badania nad wilkami w Puszczy Białowieskiej przyjęliśmy ofertę organizacji Flaxfield Nature Consultancy (FNC) z oddziałami w Holandii i w Anglii, na dofinansowanie naszych badań. W zamian mieliśmy przyjmować grupy ochotników werbowanych przez tę organizację i włączać je do prac terenowych. Wielkość dotacji była stosunkowo niewielka - po 100 dolarów od ochotnika, natomiast organizacja FNC pobierała od tych ochotników znacznie większe pieniądze za organizację wyjazdu do Białowieży. W sumie przyjęliśmy kilka grup, głównie z Holandii, w każdej od kilku do kilkunastu ochotników. Ochotnicy pomagali nam w prowadzeniu namiarów radiotelemetrycznych, zbiorze odchodów wilczych i wyszukiwaniu resztek ofiar zabitych przez wilki.
Holenderski oddział FNC nakręcił film o udziale ochotników w tych badaniach do celów reklamowych, przy czym na nasza prośbę, film dotyczył tylko pracy ochotników, a nie samych badań. Nie mieliśmy żadnych kłopotów z tą ekipą filmową, gdyż holenderski przedstawiciel FNC sam zajmował się organizacją ich pobytu. Angielski oddział FNC również zgłosił się do nas z prośbą o zgodę na nakręcenie podobnego filmu. Zgodziliśmy się na tych samych warunkach, tzn. filmowani mieli być tylko ochotnicy, a my nie mieliśmy mieć żadnej styczności z ekipą filmowa. Anglicy poprosili jednak o oddzielne zaproszenie dla ekipy filmowej, gdyż miało to umożliwić im bezproblemowe przewiezienie kamer przez granice. Wysłaliśmy takie zaproszenie, co wkrótce okazało się fatalnym błędem. Ekipa filmowa z Yorkshire Television Limited, zaraz po przyjeździe, szantażując nas tym zaproszeniem, próbowała filmować wszelkie nasze działania, poczynając od wykładów dla ochotników po wszystkie nasze prace terenowe. Filmowanie ochotników wybitnie im nie wychodziło, głównie z powodu zatrucia pokarmowego, jakiego doznała większość ochotników w jednej z restauracji. Zaczęli szukać innych sensacji i wymuszać na nas udzielanie wywiadów i umożliwienie filmowania badań. Ponieważ atmosfera była bardzo napięta, nie chcieliśmy się na to zgodzić. Angielska ekipa filmowa pod kierownictwem pana Hugo Smitha kilkakrotnie używała szantażu, aby nas skłonić do zmiany decyzji.
Akurat wtedy wypadły nam odłowy wilków. Aby poprawić samopoczucie ochotników, którzy z powodu zatrucia mieli bardzo nieudany pobyt w Polsce, zgodziłem się na ich udział w tych odłowach (w nagonce), z zastrzeżeniem, ze nie będzie to filmowane. Chodziło nie tyle o ukrywanie przebiegu odłowów, co o przeszkadzanie filmowców w sprawnym i bezpiecznym przeprowadzeniu odłowu. Niestety, w momencie, w którym złapał się wilk, ekipa filmowa pojawiła się tuż przy nim. To wywołało zrozumiale zdenerwowanie i przepychani z filmowcami. W tym momencie było już oczywiste, że wydźwięk filmu będzie bardzo negatywny. Dodatkowo, dla większej sensacji, angielscy filmowcy wykorzystali w filmie szkalujące wypowiedzi naszych lokalnych przeciwników w walce o ochronę Puszczy Białowieskiej.
Odpowiem teraz na merytoryczne zarzuty pod naszym adresem stawiane w filmie.
Nie wiemy, jakie były inne kulisy powstawania filmu. Wiemy, ze był on na rękę wielu naszym przeciwnikom w walce o powiększenie Białowieskiego Parku Narodowego, którzy pojawiają się w filmie i wypowiadają się na nasz temat.
Na koniec jeszcze raz chciałbym podkreślić, ze wszelkie prowadzone przez nasz zespół odłowy odbywały się za zezwoleniem Ministra Ochrony Środowiska ZNiL. Zawsze przeprowadzaliśmy odłowy z maksymalną troską o bezpieczeństwo chwytanych zwierząt i uczestniczących w tej pracy ludzi. Częste powtarzanie emisji tego filmu jest dla nas tym bardziej niezrozumiałe, że złożyliśmy do Yorkshire TV Ltd. zaraz po realizacji filmu, a przed jego emisją, zażalenie na piśmie z powodu takiego traktowania. Wcześniej uzyskaliśmy pisemne przeprosiny reżysera, pana Hugo Smitha. Napisał on w swoim liście: "postanowiłem napisać do Pana po polsku i listownie przeprosić za cale zło, w którego wyrządzeniu mieliśmy swój udział..." (list z 7.3.1998). Niestety, film został wyemitowany.
Ostrzegam wszystkich Państwa przed łatwowiernością w kontaktach z ekipami filmowymi.
Doc. dr hab. inż. Włodzimierz Jędrzejewski
Zakład Badania Ssaków PAN w Białowieży