Naszą przygodę "w poszukiwaniu arkozy kwaczalskiej" rozpoczynamy w Alwerni, gdzie w niedalekich Regulicach wyłaniają się skalne progi dawnego kamieniołomu. Z eksploatacji skał zrezygnowano tu kilkanaście lat temu. Przez ten czas roślinność opanowała dno i zbocza pewnego wyrobiska. To spowodowało, że kamieniołom stał się całkiem przyjemnym, cichym zakątkiem. Ceglastobrunatne ściany skalne pokryte są kępami drzew i krzewów. Na dnie wyrobiska znajduje się niewielkie jeziorko. Wszystko to sprawia, że ten dawny obiekt przemysłowy zyskał malowniczy charakter i przypomina scenerię wyjętą jakby z filmowego westernu. Nie czekają tu jednak hordy wojowniczych Indian, lecz ciekawa lekcja historii Ziemi, zapisana w tutejszych skałach. Idziemy dnem wydłużonego kamieniołomu, który przypomina kanion okolony pionowymi urwiskami. Po drodze mijamy zabudowania obserwatorium geofizycznego. Mierzy się tu wstrząsy wywołane przemieszczeniami wielkich bloków skalnych głęboko pod powierzchnią ziemi. Dokonuje się również sztucznych eksplozji w celu poznania struktury głębi ziemi. Fala wstrząsowa wybuchu wnika w głąb pokładów skał, odbija się od nich i powraca ku powierzchni, gdzie mierzona jest czułymi aparatami. Możnaby powiedzieć, że "ze wszystkich stron amfiteatralne spoglądają turnie". Tutejsze skały mają niespotykaną, ceglastobrunatną barwę. Jeżeli przyjrzymy się im uważnie dostrzeżemy charakterystyczną budowę skały. W brunatnej, zbitej masie znajduje się wiele pustek przypominających powietrzne pęcherze. To pozostałości po gazach które ulatywały z gorącej magmy wulkanicznej, wyciskanej szczelinami ku powierzchni. W wielu pęcherzach powietrza dochodziło do krystalizacji różnych minerałów. Najczęściej jest to jasny kwarc. Być może uda się komuś napotkać jego szlachetne odmiany - fioletowy ametyst lub pasiasty agat. Te brunatne skały to melafiry. W całym paśmie Garbu Tenczyńskiego występuje wiele odmian skał wulkanicznych. Powstały one w permie - ostatnim okresie ery paleozoicznej - około 270 milionów lat temu. Doszło wówczas do potężnego kataklizmu w dziejach Ziemi. Miejscami ziemia pękała, a z jej wnętrza wylewały się rozpalone potoki lawy. Wokół dymiły wulkany. Wulkaniczna lawa zastygając, dała pokłady melafirów, które możemy teraz oglądać w malowniczym starym kamieniołomie w Regulicach. My podążamy żółtym szlakiem dnem doliny rzeczki Simoty. Droga zagłębia się w wilgotny, olchowy las. Wkrótce dochodzimy do stawów rybnych, które założono na miejscu dawnych wyrobisk kamieniołomu. Trzymając się szlaku dochodzimy do zabudowań wsi Kamionka Duża, po czym polnymi drogami osiągamy Kwaczałę. Tutaj właśnie, w największym wąwozie położonym na północ od wsi, możemy odnaleźć odłamki skamieniałych pni karbońskiego drzewa. Pierwsza wyprawa w rejonie Kwaczały nie przynosi jednak spodziewanych efektów. Wąwóz jest ukryty w lesie i raczej trudny do lokalizacji. Zbocza wąwozu są strome i śliskie, a po deszczu jego przejście staje się ryzykowne. Pomimo to, że wąwóz ten jest objęty ochroną ze względu na szczególne walory przyrodnicze, na jego dnie zalegają śmieci, a cały teren jest mocno zdewastowany. Przeszły tędy niezliczone tłumy poszukiwaczy skamieniałości, nic więc dziwnego, że nie udaje się odnaleźć nawet kawałka araukarytu. Możemy natomiast podziwiać piaskowce o fantastycznych kształtach, odciśnięte w skałach muszelki amonitów oraz bitumin (substancja smolista zawierająca liczne związki organiczne).
