Wartości europejskiej wspólnotowości można doszukiwać się w papieskich dokumentach o Europie, które są znakomitym uzupełnieniem książki abp. Życińskiego i chyba stanowiły dla niego inspirację do napisania "Europejskiej wspólnoty ducha". Aksjologią objęta jest też całość książki lubelskiego metropolity, która składa się z trzech kolejnych strukturalnie ułożonych rozdziałów:
I. Ewangelicznych inspiracji jedności, II. Chrześcijańskich korzeni Europy i III. Pytań o Europę jutra. Nieocenionym dodatkiem do książki Życińskiego jest aneks w postaci wybranych wypowiedzi Jana Pawła II o Europie.
Papież od dawna podkreśla wielką wartość europejskiej integracji, czego np. w naszym kraju nie chcą widzieć nawiedzone środowiska katolików skupionych wokół Radia "Maryja" i "Naszego Dziennika". Nie oznacza to jednak, że Jan Paweł II absolutyzuje ten proces, jakkolwiek będąc "za" znajduje posłuch w szerokich kręgach tzw. katolicyzmu otwartego. Ojciec Święty dał wyraz swojego wsparcia dla procesów integracyjnych zachodzących na naszym kontynencie m.in. wielokrotnie przemawiając na forum Parlamentu Europejskeigo. Mówił wtedy m.in.: "Pragnieniem moim (...) jest to, by Europa suwerenna i wyposażona w wolne instytucje rozszerzała się kiedyś aż do granic, jakie wyznacza jej geografia, a bardziej jeszcze historia. Jakże miałbym tego nie pragnąć, skoro inspirowana wiarą chrześcijańską kultura tak głęboko naznaczyła dzieje wszystkich ludów naszej Europy, ludów greckich i łacińskich, germańskich i słowiańskich".
Papież postuluje jednak, by wizja zjednoczonej Europy była nierozerwalnie połączona z wizją nowej ewangelizacji. Wymagałoby to tworzenia zjednoczonej Europy na fundamencie aksjologicznym, który musiałby wyrastać z tradycji chrześcijańskiej. Krytycy tej koncepcji na ogół chcą budować jedność europejską bez odniesienia aksjologicznego, często pozostając na poziomie czystej pragmatyki. Na to nie godzi się Ojciec Święty, gdyż sama integracja dla integracji nie jest żadną wartością, jeżeli nie służy człowiekowi. Co więcej, poza uznaniem nadrzędności człowieka wobec integracji - procesom zjednoczeniowym powinno towarzyszyć otwarcie na bogactwo innych kultur, które wyrastają także spoza chrześcijaństwa.
Aksjologia, która w papieskim nauczaniu miałaby stanowić trwały fundament europejskiej integracji, ma wyrażać się w zrozumieniu bardzo banalnego faktu. Jego najgłębszy sens zawiera się w twierdzeniu, że pojęcia zjednoczonej Europy nie można zredukować jedynie lub przede wszystkim do wartości materialnych, bo nie jest ona tylko wartością ekonomiczną. Papież przypomina więc, że "Europa posiada fundamenty historyczne, oraz zasoby duchowe i kulturalne konieczne do tego, aby zbudować model życia oparty na humaniźmie zdolnym naprawić nadużycia materialistyczne i technologiczne obecne w innych modelach rozwoju".
Nieuzasadnione wydają się obawy, że integracja europejska może doprowadzić do wygaszenia uczuć patriotycznych, zdeptać więź narodową i wzmacniać postawy inspirowane przez kosmopolityzm. Papież często przypomina o więzi aksjologicznej między uniwersalnymi i lokalnymi składnikami tradycji europejskiej, jasno stawiając na jednym poziomie aspekt człowieczeństwa, chrześcijaństwa, polskości czy europejskości. Tak więc jest, że wierność tradycji europejskiej łączy się z wiernością chrześcijaństwu oraz z umiłowaniem własnego narodu. Tym samym, jak podkreśla abp Życiński w swojej książce, wartości uniwersalne ukazują swoje piękno w kontekście konkretnej tradycji narodowej. Warto jednak pamiętać, że nie wolno tradycji narodowej utożsamiać z pojęciem nacjonalizmu, który jest jedną z przeszkód w budowaniu jedności Europy. Przede wszystkim jest wielką krzywdą w stosunku do innego człowieka ze względu na jego odmienność rasową, religijną lub etniczną. Sam Papież głosi, że przypisywanie narodowi cech boskich, czyli jego bezkrytyczne uwielbianie, często prowadzi do formy "bałwochwalczego pogaństwa", w której niszczy się drogą chrześcijaństwa międzyludzką solidarność oraz poniża przedstawicieli innych narodów. Podobne stanowisko zajmuje również kard. Joseph Ratzinger, z którym nie wypada się nie zgodzić w stwierdzeniu, że "współczesne nacjonalizmy jawią się jako nowa radykalizacja moralności plemiennej, która zostawiła krwaweślady w historii gatunku ludzkiego".
