Podstawą wszelkich zmian w demokratycznym społeczeństwie powinien być dialog. Jednak, aby rozpocząć rozmowę, potrzebna jest wola obu stron. Argumenty ekologów często przegrywają w konflikcie z interesem firm, państw, czy też osób prywatnych. Ich cele wielokrotnie nie są popularne również wśród ogółu społeczeństwa. Wielu ludzi dosyć krótkowzrocznie patrzy w przyszłość, myśląc jedynie o tym, co dzieje się "tu i teraz", nie zaś o tym, jak może wyglądać ich planeta za kilkanaście lat. Często ograniczają swoje pole widzenia, przyjmując postawę "świadomej niewiedzy" - mam świadomość, że coś jest złe, ale nie chcę o tym wiedzieć. Wielu ludzi w końcu nie widzi sensu angażowania się w cokolwiek, uznając, że ich postawa niczego nie zmieni.
Dlatego właśnie liczba osób związanych z ruchami ekologicznymi nie jest imponująca. Mimo, iż w wielu przypadkach powody protestów obrońców środowiska są obiektywnie słuszne, ich społeczny odbiór nie jest najlepszy. Osoby te uznawane są za naiwnych idealistów, przesadnie wrażliwych dziwaków. Ich głos w wielu przypadkach dociera do ludzi zbyt późno, w momencie bezpośredniego zagrożenia.
Odrzucenie przez społeczeństwo uznawanych przez ekologów wartości, u niektórych z nich może wywoływać reakcję odwrotną - odrzucenie wartości uznawanych przez ogół społeczeństwa.
W obliczu "wyższych celów", takich jak ochrona życia (Ziemi, roślin, zwierząt) niczym stają się prawa ustanowione przez ludzi. Tych samych zresztą, którzy wydają zezwolenia na wycinanie lasów, dotują badania wykorzystujące eksperymenty na zwierzętach itd.
Alienacja powoduje radykalizację postaw i postrzeganie walki o dobro przyrody jako swego rodzaju wojny dobra ze złem. Moim zdaniem, to właśnie min. brak otwartości, brak gotowości do podjęcia dialogu ze strony osób osiągających zyski z nieekologicznych inwestycji, spowodował rozwój "ekoterroryzmu".
Część działaczy ekologicznych nie widząc partnerów do rozmowy, skierowała się w stronę akcji bezpośrednich, jako szybkiego i skutecznego sposobu walki o ratowanie choćby fragmentów przyrody.
Należy zastanowić się, czy akcje podejmowane przez radykalnych ekologów są w świetle istniejących definicji rzeczywiście aktami o charakterze terrorystycznym. Oczywiście biorąc pod uwagę niektóre z tych definicji, wszystkie działania o charakterze zorganizowanym, wyrządzające komuś szkodę, można byłoby określić jako terroryzm. Uważam jednak, że nie można popadać w skrajność. Równie dobrze jako terroryzm można byłoby określić rolnicze protesty w wielu krajach Europy, połączone z blokadami dróg, okupacją biur, czy też niszczeniem żywności.
Myślę, że nie można dokonać generalizacji, określając zbiorczą nazwą "ekoterroryzmu" wszystkich działań dokonywanych przez radykalnych ekologów. Należy wyraźnie odróżnić akcje nielegalne od akcji "terrorystycznych".
Niezgodne z obowiązującym prawem akcje o charakterze obywatelskiego nieposłuszeństwa są jedną z powszechnie stosowanych we współczesnych państwach demokratycznych metod walki politycznej. Są charakterystyczne właśnie dla państw demokratycznych. Stosowanie obywatelskiego nieposłuszeństwa w krajach rządzonych bez udziału społeczeństwa jest ryzykowne. Może przynosić pozytywne przemiany, może jednak także spowodować dramatyczne konsekwencje dla osób je stosujących.
