... "zostaliśmy kiedyś na noc u śpiewaczki Anny Koprek. Spaliśmy w małej izbie, w domku na skraju lasów. Wcześnie rano obudził mnie głos Anny Koprek: "No już dobrze, już spokój, spokojny bądź, dobrze, cicho, cicho, dobrze..." Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że jest sama, tylko dokłada chrustu pod kuchnię. Dopiero po chwili zorientowałem się, że rozmawia z ogniem, uspokaja go, bo trzaskał i smolił. Było dla mnie ważnym przeżyciem, kiedy zrozumiałem, że dla jej pokolenia (1905) "gusła" były czymś normalnym, codziennym, że cały świat wokół ożywiony i martwy, daje nam znaki, przestrogi, wróżby, pouczenia, a tylko od nas zależy, czy potrafimy je odczytać. Anna Koprek to potrafiła. Wiedziała, co mówi kura, kiedy o określonej porze gdacze, co mówi wiatr, kiedy wieje przy czerwonym zachodzie, albo kiedy słońce jest "bystre", co będzie jutro."...
"O sile muzyki, która rozlegała sie w tym świecie naturalnych dźwięków. Kiedy było wesele w sąsiedniej wsi, to ludzie wychodzili na łąki, żeby "po rosie" wieczorem nasłuchiwać granej z daleka muzyki..."
Sympatykom rocka dedykuję taki cytat:
"Kapela sobie wypiła i wpadła w trans, zaczęła grać dla siebie, kłócić się między sobą. Zupełnie o mnie zapomnieli i wtedy "Józio Muzykant" zaczął się zachowywać jak Jimmi Hendrix, kładł się na plecach, klękał, grał na skrzypcach ustawionych pionowo. Byłem zdumiony i zachwycony. Nigdy więcej nie powtórzył takiego zachowania. Powiedział mi, że przypomniały mu się młode lata, kiedy grał swoje, nieraz trwające kilka godzin improwizacje, a "dziewczęta po rękach mnie całowały i uczyły miłości" - mówił. U wielu muzyków widziałem podobne zachowania, choć może nie tak wyraziste i intensywne. Co ciekawe, pojawiały się one tylko wtedy, kiedy grali te archaiczne mazurki-śpiewaki, obery ciągłe. Kiedy w latach sześćdziesiątych na wiejskie wesela zawitał rock'n'roll, grający go muzykanci stali sztywno i nieruchomo. Wykonywali muzykę, która ich ani ziębiła, ani grzała."
Co uzupełnia wypowiedź skrzypka Józefa Kasiaka: "Teraz nastała dzika amerykańska muzyka, ludzie nie mają pojęcia o tańcu, tylko się kiwają, a poza tym co to za muzykanci, jak im prąd wyłączyć, to nic nie zagrają, wtedy zobaczymy, kto lepszy."
Człowiek jest częścią przyrody. Więc jego kultura może harmonijnie współistnieje z przyrodą? Może kiedy zanikały, ginęły rzadkie okazy fauny i flory - może ginęły rzadkie i piękne melodie ostatnich wiejskich muzykantów?
MacŚwiat, czyli betonowa pustynia, wypełniona sieczką tego samego na całym świecie mechaniczno-elektrycznego łomotu... czyżbyśmy ku takiej przyszłości zmierzali?
A książkę Andrzeja Bieńkowskiego o ostatnich wiejskich muzykantach polecam gorąco, choćby dla niezwykłego, wręcz egzotycznego obrazu polskiej wsi - tej, która pamiętała czasy harmonijnego współżycia z przyrodą.
Paweł Zawadzki
Na książkę składają się trzy rozdziały, których zawartość niech przybliżą hasła wywołujące prezentowane problemy: I. "Zagadnienia światopoglądowe" (edukacja ekologiczna; ekofilozofia a: - myślenie ewolucyjne, franciszkanizm i stoicyzm - New Age; okrucieństwo wobec zwierząt w historii; ekologia płytka i... wojownicza) II. "Społeczeństwo i polityka" (konsumeryzm; polityka i ekologia; ekologizm reakcyjny; krytyka cywilizacji technicznej; społeczeństwo "Czwartej fali") oraz III. "Ekonomika i technika" (zagadnienia: ekonomii ekologicznej, naturalności rzek). W aneksie znalazła się nota o "bibliografii ekologicznej". Uzupełnieniem wydawnictwa są archiwalne zdjęcia m.in. z akcji "Tama Tamie" oraz reprodukacja ...szablonu "Patyczaka".
