Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]

TRANSPORT - ZB nr 6(164)/2001, sierpień 2001

PKP W LICZBACH

WYPADKI

Główny Inspektor Bezpieczeństwa Ruchu Kolejowego opublikował dane dotyczące wypadków na sieci PKP w 2000 r. Wydarzyło się ich 381 (w 1999 r. 430), w których zginęło 50 osób (64), a odniosło rany 183 (180). Aż 262 wypadki spowodowali użytkownicy dróg. Aż 29 wypadków wydarzyło się na przejazdach z rogatkami lub półrogatkami i sygnalizacją świetlną! Straty poniesione przez PKP w wyniku wypadków wyniosły za miniony rok 4,4 mln zł (8,5).

DEWASTACJE

Udało mi się dotrzeć do danych o stratach, jakie w wyniku kradzieży i dewastacji poniosło kilka poznańskich zakładów kolejowych. Zakład Przewozów Pasażerskich, posiadający tylko wagony pasażerskie, stracił ok. 724 000 zł, a dodatkowo, w wyniku obrzucania kamieniami (61 przypadków) ich pociągów odniosło rany 10 podróżnych. Zakład Taboru Kolejowego przeznaczył 16 tys. zł na usuwanie graffiti z szyb elektrycznych zespołów trakcyjnych (popularnych "żółtków" i "pomarańczy") oraz lokomotyw. Zakład Infrastruktury (tory i wszystko, co związane jest z ruchem pociągów) stracił prawie 700 000 zł. Straty te wynikły m.in. z wypadków z pojazdami drogowymi, które wynikły z winy kierowców, a także kradzieży elementów linii trakcyjnych, a nawet szyn i podkładów kolejowych (!). 630 000 zł stracił Zakład Przewozów Towarowych, kolejne 52 000 Zakład Elektroenergetyki Kolejowej. Szkoda, że nie ujawnił strat Zakład Nieruchomości (zarządza budynkami kolejowymi), bo te są bardzo często w opłakanym stanie.

Podliczając - kilka zakładów straciło ok. 2 118 000 zł. A dotyczą tylko kilku zakładów w jednym mieście. Mniej więcej tyle, ile kosztuje jeden autobus szynowy. Niestety, ludzie bardzo nie szanują tego, co ma służyć (przynajmniej w założeniu) wszystkim. I to nie chodzi tylko o kolej, ale także duże straty ponoszą inni przewoźnicy (np. PKS). I zapewne Ci sami ludzie narzekają, że jest brudno, nie ma na czym usiąść czy przeczekać ulewy będąc na przystanku (ostatnio spłonął najprawdopodobniej podpalony przez nieznanych sprawców drewniany budynek przystanku w Dominowie). Tę sytuację najlepiej wyraża powiedzenie: mądry Polak po szkodzie...

Na koniec małe spostrzeżenie. Otóż nie rozumiem niechęci kolejarzy do ujawniania danych nt. strat ponoszonych przez ich firmę. W jednym z lubelskich zakładów kolejowych usłyszałem, że "to jest PKP i takie dane są właściwie tajne". Pozostawię to bez komentarza.

Rafał Jasiński
erider@poczta.onet.pl

rysunek

W TROSCE O WODY GRUNTOWE...

... zorganizowano 9-10.5 w Karpaczu seminarium, na którym przedstawiono projekty z zakresu ochrony środowiska na terenach kolejowych oraz metody ich remediacji. Przedstawiono także metody oczyszczania skażonych gruntów i wód substancjami ropopochodnymi oraz sposoby zapobiegania tym skażeniom.

Organizatorami seminarium byli: PKP SA (a ściślej wrocławski Zakład Infrastruktury Kolejowej - z zarządu nie pojawił się nikt) oraz firmy zajmujące się rekultywacją terenów skażonych COWI, ScanRail Consult z Danii i ECO-NOVA z Kanady proponujące swoje usługi. Zgromadził też licznych przedstawicieli władz lokalnych oraz ambasad z państw pragnących uczestniczyć w przedsięwzięciu.

Sprawa jest paląca, ponieważ na terenie województw dolnośląskiego i opolskiego aż na 52 obiektach rozpoznano i oceniono zagrożenie skażenia wód gruntowych i powierzchniowych. Ze środków Duńskich Kolei Państwowych zakupiono niezbędny sprzęt i przekazano go PKP, co zapewniło niezbędną logistykę.

Wykonano również niezbędne odwierty geologiczne i badania, opracowano wytyczne i procedury w zakresie zapobieżenia uwalnianiu się substancji ropopochodnych. Opracowano także projekty rekultywacji gruntu. Za to wszystko zapłacili kontrahenci zagraniczni.

Zastanawiać może fakt, że tym problemem nie zainteresował się nikt z zarządu PKP SA ani Dyrekcji Generalnej (nawet osoba zajmująca się ochroną środowiska z urzędu) oraz tych zakładów, które są właścicielami stacji paliw i myjni wagonów. To właśnie ich powinien ten problem najbardziej zainteresować. Bo, pomimo ogromnych zalet, jakie ma dla środowiska naturalnego transport szynowy niesie o także wiele zagrożeń. PKP jest ogromnym trucicielem - zwłaszcza jeśli chodzi o skażenia gruntów.

Rafał Jasiński
erider@poczta.onet.pl

rysunek

POWIATOWA KOLEJ PASAŻERSKA...

BESKIDZKA...