Jedną z często pojawiających się w definicjach terroryzmu jego istotnych cech jest tajność. Trudno zatem określić jako terroryzm jawną działalność grupy ekologów protestujących przeciwko czemuś, nawet jeśli to działanie w sposób oczywisty narusza prawo (np. blokowanie sklepów), lub powoduje u kogoś uczucie strachu.
Oczywiście, wśród akcji podejmowanych przez radykalnych obrońców przyrody / zwierząt zdarzają się też akcje zdecydowanie o charakterze terrorystycznym. Mógłbym tu zaliczyć podpalanie laboratoriów, wysadzanie w powietrze samochodów, czy też wysyłanie listów-pułapek. Tego typu działania podejmowane są przez anonimowych działaczy i ukierunkowane na zastraszenie przeciwnika i skłonienie go do rezygnacji z pewnego rodzaju działalności.
Problemy z zakwalifikowaniem charakteru działalności ekologicznych grup miało zresztą także FBI. Przez pewien czas ALF wciągnięty był na listę organizacji terrorystycznych, potem został z tej listy usunięty ze względu na, jak to okreśłono, "bezpostaciowość grupy".
Problem polega na tym, iż w przypadku takich organizacji nie ma mowy o jakiejkolwiek strukturze organizacyjnej, nie ma przywódców. Jako ALF, ELF, EF! czy inna organizacja tego typu, może określić się każdy, jeśli tylko działa zgodnie z zasadami ALF, ELF, czy EF!.
Jeśli więc przyjąć a priori, że są to organizacje terrorystyczne, to już pojedyncza akcja młodego człowieka, który namalował na murze slogan "Mięso to morderstwo" podpisany "ALF" mogłaby być uznana za akt terrorystyczny. Tak zresztą dzieje się czasami - przykładem może być tu działalność B.R.Clausena, który do akcji terrorystycznych zalicza właśnie tego typu działania. Podobnie zresztą jak Ecoterror Response Network.
W Polsce działalność radykalnych obrońców przyrody ma charakter incydentalny, atmosfery strachu nie podsycają potencjalne ofiary "ekoterrorystów". Obserwując to zjawisko z dystansu, z jednej strony mogę nie potrafić wczuć się w rzeczywisty obraz zagrożenia, z drugiej zaś mogę postarać się o obiektywną ocenę zjawiska. Na ile to oczywiście możliwe, z uwagi na wykorzystywane przeze mnie źródła informacji.
Uważam, że nie można przyjmować, z góry, że radykalne organizacje broniące przyrody i zwierząt za pomocą nielegalnych metod, są organizacjami terrorystycznymi. Za akty terroryzmu można uznać konkretne działania podjęte przez osoby utożsamiające się z ideami głoszonymi przez te grupy. ALF nie jest organizacją terrorystyczną, terrorystyczny charakter mają niektóre działania osób, określających się jako ALF - takie jak podkładanie bomb, czy też wzniecanie pożarów.
W Polsce zauważyć można rozwój zainteresowania radykalnymi metodami działania. Powstają nowe strony internetowe opisujące metody działania, wydawane są publikacje o charakterze radykalnie ekologicznym. Zniechęceni często nieskutecznymi działaniami organizacji ekologicznych, obrońcy środowiska i zwierząt coraz częściej kierują się w stronę akcji bezpośrednich. Do tej pory działalność radykalnych grup nie była nasilona, lecz z czasem zjawisko może się intensyfikować.
Ekolodzy mogą upatrywać swoich szans w słabości niektórych dziedzin gospodarki. Np. większość ferm futrzarskich w Polsce znajduje się w słabej kondycji finansowej, nie mają środków na skuteczne zabezpieczenia, nie są ubezpieczone, dodatkowo coraz więcej osób rezygnuje z posiadania futer - ze względu na cenę, ale i na sposób ich uzyskania.
