Bez wielkiej przesady można stwierdzić, że w naszym kraju jest sporo mądrych ludzi myślących ekologicznie, ale nie ma ekologizmu w powszechniejszej świadomości. A to dlatego, że wartości proponowane przez światopogląd ekologiczny - ograniczenie eksploatacji środowiska, skupienie się bardziej na dobrostanie, niż na dobrobycie, odnowienie więzi duchowych człowieka i jego otoczenia - są w dokładnej opozycji do obecnie propagowanego modelu rozwoju. Trudno się temu dziwić, gdyż taki stan rzeczy jest logiczną konsekwencją spustoszeń mentalnych, jakie w świadomości społecznej pozostawił komunizm. Ograniczając konsumpcję indywidualną, mamiąc konsumpcją zbiorową, nie zaproponował on nic, co mogłoby zagospodarować energię duchową jednostek. Więcej nawet: energię tę stłumił i wyjałowił, co dziś widoczne jest jaskrawo w płytkości i jasełkowości polskiego życia religijnego. Nic dziwnego, że tę niewykorzystaną energię szybko zagospodarowują importowane z krajów bogatych odpady duchowe: kult sukcesu za wszelką cenę, konsumpcjonizm, przymus zysku, zatrata wrażliwości, alienacja jednostki ze społeczeństwa, niebezpieczny relatywizm moralny, a często wręcz idee paranoiczne, jakich pod dostatkiem oferują zdezorientowanym i słabym ludziom (zwłaszcza młodym!) niektóre sekty i subkultury.
W takiej sytuacji głębsza duchowość, jakiej wymagałoby np. popularne w Polsce chrześcijaństwo, czy też raczkujący ruch ekologiczny - nie bardzo mają szanse przebić się przez warstwę potrzeb biologicznych, takich jak przetrwanie własne. Bo owe potrzeby są pierwotne, a jako takie nie potrzebują żadnej opieki ani kultywowania, w przeciwieństwie do potrzeb duchowych, które są wyższego rzędu i nie rozwijają się "same z siebie", przynajmniej nie u większości obecnie żyjących ludzi. Potrzeby duchowe dopuszcza się do świadomości na ogół tylko wtedy, gdy zaspokojone są potrzeby niższe. Jeśli nie są zaspokojone potrzeby niższe, potrzeby duchowe giną i później niełatwe są do odtworzenia. W dzisiejszych czasach energia, która mogłaby posłużyć do szerszego rozwoju duchowości, jest skutecznie zagospodarowywana przez typowe dla ekonomii wzrostu kreowanie nowych potrzeb materialnych człowieka dla zdobycia nowych rynków i nowych zysków. Jednocześnie w każdym społeczeństwie jest pewna grupa osób, które mają hierarchię potrzeb nietypową, np. kultywują duchowość na wysokim poziomie, mimo upokarzającej nieraz nędzy, w jakiej żyją. Grupa ta nigdy nie jest zbyt wielka, ale jej członkowie stanowią swoiste "przetrwalniki" wartości ponadpodstawowych i spełniają w kulturze rolę podobną do tej, jaką w populacji pełni jej rezerwa genetyczna. Zawsze można się do nich zwrócić o pomoc, gdy odezwie się potrzeba wyższego rzędu i trzeba ją zagospodarować. Od nich też zawsze wychodzi odrodzenie duchowe i rozkwit kultury, gdy tylko zaistnieją sprzyjające ku temu warunki.
Właśnie z tej grupy wywodzi się w dzisiejszej Polsce większość entuzjastów ekologii, czy też szerzej - poszukiwaczy nowego modelu duchowości. Pierwszą taką falę tworzyli entuzjaści New Age, którym w kultywowaniu ich pasji pomogła mizeria rodzimych lat 80-tych, gdy normalny rozwój nie był możliwy, zaś aspołeczna i apolityczna duchowość New Age pozostawała poza czujnym okiem cenzorów rozmaitej maści. Ta fala najsilniej dała o sobie znać w latach 1990-1995, gdy newage'owskie imprezy w rodzaju krakowskiego Festiwalu Ezoterycznego miały sporą rangę i ściągały znane i uznane nazwiska. Obecnie fascynacja New Age wyraźnie w Polsce wygasa zaś poziom tak publikacji, jak i imprez z nim związanych spada, z nielicznymi wyjątkami, do poziomu niewartego omawiania.
