Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]

ZAGRANICA - ZB nr 12(157)/2000, listopad 2000

WOKÓŁ NAFTY

Z ropa naftowa związane jest nasze życie, dlatego też cokolwiek się wokół niej dzieje przyciąga uwagę. Często eksploatowanie ropy wiąże się z nadużyciami władzy, masowym pogwałcaniem praw człowieka i szybkim niszczeniem środowiska naturalnego. Nie należy do rzadkości omijanie prawa dotyczącego wydobycia/transportu/przetwarzania ciemnego złota lub w ogóle nie przestrzeganie go. Oczywiście niejednokrotnie maja miejsce tez jawne kombinacje celem zduszenia konkurencji.

16.10 br. nastąpił początek na drodze do zjednoczenia dwojga nie najprzyjaźniejszych dla środowiska naturalnego gigantów naftowych: Texaco i Chevron. Zakomunikowano, że obie korporacje weszły w spółkę i teraz czekają tylko na - konieczne - przyklepanie sprawy przez Federal Trade Commission, która najprawdopodobniej zaakceptuje układ nakazując ww. pozbycie się (prawo antymonopolowe) części stacji i rafinerii. Chevron nie jest za bardzo znany w świecie, chociaż w Kalifornii wyrządził ogromne szkody w środowisku naturalnym, za co częściowo (przymusowo) odpokutował wpakowując grubą kasę na rzecz przyrody, zyskując tym sympatię niektórych ekologów. Chevron jest drugą co do wielkości korporacją naftową w Kalifornii, mającą rafinerie w wielu krajach. Ponad dwa lata temu szefom Texaco udowodniono rasizm, sprawa ucichła po tygodniach. Texaco jest znane np. ze zdewastowania amazońskich lasów Ekwadoru, za które do tej pory się procesują z proekologicznymi specjalistami. Te i inne nagłośnione przez zielonych zniszczenia dokonane przez Texaco sprawiły, że korporacja ta znacznie zahamowała własne zniszczenia środowiska naturalnego także zyskując sympatię u niektórych. Jednak zjednoczenie tych firm wywołało niepokój u wielu specjalistów. Nie tylko o lasy i oceany ale też, a może - w świetle ostatnich miesięcy - głównie o ceny benzyny i elektryczności. Przecież w niektórych krajach już uruchomiono tzw. zapasy z rezerw rządowych, żeby nie podskoczyła cena ogrzewania itp. Innym zjawiskiem połączenia się naftowych gigantów będą redukcje pracy (głównie w biurach, bo teraz wystarczy jedno a nie dwa); zapowiedziano ją na 7% czyli o ok. 4 000 osób, co przyniesie nowej spółce oszczędność 1,2 miliarda dolarów. Wśród krytyków jednoczenia się wielkich firm naftowych jest czołowy adwokat kalifornijski Bill Lockyer, który obawia się nieuzasadnionych podwyżek cen paliwa.

Właściwie to Chevron (siedziba w San Francisco) wykupił Texaco (siedziba w Nowym Jorku), ale praktycznie w nowym zarządzie będą też ludzie z Texaco. Jeśliby te dwie firmy były razem w 1999 r., to ich dochód wyniósłby 72,3 biliony dolarów (2,7 milionów baryłek dziennie) i byłaby to czwarta co do wielkości korporacja naftowa na świecie posiadająca największe w USA "odłożone" zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego. Najprawdopodobniej obie korporacje nie będą miały problemów współpracując, ponieważ przez 64 lata współwładają firmą Caltex działającą w 55 państwach. Dla ścisłości można zauważyć, że z połączenia Royal Dutch i Shell (obecnie drugi co do wielkości gigant na światowym rynku naftowym) nie wyszło za wiele dobrego dla środowiska, podobnie zresztą jak po wykupieniu przez British Petroleum (teraz trzeci co do wysokości dochodów gigant) ARCO (nie do końca legalne zniszczenia północnej części Atlantyku) i Amoco. Pozostaje maleńka nadzieja, że korporacja Chevron/Texaco pójdzie w ślady również amerykańskich Exxon/Mobil, którzy przodują na rynku w wysokości dochodów (186,91miliardów w 1999) a mają przeciwko sobie znacznie mniej ekologicznych kampanii niż drugi (105,3) Royal Shell.