W antologii znalazły się nazwiska autorów znanych czytelnikom z publikacji w ZB: prof. dr hab. Ignacy S. Fiut, prof. dr hab. Andrzej Delorme, prof. dr hab. Anna Czapnik Adam Markowski Dariusz Liszewski, Remigiusz Okraska, Jarosław Tomasiewicz, Olaf Swolkień, Włodzimierz Zylbertal, Stanisław Zubek a także - prof. dr hab. Zdzisława Piątek i mgr Andrzej Hajduk (Uniwersytet Jagielloński, Kraków); ks. prof. dr hab. Tadeusz Ślipko (Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa), prof. dr hab. Bogdan Kościk (Akademia Rolnicza, Lublin), mgr Piotr Lipka (Akademia Ekonomiczna, Kraków).
Już pobieżna lektura pokazuje bardzo duży rozrzut tematyczny tych tekstów, dla przykładu przywołajmy kilka tytułów: "Kultura konsumpcji a kryzys ekologiczny", "Trzy aspekty ekologii Seneki i św. Franciszka", "Kontrowersje wokół edukacji ekologicznej". Wspólnym mianownikiem jest sposób podejścia do zagadnień ekologicznych, przekraczający przyrodnicze czy "ochroniarskie" rozumienie tego terminu. Jak pisze Redaktor tomu, "mówiąc dziś o ekologii, ma się najczęściej na uwadze filozofię, etykę i politykę nawiązującą do troski o zachowanie harmonii między ludźmi a środowiskiem ich życia" (Delorme, str. 7).
Przywołajmy teraz kilka wybranych wątków z szerokiej ich panoramy zawartej w "Ekologii i społeczeństwie".
W kilku tekstach pojawiają się zagadnienia związane z miejscem i rolą ekofilozofii. "Filozofia ekologiczna, choć młoda, już jest wyraźnie ukształtowana i już może bronić swojej tożsamości" (Zylbertal, str. 41). Bardzo optymistycznie brzmi ta diagnoza, choć na gruncie polskim ekofilozofia wciąż z trudem toruje sobie drogę, pozostając "wielką nieznajomą" wobec braku stosownych struktur na uczelniach wyższych i powszechnie dostępnych publikacji (w tym podstawowych tłumaczeń, większość prac zagranicznych autorów jest znana z drugiej ręki - ze skrótów, omówień). Pojawiają się już nawet próby usiłujące (niestety) wprowadzać jej ideologiczne podziały - zdanie ks. Ślipko o podziale na "filozofię ekologiczną chrześcijańską i laicką" (tenże, str. 15). Oryginalny pogląd, "likwidujący" konieczność wydzielania eko-filozofii reprezentuje prof. Fiut, który widzi filozofię "ekologiczną" w pewnych obecnych już wcześniej nurtach nauki i filozofii. "Tradycja ewolucyjnego myślenia, ujmowania i wyjaśniania relacji między umysłem i naturą sama z siebie immanentnie zakłada, że wszelkie myślenie ze swej istoty powinno być ekologiczne. Można więc wnioskować, że nie ma potrzeby budowania specjalnych dziedzin "filozofii ekologicznej", jeśli uprawia się myślenie w duchu ewolucyjno-fenomenologicznym. (...) Adekwatny ekologizm w myśleniu i działaniu powinien być zatem zwięzłą i otwartą teorią filozoficzną" (Fiut, str. 36, 37). Szczególnie ostatnie zdanie skłania do refleksji nt możliwej roli "zielonej" filozofii dla działań związanych z ochroną środowiska. Wydaje się, że filozofia ekologiczna - w szczególności zaś etyka środowiskowa - mogła by stać się fundamentem praktycznej filozofii działania ruchu ekologicznego (np. przy formułowaniu "kodeksów" etycznych). Na kartach "Ekologii i społeczeństwa", pojawiają się ostrożne oceny działań ruchu ekologicznego ze strony teoretyków - np. dotyczące konfliktu o górę św. Anny (Ślipko, str. 19).