Stowarzyszenie "Koleje Beskidzkie" rośnie w siłę. Obejmuje już swoim zasięgiem następujące powiaty: bielski, żywiecki, cieszyński oraz wadowicki (woj. małopolskie) pragnące pojawienia się na szynobusów obsługujących tutejsze linie kolejowe.

Jest to pierwsze towarzystwo na Śląsku, które posiada projekt na wykorzystanie pieniędzy budżetowych (ok. 100 mln zł) przeznaczonych na autobusów szynowych. Dla zaspokojenia tutejszych potrzeb potrzeba 15 takich pojazdów. Władze stowarzyszenia są dobrej myśli, ponieważ nikt inny na Śląsku nie stworzył podobnego projektu.

I SZCZUCIŃSKA

Zawiązał się Konwent Szczucinka, którego celem jest integracja wszystkich gmin, powiatów, przez teren których przebiega linia kolejowa Tarnów-Szczucin o dł. prawie 50 km.

Na wspomnianej linii ruch pasażerski został wstrzymany w ubiegłym roku, lecz samorządy robią wszystko, aby ruch na nią powrócił już od września br. Opracowano projekt, który obejmuje opracowanie konstrukcji pojazdu MITOR-2 (prace prowadzi Politechnika Krakowska wraz z Przedsiębiorstwem Transportu Kolejowego i Gospodarki Kamieniem SA z Rybnika). Przeprowadzono również ankiety wśród młodzieży szkolnej zamieszkałej w pobliżu linii kolejowej i dojeżdżającej do szkoły. Wyniki pokazały, że jest spore zainteresowanie tą formą dojazdów przy odpowiednio skonstruowanym rozkładzie jazdy. Trwają także prace nad projektem organizacji ruchu przyszłych pociągów w oparciu o taktowy rozkład jazdy.

Oba projekty wydają się bardzo ciekawe i z szansami na zrealizowanie. Należy mieć tylko nadzieję, że kolejne władze samorządowe pójdą w ślady tych wyżej opisanych konsekwentnie walcząc o utrzymanie lub wznowienie połączeń kolejowych na liniach lokalnych.

Rafał Jasiński
erider@poczta.onet.pl

rysunek

FIZYCZNE UNICESTWIENIE LINII LUBLIN-ŁUKÓW?

Jak donosi lokalna prasa, Zakłady Infrastruktury Kolejowej w Lublinie i Siedlcach zamierzają albo przekazać zarządzaną linię samorządom, albo fizycznie ją zlikwidować. Samorząd nie jest zainteresowany przejęciem linii. Najciekawsze jest jednak to, że na znacznej części linii tory są w dobrym stanie, nadal poruszają się tamtędy pociągi towarowe, a Program Modernizacji Kolei dla Województwa Lubelskiego przewiduje ponowne uruchomienie na części tej linii (nawet cyklicznego) ruchu pociągów osobowych.

Zacznę jednak od początku. Na 106 km linii kolejowej Lublin-Łuków ruch pociągów pasażerskich został wstrzymany w kwietniu ubr. ze względu na małe zainteresowanie pasażerów kursującą jedną [podkreślenie] parą pociągów (rentowność poniżej 10%). Nie udała się także próba zakupu przez samorząd łukowski autobusu szynowego i uruchomienia go na tejże linii. Obecnie starostwo łukowskie już nie jest zainteresowane przywróceniem ruchu na tej linii, ze względu na małe zainteresowanie pasażerów. Niestety, nie ujawniono jaka jest podstawa takiego twierdzenia. Nie stać też na rozebranie torów, a sprawa wg władz samorządowych jest paląca, bo w kilku miejscach podobno są próby rozbierania torów przez okoliczną ludność (również brak szczegółów). Zakłady Infrastruktury PKP zaś zamierzają w sposób kategoryczny pozbyć się zarządzania tym balastem. Jak stwierdził dyrektor siedleckiego zakładu Andrzej Aksiuto, przy braku zainteresowania powiatów "za kilka miesięcy sprawą zajmie się odpowiednia komórka i tory z linii nr 30 pojadą wtedy do huty." ("Dziennik Wschodni" nr 129 (1664) z 4.6.2001)

Wydawać by się mogło, że los kolejnej linii jest przesądzony. Jednak Program modernizacji kolei na lata 2000-15 jasno mówi: "W planach przewozów Zakładu Przewozów Pasażerskich w Lublinie, biorąc pod uwagę aspekt ekologiczny przewozów kolejowych, przyjęto rozwój oferty przewozowej w ruchu regionalnym (...) cykliczny ruch regionalny o częstotliwości 30 - 60 minut na odcinkach linii (...) Lublin - Parczew - Lublin (...)". Z cytowanego fragmentu wynika jasno, że w przeciągu kilku, a maksymalnie kilkunastu lat ma nastąpić powrót przewozów pasażerskich na co najmniej część linii przeznaczonej do rozbiórki. Ponadto dwa odcinki Lublin - Bystrzyca i Łuków - Bezwola posiadają znaczenie państwowe, więc zgoda na ich rozebranie nie zależy tylko od władz PKP SA.

Sprawa ta wydaje się bardzo ciekawa, ponieważ wychodzi na to, że pomiędzy zakładami PKP SA nie istnieje przepływ informacji i plany jednego zakładu są całkowicie sprzeczne z planami innego zakładu. Podobnie sprawa wygląda z powiatami, które najprawdopodobniej nie znają programów przyjętych przez Samorząd Wojewódzki. Do sprawy postaram się jeszcze wrócić.

Rafał Jasiński
erider@poczta.onet.pl




TRANSPORT - ZB nr 6(164)/2001, sierpień 2001
Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]