Tam właśnie upatruję szerokie pole działania dla obrońców zwierząt. Przypuszczam, że podobnie uważają autorzy radykalnych stron, publikujący podręczniki walki z fermami futrzarskimi i ich adresy. Wszystko zależy od osób, które zainteresują się ekologią i od gotowości ich poświęcenia dla sprawy. Myślę, że kilka udanych akcji, o których głośno będzie w mediach, może spowodować wzrost częstości tego typu działań.
Dodatkowym bodźcem mógłby stać się ogólnie panujący wizerunek nieskutecznej policji.
Z drugiej zaś strony, w krajach, w których zjawisko to, początkowo lekceważone przez organy państwa przybrało najbardziej brutalne formy1, rozpoczęła się już czynna walka z radykalnymi aktywistami przy pomocy specjalnych aktów prawnych. Penalizują one specyficzne dla tzw. "ekoterrorystów" zachowania, jak i służą zahamowaniu nieograniczonego obiegu informacji, pozwalającego rozpowszechnianie informacji pomocnych w planowaniu i przeprowadzaniu czynów zabronionych.
Celem stają się nie tylko osoby przeprowadzające akcje bezpośrednie, ale i ich rzecznicy prasowi, czy też osoby nie ukrywające swego poparcia dla tego typu działań. Na drugim froncie agenci rządowi rozpoczynają walkę z nieograniczonym obiegiem informacji pomocnych w popełnianiu przestępstw.2
Ocena aktualnej siły i perspektyw grup działających na rzecz praw zwierząt i Ziemi jest zadaniem trudnym. Ich działalność staje się coraz bardziej odczuwalna dla firm i osób czerpiących korzyści z wykorzystania przyrody, czego przejawem może być zainteresowanie radykalnymi grupami wykazywane przez FBI i ich infiltracja przez agentów.
Innym dowodem rosnącego oddziaływania ruchu może być wzmocnienie ochrony przez przedsiębiorców pod wpływem doniesień o szkodach wyrządzanych przez ekoterrorystów, a w niektórych przypadkach nawet wynajmowanie informatorów, którzy mieliby bacznie obserwować radykalnych ekologów.3 Skutkiem nasilonej działalności ekosabotażystów jest wzrost stawek ubezpieczeniowych i kosztów ponoszonych na naprawy sprzętu.4
Jeśli chodzi o informacje na temat rozmiaru zjawiska, to w dramatyczny ton popadają osoby związane z przemysłem atakowanym przez ekologów. Jednym z najbardziej zawziętych przeciwników radykalnych ekologów jest B.R.Clausen, zajmujący się dokumentacją przypadków ekoterroryzmu w USA. Wg niego w ciągu ostatnich 10 lat udokumentowano 2000 przypadków działania radykałów, twierdząc, że w rzeczywistości ich liczba może przekraczać nawet 4000 przypadków.
Jednak nawet osoby go wspierające przyznają, że Clausen ma skłonności do przesady. Sam Clausen przyznał, że do aktów ekoterroryzmu zaliczał również pisanie haseł na murach. Również inne organizacje, związane z przemysłem futrzarskim, drzewnym, chemicznym, kosmetycznym przedstawiając najbardziej dramatyczne i najkosztowniejsze przypadki, apelują do władz USA z prośbą o uregulowanie kwestii.5
Bardziej stonowane są wypowiedzi FBI. Biuro nie chce wypowiadać się na temat analiz Clausena, nie chce również mówić na temat jego wiarygodności. W oficjalnych wypowiedziach FBI nie uznaje ekoterroryzmu za szybko rozprzestrzeniającego się zjawiska. J. Wiliamson, szef biura analiz terroryzmu krajowego FBI, stwierdza: nie zauważyliśmy dramatycznego wzrostu liczby tych incydentów. Rzecznik ATF, rządowej agencji zajmującej się między innymi podpaleniami lub eksplozjami bomb stwierdza, że w ostatnich kilku latach było "może cztery lub pięć" podpaleń lub podłożeń przez osoby powiązane z grupami ekologicznymi. Rzecznik Prokuratury Generalnej stwierdza, że czas ekoterroryzmu jeszcze nie nadszedł.6
Jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o sukcesie tych grup, ocena będzie zresztą zależna od kryteriów, jakie się zastosuje. Niektórzy widzą swój sukces już w przypadku uratowania jednego drzewa lub zwierzęcia. Ci, którzy mają nadzieję na stworzenie ruchu masowego, wyznaczyli wyższe kryteria na ocenę sukcesu, ale mogą oni też wskazać małe zwycięstwa, osiągnięte - jak się wydaje - drogą działań bezpośrednich.