Jednym z odłamów postrzeganych jako newage'owskie był też ruch ekologiczny. Tym, co go wyraźnie i od początku wyróżniało, było mocno artykułowane przesłanie społeczne. Złożyły się na nie przetworzone idee anarchistyczne, preferujące lokalność w miejsce globalności; kluczowe dla ekologizmu jako ruchu pojęcie rozwoju zrównoważonego aspirowało do nowej wersji "trzeciej drogi", uważnie dyskutowanej w latach 1980-81. Ekologizm szybko zdobył rozgłos i zaczął wzbudzać kontrowersje. Od początku swego zaistnienia konsekwentnie propagował model rozwoju inny od przyjętego wraz z planem Balcerowicza; od początku też był w mniej lub bardziej jawnym konflikcie z typowym dla naszego kraju modelem duchowości jasełkowo-obrzędowej. Obie te potyczki przegrał z kretesem i dziś bardziej się tli, aniżeli rzeczywiście działa na świadomość społeczną. Coraz wyraźniej przejmuje też rozbitków z pierwszej newage'owskiej fali.
Zasadniczą przyczyną klęski polskiego ekologizmu jest jego romantyczne dziedzictwo, czyli fałszywe wyobrażenie o świecie i społeczeństwie. Pierwsi polscy "zieloni" należeli do wspomnianej już grupy osób o odwróconej hierarchii potrzeb. Byli to ludzie młodzi i bardzo młodzi, których najważniejszym wyposażeniem mentalnym i intelektualnym była szkoła, gdzie romantyczny mit narodu, który in gremio ma odwróconą hierarchię potrzeb trzymał się mocno. Podtrzymywany był zgodnie przez największe siły polityczne: przez Kościół, dla wychowania obrońców wiary i przez komunizm dla stłumienia naturalnej dla człowieka chęci dorabiania się, ze zrozumiałych względów w tym ustroju niemożliwej do zaspokojenia. Gdy po zrzuceniu jarzma "jedynie słusznej ideologii" zaczęto wszystko stawiać na nogi, okazało się, że liczba "przetrwalników" nie jest zbyt wielka i że nie są zbyt uważnie słuchani. Reszty dopełniła erozja tradycyjnych wartości, wywołana wolnością wyboru, która się nagle pojawiła, a do której nasze społeczeństwo zupełnie nie było przygotowane. Efektem jest dziś istnienie ruchu ekologicznego praktycznie na marginesach społeczeństwa; "zieloni", niedowartościowani, niepewni swej tożsamości, często manifestują się agresywnie, co rodzi zjawisko ekoterroryzmu. Częściej ten ruch przypomina wmawiających sobie poczucie misji sekciarzy, niż światłych mędrców, życzliwych światu i gotowych do niesienia bezinteresownej pomocy. Obraz ten w niewielkim stopniu zmienia fakt istnienia dobrze rozwiniętych koncepcji filozofii, socjologii, a nawet ekonomii ekologicznej. Sprawą zaś najbardziej wstydliwą jest tu fakt, że ci buntownicy są finansowani ze środków tej samej cywilizacji, którą zwalczają! Dużo mówiący o wolności duchowej ekologizm nie dorobił się do tej pory wolności absolutnie podstawowej, czyli ekonomicznej. Na krótką metę i na niewielką skalę rozwiązaniem jest praca wolontariuszy, ale najpewniej nie jest to koncepcja możliwa do zaakceptowania w warunkach, gdy ekologizm zechce się sprofesjonalizować i tą metodą uzyskać większą nośność społeczną.
