Strona główna 

ZB nr 10(16)/90, październik '90

OSZCZĘDZANIE PAPIERU

Dostajemy sporo listów, także z zagranicy. Na kopertach widnieje często znak "Recycled Paper" - "papier z odzysku". Bardzo bolejemy, że nie możemy korzystać z takiego papieru - jest on u nas niedostępny, a sprowadzanie z zagranicy zbyt drogie. Często zmuszeni jesteśmy wręcz do używania papieru bielonego dioksynami (to supertrucizny!). Oczywiście nie ma sensu tak powstałego papieru wyrzucać, należy raczej starać się o wprowadzenie papieru z odzysku - ktoś z "naszych" nawet próbował sprowadzić odpowiednie technologie i maszyny, ale na razie sprawa przycichła.

Właściwie jedyne co w tej materii robimy to dwustronne zapisywanie kartek i wielokrotne wykorzystywanie kopert (to chyba Pracownia na rzecz Wszystkich Istot zaczęła lansować u nas koperty z nadrukiem "użyj mnie ponownie"). Szkoda, że nie znajduje to zrozumienia u pocztowców (choć i u niektórych "ekologów"), oj nie znajduje!

Ale to jeszcze nic. Z ciekawą inicjatywą spotkałem się ze strony oszczędnego, śląskiego narodu. Otóż dość często znaczki na listach przychodzących z tamtych okolic są pokryte warstwą mydła. Zeskrobując mydło pozbywamy się i pocztowej pieczątki, więc możemy użyć znaczka PONOWNIE! Można też "sztukować" znaczki z wyciętymi pieczątkami. Jeszcze lepiej w ogóle nie wprowadzać do obiegu (cyklingu) znaczków, pisząc na kopercie odpowiedni szyfr zwalniający z opłaty.

Warszawiacy nie mogą być gorsi. Bawiąc kiedyś w stolicy jechałem autobusem nocnym i musiałem kupić bilet u kierowcy. "A z dziurkami może być?" zapytał szofer. Odpowiedziałem, że tak, zapłaciłem nawet mniej niż by się normalnie należało i na dodatek nie musiałem już kasować biletu! Był to bowiem bilet z ODZYSKU! Wysiadając wykazałem się ekorefleksem i oddałem bilet kierowcy, aby ten mógł go odsprzedać następnemu pasażerowi! Oczywiście najlepszym rozwiązaniem jest, aby wysiadając z autobusu przekazywać skasowany bilet wsiadającej właśnie osobie, bądź pozostawianie go w autobusie, np. w kasowniku. Unikniemy w ten sposób niepotrzebnego "ogniwa pośredniego" jakim byłby kierowca.

Z pewną ideą oszczędności papieru wystąpiły przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej, wprowadzając bilety dwukrotnego kasowania ("przegięciem w tym momencie były bilety 10-cio krotne, ale za to z twardego papieru!). Niestety kolejne podwyżki cen zniwelowały ten efekt - często trzeba łączyć i kasować nawet i dwa bilety "podwójne", starej ceny, aby nominał się zgadzał. Jedynym sensownym rozwiązaniem byłyby po prostu wzięcie przykładu z poczty i wykorzystanie pomysłu z żetonami (nie mam na myśli genialnych żetonów "B", które łatwo zastąpić starymi monetami 2-złotowymi). Przykłady pokazują więc, że skostniała biurokracja nawet jak coś wymyśli, to nie na wiele się to zdaje.

Odzysk biletów kolejowych też jest ciekawy. Otóż bilet "wypisywany", wykupiony w kasie można ponownie użyć po zmyciu tuszu np. acetonem (uwaga na pieczątkę!) - przy ponownym wypisywaniu należy dowiedzieć się na informacji o cenę biletu i odległość w km, oraz pamiętać o kalce. Bilety "wypisywane" można dostać na niektórych mniejszych stacjach, które nie nawiedziło widmo komputeryzacji. Kupuje się bilet na dzień następny lub na jakąś skomplikowaną trasę, na którą nie ma gotowych biletów "tekturkowych". Niektórzy w ten sposób dorabiają sobie do pensji - oddając bilety w kasie, jako niewykorzystane i żądając zwrotu pieniędzy.

Ekologom lubiącym ryzyko proponuję, aby korzystając z usług PKP w ogóle nie kupowali biletów w kasie. Zamiast tego można zgłosić się do konduktora w celu wypisania biletu blankietowego, po czym... poprosić o niewypisywanie biletu! Zwykle kosztuje to mniej, więc korzyść dodatkowa. Wspomniałem jednak o ryzyku. Niektórzy konduktorzy nie mają zrozumienia dla idei oszczędzania papieru i oprócz uszczęśliwiania nas biletem wielkości płachty na byka żądają jeszcze za jego wypisanie dodatkowej opłaty. Ale i wtedy przyczyniamy się do zwiększenia krążenia (cyklingu) papieru, tyle że wartościowego. Ale to już na pewno z ekologią nie ma nic wspólnego.

(aż)

P.S. A pamiętacie (chyba z 1980) gazety w kioskach z pieczątką "używane - cena 50%"? Szkoda, że tak szybko z tego zrezygnowano.




ZB nr 10(16)/90, październik '90

Początek strony