Starania krakowskich przyjaciół zwierząt o ten pomnik (powstały wyłącznie dzięki społecznym składkom oraz bezinteresownej pracy artysty) spotkały się z niechęcią ze strony miejscowej katoprawicy (m.in. w krakowskiej Radzie Miejskiej; szczególnie ze strony jednej radnej ze wskazanych kręgów ideowo-politycznych, która sprawie psiego pomnika poświęciła płomienną filipikę). Mimo licznych oporów i przejawów niechęci do idei pomnika, sam pomnik ostatecznie powstał, ale widocznie nadal co poniektórych katoprawicowców dotkliwie uwiera. Wyraża to zamieszczona na ostatniej stronie "Naszego Dziennika" z 31.5.2001 niewielka notka pt.: "Dżok na cokole". Jak bowiem napisano w tej notce, takie upamiętnienie psiej wierności ma być "kontrowersyjne", gdyż ma stanowić wodę na młyn "zielonej" propagandy. Od dawna bowiem ruchy ekologiczne mają dążyć do uznania czworonogów za istoty ludziom równoprawne. A to przecież - co tutaj uzupełniam od siebie - niezgodne jest z objawieniem (w szczególności z "Księgą Genezis"), leżącym - jak wiadomo - u podstaw "jedynej prawdziwej wiary" katoprawicy. Nasuwa to uwagę, że zgodnie z konstytucyjną zasadą wolności religijnej (uznawaną za bezsporną przez cały cywilizowany świat), nie wszyscy muszą tę wiarę podzielać. Mogą mieć w tym zakresie całkiem inne wierzenia, albo zgoła nie mieć żadnych, co tak trudno zaakceptować przynajmniej niektórym kręgom polskiej katoprawicy.
A zatem, nie wszyscy muszą też podzielać religijne kanony większości wyznaniowej dotyczące wyjątkowości i szczególnej pozycji człowieka. Mają zaś niezaprzeczalne prawo do wyznania oraz publicznego głoszenia poglądu, że wszystkie istoty zdolne cierpieć oraz przeżywać uczucia zasługują na szacunek i ochronę.
AD
Zdziwiło mnie barbarzyństwo myślenia ekologicznego Pana Janusza Korwin-Mikkego (ZB 161 s. 1). Kto potrafi cytować opinie Ronalda Reagana, że "Kto widział jedną sekwoję - widział wszystkie" - z aprobatą i podziwem - nic nie rozumie z ekologii; nie jest przyjacielem ani przyrody, ani człowieka. Cały świat się do dzisiaj śmieje z tej wypowiedzi (gafy) Reagana. Tylko nie Pan Korwin-Mikke. Jego przykłady przeciw pomocy ekologicznej są absurdalne, mianowicie, że ci, którzy chcą rąbać las, mają intencję posadzić nowy, lepszy las; że ekolodzy to paru cwaniaków, którzy wyłudzają pieniądze publiczne dla zachowania swoich stołków. Co to za absurdy? Boże strzeż nas od polityków o takiej zawężonej percepcji.
Moje doświadczenia zdobyte za granicą (Ameryka 27 lat, Anglia 4 lata i inne kraje) doprowadziły mnie do wniosków przeciwnych do tych, które wysnuwa Pan Korwin-Mikke. A mianowicie, że bez pomocy ekologicznej, Ameryka byłaby jeszcze większym szambem, niż jest obecnie (kierowana świadomością konserwatywną nowego Reagana, którym jest Prezydent Bush, próbuje się wycofać z porozumienia z Kyoto); że świat jest dostatecznie zatruty - a jeśli nie jest zupełnie zatruty, to dlatego, że są ludzie obdarzeni świadomością ekologiczną, którzy pracują pro bono publico; że budowanie autostrad - z pogwałceniem praw ochrony środowiska - to żadne błogosławieństwo, ale pewnego rodzaju przemoc "developerów". Widziałem tej przemocy i manipulacji dostatecznie wiele w Ameryce, aby nie trwożyć się jej przejawem w Polsce.
Prof. Henryk Skolimowski
Towarzystwo Przyjaciół
Filozofii Ekologicznej, Warszawa