A jednak, przy wszystkich omówionych powyżej ograniczeniach jest ekologizm nadzieją - właśnie dlatego, że nie ma wielkiego zaplecza. Jako taki odbierany jest jako idea rzeczywiście nowa i wolna od bieżących rozgrywek politycznych. Koncepcja rozwoju zrównoważonego jest już dziś na tyle dopracowana, że może i powinna przejść próbę w realnej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej. Bez wątpienia też tworzy lepsze perspektywy realizacji dla przeciętnego człowieka, niż aspirowanie do coraz silniej bronionego kręgu "ludzi sukcesu", którzy ten sukces opłacają ruiną środowiska i własną pustką duchową. Propagowaniu alternatywnych modeli rozwoju sprzyja też najświeższej daty zjawisko społeczne: od początku lat 90-tych dopiero co minionego stulecia szybko rośnie grupa osób, które nie odniosły sukcesu materialnego, a jednocześnie nie straciły wrażliwości. Właśnie ta grupa, dziś bezlitośnie zagospodarowywana przez populistów rozmaitej proweniencji, stanowi potencjalnie najwdzięczniejszą grupę odbiorców idei ekologicznej. Oczywiście, aby do nich dotrzeć, trzeba by poluźnić "czystość doktryny", dziś w ekologizmie mocno przestrzeganą, np. warto zrezygnować ze spektakularnych akcji przykuwania się do drzew albo ideologicznego wegetarianizmu. Obowiązkowo zaprzestać trzeba "handlowania strachem", czyli wygłaszania ponurych proroctw dotyczących jakiejś nieuniknionej katastrofy. Ekologizm, nie rezygnując ze swych celów musi stać się "strawny" dla szerszych rzesz społeczeństwa, musi wyjść ze swego getta i pozbyć się kompleksu oblężonej twierdzy. Tak oto nakreślamy pierwszy strategiczny cel: EKOLOGIZM POWINIEN SIĘ PREZENTOWAĆ PUBLICZNIE. Popularne odczyty, inicjatywy w rodzaju otwartych uniwersytetów, inteligentnie zrobiony cykl audycji radiowych/telewizyjnych, lepsza obecność w Internecie, wywiady z ekologami w opiniotwórczych pismach, na odpowiednio wysokim poziomie prowadzona polemika z rzeczywistością zastaną - oto czego potrzeba od zaraz!
Zadaniem kolejnym jest EDUKACJA. I to nie taka, jak dziś robiona, gdzie serwuje się 10-latkom elementy ekologii akademickiej, przykrojone do możliwości ucznia; tu kłaniałaby się raczej edukacja holistyczna, ukazująca wielorakie i subtelne nieraz wzajemne związki elementów świata ze sobą. Warunku tego nie spełnia dzisiejszy model edukacji, który, mimo szeregu interesujących nowości, jest de facto selekcyjny, obliczony na wybranie przyszłych "ludzi sukcesu", nie zaś integracyjny, który umożliwiałby każdemu człowiekowi znalezienie jego miejsca w życiu, bez niezdrowej i dla większości ludzi zabójczej rywalizacji o mitologiczny "sukces". Taka edukacja to praca na lata - jeżeli nie na dziesięciolecia. Ale wykonywać ją trzeba, i to już od dziś. W edukacji rezultaty podjętych działań można ocenić dopiero po rezultatach, jakie osiągają absolwenci, czyli najwcześniej po 15 - 20 latach od chwili rozpoczęcia nauczania.