W czasie drugiej wyprawy w rejon Kwaczały udało się zlokalizować i spenetrować dwa sąsiadujące, boczne wąwozy. Niestety i tutaj nie było śladu po skamielinach wymarłych drzew. Natomiast same wąwozy ostały się ingerencji człowieka i pozostają w nienaruszonym, pierwotnym stanie. Pełno w nich zwalonych drzew i rumoszu skalnego naniesionego przez wodę.
Nie tracąc nadziei na odnalezienie cennych okazów skamieniałych drzew, postanowiłem udać się do jednego z wąwozów znajdujących się na zachód od wsi Zagórze. Przedtem jednak odwiedziłem Wygiezłów, aby podziwiając piękny zamek w Lipowcu wspiąć się na górę Grodzisko (gdzie od północy znajduje się stary kamieniołom) i szerokim łukiem obejść górę Bukowicę. Wzdłuż szczytowego spłaszczenia góry Grodzisko odsłaniają się białe skały. To wapienie triasowe - skały utworzone w morzu, które szumiało tu około 230 lat temu. Dziwne szczytowe spłaszczenie góry nie jest naturalne. To efekt pracy dawnych mieszkańców tego wzgórza, którzy wyrównali kulminację by założyć grodzisko. Z trzech stron było ono bronione stromymi zboczami, z czwartej - północnej strony usypano wał, którego przebieg po dziś dzień możemy prześledzić. Grodzisko to nie było badane przez archeologów, nie można więc określić jego wieku. Biorąc jednak pod uwagę zakres wykonywanych tu prac ziemnych, należy przypuszczać, że było to grodzisko wczesnośredniowieczne. Wspomnianego kamieniołomu nie udało się odnaleźć, a idąc za znakami ścieżki dydaktycznej docieramy w rejon puszczy bukowej. Jesteśmy na górze Bukowica (360,7 m n.p.m.) w rezerwacie przyrody. Porastają go dwa rodzaje zbiorowisk leśnych. Dolne partie zbocza pokrywa bór sosnowy, który zajmuje obszary piaszczyste. Wyżej gdzie podłoże skalne wychodzi na powierzchnię terenu, roztacza się puszcza bukowa. Najpiękniejsze fragmenty bukowych starodrzewów odnajdziemy w szczytowych partiach góry. Wiele drzew to pomnikowe olbrzymy, które dożywają kresu swych lat w dostojnej scenerii pierwotnego lasu. Podchodzimy w pobliże ściany skalnej. Ma ona do 10 m wysokości i ciągnie się przez kilkaset metrów na wschód. Odsłaniają się tam pokłady wapieni triasowych. Dawno temu wapienie te były eksploatowane. Pozyskiwanie skały doprowadziło do powstania szeregu oryginalnych podziemnych komór. Jedną z takich komór udaje mi się odnaleźć. Dalej idziemy wśród buczyn. Charakterystyczny jest brak najniższego piętra lasów, których zwarte korony zatrzymują promienie słoneczne i uniemożliwiają rozwój roślinności zielnej i krzewiastej.
Zamknęliśmy pętlę trasy wokół Bukowicy. Tu napotykam na żółty szlak prowadzący do wsi Zagórze. Wychodząc z lasu tuż nieopodal przysiółka Glistaczka dostrzegam stertę polnych kamieni. Araukaryty występują na powierzchni ziemi i pod jej powierzchnią nawet do 1 m. Może więc w tej stercie kamieni znajduje się jakiś okaz? Przeczucie mnie nie zawodzi i po przerzuceniu całej sterty kamieni okazuje się, że jestem posiadaczem czterech średniej wielkości okazów skamieniałego drzewa. Mają one barwę brunatną, a ze względu na dużą twardość (do ok. 6.5 w skali Mosha) dają się łatwo obrabiać i polerować. Obecność skamieniałych w badanym terenie (Kwaczała, Babice, Regulice, Wygięzłów, Zagórze) znana już była w połowie XVII w. Dzisiaj są one ciekawą atrakcją geologiczną, a dla zbieraczy skamieniałości i minerałów stanowią cenny eksponat. Wybierzmy się więc w któryś sobotnio-niedzielny poranek do jednej z wymienionych miejscowości, aby pośród triasowych ostańców poszukać okruchów pradawnego drzewa.
Jerzy Stanisław Fronczek