Strona główna 

ZB nr 10(16)/90, październik '90

CZY BIEBRZA MUSI ZGINĄĆ?!

W roku 1968 prof. Adam Pałczyński zaproponował utworzenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Od tamtej chwili minęło już 22 lata, dotychczasowym SKUTKIEM było powołanie najpierw Obszaru Krajobrazu Chronionego, a w roku 1989 Biebrzańskiego Parku Krajobrazowego. Tak bardzo długi okres był potrzebny by utworzyć coś, co w zasadzie nie istnieje. Prawdą jest, iż funkcjonuje dyrekcja i Rada Naukowa, tylko co oni mogą? Dyrekcja jest całkowicie uzależniona od Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Wojewódzkiego (podobnie jak wojewódzki Konserwator Przyrody). Liczba kilku etatów na obszarze ok. 90 tys. ha jest wręcz śmieszna, a pieniędzy wystarczy ledwie na wypłaty. Natomiast jeżeli chodzi o Radę Naukową, to chyba po prostu tylko jest (podobnie jak Towarzystwo Biebrzańskie). Do tego dochodzi wiele pięknych słów na zebraniach, spotkaniach oraz w prasie.

Co na to druga strona? Dziewiętnasty i początek dwudziestego wieku to: kanały - Augustowski, Woźnawiejski, Rudzki, Kapicki oraz melioracja bagna Kuwasy. Po wojnie bagno Modzelówka i Wizna nad Narwią, zmeliorowanie dorzecza części rzek - dopływów Biebrzy. Pracami ledwie ukończonymi przed powołaniem Parku Krajobrazowego są: regulacja rzeki Wissy (główny dopływ południowego basenu), melioracja w okolicach wsi Polkowo (sąsiedztwo z rez. Czerwone Bagno - co spowodowało spadek poziomu wody w tymże obszarze). Do tego momentu wszyscy decydenci mogą się bronić, gdyż nie było nic na czego podstawie można by chronić ten teren.

W roku 1988 ornitolog prowadzący obserwacje na terenie środkowego basenu zauważył świeży wykop w okolicach wsi Kuligi. Na początku roku 1989 prace te są kontynuowane. Zimą na przełomie tych lat odbywa się spotkanie miłośników Bagien Biebrzańskich, a na spotkaniu występuje pan Krzysztof Wolfram - czyli Zielone Płuca Polski. Wygłasza piękny referat o konieczności ratowania północno-wschodniej Polski a szczególnie ginącej Biebrzy. Do głosu dochodzi młody chłopak, który widział te wykopy i prosi o interwencję. Pan Wolfram wyśmiał go (!!!) twierdząc że nie jest to możliwe. Nie pofatygował się by sprawdzić. Obserwacje prowadzone przez Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków na przełomie lat 1989/ 90 na tym terenie potwierdzają kontynuację prowadzonych "wykopalisk" w okolicy wsi Kuligi i Ciszewo. W marcu na spotkaniu tegoż Towarzystwa p. Wolfram znowu ignoruje tę sprawę, znacząco opuszczając salę (w tym czasie organizuje Narodową Fundację Ochrony Środowiska - tylko czemu ma to służyć?). PTOP zgłasza problem Wydziałowi Ochrony Środowiska w Łomży. Wydział ten przystępuje do interwencji dopiero po ponagleniu i zainteresowaniu prasy (bardzo skromnym). Na terenie prac pojawiają się: dyr. Parku, Konserwator, Urząd Gminy i NIK. Skutek - wycofanie sprzętu i zakaz jego wypożyczania okolicznej Melioracji, ale stawy rybne (o Ironio!) i rowy zostają na swoim miejscu jako nieszkodliwe dla okolicy (do tej pory żaden znawca tego nie sprawdził). Należy wspomnieć, że prace te są prowadzone na terenie otuliny i Parku wbrew ustawie o jego powołaniu. Okoliczni rolnicy - to oni na własną rękę kopali - nie posiadają żadnej zgody na prowadzenie tych prac. Sprawę przekazano do prokuratury, też bez dalszego rozwoju. Przyczyną takiego potraktowania sprawy jest obawa decydentów o konflikt z rolnikami, a może o coś innego? Jedną z wersji jest niechęć zrażenia rolników do przyszłego Parku Narodowego. W tym momencie należy się jednak zastanowić czy drogą do ochrony bagien biebrzańskich jest kompromis? W czasie mojej obecności, wiosną tegoż roku, w okolicach tych wsi nie było żadnych rozlewisk, a woda znajdowała się tylko w korycie rzeki. Na odcinku kilku kilometrów nie widać żadnej kaczki, czajki, rycyka, a jeszcze kilka lat temu było tam jedno z największych tokowisk bataliona. Przyczyna tkwi prawdopodobnie w osuszeniu dwóch dorzeczy dopływów Biebrzy: Jegrzmi i Ełku. Wiosną następuje szybki spływ wód z tych rejonów, a potem wody tej brakuje.

W związku z tym wszystkim wraz z Radkiem Kisielewskim z Ruchu Wyzwolenia Zwierząt i Harcerskim Ruchem Ochrony Środowiska w dn. 13-18.09.90 zorganizowana została akcja bezpośrednia mająca na celu zblokowanie odpływającej przez te rowy wody. Dzień przed akcją odbyło się spotkanie pomiędzy zainteresowanymi stronami tj.: rolnicy kontra dyr. Parku, konserwator, PTOP kontra Urząd Gminy reprezentowany przez "speca" od melioracji. Spotkanie udowodniło iż rolnicy są ludźmi interesu, prawo mają gdzieś, a Biebrzę i to, co ona sobą reprezentuje jeszcze głębiej. Na koniec stwierdziliśmy, że i tak będą robić dalej swoje czyli meliorować.

Dn. 14.09.90 zwiedziliśmy okolice rez. Czerwone Bagno i tam w lesie znaleźliśmy pracującą na zlecenie Urzędu Wojewódzkiego w Suwałkach koparkę, co wynikało z rozmowy przeprowadzonej z rolnikiem z okolicznej wsi. Należy dodać, że pracuje ona na terenie Parku i tuż pod rezerwatem znajdującym sie na liście światowego dziedzictwa przyrody. Dyrekcja Parku o pracy tej nic nie wie. Więc kto i jakim prawem wydaje tak bzdurne pozwolenia?!?! Na razie czekam na rozmowę z suwalskim konserwatorem i jeżeli to nic nie da pod koniec października zostanie podjęta blokada koparki. Skutkiem akcji do tej pory było zblokowanie 3 rowów. Było tak kiepsko, ponieważ zjawiło się tylko ok. 40 osób - głównie HROŚ-ki.

Zwracam się z prośbą do wszystkich, którzy zechcieliby mi pomóc w jakikolwiek sposób (własne uwagi, inne inf. z doliny Biebrzy, lub chcieliby przyjechać na blokadę koparki) o kontakt.

Roman Kalski
Kaliningradzka 27/31
10-437 Olsztyn
tel. 33-34-31




ZB nr 10(16)/90, październik '90

Początek strony