Najpilniejszym zadaniem edukacyjnym, jakie ekologizm powinien wykonać, jest wykształcenie elit. Po upadku tradycyjnych autorytetów nie wytworzyło się w tej próżni nic interesującego. Jeśli uda się wychować w duchu ekologicznym najlepszych spośród młodych dziś ludzi, aspirujących do jakiegokolwiek przywództwa - można będzie mówić o pierwszym sukcesie. Wychowanie to będzie trudne: obok wpojenia standardów etycznych i duchowych, obok myślenia w kategoriach stricte ekologicznych nauczyć trzeba przede wszystkim tolerancji. Długo jeszcze bowiem najszlachetniejsi i najbardziej natchnieni wyznawcy ekologizmu będą żyli wśród ludzi, którym wartości ekologizmu są obce i już im się ich nie zaszczepi.
W drugiej kolejności trzeba kształcić nauczycieli. I to zupełnie inaczej, niż kształci się ich dziś. Holistyczne idee ekologizmu nie bardzo są do pogodzenia z koncepcją ścisłego podziału nauczania na przedmioty szkolne, nawet, jeśli uwzględnimy świeżo wprowadzoną "protezę", jaką są ścieżki międzyprzedmiotowe w gimnazjach. Nauczyciele ci muszą być twórczy i zdolni do jak najbardziej samodzielnego opracowywania programów i metod nauczania, jak najlepiej dopasowanych do wrażliwości wychowanków. Oznacza to konieczność potężnego dowartościowania tego zawodu, tak finansowego, jak niematerialnego. Świadomością związku między pozycją nauczyciela, jakością nauczania a jakością życia obywateli, muszą być zatem obdarzone wcześniej wychowane elity, które będą stanowić prawo i podejmować wiążące decyzje społeczno-polityczne.
Trzecie z arcyważnych zadań ekologizmu, to inteligentne propagowanie charakterystycznego dla niego modelu duchowości, z obowiązkową tolerancją i szacunkiem dla już działających religii. Duchowość ekologiczna nie zawiera niczego rewolucyjnego ani burzącego ład społeczny; jest tylko nowoczesnym ujęciem tego, co znane jest od tysiącleci i obecne mniej lub bardziej jawnie w każdej wielkiej religii znanej z historii. Doprowadzenie tego faktu do świadomości współczesnych inkwizytorów uwolniłoby ekologizm z uciążliwej roli "wroga ideologicznego" żądnych władzy duchownych.
Jest oczywiste, że w krótkiej z konieczności wypowiedzi można tylko naszkicować - a i to pobieżnie - dzisiejszy stan ekologizmu i jego perspektywy na przyszłość. Jednak wyzwania przed nim stojące i zagrożenia, na jakie jest narażony, są już na tyle wyraźne, że nie wymagają szczegółowego badania. Stanowią natomiast mocne fundamenty dla sformułowania tez dalszego rozwoju ekologizmu, które to sformułowanie stanowi niniejszego szkicu cel naczelny.
Włodzimierz H. Zylbertal
Odkrywanie sfery moralnej w SOBIE przez zadawanie zawsze tych samych pytań o ŻYCIE jest dojrzewaniem do mądrości; własnej, osadzonej głęboko w doświadczeniu indywidualnym i wspólnotowym człowieka, opartej na perspektywicznej refleksji, przemyśleniach i wiedzy.
Heraklit z Efezu, filozof żyjący na przełomie VI i V w. pne. twierdził, że rozwój wszystkiego następuje w wyniku wiecznego ruchu i zmian, a świat odwiecznie przekształca się według stałego porządku. Ujął tę myśl słowami: "niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki". Zatem nieustannie odkrywanie jest istotą duchowego życia każdego człowieka, a rezygnacja z tego czyni życie szarym, nudnym i skostniałym.
Fundamentalne wartości moralne są w nas, stanowią wewnętrzną dyspozycję, wskazówkę do duchowego samodoskonalenia i budowania relacji z SOBĄ, z drugim człowiekiem, światem zewnętrznym i transcendencją. W procesie budowania powyższych relacji objawiają się zawsze te same wartości: ZDROWIE, ŻYCIE, DOBRO, PRAWDA I PIĘKNO, są one nierozłączne z DOBRYM BYTEM.