z Kalifornii Przemysław Sobański

rysunek

SMUTNE WIEŚCI

W październiku ONZowska agenda FAO (Food and Agriculture Organization - Organizacja ds Wyżywienia i Rolnictwa) opublikowała coroczny raport dotyczący niedożywienia na świecie. W raporcie czytamy, że najbardziej zagłodzonym krajem jest Somalia, później Afganistan i Haiti. Ostatni z tej katastroficznej trójki może trochę zdziwić, bo przecież - ponoć - światowe organizacje finansowe zwalczają tam biedę. Somalijczycy spożywają o 27% mniej kalorii niż najbardziej zaostrzone minimum do przetrwania. Wymienione kraje w takiej samej kolejności przodują w śmiertelności nienarodzonych dzieci, przykładowo w Somalii umiera przed urodzeniem aż 75% (!). Z raportu dowiadujemy się też, że na naszej planecie żyje 826 milionów niedożywionych (głodnych) ludzi, czyli prawie 1 na 6 mieszkańców ziemi.

Smutnym faktem spoza raportu pozostaje świadomość, iż w niektórych krajach na armie - nie zawsze niezbędne - pieniądze zawsze są, nawet kosztem życia własnych obywateli.

Przemysław Sobański

AMERYKAŃSKI DZIEŃ SPRZECIWU
WOBEC BRUTALNOŚCI POLICJI

Stało się coroczna tradycja, ze dzień 22 października jest dniem sprzeciwu wobec brutalności policji, głównie - choć nie tylko - z bezprawna brutalnością. Koalicja rozmaitych ruchów od human rights, eko, przez feministyczne, do lewicowych i prawicowych, pod nazwa "October 22nd Coalition to Stop Police Brutality" jest formalnym sponsorem corocznych wydarzeń.

Wydarzenia te przybierają różną formę. W niektórych miastach są to wiece, w innych spotkania czy projekcje filmów, jeszcze gdzie indziej pikiety lub - najpopularniejsze w dużych miastach - marsze. Policja różnie reaguje na tego typu wydarzenia, choć generalnie funkcjonariusze starają się nie zwracać na siebie uwagi. Bywa, że policjantów "asystujących" podczas wydarzeń 22 października jest mniej niż podczas innych podobnych akcji. Niestety, bywa też, że policja zachowuje się brutalnie wobec protestujących jak np. w Chicago, gdzie bite są autobusy ludzi zmierzających na marsz, lub w NY gdzie na ulicach pałuje się demonstrantów. Tylko czasami policja używa radykalniejszych niż pałki środków przemocy wobec ludzi głośno sprzeciwiających się jej brutalności. W większości przypadków "starć" policji z demonstrantami, organizatorzy z "October 22nd Coalition To Stop Police Brutality" twierdzą, że "atak" policji był nielegalny. Typowo dla USA, media podają o wydarzeniach tylko lokalnie, pomijając fakt, ze 22-ego akcje są przeprowadzane w całych Stanach. Tylko niektóre media są bardziej rzetelne.

22 października w Los Angeles przyciąga szczególną uwagę, ponieważ samo miasto ma unikalna różnorodność etnicznokulturalną. Jest to też druga pod względem wielkości aglomeracja w USA, no i ciągnący się od ponad roku głośny skandal jawnych nadużyć władzy przez funkcjonariuszy z samego centrum miasta - stacji Rampart. W Los Angeles organizowany jest marsz poprzedzany tańczącymi Indianami, w środku którego jedzie odkryta ciężarówka ze zdjęciami bezprawnie skrzywdzonych i zabitych przez policje ludźmi, marsz dyktują głośne bębny i tamburyny skutecznie przyciągające uwagę "gapiów". Zazwyczaj policyjna obecność podczas marszu i wiecu jest minimalna.

