Strona główna 

ZB nr 10(16)/90, październik '90

FIZJOCENOZA PO BITWIE

Czy istnieje język "naukowy" i "nienaukowy"? Czy istnieje naukowe i nienaukowe myślenie? Zapewne tak. Naukowy język jest w miarę możliwości jednoznaczny i precyzyjny. Stara się często zdefiniować terminy, których używa, uściślić zakresy pojęć. Myślenie naukowe jest bardziej pogłębione i zarazem bardziej systematyczne od potocznego (zauważmy, że w myśleniu potocznym rozdzielamy te cechy - albo myślimy systematycznie - kiedy np. planujemy jak z korzyścią przejechać przez ZSRR - Turcję - Bułgarię - Czechosłowację, albo w sposób pogłębiony - kiedy zapadamy w zadumę: "Jezu, po co ja to robię...").

Natomiast z pewnością język ani myśl przezeń wyrażona nie staje się "bardziej naukowsza", jak mawia telewizja, poprzez mowę mętną i pokrętną, tzw. "mądre" terminy, oraz rozbicie wypowiedzi na oznaczone rzędami cyfr punkty, podpunkty i podpodpunkty. Jeżeli dokonałem organoleptycznej weryfikacji stopnia zachowania sprężystości przez miąższ wybranego bochenka pieczywa pszenno-żytniego, to i tak w sumie pomacałem tylko chleb, czy świeży. O ile krócej i zrozumialej. A wcale nie mniej precyzyjnie i jednoznacznie.

Mam przed sobą pracę prof. Romana Andrzejewskiego (wraz z Grupą Syntezy CPBP 04.10. - jak głosi nagłówek) pt. "Koncepcja Programu Badań Środowiska po roku 1990", która jest częścią nowej ekspertyzy PAN-owskiego Komitetu "Człowiek i Środowisko" pt. "Optymalizacja Działań na rzecz Ochrony Środowiska". Trafiłem akurat na rozdział "NADCHEMIZACJA środowiska przyrodniczego oraz jej skutki ekologiczne i społeczne" i próbuję rozszyfrować jego pierwsze zdanie, do czego zapraszam i czytelników ZB. Zdanie brzmi: "Hipoteza: Wprowadzenie do atmosfery, biosfery i hydrosfery nadmiernych ilości różnych substancji chemicznych, w tym takich które dotychczas nie istniały w przyrodzie, powoduje (w oryginale "powodując", ale to chyba błąd techniczny?) zakłócenia w funkcjonowaniu organizmów, łańcuchów pokarmowych i całych systemów ekologicznych, a także ma negatywny wpływ na fizjologię, zdrowie i długość życia człowieka". Teraz praca szyfranta: "fizjologię, zdrowię i długość życia" można chyba bez szkody zastąpić przez "zdrowie" (jeśli coś szkodzi zdrowiu, to siłą rzeczy wpływa negatywnie na fizjologię i długość życia). Dalej: "... do atmosfery, biosfery i hydrosfery..." można by chyba zastąpić przez "do środowiska" (albo - skoro autor upodobał sobie sfery - "do ekosfery"), co obejmuje jeszcze część litosfery, tutaj nie wiedzieć czemu - pominiętą. "Zakłócenia w organizmach, łańcuchach pokarmowych i ekosystemach" mogłoby się skrócić do najogólniejszego "w ekosystemach" bez szkody dla precyzyjności tekstu. Zdanie to po rozszyfrowaniu brzmi mniej więcej tak: "Wprowadzanie do środowiska nadmiernych ilości substancji chemicznych zakłóca ekosystemy i szkodzi zdrowiu człowieka".

Otóż ZDANIE TO NIE MA SENSU. Jest tautologią, co wyraźnie widać po rozszyfrowaniu. Cóż bowiem znaczy "nadmierna ilość substancji chemicznej"? "Nienadmierna" - to taka, która nie szkodzi i nie zakłóca funkcjonowania środowiska... Czy tak? Więc NADMIERNA jest taka ilość, która SZKODZI lub ZAKŁÓCA... Zdanie to oznacza więc, że "Wprowadzenie do środowiska takich ilości (substancji chemicznych), które szkodzą i zakłócają - szkodzi i zakłóca. Innymi słowy: wprowadzenie nadmiernych ilości jest nadmierne. Jeśli mówimy o "ilości NADMIERNEJ", to w definicji tego pojęcia zawiera się cała reszta cytowanego zdania. Tak opisane "masło maślane" będzie badane w ramach pięciu poważnych tematów badawczych w ciągu najbliższych 11 lat. Temat czwarty na przykład brzmi: "Skutki degradacji środowiska substancjami najwyższego ryzyka środowiskowego dla zdrowia ludzi". Spodziewam się, że wnikliwe badania wykażą, iż skutki te są nagatywne...

Dla pewności, czy się nie czepiam - odwracam stronę wstecz i czytam: "Właściwa gospodarka w rolniczej przestrzeni produkcyjnej oparta na prawach ekologicznych funkcjonowania agrosystemów i fizjocenoz (krajobrazów) prowadzi do..." No i masz babo placek! Po co nieszczęsne fizjocenozy, skoro w następnym słowie trzeba je tłumaczyć na polski? Z tym pytaniem pozostawiam czytelników i autorów tekstów naukowych, serdecznie pozdrawiając jednych i drugich.

Wojciech Kłosowski

P.S. Tytuł jest okrzykiem, jaki wydał z siebie - po usłyszeniu omówienia pracy prof. Andrzejewskiego - pewien uczestnik ruchu ekologicznego o pseudonimie "Belfer".




ZB nr 10(16)/90, październik '90

Początek strony