Ze względu na ich wszechobecność możemy je wpisać w krąg wartości uniwersalnych, gdyż odnoszą się do całokształtu duchowego i materialnego bytu człowieka. Zaś jako wartości wyższe stanowią źródło rozlicznych wartości prostych przenikających wszystkie dziedziny ludzkiej egzystencji.
Świat jest jednością ducha i materii, a także jednością uzupełniających się przeciwieństw każdej rzeczy. Zatem jednością jest życie i śmierć, zdrowie i choroba, dobro i zło, prawda i kłamstwo, piękno i brzydota, dobrobyt i nędza. Dwubiegunowość stymuluje ruch, zmiany, chroni przed statycznością i jednorodnością, które są atrybutami umierania. Jeden biegun stanowi tło i odniesienie do drugiego, a sprawą człowieka jest dokonywanie wyboru, odnalezienie wypadkowej wyznaczającej własną drogę życia. Brak zrozumienia i akceptacji dla złożoności własnej natury staje się przyczyną wielu błędów, fałszywych wyborów i nieszczęść.
Zło jest zaniedbaniem dobra, brzydota zaniedbaniem piękna - mówią mędrcy. Zaś manipulowanie dwoma biegunami jedności przez antagonizowanie ich ze sobą, doprowadza do chaosu i zniekształcenia obrazu wszechświata, wikłając człowieka w duchowe sprzeczności i niepokoje, czego skutkiem jest zaniedbanie człowieczeństwa w sobie.
ŻYCIE, wartość "sama w sobie", wielka tajemnica wszechświata, hipostaza ABSOLUTU /uprzedmiotowienie abstraktu/, fenomen wpisany w ciąg nieskończoności poprzez cykliczne odradzanie się winniśmy przyjąć jako fundamentalne prawo kosmiczne i fundamentalną wartość moralną. Uznanie tegoż implikuje odkrycie WAŻNOŚCI własnego istnienia, co prowadzi do świadomej samorealizacji w procesie STAWANIA się CZŁOWIECZEŃSTWA w człowieku.
Wartość ŻYCIA służy życiu. Z jego umiłowania rodzi się uczucie miłości, wola pokoju, szacunek, twórcza praca i nauka, a także siła do pokonywania trudności i przeciwieństw. Wszelakie okaleczanie i unicestwianie życia przez wojny, głód, chemiczne skażenia, wywoływanie chorób itp. unaocznia nam mroczną stronę natury człowieka zdolną do pychy, chciwości, niepohamowanych i nienasyconych żądz.
"Ludzie ludziom zgotowali ten los" - to motto, jakim opatrzyła Zofia Nałkowska zbiór opowiadań o zbrodniach hitlerowskich zatytułowany "Medaliony". Aktualność tegoż poraża miliony ludzi do dzisiaj. Wojny w imię humanizmu, konflikty religijne w imię Boga, niszczenie naturalnego środowiska w imię postępu.
Zasada naczyń połączonych stanowi naturalne prawo równoważenia sił w przyrodzie, zaś tam, gdzie człowiek tworzy prawa, dochodzi nieustannie do zakłóceń dążącego także do równowagi rozwoju społecznego. Sztuczna niemożność uruchamia mechanizmy samozagładcze.
Patologiczny charakter ma powszechnie aprobowana zasada zabierania jednym i dawania drugim, co rozszerza dostęp do rozmaitych dóbr materialnych i przestrzeni dla jednych o tyle, o ile zawęża go dla innych.
Eliminacja słabszych i biedniejszych, w myśl darwinizmu społecznego, prowadzi do ekofaszyzmu przed którym ostrzega prof. Lesław Michnowski w książce pt. "Czy regres człowieczeństwa?", wskazując na sposoby jego urzeczywistniania przy pomocy "intensywnie i pseudoelitarnie rozwijanej nauki i wysokiej techniki, w tym socjotechniki, a także techniki informacyjnej". Skutki tegoż odczuwamy codziennie, wessani w kołoobłęd konsumpcji, medialnych informacji i zagrożeń uwalniających agresję.