Można stwierdzić, że działalność radykalnych grup wywołała publiczne zainteresowanie i dyskusję nt poprzednio ignorowanych kwestii środowiskowych. Również wiele typowych grup ekologicznych potwierdza, że zostały wsparte obecnością radykałów. Pokojowo nastawieni ekolodzy coraz częściej udzielają wsparcia nielegalnym grupom.7
Z drugiej strony, pojawiają się również twierdzenia, że metody akcji bezpośredniej czynią więcej złego niż dobrego. Jednak patrząc na historyczny rozwój działalności ruchów o charakterze wolnościowym, można zauważyć, iż pokojowe działania wielokrotnie połączone były z działalnością nielegalną. Prawo dyskryminowało wiele grup społecznych - Indian, Murzynów, czy też kobiety. Dzięki wspólnym działaniom, opartym na wielu grupach społecznych, o różnym stopniu radykalizmu, wielokrotnie grupy znajdujące się w gorszej sytuacji zyskiwały prawa.
Jak pisze P. Herngren: "Pomimo szybkich przemian w okresie ostatnich dwustu lat wiele osób uważa, że zawsze będzie tak jak było."8 Dziś akcje obrońców zwierząt lub ekologów przypinających się do drzew wydają się pozbawione logiki. Jednak być może, za kilkaset lat akcje ludzi uwalniających zwierzęta z klatek, lub niszczących maszyny znajdą swoje moralne usprawiedliwienie w oczach większości.
Ekologiczny radykalizm pozwala propagować cele działania poprzez rozszerzanie zasięgu dyskusji, przemieszczając równocześnie centrum zainteresowania opinii publicznej bliżej pozycjom zajmowanym przez ekologów. Dla wielu młodych ludzi droga wojownika Ziemi może wydawać się atrakcyjna. W walce przeciw "złu" wzrastać może liczebność takich grup, a podejmowane akcje mogą nasilać się i radykalizować. Gniew ekologów nasila się, jako, że koszty ponoszone przez środowisko w wyniku rozwoju przemysłu wzrastają.
W stosunku do akcji bezpośrednich pojawiają się opinie negatywne, ale ogólnie rzecz biorąc zdecydowana opozycja wobec grup radykalnych pochodzi z kręgu osób już wcześniej wrogich działaniom ekologicznym. Częste jest również stwierdzenie samych ekologów, że skoro wizerunek ruchu w oczach społeczeństwa nie jest i tak popularny, więc akcje bezpośrednie na pewno go nie pogorszą.
W ciągu 10 lat magazyn "Earth First!" zyskał sobie około 15 tys. stałych czytelników.9 Pojawiły się również liczne biuletyny. Radykalne grupy ekologiczne powstają również poza granicami Stanów, rozprzestrzeniając się we wszystkich krajach świata, również w Polsce. Niektóre osoby zaczynają głosić hasła "zielonej rewolucji".
Nie sądzę, aby ich prognozy miały się spełnić. Rewolucja do zwycięstwa potrzebuje mas, a jak dotąd masy nie chcą słuchać liderów ekologicznych. Nie można jednak przewidzieć, co stałoby się w przypadku widocznej katastrofy ekologicznej, na krawędzi której może pewnego dnia stanąć ludzkość. Tylko czy wtedy nie będzie już za późno na ratowanie Ziemi?
Dominik Uhlig
xuhligx@cybermail.net