Tym wszystkim proponuję: zajmijcie się ochroną przyrody. Ochroną pojętą szeroko. Więc przeciwstawienie się antropocentryzmowi głoszącemu, że wszystko na Ziemi należy podporządkować dobru człowieka i wszystko - ziemia, morze, rośliny, zwierzęta - ma jemu służyć. Że ta droga prowadzi do powszechnej katastrofy, ludzie już zaczynają rozumieć. Oraz ochrona terenów zielonych, ochrona naszej gleby i naszej wody - to także ludzie już rozumieją i zaczynają działać: wykłócają się z władzami o każde drzewo przeznaczone do wycinki, denerwują się, że niezabezpieczone składowisko trujących odpadów grozi skażeniem zasobów wody pitnej, że w pobliżu ich domów buduje się wielki obiekt, autostradę, rurociąg - i tak dalej, przykładów jest dużo. Oraz obrona zwierząt i ich praw - tutaj także podejmuje się akcje: kiedy morze wyrzuci na brzeg stado wielorybów albo pingwinów o piórach pozlepianych ropą, na ratunek zbiegają się wolontariusze nieraz z odległych stron. "Ludzie zaczynają troszczyć się o zwierzęta, teraz, kiedy ich już nie ma" pisał Stanisław Vincenz już kilka dziesiątków lat temu. Tak, zaczynamy rozumieć, chronić i działać, tylko że o wiele, wiele za wolno i w licznych przypadkach za późno.
Mówienie o ideach stało się czymś wstydliwym. Zauważcie, że także o innych sprawach, które nas żywo interesują i które kształtują nasze życie mówi się półgębkiem; nie wypada otwarcie rozprawiać na przykład o seksie. Żywimy skłonność by to, co najważniejsze chować głęboko w sobie.
Ale idea, której można podporządkować życie była i jest czymś niezbędnym, bez niej czujemy się zagubieni. Także poszukiwanie ideału pozostaje istotną częścią naszej psychiki. Świadczą o tym na przykład niezmierne tłumy przybywające na każde miejsce spotkania z Papieżem.
Z drugiej strony postępuje powszechny kryzys wartości - o czym wszyscy wiemy - osłabienie więzi rodzinnych i więzi międzyludzkich w różnych środowiskach. Przerażająco wzrasta przestępczość, właśnie od roku 1989, kiedy padła "komuna" uważana za przyczynę wszelkiego zła i kiedy wrócił do władzy Kościół, głoszący zasady moralne. (Odnotowuję fakty i powszechne opinie i bardzo proszę nie zarzucać mi sentymentu do "komuny", przeciw której występowałam jeszcze za jej trwania).
Jak to zrozumieć? Widocznie ulega rozmywaniu świadomość, że oprócz dobra osobniczego istnieje jeszcze dobro szersze, a tworzą je różne grupy społeczne oraz nasze przyrodnicze otoczenie. Że pewne postawy służą temu dobru, a brak tych postaw, pilnowanie tylko własnych osobniczych interesów wyrządza szkody grupom i otoczeniu i w konsekwencji obraca się przeciw nam i że te konsekwencje okazują się bardzo groźne. Widocznie pewne pojęcia są potrzebne nie tylko jednostkom ale i społeczeństwom; poczucie więzi, poczucie odpowiedzialności za innych, za wszystkie żywe istoty. Poszanowanie dla ludzi i dla przyrody to nie wymysł moralizatorów, to konieczność.
Nie zgadzacie się z zastanym porządkiem czy też nieporządkiem społecznym. Buntujecie się. Ukierujcie ten bunt - szkoda waszej energii, by ją roztrwonić.
Są chwile, kiedy życie, pozbawione idei przewodniej, zamykające się w kręgu narodziny - dojrzałość - śmierć wydaje ci się puste, szare, niewarte by je ciągnąć. Poświęcając je ochronie przyrody wiążesz się z nurtem jej życia, płynącego nieskończenie od miliardów lat na dalsze eony czasu. I także od ciebie zależeć będzie jej bujność, jej obecność wokół nas. Wykraczasz poza zaklęty krąg jednostkowego ludzkiego losu.
Ruch w obronie przyrody napotyka na przeszkody nie do przezwyciężenia-na razie. Ludzie zgadzają się z niektórymi założeniami ekologii, tak, ale - ale wybudowanie autostrady uważają za niezbędne, ale chcą nowych wyciągów narciarskich, nowych supermarketów, w których wygodnie dokonuje się zakupów. W miejscowościach wypoczynkowych oczekują niezliczonych kiosków, barów i centrów rozrywki, zaś niektóre kobiety chcą mieć naturalne futra, bo one wracają do mody. Te potrzeby, rozmyślnie podsycane i rozbudowywane napędzają koniunkturę w inwestycjach, w przemyśle i handlu.
Bardzo poważnym problemem jest bezrobocie. Godzi ono nie tylko w bezpośrednio poszkodowanych, w pozbawionych pracy członków społeczeństwa i ich rodziny. Wywołuje także powszechne zjawisko wśród zatrudnionych: strach przed utratą pracy. Nawet ten, kto rozumie szkodliwość wykonywanego zajęcia nie przeciwstawia się, gdyż musi zachować swoje stanowisko. "Ja bym tego nie robił, ale dokąd pójdę? Mam rodzinę na utrzymaniu". Lęk przed szefem, uzależnienie od firmy, niewola.
No i postęp-magiczne hasło, porywające tłumy. W opinii publicznej formuła nadrzędna, jasne, że wszyscy jesteśmy za postępem, nie daj Boże nie być jego zwolennikiem, okazać się "staroświeckim". Kiedyś znaczył rozwój, większe dochody, wygodniejsze życie. Teraz już nie i pora to zrozumieć. Obecnie postęp prowadzi zasadniczo do degradacji środowiska, globalizacji przedsiębiorstw ze wszystkimi jej negatywnymi skutkami, głębszego zniewolenia, zwiększenia różnic między bogatymi a biednymi. Nie wszędzie, nie w każdym przypadku, ale w skali globalnej na pewno tak.
Musi nastąpić przełom w świadomości, powszechna zmiana stosunku do przyrody i środowiska. Ludzie zrozumieją, że nie ma ważniejszej sprawy, nie ma pilniejszego zadania i trzeba walczyć o ocalenie. Jest to nieuniknione. Jak rewolucja, kiedy nurtujące społeczeństwo poczucie niedostatku i zagrożenia zmierza do rozsadzenia panującego układu stosunków.
Co będzie bezpośrednim impulsem, co nas zintegruje? Może pojawienie się charyzmatycznego przywódcy, a może dopiero seria kataklizmów, które dotkną wszystkich.
Aktualnie działający ekologowie przygotowują ten przełom. Dołączcie do nas.
Halina W. Dobrucka