Chrześcijaństwo postuluje dokonanie integracji europejskiej przede wszystkim na płaszczyźnie kulturowej. Żeby jednak było to możliwe, należy w wymiarze kulturowym przezwyciężyć wiele problemów, z którymi boryka się współczesna Europa. Abp Życiński zalicza do nich istnienie rozbieżności między liberalnym a chrześcijańskim pojęciem wolności, postmodernizm oraz obecną w życiu kulturowym Europy pragmatykę.
Różnice w pojęciu dwóch różnych koncepcji wolności rzutują na istnienie postmoderny i pragmatyki. Wynikają zaś one z diametralnie odwrotnego wartościowania prawdy i wolności. Podczas gdy dla chrześcijanina prawda będzie miała charakter prowadzący do wolności, to już dla liberała może ona jawić się jako poważne ograniczenie wielu praw człowieka.
Przede wszystkim jednak chrześcijańskie pojmowanie wolności zakłada konieczność odniesienia do takich wartości, jak właśnie prawda, dobro, miłość czy osoba ludzka. Niektóre zaś formy liberalnego indywidualizmu ignorują dobro wspólne, ponad wszystko stawiając jednostkę. W efekcie, jak dowiodła wcale nie tak odległa historia, na ogół prowadzi to do destrukcji osoby ludzkiej.
Na gruncie istnienia liberalnej koncepcji wolności wykształciły się dwa rodzaje pragmatyzmu kulturowego. Przedstawicielem jednego z nich - obok Richarda Rorty'ego - jest osławiony Francis Fukuyama, który nie negując aksjologii jako takiej przypisał procedurom demokratycznym znaczącą i ostateczną rolę w kształtowaniu procesów społecznych. W jego koncepcji razi brak jakichkolwiek wartościowań. Wszystko zostaje powierzone demokratycznej maszynie do głosowania, która na przestrzeni tylko naszego wieku parokrotnie okazała się zawodna w stosunku do społeczności ludzkiej.
Jak mogłoby się wydawać, zguba europejskiej aksjologii nie tkwi jednak w liberalnym pojęciu wolności czy pragmatyźmie kulturowym, które są wytworem postmoderny. Jej istotą jest przede wszystkim usankcjonowanie nadrzędności "mieć" nad "być", wykreowanie konsumpcyjnego stylu życia, prymatu techniki nad etyką oraz promowanie skrajnego indywidualizmu, który jest w stanie nie tylko zakwestionować dobro wspólne, lecz nawet pozbawić bezbronne istoty prawa do życia.
Problemy, które trzeba przezwyciężyć w trakcie integracji tylko na polu kulturowym, niezbicie dowodzą, że integracja europejska wymaga "tworzywa duchowego". Pod jego pojęciem należałoby rozumieć konglomerat chrześcijańskich idei solidarności, miłości, braterstwa i sprawiedliwości inspirowanej troską o dobro wspólne.
Jarosław Hebel
Autorzy zaczynają przedstawieniem planowanej nam przez menedżerów koncepcji formuły społeczeństwa 20:80 - 1/5 ludzi na świecie wystarczy, aby utrzymać gospodarkę w jej rozmachu. Co z pozostałymi 4/5 odpowiada Zbigniew Brzeziński, kreśląc wizję "tittytainment" - mieszanki ogłupiającej rozrywki i wystarczającej ilości jedzenia (panem et circenses!). Jednak istnieją drogi wyjścia z tytułowej pułapki globalizacji.
Martin i Schumann są trzeźwo myślącymi ludźmi, wyrastającymi z europejskich tradycji solidaryzmu i demokracji. Lekarstwa na globalizacyjne zagrożenia nie szukają w nacjonalizmie, ksenofobii i protekcjonizmie, których destrukcyjność jest oczywista. Uważają, że "Fundamentalnym zadaniem na przyszłość jest zatem odzyskanie zdolności politycznego działania oraz przywrócenie prymatu polityki nad gospodarką" (s. 196, podkr. - S. C.). Postulują, żeby państwa odebrały korporacjom władzę, jakiej one nigdy nie powinny mieć. Demaskują liberalne dogmaty niszczące struktury społeczne. Krytykują rosnący rozziew między bogatymi a biednymi - "Zdrada elit: Brazylia modelem świata" (ss. 205-209).