Jednym ze sztandarowych tematów krytyki ekologicznej jest zagadnienie konsumpcjonizmu, zawarte także w "Ekologii i społeczeństwie".
Konsumpcjonizm zostaje uznany przez autorów za fakt kulturowy i poniekąd zostaje zaakceptowany jako coś, co determinuje obecny kształt rzeczywistości. " (...) Przestrzeganie przed popadnięciem w konsumpcjonizm trąci w naszych warunkach jakąś iście surrealistyczną drwiną, a w najlepszym razie świadczyć to może o krańcowym wyalienowaniu głosicieli takich jeremiad" (Delorme, str. 150). W myśl twierdzeń J. Baudrillarda: "(...) od konsumpcjonizmu nie ma ucieczki, przynajmniej na obecnym etapie rozwoju społecznego" (Liszewski, 133). "(...) Zapewne o wiele łatwiej będzie skonstruować hipersamochody, aniżeli dokonać takiej zmiany hierarchii wartości, aby możliwe było ograniczenie konsumpcji i zwolnienie tempa rozwoju gospodarczego konieczne do osiągnięcia zrównoważonego rozwoju" (Piątek, str. 103).
Obiecujące dla nowego spojrzenia na tę tematykę wydają się być próby adaptowania współczesnej humanistyki w wydaniu np. francuskiego postmodernisty Jeana Baudrillarda. "(...) Konsumpcja jest tak naprawdę konsumowaniem znaków w ramach pewnego kodu społecznego, oznacza to podjęcie "świadomej i wyrafinowanej gry" z tradycją kulturową, tak aby desygnaty, materialne nośniki konsumowanych znaków, były możliwe jak najmniej destrukcyjne dla środowiska. Na przykład, zamiast 1,5 tonowego samochodu z dużym silnikiem oznaką statusu mógłby stać się samochód elektryczny lub napędzany ogniwem wodorowym. (...) Jest to w istocie tworzenie nowego kodu kulturowego - kodu, który można by nazwać ekologicznym snobizmem" (Liszewski, str. 133). Ale czy ów ekologiczny "snobizm" może przywrócić zagubioną orientację na rzeczywiste wartości? Wątpiąc w skuteczność futurologicznych przewidywań sięgnijmy do świata literackich wizji. W książce Philipa K. Dicka "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach" (sfilmowanej przez Ridleya Scotta jako "Łowca androidów") jest zawarty obraz przyszłości, w którym po ostatecznym zniszczeniu przyrody ludzkość żyje w całkowicie sztucznych super-metropoliach. Jedną z panujących mód w tym świecie jest hodowanie... zwierząt. Posiadanie określonego gatunku jest symbolem społecznego statusu. Tylko, że w tym świecie nie ma już żadnych żywych zwierząt - zastąpiły je roboty, ich doskonałe kopie. Ale wszyscy podtrzymują tę publiczną tajemnicę. Do codziennych rytuałów należy np. "karmienie" paszą hodowanej "owieczki". Hierarchia społeczna kształtuje się w zależności od unikalności posiadanego gatunku "zwierzęcia".
Wśród autorów odżywa aktualny spór o kierunek zmian, jakie muszą nastąpić w rozwoju współczesnych społeczeństw, aby przywrócić zachwianą równowagę. "Chodzi po prostu o uczynienie ludzkiej działalności w sferze polityki i gospodarki oraz techniki i technologii bardziej racjonalną, albowiem tylko w taki sposób można wpłynąć skutecznie na poprawę stanu środowiska oraz odwrócić narastające niekorzystne tendencje w tej sferze" (Delorme, str. 9). Pojawiają się głosy wątpiące w nadmierne zaufanie technice: " (...) aby mogły się dokonać proekologiczne zmiany w postawach ludzkich, nie należy pokładać zbyt wielkich nadziei w nowych technologiach (...), lecz przygotować się do znacznie większego wysiłku w celu stopniowych przemian instytucji politycznych, mechanizmów gospodarczych i wzorców kulturowych" (Okraska, str. 115). Prowadzona jest polemika z tezami Jeana Gimpela z jego książki "U kresu przyszłości. Technologia i schyłek Zachodu", głoszącymi, iż: "zmiany w rzeczywistości społecznej spowodowane przez ekologów przyczyniają się do zastoju technologicznego i w konsekwencji doprowadzą do upadku cywilizacji zachodniej" (Piątek, str. 91).