Trochę inaczej było podczas ostatniej przedwyborczej konwencji demokratów, która miała miejsce właśnie w Los Angeles w sierpniu. Ponieważ konwencja - odbywająca się co 4 lata - ściągnęła uwagę mediów, towarzyszyły jej setki demonstracji od wolnościowych poprzez religijne do antymilitarnych i ekologicznych. Policja była radykalniejsza niż zazwyczaj, używając m.in. plastykowych kulek do "rozwiązania" LEGALNYCH demonstracji. Używano też prowokacyjnych chwytów, jak wyłączanie elektryczności zanim koncert dobiegł końca, co podnieciło chuliganów, których później wzięto za powód ataku na całą grupę demonstrantów. Policja nie dawała też wystarczająco czasu na rozejście się oraz biła i strzelała do przypadkowych ludzi, włączywszy dzieci, dziennikarzy i bezdomnych. Marsz przeciwko brutalności policji funkcjonariusze zaatakowali dwa razy, używając karabinków ze plastykowymi kulkami. Na dużej przestrzeni blokowano też przejścia dla postronnych ludzi. Do dziś sprawy z tego "incydentu" są w sadach.

Marsz zorganizowany 22 października 2000 nie przyciągnął dużej i dobrze uzbrojonej asysty policyjnej, choć ludzie w mundurach zachowali się trochę inaczej niż w ciągu poprzednich lat. Zaczęło się normalnie, przemowy, śpiewy, wywiady, granie, marsz, wiec, ignorowane grupki chuliganów. Nad głowami nie latało już tyle reporterskich helikopterów jak w zeszłym roku, kiedy właśnie nagłośniły się skandale brutalnego nadużywania władzy przez policjantów w Los Angeles (sprawy ze skandalu ciągną się do dziś). Tradycyjnie były policyjne helikoptery. Pokazywano zdjęcia niewinnie zastrzelonych lub bezprawnie okaleczonych przez policje, bezpodstawnie wsadzonych do więzień nie raz na kilka lat. Mówiono o ulicznej przemocy i innych aspektach policyjnej brutalności. Zdecydowana większość z niemal 2 000 uczestników marszu zachowała się pokojowo. Pod koniec wiecu, ponad 200 ludzi odłączyło się od reszty będącej pod główną siedzibą policji, maszerując dookoła siedziby. Główny marsz, jak i mniejsza grupa, miał legalną asystę prawników obserwujących sytuację. Jim Lafferty, szef prawników, powiedział później, ze chociaż organizatorzy nie mieli pozwolenia na marsz wokół siedziby policji, to funkcjonariusze powiedzieli, iż można przejść wokół, ale nie blokować ulicy. Komandor policji Luis Gray nie potwierdził ani nie zdementował tej informacji. Wśród 200-osobowej grupy znaleźli się nieliczni chuliganie niszczący przystanki autobusowe i rzucający plastykowe butelki. To był powód dla policji do niespodziewanego ataku na całą grupę. Policja użyła karabinków z plastykowymi kulkami i posiłki na koniach bijąc wszystkich, nie tylko małą grupkę wandali, którzy nie zdążyli uciec. 19-letni student Jeremy Obersten został postrzelony, chociaż był zupełnie pacyfistyczny i nie miał wiele wspólnego z resztą. Jeremy przyłączył się do marszu, ponieważ słyszał o skandalach w Rampart. Nie znał on nikogo skrzywdzonego przez policję, zatem nie miał bezpośredniego związku ze sprawą, ale po postrzeleniu powiedział "po dzisiejszym dniu to jest osobiste". Obserwujący z chodnika adwokaci Bob Myers i Martin West zostali zaatakowani przez policjantów na motorach i aresztowani. Nie pozwolono im rozmawiać z przełożonym funkcjonariuszem. Mayers powiedział, że to i atakowanie ludzi na chodniku jest ewidentnym naruszeniem prawa przez policje. Podczas całej "konfrontacji" policji z 200-osobową grupą demonstrantów poważnych obrażeń doznały dwie osoby, pośród 10 z małymi urazami znalazł się reporter największego w Kaliforni hiszpańskojęzycznego pisma "La Opinion". Aresztowano kilka osób. Brutalnie spychani ludzie uciekli do głównej grupy demonstrantów, gdzie organizatorom udało się opanować sytuację. Wiec zakończył się bez dalszych konfliktów. Marszowi oprócz policji na koniach, motorach i pieszej, asystowali też - coraz popularniejsi w dużych miastach - policjanci na rowerach. Działacze Związku Ekologicznego Polonii Amerykańskiej (Polish American Environmental Alliance) brali udział w "bezpotyczkowej" części wydarzeń 22 października.

z Kalifornii Przemysław Sobański




ZAGRANICA - ZB nr 12(157)/2000, listopad 2000
Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]