Siłą dywagacji niemieckich autorów jest to, że międzynarodowej technokracji rzucają wyzwanie na polu ekonomii. Nie dość, że giganci nie chcą płacić podatków - szantażując ucieczką do tzw. oaz podatkowych, to domagają się hojnych subwencji i dotacji. Pieniędzy dla samotnie wychowujących dzieci matek nie ma, ale nie brakuje ich na kosztowne prezenty dla koncernów. Państwo, niszcząc fundamenty społeczeństwa obywatelskiego, "staje się agentem redystrybucji z dołu do góry" (s. 247). Brak kontroli nad przepływem kapitału sprzyja przestępcom (ss. 249-254), że o giełdowych spekulantach nie wspomnę, toteż obłożenie transakcji finansowych podatkiem wydaje się nieodzowne. Rozbudowa aparatu kontroli także jest wynikiem integracji rynków; "Autorytarne państwo będzie odpowiedzią na bezsilność polityki wobec ekonomii" (s. 254).
Schumann i Martin rozprawiają się z tezą, jakoby spadek dobrobytu na Północy służył Południu: "wolny handel oznacza jedynie przeforsowanie prawa silniejszego" (s. 172). Pokazują, że sukcesy "azjatyckich tygrysów" są wynikiem, tak potępianego na Zachodzie, interwencjonizmu (ss. 176-191). Pozbawioną podstaw propagandą jest mówienie, że liberalizacja handlu służy ubogim w III Świecie, bo sprzyja ona raczej skorumpowanym autorytarnym reżimom, a nie "cierpiącej wskutek zatruwania środowiska ludności" (s. 181).
Zwycięstwo rynku nad demokracją jest klęską grup ekonomicznie słabszych: imigrantów, żyjących z pomocy społecznej, inwalidów, bezrobotnych, wreszcie kobiet (w pierwszym rzędzie samotnych matek), tj. będących na celowniku Nowej Prawicy "pasożytów".
Bardzo przekonująco przedstawiono problem wzrostu poparcia dla skrajnej, populistycznej prawicy (ss. 197-220). Haider, Buchanan, i im podobni Le Penowie swe sukcesy zawdzięczają mieniącym się demokratami i obrońcami praw człowieka liberałom. Bez deregulacji, likwidacji osłon socjalnych, owocującymi niezadowoleniem zdeklasowanych ludzi, szowiniści pozostaliby marginesem.
Aczkolwiek kwestie ściśle ekologiczne nie zajmują wiele miejsca w "Pułapce globalizacji", to troska o stan przyrody nie jest obca niemieckim autorom. Schumann i Martin przedstawili kulisy blokowania międzynarodowych inicjatyw chroniących klimat przed efektem cieplarnianym. Ochronę przyrody łączą z kwestiami socjalnymi, przedstawiając konkretne propozycje posunięć (m.in. podrożenie cen energii i surowców - ss. 194-195). Nadto w podsumowaniu, "Dziesięciu myślach przeciwko społeczeństwu formuły 20:80", promuje się szereg korzystnych rozwiązań: ogólnoeuropejską reformę podatkową, minimalne standardy socjalne i ekologiczne w handlu światowym, podatek od luksusu oraz już wspomniane opodatkowanie transakcji giełdowych (tzw. podatek Tobina) i podrożenie cen surowców i energii.
Wedle autorów "Tylko zjednoczona Europa będzie zdolna do przeforsowania w żywiołowym kapitalizmie globalnym nowych reguł społecznego kompromisu i ekologicznych przeobrażeń" (ss. 280-281). To realne wyjście, gdyż "gospodarcza potęga jest jedynym liczącym się czynnikiem siły na rynkach globalnych" (s. 280). Uprzedzając ewentualne zarzuty: Martin i Schumann ostro krytykują technokratów z Brukseli i ślepy zaułek biurokracji. Optują za Unią zdemokratyzowaną i sprawną, wspartą paneuropejskim społeczeństwem obywatelskim. Sądzą także, że "w niemal wszystkich krajach Europy Zachodniej jest dosyć społecznej energii, aby podjąć walkę o demokratyczne reformy przeciwko dyktaturze rynków" (s. 283).
Pisana w 1996 r. "Pułapka globalizacji" wskazuje nader optymistyczny - nie tylko z punktu widzenia ochrony przyrody - kierunek przemian świata. Część nadziei okazała się płonna, np. te związane ze wspólną walutą. Chociaż w krajach UE rządzi lewica (niestety, typu Schroedera i Blaira), a często w koalicjach z nimi występują Zieloni, postulaty Martina i Schumanna są głosem wołającego na puszczy. Nadal kontynuuje się morderczy atak na demokrację, dobrobyt i środowisko naturalne.
Sławomir 'Vege' Czapnik