Ekologiczny snobizm, kształtowanie mód, wiara w racjonalność i rozum, kierowanie się kryterium pragmatyczności, ewolucyjne przekształcanie kapitalizmu w "ekokapitalizm" - te działania są wskazywane jako drogi do wywołania przemian we współczesnym świecie... Na tym tle wyraźnie różną propozycją jest "ekologia wojownicza" z takimi preferowanymi formami działania jak "(...) blokady lub inne formy obywatelskiego nieposłuszeństwa, sabotaż czy działania partyzanckie" (Swolkień, str. 72).
Na marginesie warto zauważyć, że kilku autorów antologii odżegnuje się od wszelkiej maści "ekoterrorystów", "fundamentalizmu ekologicznego" i "ekstremistów". Zrozumiała jest obawa przed skrajnością, zastanawia jednak brak jej drugiego bieguna (reprezentowanego np. przez różnych "eko-speców" od marketingu, walczących o środowisko; co prawda gładko ogolonych i w modnych garniturach, lecz pozbawionych najważniejszej "części" - kręgosłupa moralnego...). Te niepokoje są być może w pewnej mierze wywołane uleganiem stereotypowi "ekologa-oszołoma", rozpowszechnionego niestety przez środki masowego przekazu.
Wielką zaletą tej publikacji jest po pierwsze próba pokazania różnorodnych kontekstów ekologii (teza postawiona w książce, że ekologia jest dziś przede wszystkim etyką czy polityką wcale nie jest taka oczywista!). Dobrym pomysłem było pozyskanie i zestawienie obok siebie tekstów zarówno teoretyków, jak i praktyków z ruchu ekologicznego. Jest to szansa na zwiększenie samoświadomości działaczy z jednej strony, a z drugiej na poszerzenie tematyki akademickiej, jej konfrontację z praktycznymi problemami (czyli okazja na burzenie kolejnego poziomu "ekologicznego getta" - tym razem intelektualnego). W tekstach pojawiają się odniesienia i inspiracje nurtami filozofii i nauki nie kojarzonymi na ogół z kwestiami ekologicznymi (np. postmodernizm). Jest to korzystna tendencja, umożliwia bowiem kontakt z problematyką z "głównego" nurtu i realny dialog z "nie-ekologami". "(...) Wewnątrz ruchu istnieje tak naprawdę głęboki, choć ciągle słabo wyartykułowany spór wpisujący się w zasadniczą debatę nad kluczowymi pojęciami naszej cywilizacji" (Swolkień, str. 74). Zgadzając się z tą tezą warto zapytać, co należy uczynić, aby w tej debacie ów spór nie był marginalizowany?
Tak szeroko zakrojone projekty jak "Ekologia i społeczeństwo" ponoszą jednak pewne nieuniknione ryzyko. Jak dowiadujemy się z tekstu na okładce książki, jej autorów "łączy nadrzędny cel: propagowanie i popularyzacja" idei ekologizmu. Jednak niektóre partie publikacji są dość trudne w odbiorze. Obok tekstów o charakterze eseju czy rozprawki historycznej pojawiają się i takie, których właściwe zrozumienie wymaga bardziej poszerzonej wiedzy.
W podtytule publikacji tak określono jej przedmiot: "polityka i etyka wobec zagadnień ekologicznych". Choć rzeczywiście te dziedziny są obecne w książce to także sporo jest socjologii, ekonomii, filozofii, historii idei, pojawia się nawet teoria znaku. Dla specjalistów, reprezentujących różne dziedziny wiedzy, na pewno interesujące było by pojawienie się kwestii związanych z podejściem interdyscyplinarnym.
"Ekologia i społeczeństwo" stanowi ważny przyczynek w nowym sposobie ujmowania zagadnień ekologicznych i jest wyrazem pogłębiającej się świadomości złożoności rozwiązywania tych problemów.
Robert Borkacki
Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej Wybrzeże Wyspiańskiego 27, 50-370 Wrocław tel. 0-71/320-29-94, fax 328-29-40 |