Kultura POKOJU nie jest ideą fix, jej dyspozycja jest immanentna naszej jasnej stronie natury, świadczą o tym twórcze dokonania pokoleń oraz nieustanne doskonalenie warunków do zachowania życia.
Odkrycie ważności własnego istnienia jako niezbywalnej cząstki ogromnej struktury wszechświata oraz uznanie tegoż sprawia, że przekraczamy próg do wyższego wymiaru świadomości i uwalniamy przestrzeń DOBRA, PRAWDY I PIĘKNA.
"O życie moje! Bądź mi święte i olbrzymie!" .... zapisał nasz poeta Leopold Staff. Dlaczego święte? - bo dotknięte emanacją boską, jedno jedyne, niepowtarzalne, należące tylko do mnie z mocą dawania nowego życia i uszczęśliwiania. Dlaczego olbrzymie? - bo jest we mnie potężna myśl i duch nieskończoności, bo jestem przestrzenią, pamięcią, ciągłością, wolnością i miłością, bo noszę w SOBIE "matrycę" wszechrzeczy.
PRAWDA należy do kanonu fundamentalnych wartości moralnych. Jej głosem jest intuicja, sumienie, doświadczenie i wiedza. Instrumentami poznania, danymi każdemu aby mógł nieustannie prawdę odkrywać oraz przyswajać jest rozum, zdolność abstrakcyjnego myślenia, kojarzenia, analizowania, wnioskowania i syntezowania.
Prawdę odkrywamy w procesie poznania i w wyniku budowania relacji z sobą, innymi, światem zewnętrznym i transcedentnym. Toteż efektem tegoż zaistniało odczytanie, w znakach natury, BOGA KOSMICZNEGO, rozumianego jako "DAWCĘ DOBRA" i JEDNOŚĆ wszelkich możliwych bytów.
Prawda objawia się nam w prawach kosmosu porządkujących wszechświat, a w nim całą naturę i duchowo - cielesną harmonię człowieka z jego moralną dyspozycją będącą źródłem norm, zasad i praw oraz zdolności do tworzenia hipostaz kulturowych.
Na miarę rozumu "prawda jest zgodnością, adekwatnością treści sądu z rzeczywistym stanem rzeczy, którego dotyczy" (definicja klasyczna). Na miarę ducha, nie można mówić o prawdzie bez odniesienia się do własnych myśli, sumienia, intuicji, doświadczenia, wolności z odpowiedzialnością.
DOBRO przejawia się nam w perspektywach: transcendentnej oraz "tu i teraz" czyli jednostkowo-wspólnotowo-biologicznej egzystencji. Na przestrzeni człowieczych dziejów odnajdujemy je w darze życia, płodności, zdrowiu, urodzaju, obfitości natury i jej wielowymiarowym pięknie, w zdolności poznawania i rozumienia BOGA i świata, w pracy, tworzeniu oraz pożywieniu.
Dobrem jest także przeciwieństwo każdej rzeczy, bo stymuluje równowagę, np. śmierć naturalna porządkuje życie i wyznacza granicę skończoności biologicznej w nieskończoności kosmosu lub choroba, która prowadzi do zdrowia, albo cierpienie uczące pokory itd.
Z wartości DOBRA pochodzą wszystkie koloryty miłości będące jej emocjonalnym nacechowaniem, a także wszystkie wartości proste stanowiące źródło cnót rozumianych jako etyczne właściwości każdego człowieka. Należą do nich: szlachetność, szczodrość, serdeczność, szacunek zamiast tolerancji, pracowitość, współodczuwnie, cierpliwość, odwaga, odpowiedzialność, wolność a szczególnie heroizm życia codziennego.
DOBREM "tu i teraz" są wszelkie działania człowieka usprawniające materialny byt (narzędzia, odzienie, schronienie, produkcja pożywienia i inne wytwory człowieka), natomiast DOBROBYT czyli posiadanie tyle ile potrzeba do godnego życia jest miarą środka, wypadkową nie zakłócającą równowagi między materią a duchem. Niestety, doświadczenie rzeczywistości wskazuje zaniedbanie ducha na rzecz ubóstwienia materialnych zysków, władzy, posiadania za wszelką cenę, co jest patologicznym działaniem wbrew naturze, dysharmonią.
Bogactwo, luksus, przesyt niosą z sobą cierpienie i zniewolenie przez materię, dlatego że rugują pełną tajemniczej magii duchowość i osłabiają siły witalne.
Dopóki człowiek był bezpośrednio związany z naturą i współzależnie budował całokształt duchowo-materialnej egzystencji, życie wypełnione było zdrowym wysiłkiem, tworzeniem, umacnianiem więzi społecznych, a potrzeba doznawania stanu czci płynąca z istniejącego w każdym wewnętrznego SACRUM wyrażana w rodzinnych rytuałach i ceremoniach skupionych wokół wszystkich wartości związanych z ŻYCIEM, np. kult Wielkiej Macierzy - Matki Ziemi i jej płodności do której przyrównano kobietę ze świętym stanem macierzyństwa.
Mircea Eliade, badacz wierzeń i idei religijnych następująco wypowiedział się o istocie ludzkiej świętości:
"Istotnym elementem ludzkiej kondycji jest doznawanie SACRUM i jest to największe odkrycie naszych czasów (...)
Otwarcie na SACRUM sprawia, że człowiek jest w stanie rozpoznać siebie, a jednocześnie zrozumieć świat (...)
Dzięki temu doświadczeniu odkrywa najbardziej twórczy duchowy wymiar swojej egzystencji. SACRUM jest elementem struktury świadomości ludzkiej, a nie jednym tylko etapem w jej dziejach, jak niektórzy skłonni byli sądzić"...
Nasuwa się pytanie, gdzie zgubiliśmy nasze codzienne SACRUM?
Rodzina uczy wyrażania siebie w myśleniu, przekonaniach, pragnieniach, emocjach i marzeniach. Zdrowa rodzina wychowuje w duchu szacunku do siebie i innych, wolności z odpowiedzialnością i pokoju, gdyż te wartości wpisane są w SACRUM macierzyństwa. Problemy, z jakimi się dzisiaj borykamy są sygnałem, że zgubiliśmy SIEBIE w tłoku zdarzeń, w schematach, systemach, w nawale pustych słów i biegu do "królestwa niebieskiego". Rozdroża, to miejsca opamiętania się, trzeba się zatrzymać i pomyśleć!! !! !!
Człowieczeństwo to świadomość bycia człowiekiem, to zdolność wyrażania siebie, wartościowania, oraz budowania relacji z innymi. Dokonywanie wyborów służących utrzymaniu i rozwoju życia sprawia, że wznosimy się na coraz wyższy poziom etyczno-moralny, tworząc jednocześnie perspektywę dla Kultury POKOJU.
Czy można zdefiniować standard wartościowania?
Czyż nie grozi to powołaniem kolejnego, krępującego człowieka dogmatu?
"Nic nie czynimy lepiej niż to, co czynimy swobodnie, idąc za naszym naturalnym duchem. Wolność musi dojrzeć w społeczeństwie i przeniknąć obyczaje" (Montesquieu XVIII w.).
Zatem iskierką wolności do wyboru pokoju, drzemiącą w głębi naszego człowieczeństwa trzeba dołączyć do wspólnego płomienia POKOJU, bowiem nie musimy składać ofiary z ŻYCIA w wojnach, które nie są naszymi wojnami. Nie wystarczy tylko żyć, trzeba czuć, że się żyje! Wtedy całe piękno duchowe i materialne świata objawi się w całej okazałości.
Eleonora Noszczyńska
grudzień 2000